x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Przejście
Regulamin forum
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Re: Przejście
Widząc jak biała przyjęła jego słowa, Tib nie potrafił powstrzymać wschodzącego uśmiechu. Cóż, system władzy u Pierworodnych nieco różnił się od tego „klasycznego” i dla przeciętnego osobnika mogło to być trudne do zrozumienia.
-Powiedzmy, że o tym kto sprawuje władzę decyduje rada stada a jest już paru chętnych na moją posadkę więc naprawdę nie mogę sobie pozwolić by mi ją odebrali.
-Oj tam, nie układała uroczystych hymnów wychwalających twoje czyny- odparł wesoło- po prostu napomknęła podczas rozmowy o dość charakterystycznej lwicy ot cała historia.
Tib liczył, że uda mu się trochę rozruszać towarzystwo bo na razie było tu wesoło jak na stypie. No i jeszcze ten drugi samiec, który słowem się do niego nie odezwał i przez większość czasu wpatrywał się w białą. Jakiś psychol czy jak?
-Rozumiem i nie mam zamiaru dłużej się wam naprzykrzać, zajmę miejsce w pewnej odległości i będę miał na was oku, po prostu podszedłem bo chciałem się przedstawić i ostrzec, że…- urwał bo w tym momencie do towarzystwa dołączył krokodyl, i to nie byle jaki. Setralisk pieszczotliwie nazywany przez gwardzistów „przebrzydłym sukinsynem” cieszył się na Lwiej złą sławą. Oczywiście momentami bywał dość pomocny, na przykład można nim było straszyć wyszczekane bachory, jednak posłał też do przodków kilka porządnych lwów.
-I to nie byle jakie…-dodał, po czym sam zaczął się wycofywać.
-Żadnych gwałtownych ruchów- rzucił spoglądając po pozostałych. W międzyczasie jego uszy doszły słowa jakie nieznajomy samiec wypowiadał w kierunku bardziej wygadanej lwicy.
-Twój pantofel, czy tylko nieudolny adorator?- zapytał, posyłając białofutrej złośliwy uśmieszek, po czym skupił się na krokodylu.
-Kopę lat Set, zmieniłeś miejscówkę? Glaub mir, ta tutejsza woda nie działa dobrze na Twoje łuski- powiedział wesołym tonem, po czym przeleciał wzrokiem po zebranych by cały czas mieć na oku, czy nie próbują robić żadnych głupot. W końcu był za nich odpowiedzialny.
-Powiedzmy, że o tym kto sprawuje władzę decyduje rada stada a jest już paru chętnych na moją posadkę więc naprawdę nie mogę sobie pozwolić by mi ją odebrali.
-Oj tam, nie układała uroczystych hymnów wychwalających twoje czyny- odparł wesoło- po prostu napomknęła podczas rozmowy o dość charakterystycznej lwicy ot cała historia.
Tib liczył, że uda mu się trochę rozruszać towarzystwo bo na razie było tu wesoło jak na stypie. No i jeszcze ten drugi samiec, który słowem się do niego nie odezwał i przez większość czasu wpatrywał się w białą. Jakiś psychol czy jak?
-Rozumiem i nie mam zamiaru dłużej się wam naprzykrzać, zajmę miejsce w pewnej odległości i będę miał na was oku, po prostu podszedłem bo chciałem się przedstawić i ostrzec, że…- urwał bo w tym momencie do towarzystwa dołączył krokodyl, i to nie byle jaki. Setralisk pieszczotliwie nazywany przez gwardzistów „przebrzydłym sukinsynem” cieszył się na Lwiej złą sławą. Oczywiście momentami bywał dość pomocny, na przykład można nim było straszyć wyszczekane bachory, jednak posłał też do przodków kilka porządnych lwów.
-I to nie byle jakie…-dodał, po czym sam zaczął się wycofywać.
-Żadnych gwałtownych ruchów- rzucił spoglądając po pozostałych. W międzyczasie jego uszy doszły słowa jakie nieznajomy samiec wypowiadał w kierunku bardziej wygadanej lwicy.
-Twój pantofel, czy tylko nieudolny adorator?- zapytał, posyłając białofutrej złośliwy uśmieszek, po czym skupił się na krokodylu.
-Kopę lat Set, zmieniłeś miejscówkę? Glaub mir, ta tutejsza woda nie działa dobrze na Twoje łuski- powiedział wesołym tonem, po czym przeleciał wzrokiem po zebranych by cały czas mieć na oku, czy nie próbują robić żadnych głupot. W końcu był za nich odpowiedzialny.
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Setralisk zmrużył swoje kaprawe ślepia przypatrując się uważnie Tibowi. Próbował wyciągnąć z głębin swojego gadziego umysłu informacje o tym kto odezwał się do niego w tak poufały sposób. Kiedy wreszcie sobie przypomniał, otworzył szeroko pysk i huknął gromkim śmiechem. Oczywiście nie wyglądało to zbyt przyjaźnie, głównie ze względu na okazałe wnętrze tejże uzębionej po brzegi paszczy.
- Tib! Kopę lat! Owszem zmieniłem trochę swój rewir, powódź dostarcza nam krokodylom sporo okazji i radzę ci zostawić moje łuski w spokoju... to śliski temat -zarechotał, ubawiony własnym żartem. Mimo wesołego tonu rozmowy Tib wiedział, że olbrzym bardzo uważnie obserwuje wszystkie ich ruchy i jest gotów do natychmiastowego działania. W przeszłości nieraz tracili rekrutów, którzy myśleli, że mogą zlekceważyć Seta.
- Dobrze cię widzieć, już myślałem że Gwardziści o mnie zapomnieli. Kim są twoi towarzysze? Nowi rekruci? Próbujecie podnieść się po wielkiej wodzie? Zapomniałeś im chyba wspomnieć, że uwielbiam lwie mięso - dodał po chwili i zaczął się powoli do nich zbliżać, niwelując dystans między nimi. Było prawie pewne, że wkrótce uderzy. Na razie starał się wybrać optymalny cel. Przejechał ostentacyjnie swoim jęzorem po kłach i parsknął lekko. Był na swoim terenie i czuł się tu znakomicie. Tib wiedział jednak, że w przeciwieństwie do niektórych wielkich wojowników Setralisk nie uważał się za niepokonanego, a co za tym idzie szanował przeciwnika. To właśnie dzięki temu przetrwał tak długo.
- Przy okazji pozdrów ode mnie generała Baturiego, mam nadzieję, że blizny po naszym ostatnim spotkaniu wciąż mu dokuczają -był to delikatny sygnał, że Tib nie jest jego celem i jeśli się wycofa, Setralisk nie przeszkodzi mu w tym. Mimo tego, że byli wrogami Set bardzo szanował byłego generała Gwardzistów i widocznie nie miał pojęcia o jego śmierci. Baturi był dla starego krokodyla kimś w rodzaju arcywroga, czyli w sumie najbliższą osobą. Od Tiba zależało czy wspomni mu o tej przykrej stracie. Tymczasem niczego nieświadom gad zwrócił swój płaski łeb w stronę pozostałej trójki. Do tej pory nie odzywał się do nich, gdyż miał bardzo konserwatywne poglądy i szanował hierarchię, a Tiba w oczywisty sposób uznał za przywódcę. Teraz jednak zastanawiał się, kto z nich stanie się dziś jego posiłkiem, więc musiał dowiedzieć się kto jest najlepszym celem. Do określenia tego bardzo przydawała się wiedza o tonie głosu potencjalnych ofiar.
- A wy co jak skalne słupy stoicie? Już nie łaska z gospodarzem się przywitać? - zagrzmiał basem w stronę Hazira, Sheeby i Enasalin.
- Tib! Kopę lat! Owszem zmieniłem trochę swój rewir, powódź dostarcza nam krokodylom sporo okazji i radzę ci zostawić moje łuski w spokoju... to śliski temat -zarechotał, ubawiony własnym żartem. Mimo wesołego tonu rozmowy Tib wiedział, że olbrzym bardzo uważnie obserwuje wszystkie ich ruchy i jest gotów do natychmiastowego działania. W przeszłości nieraz tracili rekrutów, którzy myśleli, że mogą zlekceważyć Seta.
- Dobrze cię widzieć, już myślałem że Gwardziści o mnie zapomnieli. Kim są twoi towarzysze? Nowi rekruci? Próbujecie podnieść się po wielkiej wodzie? Zapomniałeś im chyba wspomnieć, że uwielbiam lwie mięso - dodał po chwili i zaczął się powoli do nich zbliżać, niwelując dystans między nimi. Było prawie pewne, że wkrótce uderzy. Na razie starał się wybrać optymalny cel. Przejechał ostentacyjnie swoim jęzorem po kłach i parsknął lekko. Był na swoim terenie i czuł się tu znakomicie. Tib wiedział jednak, że w przeciwieństwie do niektórych wielkich wojowników Setralisk nie uważał się za niepokonanego, a co za tym idzie szanował przeciwnika. To właśnie dzięki temu przetrwał tak długo.
- Przy okazji pozdrów ode mnie generała Baturiego, mam nadzieję, że blizny po naszym ostatnim spotkaniu wciąż mu dokuczają -był to delikatny sygnał, że Tib nie jest jego celem i jeśli się wycofa, Setralisk nie przeszkodzi mu w tym. Mimo tego, że byli wrogami Set bardzo szanował byłego generała Gwardzistów i widocznie nie miał pojęcia o jego śmierci. Baturi był dla starego krokodyla kimś w rodzaju arcywroga, czyli w sumie najbliższą osobą. Od Tiba zależało czy wspomni mu o tej przykrej stracie. Tymczasem niczego nieświadom gad zwrócił swój płaski łeb w stronę pozostałej trójki. Do tej pory nie odzywał się do nich, gdyż miał bardzo konserwatywne poglądy i szanował hierarchię, a Tiba w oczywisty sposób uznał za przywódcę. Teraz jednak zastanawiał się, kto z nich stanie się dziś jego posiłkiem, więc musiał dowiedzieć się kto jest najlepszym celem. Do określenia tego bardzo przydawała się wiedza o tonie głosu potencjalnych ofiar.
- A wy co jak skalne słupy stoicie? Już nie łaska z gospodarzem się przywitać? - zagrzmiał basem w stronę Hazira, Sheeby i Enasalin.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Enasalin
- Nowicjusz
- Posty: 958
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 66
- Zręczność: 56
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Że co?
Pojawienie się krokodyla i to najpaskudniejszego jakiego miała okazję widzieć to jeden powód do zmartwień, drugim było nagromadzenie się wątków od których głowa mogła rozboleć, a trzecie to było zdanie wypowiedziane przez tego brązowego lwa. Gdyby w tej sytuacji mogła, to przetarłaby oczy ze zdumienia, bo nie wierzyła ani własnym oczom ani uszom. Co za jakiś maniak!
Enasalin przymknęła na moment oczy, wzięła głęboki wdech i... nic. Kiedy oczy znów otworzyła wszystko było jak do tej pory. Cholera jasna. Dobra, miała to gdzieś.
- Ty byś się lepiej martwił swoim krokodylim kochankiem.
Odburknęła tylko na zarzut posiadania tego brązowago samca po swojej stronie. Dobra, może fajnie byłoby samca mieć akurat teraz, ale nie zamierzała nawet udawać, że jest z kimś przywiązana. Wystarczy tych domysłów.
- Gospodarzem?
Rzuciła wstrząśnięta. No, emocje i tak się w niej kotłowały, bo nie ma to jak żeby wszystko się przeciw tobie zmówiło. Ani spokoju ani nic, pewnie gdyby nie te dwa grzywiaste dzikusy, ten krokodyl nawet by nie zauważył dwóch lwic odpoczywających w krzakach.
- To teraz lwy podlegają krokodylom? O to Ci chodziło z tym spadaniem ze stołka? Może jeszcze powiesz, że pucujesz łuski tej paskudzie osobiście?
Warknęła, marszcząc nos. Jej wzrok wędrował od krokodyla (żeby się upewniać, ze nagle nie wyskoczy z wody i ona zdąży uciec), do Tiba (bo oczekiwała odpowiedzi) i tego drugiego samca (bo chciała żeby ją poparł, skoro już się przymila). No cholera jasna, trzy dorosłe lwy stoją, a oni będą kontemplować nad sensem życia z jakąś jaszczurką. Jeszcze by zrozumiała jakiegoś hipopotama, bo te skurwysyny nie dość, że wielkie, to się szybko wkurzają i po lądzie biegają super szybko. A krokodyl? No nawet jeśli ten jest jakimś wybitnym skurczybykiem to i tak był niżej w hierarchii niż lew. Bez przesady.
Pojawienie się krokodyla i to najpaskudniejszego jakiego miała okazję widzieć to jeden powód do zmartwień, drugim było nagromadzenie się wątków od których głowa mogła rozboleć, a trzecie to było zdanie wypowiedziane przez tego brązowego lwa. Gdyby w tej sytuacji mogła, to przetarłaby oczy ze zdumienia, bo nie wierzyła ani własnym oczom ani uszom. Co za jakiś maniak!
Enasalin przymknęła na moment oczy, wzięła głęboki wdech i... nic. Kiedy oczy znów otworzyła wszystko było jak do tej pory. Cholera jasna. Dobra, miała to gdzieś.
- Ty byś się lepiej martwił swoim krokodylim kochankiem.
Odburknęła tylko na zarzut posiadania tego brązowago samca po swojej stronie. Dobra, może fajnie byłoby samca mieć akurat teraz, ale nie zamierzała nawet udawać, że jest z kimś przywiązana. Wystarczy tych domysłów.
- Gospodarzem?
Rzuciła wstrząśnięta. No, emocje i tak się w niej kotłowały, bo nie ma to jak żeby wszystko się przeciw tobie zmówiło. Ani spokoju ani nic, pewnie gdyby nie te dwa grzywiaste dzikusy, ten krokodyl nawet by nie zauważył dwóch lwic odpoczywających w krzakach.
- To teraz lwy podlegają krokodylom? O to Ci chodziło z tym spadaniem ze stołka? Może jeszcze powiesz, że pucujesz łuski tej paskudzie osobiście?
Warknęła, marszcząc nos. Jej wzrok wędrował od krokodyla (żeby się upewniać, ze nagle nie wyskoczy z wody i ona zdąży uciec), do Tiba (bo oczekiwała odpowiedzi) i tego drugiego samca (bo chciała żeby ją poparł, skoro już się przymila). No cholera jasna, trzy dorosłe lwy stoją, a oni będą kontemplować nad sensem życia z jakąś jaszczurką. Jeszcze by zrozumiała jakiegoś hipopotama, bo te skurwysyny nie dość, że wielkie, to się szybko wkurzają i po lądzie biegają super szybko. A krokodyl? No nawet jeśli ten jest jakimś wybitnym skurczybykiem to i tak był niżej w hierarchii niż lew. Bez przesady.
Daddy looking at me
Will I ever be free?
Have I crossed the line?
Mother looking at me
Tell me what do you see?
Yes, I've lost my mind
Od faleczki I Od ragirkowej I Od maerki
I Od ragirkowej I Od gunterkowej
I Encia
Will I ever be free?
Have I crossed the line?
Mother looking at me
Tell me what do you see?
Yes, I've lost my mind
Od faleczki I Od ragirkowej I Od maerki
I Od ragirkowej I Od gunterkowej
I Encia
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Końcówka ogona Sheeby drgała nerwowo. Jednym uchem słuchała wypowiedzi pozostałych lwów, lecz skupiała się głównie na obserwacji poczynań krokodyla. Co prawda gady te były znacznie bardziej niebezpieczne w wodzie, aniżeli na lądzie, lecz nie można było lekceważyć zagrożenia. Zwłaszcza, że gadzina ewidentnie kombinowała, jak by się tu do nich zbliżyć na tyle, by być w stanie ich zaskoczyć.
W gruncie rzeczy cała ta sytuacja wydawała się wyjątkowo dziwna. Najpierw pojawia się tu dwójka samców, a potem krokodyl... W chwilę po tym, jak jeden z lwów wspomniał o tym, że w rzece można natknąć się na gady. No i ten brązowy wydawał się znać tą paskudę. Czyżby pułapka? Co prawda zachowanie rzeczonego samca wskazywało na coś innego, lecz w końcu nigdy nie można mieć stuprocentowej pewności.
Kiedy krokodyl mówił, Sheeba obserwowała uważnie jego ruchy, jednocześnie rozważając wszelkie możliwe opcje wyjścia z tej sytuacji cało. Otwarta walka nie wchodziła w grę, zdecydowanie zbyt wiele mogłoby pójść nie po jej myśli. Nie była wystarczająco silna, by przegryźć się przez pancerz z twardych łusek, a szanse na wyłupienie mu tych przebrzydłych ślepi pazurami były niewielkie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, iż by to uczynić musiałaby się zbliżyć do jego zębatej paszczy. Nie miała też pewności, czy pozostałe lwy by jej pomogły, czy też postanowiły wykorzystać swoją szansę i rzucić się do ucieczki, ratując skórę.
Wycofanie się było kuszącą opcją, lecz była doskonale świadoma tego, że jeśli zrobiłaby to teraz, gad ruszyłby w pogoń. Może i były spore szanse, iż zdążyłaby uciec, lecz jeśli ten zdążyłby ją chwycić, skończyłoby się w najlepszym przypadku odgryzieniem łapy. Co innego, jeśli gadzina zdąży skupić swą uwagę na kimś innym, dając jej tym samym więcej czasu, by zwiększyć odległość. Na razie postanowiła nie ruszać się z miejsca, wciąż tkwiąc w tej samej pozycji, będąc gotową odskoczyć w bok, jeśli krokodyl ruszy w jej stronę. Musiała poczekać i zobaczyć, jak sytuacja się rozwinie. I nie mogła okazywać strachu. Gad pewnie uznałby ją wówczas za łatwy cel - w końcu w panice nietrudno popełnić wiele błędów.
Nie było to w jej wypadku trudne - jej przekonanie o ciążącej na niej klątwie w takich wypadkach poniekąd w dziwny sposób dodawało jej odwagi. Jeśli skosztuje mego mięsa i tak zginie w męczarniach. Niezależnie od sytuacji i tak będzie przegrany.
Zmarszczyła brwi nieco bardziej, gdy gad zwrócił się do niej i pozostałej trójki, po czym zmrużyła lekko ślepia.
- Antylopy mnie nie pozdrawiają, dlatego też i ja nie zwykłam witać się z kimś, kto grozi mi pożarciem - odparła beznamiętnie.
W gruncie rzeczy cała ta sytuacja wydawała się wyjątkowo dziwna. Najpierw pojawia się tu dwójka samców, a potem krokodyl... W chwilę po tym, jak jeden z lwów wspomniał o tym, że w rzece można natknąć się na gady. No i ten brązowy wydawał się znać tą paskudę. Czyżby pułapka? Co prawda zachowanie rzeczonego samca wskazywało na coś innego, lecz w końcu nigdy nie można mieć stuprocentowej pewności.
Kiedy krokodyl mówił, Sheeba obserwowała uważnie jego ruchy, jednocześnie rozważając wszelkie możliwe opcje wyjścia z tej sytuacji cało. Otwarta walka nie wchodziła w grę, zdecydowanie zbyt wiele mogłoby pójść nie po jej myśli. Nie była wystarczająco silna, by przegryźć się przez pancerz z twardych łusek, a szanse na wyłupienie mu tych przebrzydłych ślepi pazurami były niewielkie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, iż by to uczynić musiałaby się zbliżyć do jego zębatej paszczy. Nie miała też pewności, czy pozostałe lwy by jej pomogły, czy też postanowiły wykorzystać swoją szansę i rzucić się do ucieczki, ratując skórę.
Wycofanie się było kuszącą opcją, lecz była doskonale świadoma tego, że jeśli zrobiłaby to teraz, gad ruszyłby w pogoń. Może i były spore szanse, iż zdążyłaby uciec, lecz jeśli ten zdążyłby ją chwycić, skończyłoby się w najlepszym przypadku odgryzieniem łapy. Co innego, jeśli gadzina zdąży skupić swą uwagę na kimś innym, dając jej tym samym więcej czasu, by zwiększyć odległość. Na razie postanowiła nie ruszać się z miejsca, wciąż tkwiąc w tej samej pozycji, będąc gotową odskoczyć w bok, jeśli krokodyl ruszy w jej stronę. Musiała poczekać i zobaczyć, jak sytuacja się rozwinie. I nie mogła okazywać strachu. Gad pewnie uznałby ją wówczas za łatwy cel - w końcu w panice nietrudno popełnić wiele błędów.
Nie było to w jej wypadku trudne - jej przekonanie o ciążącej na niej klątwie w takich wypadkach poniekąd w dziwny sposób dodawało jej odwagi. Jeśli skosztuje mego mięsa i tak zginie w męczarniach. Niezależnie od sytuacji i tak będzie przegrany.
Zmarszczyła brwi nieco bardziej, gdy gad zwrócił się do niej i pozostałej trójki, po czym zmrużyła lekko ślepia.
- Antylopy mnie nie pozdrawiają, dlatego też i ja nie zwykłam witać się z kimś, kto grozi mi pożarciem - odparła beznamiętnie.
- Hazir
- Posty: 76
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 gru 2016
- Waleczność: 50
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Sytuacja co nie co trochę zmieniła się tylko nie wiadomo czy na gorsze czy na lepsze. Na pewno miał zamiar wyjść w jednym kawałku. W dodatku czemu miałby martwić się o czyjeś życie, no może było mu szkoda dwóch lwic. Nie patrzył się już białą błędnymi oczami, bo miał teraz co innego do roboty. Gdy usłyszał pytanie od krokodyla musiał zastanowić się nad wypowiedzią która ma zabrzmieć wiarygodnie bez żadnych okazywań słabości. Nienawidził okazywać typu uczuć, bo uważa że tylko najsłabsi i niezdolni do walki to okazują. Hazir nie był z tego pokroju, w dodatku walka nie tylko czyni lepszego ale też taktyka i sztuka rozmowy wypowiadających słów. W tej sytuacji nie drgnął obserwując pozostałych, wtedy przymrużył na spokojnie ślepia. W dodatku krokodyl każdego mógł zaatakować oprócz tamtego samca co było widać, że znają się jakiś czas. Nie miał jedynie pewności czy powinien zaufać tamtemu, a może coś kombinuje? No niestety w tym wpadku musiał ustąpić swoim przemyśleniom i jedynie zaufać co mu ciężko przez gardło przechodzi.
- Jestem Wesir. Przywędrowałem z odległej krainy od strony laguny - odpowiedział stonowanym głosem, przedstawiając się gospodarzowi. Nie dbał na razie o opinie pozostałych lwów, którzy stoją obok niego.
- Jestem Wesir. Przywędrowałem z odległej krainy od strony laguny - odpowiedział stonowanym głosem, przedstawiając się gospodarzowi. Nie dbał na razie o opinie pozostałych lwów, którzy stoją obok niego.
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Tylko mi nie mów, z jesteś o mnie zazdrosna- odparł na wzmiankę o „krokodylim kochanku”, jednocześnie śląc białej złośliwy uśmieszek. Od czasu kiedy nim a Daturą nastało zawieszenie broni, generałowi coraz bardziej doskwierało to, że nie ma się z kim podrażnić, ba, był zdesperowany do tego stopnia, że nawet obca lwica wydawała mu się dobra kandydatką do powkurzania siebie nawzajem.
-Pozwól, że wytłumaczę to jeszcze raz: jeżeli przywódca złamie któreś z praw to rada większością głosów odbiera mu funkcję i przekazuje ją w łapy lepszej osoby, dlatego nie chciałem wpuszczać na Lwią Ziemie obcych, żeby nie dawać im pretekstu do wysłania mnie do sprzątania jaskiń- wyjaśnił najkrócej jak potrafił jednocześnie kontynuując wycofywanie się.
-Nawet nie wiesz ile bym dał za taką robotę- odparł, ponownie śląc uśmiech w kierunku białej. Tego mu właśnie brakowało.
Widząc, że drapieżnik obrał sobie za cel pozostałą trójkę, generał postanowił zagadać gada i w ten sposób kupić im trochę czasu.
-Jak moglibyśmy zapomnieć o naszym ulubionym gadzie, w końcu gdyby nie ty w kwaterach Pierworodnych szybko skończyły by się nam miejsca- odparł odwzajemniając uśmiech Seta, jednak ani przez chwilę nie przestał się wycofywać.
-Ci tutaj? Skądże, zwykli turyści, ostatnimi czasy mamy spory ruch na Lwiej Ziemi- powiedział, dalej odgrywając swoją rolę.
-Niestety generał Baturi poległ w bitwie jakiś czas temu. Z chęcią podrzucę ci kiedyś jednego z gnojków który przyczynił się do jego śmierci- Tib liczył, że zła nowina nieco wybije z rytmu Seta i da czas pozostałym na wycofanie się na bezpieczna odległość.
-Pozwól, że wytłumaczę to jeszcze raz: jeżeli przywódca złamie któreś z praw to rada większością głosów odbiera mu funkcję i przekazuje ją w łapy lepszej osoby, dlatego nie chciałem wpuszczać na Lwią Ziemie obcych, żeby nie dawać im pretekstu do wysłania mnie do sprzątania jaskiń- wyjaśnił najkrócej jak potrafił jednocześnie kontynuując wycofywanie się.
-Nawet nie wiesz ile bym dał za taką robotę- odparł, ponownie śląc uśmiech w kierunku białej. Tego mu właśnie brakowało.
Widząc, że drapieżnik obrał sobie za cel pozostałą trójkę, generał postanowił zagadać gada i w ten sposób kupić im trochę czasu.
-Jak moglibyśmy zapomnieć o naszym ulubionym gadzie, w końcu gdyby nie ty w kwaterach Pierworodnych szybko skończyły by się nam miejsca- odparł odwzajemniając uśmiech Seta, jednak ani przez chwilę nie przestał się wycofywać.
-Ci tutaj? Skądże, zwykli turyści, ostatnimi czasy mamy spory ruch na Lwiej Ziemi- powiedział, dalej odgrywając swoją rolę.
-Niestety generał Baturi poległ w bitwie jakiś czas temu. Z chęcią podrzucę ci kiedyś jednego z gnojków który przyczynił się do jego śmierci- Tib liczył, że zła nowina nieco wybije z rytmu Seta i da czas pozostałym na wycofanie się na bezpieczna odległość.
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Setralisk nie dał się wyprowadzić z równowagi uszczypliwymi komentarzami lwic, zbyt ich wiele już w życiu słyszał. Taka była już natura lwów, uważały się za lepsze od wszystkich innych gatunków. Dlatego pożeranie ich sprawiało mu tyle frajdy, było niemal jak obalanie kasty rządzącej. Olbrzymi krokodyl nawet szanował ich cięte języki, jak na lwice były wygadane i to mu się podobało. Odsłonił kły i po raz kolejny się zaśmiał. Wbrew pozorom, które próbował stwarzać miał dzisiaj całkiem niezły humor. Po chwili skupił wzrok na drugim samcu, tym który nie był Gwardzistą. Ten mógł być całkiem groźny, gdyż tylko się przedstawił, a to oznaczało, że panuje nad emocjami. Zdecydowanie łatwiejsza była walka z kimś kto go nie doceniał albo zbyt szybko się irytował. Setralisk wciąż nie mógł się zdecydować kogo zaatakować, ale miał jeszcze czas. Odwrócił łeb z powrotem w stronę Tiba.
- Otóż to! Skończyłyby się wam miejsca, dobre! - odparł naprawdę rozbawiony, zawsze szanował dobre poczucie humoru - Turyści powiadasz? Czyli nikomu nie będzie szkoda jak znikną? - zapytał po raz kolejny sygnalizując, że Tib jest póki co bezpieczny i że może bez przeszkód wydać mu któregoś z towarzyszy. Właściwie Setralisk wcale nie był aż tak zdenerwowany przerwaniem drzemki, żeby obudził się w nim morderca. Po prostu lubił walczyć, w szczególności z lwami. Krokodyl do tej pory uważał, że panuje nad sytuacją, ale kolejne słowa Tiba zupełnie go zaskoczyły. Mimo całej swej gadziej zimnokrwistości i legendarnym opanowaniu, popatrzył się na Gwardzistę z niedowierzaniem w ślepiach. Generał Baturi był jedyną bliską mu istotą na tym świecie. Nawet inne krokodyle nie były mu tak bliskie. Oczywiście zwykle próbował się z przywódcą Gwardii nawzajem zagryźć, ale jednak niesamowicie go szanował. Informacja o jego śmierci, zgodnie z oczekiwaniem Tiba zupełnie wytrąciła go z równowagi. Przestał zwracać uwagę na pozostałe zwierzęta.
-ŻE CO? - ryknął dając upust swoim emocjom - Kto go zabił?! Muszę wiedzieć, by oskórować skurczybyka pod wodą. Ta śmierć należała do mnie! Nie ma innego zwierzęcia, które miało prawo go zabić! -Set zaczął miotać się wściekle na wszystkie strony, a jego zabójczy ogon mijał zgromadzone lwy zaledwie o centymetry. Przebiegłość w jego oczach zastąpiona była teraz czystym gniewem i olbrzym musiał się na kimś wyładować. Podszedł na odległość dotknięcia łapą do Tiba i otworzył szeroko paszczę.
- Powiedz kto go zabił, a gwarantuję, że żaden ciek wodny nie będzie dla niego bezpieczny...-wysyczał mu prosto w twarz i odwrócił się tak nagle, że Tib musiał uskoczyć przed jego ogonem. Popatrzył na pozostałych obecnych i rzucił się w ich kierunku jak najszybciej potrafił. Nie obchodziło go już kto jest najsłabszy, musiał kogoś zabić.
- Otóż to! Skończyłyby się wam miejsca, dobre! - odparł naprawdę rozbawiony, zawsze szanował dobre poczucie humoru - Turyści powiadasz? Czyli nikomu nie będzie szkoda jak znikną? - zapytał po raz kolejny sygnalizując, że Tib jest póki co bezpieczny i że może bez przeszkód wydać mu któregoś z towarzyszy. Właściwie Setralisk wcale nie był aż tak zdenerwowany przerwaniem drzemki, żeby obudził się w nim morderca. Po prostu lubił walczyć, w szczególności z lwami. Krokodyl do tej pory uważał, że panuje nad sytuacją, ale kolejne słowa Tiba zupełnie go zaskoczyły. Mimo całej swej gadziej zimnokrwistości i legendarnym opanowaniu, popatrzył się na Gwardzistę z niedowierzaniem w ślepiach. Generał Baturi był jedyną bliską mu istotą na tym świecie. Nawet inne krokodyle nie były mu tak bliskie. Oczywiście zwykle próbował się z przywódcą Gwardii nawzajem zagryźć, ale jednak niesamowicie go szanował. Informacja o jego śmierci, zgodnie z oczekiwaniem Tiba zupełnie wytrąciła go z równowagi. Przestał zwracać uwagę na pozostałe zwierzęta.
-ŻE CO? - ryknął dając upust swoim emocjom - Kto go zabił?! Muszę wiedzieć, by oskórować skurczybyka pod wodą. Ta śmierć należała do mnie! Nie ma innego zwierzęcia, które miało prawo go zabić! -Set zaczął miotać się wściekle na wszystkie strony, a jego zabójczy ogon mijał zgromadzone lwy zaledwie o centymetry. Przebiegłość w jego oczach zastąpiona była teraz czystym gniewem i olbrzym musiał się na kimś wyładować. Podszedł na odległość dotknięcia łapą do Tiba i otworzył szeroko paszczę.
- Powiedz kto go zabił, a gwarantuję, że żaden ciek wodny nie będzie dla niego bezpieczny...-wysyczał mu prosto w twarz i odwrócił się tak nagle, że Tib musiał uskoczyć przed jego ogonem. Popatrzył na pozostałych obecnych i rzucił się w ich kierunku jak najszybciej potrafił. Nie obchodziło go już kto jest najsłabszy, musiał kogoś zabić.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Hazir
- Posty: 76
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 gru 2016
- Waleczność: 50
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Hazir spoglądał na reakcję krokodyla, a potem na Tiba. Najwyrazniej musieli się bardzo dobrze znać że są na "Ty". Gdy wybrnął jakimś cudem z sytuacji nadal nie był taki pewny, czy osobnik nie będzie chciał zaatakować z trójki. Na dobrą sprawę, zawsze coś wymyśli, ale zauważył że Tib próbował pomóc im wyjść jakoś z tej sytuacji co było dużym wyzwaniem. Po wysłuchaniu słów o byciu wędrownikiem czy turystą to oznaczało jedno, że niestety ale nie może być pewny na sto procent, gdyż uniknie gorszej sytuacji ale nadal jest w dobrych myślach. Samiec nadal myślał, że nie może zginąć tym bardziej ma zamiar postawić stado Legion Seta ze swoim bratem oraz osobami które chcą dołączyć do nich. Cały czas obserwował sytuację i dwie lwice, które stoją dość spokojnie. Po chwili usłyszał słowa o śmierci Baturiego co przypomniało mu się, że poniósł klęskę. On został zabity przez ich ojca Dakkara ale on nie był przy tym ani jego brat, dlatego byłoby ciężko jakąś mu winę przypisać Hazirowi za tą zbrodnię. O ile nie każą za to, że jest potomkiem tego mordercy. Po wysłuchaniu słów krokodyla, który był rozścieczony wysłuchając ostatnich słów. Spojrzał się na dany moment na gada wtedy wiedział doskonale, że musi jak najdalej odejść żeby nie dorwał go. Dlatego samiec odszedł jak najszybciej wysuniętą część terenu, żeby krokodyl go nie dorwał. Miał jedyną nadzieję, że ta odległość którą wykonał była wystarczając żeby być bezpiecznym. Tylko co się stanie z dwiema samicami, bo spojrzał akurat na Sheebę, która stała jak wryta.
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Podczas, gdy Tib mówił, skupiając na sobie uwagę krokodyla, Sheeba zaczęła stopniowo się wycofywać. Jeden nieduży krok za drugim, powoli zanurzała się głębiej w zaroślach, zwiększając odległość między sobą a gadem. Słów brązowogrzywego lwa słuchała jednym uchem, a bardziej szczegółowe informacje umknęły jej uwadze. Zarejestrowała jakieś wspomnienie o śmierci dawnego generała, lecz na chwilę obecną nie uznała tego za istotne. Grunt to wyjść z tej sytuacji cało, najlepiej unikając walki.
Zamarła na chwilę, widząc, jak gadzinę ogarnia wściekłość. Na szczęście odzyskała władzę w łapach w porę, by instynktownie uskoczyć, kiedy krokodyl ruszył w ich kierunku. Wylądowała w krzakach, licząc na to, że gałęzie utrudnią mu dosięgnięcie jej szczękami, od razu przyjmując pozycję dogodniejszą do ewentualnej obrony. Odruchowo wydała z siebie ostrzegawczy warkot, obnażając zębiska i kuląc uszy. W głowie samicy natychmiast rozpętała się burza chaotycznych myśli i sprzecznych odczuć. Dominowała wściekłość zmieszana ze strachem, tworząc wyjątkowo nieprzyjemną mieszankę. Kilka nieprzyjemnych słów wręcz cisnęło jej się na usta. Przez chwilę miała ochotę wykrzyczeć tej paskudzie w oczy, że zdechnie marnie gdyż śmierć, która podążała za nią nieustannie nie będzie mieć dla niego litości.
Jakimś cudem udało jej się powstrzymać.
Wolałaby uniknąć walki, lecz gotowa była zdzielić gada pazurami po szpetnym pysku, jeśli ten ruszy w jej kierunku. Jednakże jej głównym celem było oddalenie się na bezpieczną odległość.
Zamarła na chwilę, widząc, jak gadzinę ogarnia wściekłość. Na szczęście odzyskała władzę w łapach w porę, by instynktownie uskoczyć, kiedy krokodyl ruszył w ich kierunku. Wylądowała w krzakach, licząc na to, że gałęzie utrudnią mu dosięgnięcie jej szczękami, od razu przyjmując pozycję dogodniejszą do ewentualnej obrony. Odruchowo wydała z siebie ostrzegawczy warkot, obnażając zębiska i kuląc uszy. W głowie samicy natychmiast rozpętała się burza chaotycznych myśli i sprzecznych odczuć. Dominowała wściekłość zmieszana ze strachem, tworząc wyjątkowo nieprzyjemną mieszankę. Kilka nieprzyjemnych słów wręcz cisnęło jej się na usta. Przez chwilę miała ochotę wykrzyczeć tej paskudzie w oczy, że zdechnie marnie gdyż śmierć, która podążała za nią nieustannie nie będzie mieć dla niego litości.
Jakimś cudem udało jej się powstrzymać.
Wolałaby uniknąć walki, lecz gotowa była zdzielić gada pazurami po szpetnym pysku, jeśli ten ruszy w jej kierunku. Jednakże jej głównym celem było oddalenie się na bezpieczną odległość.
- Enasalin
- Nowicjusz
- Posty: 958
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 66
- Zręczność: 56
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Siłą rzeczy musiała odskoczyć od miotającego się w furii gada. Co prawda wcale się jej to nie uśmiechało, bo do uciekania nie była przyzwyczajona, niemniej, żeby tak się dawać obijać też nie leżało w jej naturze. Zmarszczyła brwi. O cholerę chodziło z jakimś generałem (i kto w ogóle by się tak nazwał), nie miała bladego pojęcia, ale sprawa generalnie czymś zalatywała i to wcale nie był kilkudniowy obiad. Pierworodni. Dobra. Przynajmniej czegoś się przy okazji dowiedziała skoro już tak bezceremonialnie ten debil jeden z drugim tutaj wparowali i swoją paplaniną na pewno rozjuszyli tę gadzinę.
No nie wierzyła własnym oczom, jeden z samców, który wydawał się najporządniejszy (bo najmniej gadał, może dlatego) oddalił się tak, że ewidentnie było widać, ze nie ma na co liczyć. Sheeba to co innego, była dość... no powiedzmy, ze po prostu nie była wystarczająco silna na krokodyla w parze jedynie z Enasalin, chociaż kto wie. Ale wolała bardziej liczyć na samców, którym chyba najbardziej powinno zależeć na wygonieniu tak niebezpiecznego osobnika. Im mniej tego gówna tym więcej jedzenia dla lwów, prawda?
- Dwie cipy, a nie dwa samce.
Rzuciła do pozostałych i w tym momencie krokodylek postanowił w swej wściekłości zaatakować. Dobrze.
Ustawiła się na zgiętych kolanach. Enasalin skorzystała z tego, ze szarżował w swojej ślepocie prosto na nich. Co prawda, co innego szarżujący lew, a co innego tak niewdzięczne na lądzie stworzenie jak krokodyl, ale i tak był blisko, bliżej...
Kiedy był już wystarczająco blisko, biała lwica odbiła się od ziemi, w lewą stronę, mając na uwadze to, że budowa krokodyli ograniczała ich zwrotność i mobilność, tym bardziej w biegu. A potem, będąc jeszcze w połowie manewru, odbiła się znów od trawy z zamiarem wskoczenia na grzbiet tej przerośniętej jaszczurki i wczepienia się pazurami.
No, ewentualnie przeskoczyć nad nim, jakby coś poszło nie tak.
Test Przeciwstawny Zręczność vs Zręczność
Enasalin (53):
Set (55):
No nie wierzyła własnym oczom, jeden z samców, który wydawał się najporządniejszy (bo najmniej gadał, może dlatego) oddalił się tak, że ewidentnie było widać, ze nie ma na co liczyć. Sheeba to co innego, była dość... no powiedzmy, ze po prostu nie była wystarczająco silna na krokodyla w parze jedynie z Enasalin, chociaż kto wie. Ale wolała bardziej liczyć na samców, którym chyba najbardziej powinno zależeć na wygonieniu tak niebezpiecznego osobnika. Im mniej tego gówna tym więcej jedzenia dla lwów, prawda?
- Dwie cipy, a nie dwa samce.
Rzuciła do pozostałych i w tym momencie krokodylek postanowił w swej wściekłości zaatakować. Dobrze.
Ustawiła się na zgiętych kolanach. Enasalin skorzystała z tego, ze szarżował w swojej ślepocie prosto na nich. Co prawda, co innego szarżujący lew, a co innego tak niewdzięczne na lądzie stworzenie jak krokodyl, ale i tak był blisko, bliżej...
Kiedy był już wystarczająco blisko, biała lwica odbiła się od ziemi, w lewą stronę, mając na uwadze to, że budowa krokodyli ograniczała ich zwrotność i mobilność, tym bardziej w biegu. A potem, będąc jeszcze w połowie manewru, odbiła się znów od trawy z zamiarem wskoczenia na grzbiet tej przerośniętej jaszczurki i wczepienia się pazurami.
No, ewentualnie przeskoczyć nad nim, jakby coś poszło nie tak.
Test Przeciwstawny Zręczność vs Zręczność
Enasalin (53):
Mistrz Gry wyrzuca 3d50:
45, 38, 13
45, 38, 13
Set (55):
Mistrz Gry wyrzuca 3d50:
48, 40, 13
48, 40, 13
Daddy looking at me
Will I ever be free?
Have I crossed the line?
Mother looking at me
Tell me what do you see?
Yes, I've lost my mind
Od faleczki I Od ragirkowej I Od maerki
I Od ragirkowej I Od gunterkowej
I Encia
Will I ever be free?
Have I crossed the line?
Mother looking at me
Tell me what do you see?
Yes, I've lost my mind
Od faleczki I Od ragirkowej I Od maerki
I Od ragirkowej I Od gunterkowej
I Encia
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość