Jasny Gwint! [Trening Krzepy (+1) Thanatos i Tib][Ukończone]

[Thanatos]

-Hehe, w sumie racja.- Przecież był zwykłym gwardzistą, więc co mógł wiedzieć o byciu kanclerzem.
Patrzył się jak próbował się podciągnąć. No niestety nie szło mu za dobrze. Nagle zauważył, że coś poszło nie tak i spadł. Zszokował się trochę, w końcu się przełamał i podbiegł do Tiba.
-Hej Tib, nic ci się nie stało?

[Tib]

W momencie uderzenia Tibowi pociemniało przed oczami a kiedy doszedł już do siebie, pierwszym co zobaczył był pysk Thanatosa. Są na tym świecie gorsze rzeczy, które można ujrzeć zaraz po ocknięciu się.
-Chyba nic nie złamałem, oczywiście nie licząc tej gałęzi na którą upadłem- zażartował, jednocześnie powoli podnosząc się z ziemi. Nie żeby sobie coś zrobił, ale jego masa zwyczajnie utrudniała mu gwałtowne zerwanie się.
-Dobra, to może teraz coś przy czym się nie zabiję?- zapytał wesoło.

[Thanatos]

O dziwo był w niezłym humorze jak na kaskadera.
-Hehe, to się cieszę, że wszystko gra.- Wesoło odparł Tibowi.
Jakie by mu dać zadanie?... Pomyślał chwilę. W końcu wpadł na pomysł. Ostateczne zadanie. Najwyższy level Jumanji, w którym trzeba zmierzyć się z bossem.
-Wpadłem na pomysł! Ostateczne wyzwanie... Będziemy się siłować jak siłacze. Nakreślę pazurem obszar starcia. Ten kto wypchnie oponenta za linię, ten wygrywa. Można zrobić tak kilka razy.

[Tib]

-Brzmi dobrze a na dodatek i nie wymaga łażenia po drzewach- skwitował, a kiedy Than skończył rysować krąg, Tib bez ostrzeżenia naparł na niego swoim ciałem. Thanatos był od niego silniejszy, więc żeby wygrać Kanclerz musiał grać nie do końca czysto. Brązowogrzywy liczył, że dzięki zaskoczeniu zyska wystarczającą przewagę i jego nauczyciel rychło znajdzie się poza polem walki.

[Thanatos]

Nie spodziewał się tak szybkiego ataku. W związku z tym, że był nieprzygotowany i blisko linii, został wypchnięty.
Otrząsnął się i otrzepał.
-No nie tak źle. Lecz to jest trening krzepy a nie sprytu Tib, więc nie dziw się, że tak łatwo ci poszło. Dobra, jeszcze raz, teraz bez żartów Tib.
Ustawił się na swojej części i poczekał aż drugi lew też tam się znajdzie i przygotuje.

[Tib]

Poszło znacznie łatwiej niż się spodziewał, co prawdę mówiąc, bardziej go zmartwiło niż ucieszyło. Swego czasu Thanatos był jednym z najlepszych wojowników na Lwiej Ziemi i Kanclerz był trochę zaniepokojony tym co widział.
-Jedno nie wyklucza drugiego. A gdybyś od czasu do czasu ruszył głową to korona by ci z niej nie spadła- zażartował, po czym ponownie ustawił się na przeciwko Thanatosa. Tib przybrał postawę bojową, po czym gestem dał znać przyjacielowi, żeby teraz ten go pierwszy zaatakował.

[Thanatos]

-Haha! Widzę, że masz dziś nastrój do żartów. Ale zaraz nie będzie ci do śmiechu...- Powiedział ostatnie zdanie nieco tajemniczym tonem.
Ustawił się na swoją pozycję na linii kręgu. Gdy upewnił się, że Tib też się ustawił i był gotowy, Thanatos ruszył powoli w jego stronę uważnie patrząc na ruchy przeciwnika.

[Tib]

Tym razem nie zamierzał uciekać się do sztuczek. Niech zatriumfuje brutalna siła! Kiedy Thanatos ruszył w jego kierunku Tib rzucił się w jego stronę. Kanclerz zamierzał uderzyć w brązowego całą swoją rozpędzona masą i spróbować wybić go z równowagi.