Metody siłowe [Trening Krzepy(+4), Tib i Athastan][Zakończone 2/4]

[Tib]

Tib nie spodziewał się odpowiedzi, no może poza złowrogim spojrzeniem albo wiązanką przekleństw, jednak zachowanie Athastana na moment zbiło go z tropu.
-Tak, zapewne…- odparł nieco zmieszany, by następnie wsłuchać się w athastaową paplaninę. W końcu brązowogrzywy doszedł do wniosku, że jest to swego rodzaju metoda na powiedzenie: „poddaję się” i zakończenie walki jest już czystą formalnością. Dlatego też lew ruszył na swojego oponenta a następnie rzucił się w jego kierunku by wypchnąć go poza okrąg.

[Athastan]

A więc chyba się udało. To znaczy na pewno sprowokował Tiba do reakcji - pytanie tylko czy przy okazji udało mu się go zanudzić wystarczająco, by utracił skupienie i nie myślał o niczym innym niż o wywaleniu go poza krąg w celu przerwania monologu. Wypadało mieć nadzieję że tak.
W każdym razie, gdy zauważył ruch ze strony brązowogrzywego, zwolnił napięte mięśnie i płynnym ruchem zaczął wycowfywać się z drogi Tiba, w miarę jak ten nabierał rozpędu, nie przestając jednak mówić. Zamilkł dopiero gdy cofnął się najbardziej, jak pozwalała mu jego pozycja, opadając przy tym najniżej jak się tylko dało, kuląc się i w ogóle starając się robić za jak najmniejszy cel. Przy odrobinie szczęścia celujący z wyskoku w jego poprzednią, statyczną pozycję przeciwnik przeleci przed i oraz ponad nim. I, na co liczył, pchany w powietrzu jedynie siłą inercji wyleci poza ring. Naturalnie, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z jego (mało wymyślmym i dosyć desperackim) planem...

[Tib]

Tib zamierzał przywalić Athastanowi z bara i w ten sposób wypchnąć go za okrąg. Przeliczył się jednak, bo krótkogrzywy w cale nie zamierzał się poddać. Kiedy Kanclerz domyślił się podstępu było już za późno. Próbując wyhamować Tib wpadł na Athastana i niesiony siłą rozpędu potknął się o niego. Szaman przypłacił swój manewr kilkoma kopniakami ale ostatecznie to brązowogrzywy zarył pyskiem w piach tuż za granicą okręgu.

[Athastan]

Udało się! To znaczy nie miał niestety możliwość obserwować ,zapewne bardzo spektakularnego, lotu kanclerza, ani tym bardziej miny jaka musiała wtedy zdobić jego pysk, ale wrażenie słonis taranującego jego bok i następujący po nim odgłos upadku nie pozostawiały wątpliwości. Podniósł więc łeb, kierując spojrzenie w kierunku w którym powinien znajdować się Tib - i faktycznie tam był. Zerwał się więc na proste łapy, syknąłwszy przy tym cicho, jako że żebra miał stłuczone bardziej niż przypuszczał, a nagły ruch bynajmniej nie poprawił sytuacji, po czym podszedł to leżącego lwa.
Wygląda na to że leżysz... i to jeszcze poza kręgiem. - stwierdził z niejakim zadowoleniem. Fakt, nie zgarał zbyt czysto, ale przecież nie brał udziału w honorowym pojedynku, tylko miał uzyskać określony efekt. A nikt nie powiedział jak miał to zrobić...
Po chwili, widząc, że kanclerz nadal leży z pyskiem na ziemi, i jakoś nieszczególnie wykazuje chęć do wastania, dźgnął go lekko łapą i zapytał.
Tib, żyjesz ty w ogóle?

[Tib]

Jak do tego doszło? Tib widział w swoim życiu gepardy które były lepiej zbudowane od Athastana a mimo to on przegrał. Co za upokorzenie. Kanclerz leżał z pyskiem w piachu i ani myślał się ruszać. Musiał to trochę odleżeć. Dopiero gdy szaman zwrócił się do niego po raz drugi, brązowogrzywy z wyraźną niechęcią dźwignął swoje cielsko z ziemi, po czym krótkogrzywemu wyraźnie wymuszony uśmiech.
-Tia...chyba tak- odparł, prostując się prze Athem.
-No nic, wygląda na to, że cię nie doceniłem i przyszło mi za to zapłacić. Swoją drogą, dobra robota- dodał, a tym razem jego uśmiech wydał się nieco bardziej naturalny.

[Athastan]

W momencie w którym ostatecznie przekonał się, że jednak nie udało mu się jakoś poważniej uszkodzić Tiba, pozwolił sobie przez chwilę na odczuwanie czystej, niczym nie zmąconej satysfakcji (i nie ważne że nie była ona może do końca uzasadniona). Miał jednak na tyle przyzwoitości by nie szczeżyć się z tej okazji jak głupi do sera... przynajmniej do momentu aż kanclerz nie wygłosił pochwały pod jego adresatem. Uśmiechnął się wtedy od ucha do ucha, po szym stwierdził po prostu:
-Dzięki. - mając świadomość, że gdyby dodał coś jeszcze, było by by to puszenie się i nabijanie (najpewniej w tym wypadku z tuszy Tiba). Żarty jednak żartami, a jakiś poziom trzeba przecież było trzymać. Dlatego też przysiadł obok otrząsającego się z piasu lwa, przywołując się już do porządku zapytał:
-Tooo co? Masz w programie naszego treningu coś jeszcze, czy kończymy?

[Tib]

Tib otrzepał się z piachu, po czym jego wzrok ponownie skupił się na krótkogrzywym.
-Na dzisiaj to już tyle, ale wydaje mi się, że powinniśmy odbyć przynajmniej jeszcze jeden trening, co ty na to?- zapytał, spoglądając na samca. Kanclerz liczył na okazję do rewanżu by odpłacić szamanowi za tą porażkę.

[Athastan]

Oczywiście zbyt pięknym było by gdyby dla odniesienia efektu wystarczył jeden trening, dlatego też od początku spodziewał się kolejnych zajęć. Nie mniej, oznaczało to tyle, że w najbliższym czasie znów będzie obijany, taranowany i ogóle miotany po placu treningowym. A chociaż było to bez wątpienia efektywne, to przecież mógł na poczekaniu wymyślić kilka znacznie przyjemniejszych sposobów spędzenia czasu. Westchnął więc i stwierdził:
- Wiedziałem że to powiesz...
Następnie, odzyskawszy nieco rezon odpowiedział.
- No dobra, to w takim razie dzięki za dzisiejszą lekcję... I do zobaczenia na kolejnej.


Zakończone [2/4]

Athastan + 2 punkty siły
Tib + 2 PD do siły