x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Pole Kości
Regulamin forum
Kary i negatywne efekty
Kary i negatywne efekty
- To miejsce jest nawiedzone. Istnieje ryzyko napotkania wrogo nastawionych duchów lub złapania choroby duchowej.
- po pustkowiach włóczą się lwy kanibale, które mogą atakować nieostrożnych podróżnych - nie dotyczy stada zamieszkującego w tych terenach
- poruszające się po tym terenie osobniki są wrażliwe na wyczerpanie i odwodnienie - nie dotyczy stada zamieszkującego w tych terenach
- bardzo uboga zwierzyna łowna
Miejsce wyjątkowe
Rzucone tutaj klątwy są o 50% silniejsze.
- Lyanna
- Valarjar
- Posty: 1021
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 wrz 2016
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 35
- Waleczność: 58
- Zręczność: 66
- Percepcja: 38
- Kontakt:
Re: Pole Kości
Zaszokowała ją nagłe przerwanie się trasy, trochę się tym podłamała, łapy jej lekko zwiotczały, ale nie mogła sobie pozwolić na panikę. Obróciła się w stronę reszty, byli w pułapce bez wyjścia, a jej plan spalił na panewce. Spóźniła się. Zaczęła szemrać coś pod nosem ukazując swoje poirytowanie i poddenerwowanie.
Pojawienie się kuzyna pomogło, wiedziała już, że nie została tutaj sama. Sapnęła nerwowo na jego słowa i posłała niepewne spojrzenie.
- Jesteśmy w gnieździe żmij, a na dodatek otaczają nas zadziorne kąsające pająki. - przecedziła przez zęby - Prawda jest taka, że oni będą bronić tylko swoich i nas na spokojnie będą w stanie poświęcić. Za nikogo z nich walczyć nie będę, bo i oni z pewnością tego nie zrobią. Czy im ufać? Zdecydowanie nie. Musimy jak najszybciej wyjść inną drogą... - wyraziła swoją opinię i zaczęła iść ku reszcie jakby nigdy nic.
Zamierzała sprawnym krokiem opuścić obozowisko ostatnią drogą. Liczył się czas. Wiedziała jednak, że nie zostawi Ragira dlatego też postanowiła trzymać się u jego boku. Spodziewała się, że nawet po wyjściu z opresji ten tłusty przewodnik nietypowej grupy będzie chciał coś od nich wyciągnąć, a na to nie mogła pozwolić.
Pojawienie się kuzyna pomogło, wiedziała już, że nie została tutaj sama. Sapnęła nerwowo na jego słowa i posłała niepewne spojrzenie.
- Jesteśmy w gnieździe żmij, a na dodatek otaczają nas zadziorne kąsające pająki. - przecedziła przez zęby - Prawda jest taka, że oni będą bronić tylko swoich i nas na spokojnie będą w stanie poświęcić. Za nikogo z nich walczyć nie będę, bo i oni z pewnością tego nie zrobią. Czy im ufać? Zdecydowanie nie. Musimy jak najszybciej wyjść inną drogą... - wyraziła swoją opinię i zaczęła iść ku reszcie jakby nigdy nic.
Zamierzała sprawnym krokiem opuścić obozowisko ostatnią drogą. Liczył się czas. Wiedziała jednak, że nie zostawi Ragira dlatego też postanowiła trzymać się u jego boku. Spodziewała się, że nawet po wyjściu z opresji ten tłusty przewodnik nietypowej grupy będzie chciał coś od nich wyciągnąć, a na to nie mogła pozwolić.
- Datura
- Posty: 1518
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 19 paź 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 41
- Zręczność: 47
- Percepcja: 67
- Kontakt:
Mała zmiana - hieny jednak mogą nas zabić - pomyślała gorzko, co nie oznaczało wcale, że miała zamiar łatwo poddać się bandzie cmentarnych hien. Zerknęła na przywódcę, czekając na rozkazy. Już czuła delikatne świerzbienie w pazurach na myśl o nadchodzącej walce. Słysząc polecenie wydane ptaszysku spojrzała z niedowierzaniem na generała. Jej i Thanatosa nie było tylko przez chwilę, a Tib zdążył w tym czasie zgubić dwójkę bachorów. W tym momencie coraz lepiej zaczynała rozumieć dlaczego potrzebna mu jest niańka, lecz coraz słabiej po co mu właściwie dzieci, skoro nie potrafi ich upilnować chociaż przez chwilę. Na zrzędzenie nie był jednak odpowiedni czas - pogada sobie z generałem, kiedy na karku nie będzie im siedziała chmara wkurzonych amatorów trupich gnatów.
Język gestów miała dość dobrze opanowany, więc bez problemu zrozumiała wydany rozkaz. Powoli i spokojnie podążać za orlicą, nie zwracając na siebie uwagi. Dopóki nie zaczęła się walka i tak niewiele miała tu do zrobienia, więc równie dobrze mogła poszukać tych dwóch szczurków.
-Chodź - szepnęła tak, by tylko Thanatos ją usłyszał. -Tylko ostrożnie
Nie dostrzegała, którędy mogliby się przedostać nie narażając się hienim strażnikom, ale być może Corrax z góry wypatrzy właściwą ścieżkę. O ile dzieciaki nie zdążyły już zostać przekąską dla hien.
Język gestów miała dość dobrze opanowany, więc bez problemu zrozumiała wydany rozkaz. Powoli i spokojnie podążać za orlicą, nie zwracając na siebie uwagi. Dopóki nie zaczęła się walka i tak niewiele miała tu do zrobienia, więc równie dobrze mogła poszukać tych dwóch szczurków.
-Chodź - szepnęła tak, by tylko Thanatos ją usłyszał. -Tylko ostrożnie
Nie dostrzegała, którędy mogliby się przedostać nie narażając się hienim strażnikom, ale być może Corrax z góry wypatrzy właściwą ścieżkę. O ile dzieciaki nie zdążyły już zostać przekąską dla hien.
- Aquila
- Posty: 161
- Gatunek: Wojownik Wspaniały
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 12 paź 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 1
Szaman poziom 1 - Waleczność: 30
- Zręczność: 36
- Percepcja: 50
Wypatrzyła nie tylko bezpieczną drogę, ale też dobrze widziała jak ma się sytuacja lwów w dole, a miała się źle. Bardzo źle. Miała też wątpliwości co do tego, czy dołączenie do nich było na jej nerwy. Pomaganie im było dla orlicy rzeczą naturalną, ale niańczenie dorosłych lwów? Zwierząt mających się za królów sawanny? Kpina jakaś. Zapikowała w dół i lecąc nisko porwała z sterty kości sporą rogatą czaszkę, jakiejś antylopy, gnu czy coś takiego i cisnęła nią bez ceregieli prosto w skradającą się ku lwiątkom najbliższą hiene, żeby kupić im trochę czasu.
- Włochate worki na gnój. Wasza skundlona mama lizała zadki brudnym guźców!- Lepsze obelgi nie przyszły jej do łba by zwrócić na siebie uwagę hien, dopóki była w powietrzu kilka metrów nad nimi nic nie mogli jej zrobić, a odciągniecie ich od lwiątek może coś da, a w każdym bądź razie przynajmniej zrobiła wszystko by im pomóc.
- Włochate worki na gnój. Wasza skundlona mama lizała zadki brudnym guźców!- Lepsze obelgi nie przyszły jej do łba by zwrócić na siebie uwagę hien, dopóki była w powietrzu kilka metrów nad nimi nic nie mogli jej zrobić, a odciągniecie ich od lwiątek może coś da, a w każdym bądź razie przynajmniej zrobiła wszystko by im pomóc.
- Thanatos
- Posty: 513
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 paź 2015
- Waleczność: 70
- Zręczność: 50
- Percepcja: 34
- Kontakt:
Thanatos ocenił sytuację, nie była zbyt wspaniała żeby beztrosko wyjść z niej. Zastanawiał się cały czas co zrobić teraz, jednakże czekał na jakiś sygnał spoglądając na swojego przywódcę. Nie miał zamiaru poddawać się tymbardziej, że dowiedział o tamtejszej sytuacji. Ojciec zginął w walce z hienami. A Thanatos nie skończy jak rodziciel, musi pilnować i chronić stada, tym bardziej rodzica i rodzeństwo. Westchnął przymrużając zachowując zimną krew. Nie teraz na sentymenty, mamy wyjść bez szwanku, żeby hieny ogłupić nie robiąc żadnych agresywnych ruchów. Po usłyszeniu słów ptaka, wtedy nie był zadowolony że on zgubił dwójkę młodych rekrutów. Nie miał zadowolonej miny myśląch niech to szlag. A on mógł zostać z tymi maluchami, ale cóż miał co innego do roboty. Cały czas myśli, czy nie zostać nauczycielem dla młodych pierworodnych żeby ich uczyć podstaw życia i jak przetrwać nawet najgorsze sytuacje. Puściły go nerwy na chwilę, dowiadując że zgubił młode, ale w końcu trzeba ogarnąć się dlatego to zrobił stawiając siebie do pionu. Nie miał problemu ze zrozumieniem słów generała gdyż dość dobrze opanował język gestów. Thanatos ruszył powoli za Daturą mając nadzieję, że wszystko gładko pójdzie idąc do przodu jak usłyszał szept. Pierworodny nie dostrzegł, gdzie mogli być Ci strażnicy o ile nie przedostali się. Ich misją było znalezienie dwójki jak jeszcze nie zostali zjedzeni przez hieny. Ostrożnie szli po cmentarzysku poszukując swoich, aż do momentu usłyszał biegnące kroki wtedy musiał działać jak najszybciej. Odłączył się od Datury idąc krótszą drogę żeby odciąć młodym i ich uratować. Dzięki pomocy Corrax wyszedł przed nimi widząc ich całych i zdrowych.
- Nil i Tamu - szepnął na tyle, żeby mogli usłyszeć gwardzistę. Musi teraz zapewnić im bezpieczeństwo, żeby nie spotkałali ich, chcąc zaprowadzić je z Daturą gdzie jest przywódca. Pamiętał drogę, więc nie zgubią się w przeklętym miejscu.
- Nil i Tamu - szepnął na tyle, żeby mogli usłyszeć gwardzistę. Musi teraz zapewnić im bezpieczeństwo, żeby nie spotkałali ich, chcąc zaprowadzić je z Daturą gdzie jest przywódca. Pamiętał drogę, więc nie zgubią się w przeklętym miejscu.
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Pocisk Corrax doleciał do celu i trafił jedną z hien w grzbiet. Co prawda nie był to najbardziej zabójczy rodzaj amunicji jakim mogła się posłużyć i bez bezpośredniego trafienia w łeb nie miała za dużych szans na poważniejsze uszkodzenie napastnika, ale do skierowania na siebie jego uwagi był aż nadto wystarczający. Niejako na potwierdzenie trafienia w niebo poleciała wcale soczysta wiązanka nie nadających się do przytoczenia słów, jak również kilka gróźb, które w cywilizowanym kraju niewątpliwie podpadały by pod jakiś paragraf.
Co dało Tamu szansę na prześlizgnięcie się pomiędzy hienami i pognanie ile sił w łapach z Nilimą uwieszoną na plecach. Pobiegł w myśl wcześniejszego założenia "byle dalej od hien", co oznaczało, że kościane osuwisko, prześladowców, jak również niestety resztę przyjaciół za plecami. I choć lwiczka na jego plecach trzymała się z całych sił, zaczynała powoli zsuwać się na bok, co bynajmniej nie ułatwiało sprintu z obciążeniem jaki właśnie uprawiał.
Potok bluzgów lecących w niebo został nagle przerwany głośnym Pac! z jakim łapa drugiej hieny wylądowała na pysku wciąż drącego się towarzysza.
- Dayo, a szef nie kazał nam przypadkiem zatargać tych berbeciów do reszty? - spytała dziewczęcym, przesłodzonym głosem.
- Eeee..., ychy? - stwierdził, niczym rasowy neandertalczyk jej niezbyt światły towarzysz, wciąż jeszcze nie mogąc zrozumieć, dlaczegóż to przeszkadza mu się w wygrażaniu tej latającej kupie pierza, która śmiała cisnąć w niego czyjąś czaszką.
- To może rusz to swoje leniwe dupsko i JE ŁAP! - wywarczała pierwsza i obie hieny rzuciły się w pościg za lwiątkami.
Tymczasem przywódca napastników nie był zbyt zachwycony sytuacją, szczególnie gdy jego krążący wcześniej poza zasięgiem wzroku lwów podszedł do niego i szeptem doniósł mu, że akcja zamknięcia lwów w kotle nie poszła idealnie i smarkacze zostały na zewnątrz. Wcześniej miał szczerą nadzieję na to, że lwy faktycznie się wyniosą bez robienia większych problemów i wszczynania burdy. Nie żeby nie miał ochoty na jakąś bijatykę od czasu do czasu, szczególnie jeśli to po jego stronie leżała przewaga liczebna, problem jednak polegał na tym, że tym razem oni również mogą solidnie oberwać a nie przepadał za sytuacjami w których jego podwładni byli masakrowani. Do czego oczywiście przed nikim by się nie przyznał.
Jakiś wpływ na to przekonanie mógł również mieć fakt, iż tym razem wśród bojowników znajdowała się również jego córka, choć na razie udało mu się ją wysłać na ubocze, z nieco mniej niebezpiecznym zadaniem.
W każdym razie, wyglądało na to, że jednak lwy nie chcą grzecznie pójść na współpracę i zaczynają coś kręcić, zamiast grzecznie pomykać ścieżką którą kazał im łaskawie pozostawić. Zaś ich lider, który właśnie próbował lizać jego cztery litery (w metaforycznym na szczęście sensie) wywoływał u niego odruch wymiotny. Król sawanny się znalazł, też coś. Słodzić mu będzie i kłaniać się tak, że mało mu grzbiet nie pójdzie. W większości przypadków takie zachowanie mile połechtało by jego ego, ale ten konkretny osobnik był uległy w tak przerysowany sposób, że stawał się po prostu żałosny.
Splunął więc, tak, że ślina trafiła niemal pod nogi Tiba, przybrał wyraz obrzydzenia na pysku, a potem ryknął:
- WYPI****LAĆ, ty wazeliniarzu niedorobiony, czego w tym nie rozumiesz?! JUŻ!
Na wykonany przez niego gest hieny rozstawione na okolicznych zwałach kości spięły się w sobie i zaczęły warczeć, a tam, gdzie zmierzała właśnie Datura i snujący się za nią niczym cień Thanatos pojawiła się jeszcze jedna. Sęp natomiast załopotał skrzydłami i drąc się przeraźliwie wzbił się w powietrze.
Jedynym chyba plusem tej sytuacji było to, że zgromadzone w dole lwy widziały już wszystkich (no prawie, bez jednego, widocznego z góry) napastników.
Co dało Tamu szansę na prześlizgnięcie się pomiędzy hienami i pognanie ile sił w łapach z Nilimą uwieszoną na plecach. Pobiegł w myśl wcześniejszego założenia "byle dalej od hien", co oznaczało, że kościane osuwisko, prześladowców, jak również niestety resztę przyjaciół za plecami. I choć lwiczka na jego plecach trzymała się z całych sił, zaczynała powoli zsuwać się na bok, co bynajmniej nie ułatwiało sprintu z obciążeniem jaki właśnie uprawiał.
Potok bluzgów lecących w niebo został nagle przerwany głośnym Pac! z jakim łapa drugiej hieny wylądowała na pysku wciąż drącego się towarzysza.
- Dayo, a szef nie kazał nam przypadkiem zatargać tych berbeciów do reszty? - spytała dziewczęcym, przesłodzonym głosem.
- Eeee..., ychy? - stwierdził, niczym rasowy neandertalczyk jej niezbyt światły towarzysz, wciąż jeszcze nie mogąc zrozumieć, dlaczegóż to przeszkadza mu się w wygrażaniu tej latającej kupie pierza, która śmiała cisnąć w niego czyjąś czaszką.
- To może rusz to swoje leniwe dupsko i JE ŁAP! - wywarczała pierwsza i obie hieny rzuciły się w pościg za lwiątkami.
Tymczasem przywódca napastników nie był zbyt zachwycony sytuacją, szczególnie gdy jego krążący wcześniej poza zasięgiem wzroku lwów podszedł do niego i szeptem doniósł mu, że akcja zamknięcia lwów w kotle nie poszła idealnie i smarkacze zostały na zewnątrz. Wcześniej miał szczerą nadzieję na to, że lwy faktycznie się wyniosą bez robienia większych problemów i wszczynania burdy. Nie żeby nie miał ochoty na jakąś bijatykę od czasu do czasu, szczególnie jeśli to po jego stronie leżała przewaga liczebna, problem jednak polegał na tym, że tym razem oni również mogą solidnie oberwać a nie przepadał za sytuacjami w których jego podwładni byli masakrowani. Do czego oczywiście przed nikim by się nie przyznał.
Jakiś wpływ na to przekonanie mógł również mieć fakt, iż tym razem wśród bojowników znajdowała się również jego córka, choć na razie udało mu się ją wysłać na ubocze, z nieco mniej niebezpiecznym zadaniem.
W każdym razie, wyglądało na to, że jednak lwy nie chcą grzecznie pójść na współpracę i zaczynają coś kręcić, zamiast grzecznie pomykać ścieżką którą kazał im łaskawie pozostawić. Zaś ich lider, który właśnie próbował lizać jego cztery litery (w metaforycznym na szczęście sensie) wywoływał u niego odruch wymiotny. Król sawanny się znalazł, też coś. Słodzić mu będzie i kłaniać się tak, że mało mu grzbiet nie pójdzie. W większości przypadków takie zachowanie mile połechtało by jego ego, ale ten konkretny osobnik był uległy w tak przerysowany sposób, że stawał się po prostu żałosny.
Splunął więc, tak, że ślina trafiła niemal pod nogi Tiba, przybrał wyraz obrzydzenia na pysku, a potem ryknął:
- WYPI****LAĆ, ty wazeliniarzu niedorobiony, czego w tym nie rozumiesz?! JUŻ!
Na wykonany przez niego gest hieny rozstawione na okolicznych zwałach kości spięły się w sobie i zaczęły warczeć, a tam, gdzie zmierzała właśnie Datura i snujący się za nią niczym cień Thanatos pojawiła się jeszcze jedna. Sęp natomiast załopotał skrzydłami i drąc się przeraźliwie wzbił się w powietrze.
Jedynym chyba plusem tej sytuacji było to, że zgromadzone w dole lwy widziały już wszystkich (no prawie, bez jednego, widocznego z góry) napastników.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Tamu
- Posty: 163
- Gatunek: Lew
- Data urodzenia: 21 cze 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 60
- Kontakt:
No tak oczywiście wszytko zawsze się musi skomplikować. A zapowiadało się tak ładnie, nalot Corrax odpowiednio rozproszył hieny i dał mu wystarczająco dużo czasu na ucieczkę. Gdyby był sam już dawno prześladowcy wąchaliby kościany pył spod jego łap. Niestety sam nie był. Przez chwilę nawet zaczął się zastanawiać, czy nie zostawić Nilimy, ale nie pozwoliłoby mu na to jego dobre serce. Kiedy zaczęła zsuwać się na bok zrozumiał, że dłużej już nie da rady. Jeśli będą dalej pędzić w ten sam sposób hieny bez wątpienia ich dopadną, a na to nie miał zamiaru pozwolić. Skoro taktyka gnaj ile sił zawiodła pora wykorzystać swoją drugą umiejętność, ukrywanie się. Kiedy tylko dostrzegł pierwszą lepszą dużą stertę kości, skręcił tak żeby zasłoniła go od prześladowców. Błyskawicznie zatrzymał się i wraz z Nilimą wskoczył między kości szukając jakiejś dużej sterty w której dałoby się schować. Kiedy tylko jakąś znalazł przypadł do ziemi i zakopał nieco w szczątkach pokazując żeby młoda zrobiła to samo.
- Ćśśś ani słowa - szepnął do niej i z bijącym sercem zaczął wyczekiwać nadbiegnięcia hien.
- Ćśśś ani słowa - szepnął do niej i z bijącym sercem zaczął wyczekiwać nadbiegnięcia hien.
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Tib nie oczekiwał po tych bezrozumnych dzikusach zbyt wiele, lecz i tak trochę się zawiódł. Trzeba będzie tu kiedyś wrócić i pokazać tym hienom prawdziwe „lwioziemskie wartości”. Ale to już kiedy indziej. Generał rozejrzał się po otoczeniu po czym zwróciła się do zbliżającej się w jego stronę Lyanny.
-Trzymajcie się blisko a przynajmniej do momentu aż opuścimy to przeklęte cmentarzysko, potem każdy ruszy w swoją stronę- wyszeptał, by pozostać niesłyszanym dla hien. Tib był już niemal pewien, że napotkana na cmentarzysku parka nie ma nic wspólnego ze śmiercią Baturiego, wiec nie miał po co ich przesłuchiwać. Teraz brązowogrzywemu zależało tylko na tym by wszyscy wyszli z tego cało.
–I nie róbcie głupstw- dodał, po czym spokojnym krokiem ruszył w kierunku Datury i Thanatosa. Tib zdawał sobie sprawę, że są otoczeni przez hieny jednak wiedział, że panika może zachęcić napastników do ataku.
-Wyobraź sobie, że to zwykły spacer po sawannie- powiedział sobie w myślach i kontynuował marsz, do momentu aż znalazł się tuż przy Pierworodnych. Ze swojej pozycji mógł dostrzec ścieżkę którą przedostał się Tamu i w mgnieniu oka we łbie generała powstał plan działania.
-Datura, trzymaj się z tyłu razem z naszymi nowymi znajomymi, ja i Than pójdziemy przodem- kończąc zdanie przeleciał wzrokiem po zebranych.
-Idziemy jak gdyby nigdy nic i wychodzimy o tam- ruchem łba wskazał miejsce nad którym szybowała Corrax.
-Jeżeli hieny zaczną nas ścigać ruszymy pełnym biegiem i razem z Thanem otworzymy reszcie drogę ucieczki, potem każdy zrobi to co uzna za słuszne- dodał, mając świadomość, że w jego przypadku będzie to odnalezienie Tamu i Nilimy. Przez cały czas generał mówił na tyle cicho by być słyszanym tylko przez pozostałe lwy.
-Skoro nie ma żadnych pytań to ruszamy- rzekł po czym udał się we wskazanym przez siebie kierunku. Oczywiści lew zdawał sobie sprawę, że nie dał reszcie czasu na zadanie takowych, ale wiedział też że zbyt długo zwłoka mogłaby sprowokować hienowate do ataku.
-Corrax, pass auf die Kinder auf [Corrax, obserwuj dzieci.]- rzucił, licząc, że ptaszorowi uda się zlokalizować młode.
-Trzymajcie się blisko a przynajmniej do momentu aż opuścimy to przeklęte cmentarzysko, potem każdy ruszy w swoją stronę- wyszeptał, by pozostać niesłyszanym dla hien. Tib był już niemal pewien, że napotkana na cmentarzysku parka nie ma nic wspólnego ze śmiercią Baturiego, wiec nie miał po co ich przesłuchiwać. Teraz brązowogrzywemu zależało tylko na tym by wszyscy wyszli z tego cało.
–I nie róbcie głupstw- dodał, po czym spokojnym krokiem ruszył w kierunku Datury i Thanatosa. Tib zdawał sobie sprawę, że są otoczeni przez hieny jednak wiedział, że panika może zachęcić napastników do ataku.
-Wyobraź sobie, że to zwykły spacer po sawannie- powiedział sobie w myślach i kontynuował marsz, do momentu aż znalazł się tuż przy Pierworodnych. Ze swojej pozycji mógł dostrzec ścieżkę którą przedostał się Tamu i w mgnieniu oka we łbie generała powstał plan działania.
-Datura, trzymaj się z tyłu razem z naszymi nowymi znajomymi, ja i Than pójdziemy przodem- kończąc zdanie przeleciał wzrokiem po zebranych.
-Idziemy jak gdyby nigdy nic i wychodzimy o tam- ruchem łba wskazał miejsce nad którym szybowała Corrax.
-Jeżeli hieny zaczną nas ścigać ruszymy pełnym biegiem i razem z Thanem otworzymy reszcie drogę ucieczki, potem każdy zrobi to co uzna za słuszne- dodał, mając świadomość, że w jego przypadku będzie to odnalezienie Tamu i Nilimy. Przez cały czas generał mówił na tyle cicho by być słyszanym tylko przez pozostałe lwy.
-Skoro nie ma żadnych pytań to ruszamy- rzekł po czym udał się we wskazanym przez siebie kierunku. Oczywiści lew zdawał sobie sprawę, że nie dał reszcie czasu na zadanie takowych, ale wiedział też że zbyt długo zwłoka mogłaby sprowokować hienowate do ataku.
-Corrax, pass auf die Kinder auf [Corrax, obserwuj dzieci.]- rzucił, licząc, że ptaszorowi uda się zlokalizować młode.
- Datura
- Posty: 1518
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 19 paź 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 41
- Zręczność: 47
- Percepcja: 67
- Kontakt:
Czuła na sobie spojrzenia dziesiątek par oczu, których właściciele zapewne z chęcią wbiliby jej kły w gardło.
- Jasne - odpowiedziała cicho Tibowi. Zerknęła z niechęcią na nieznajomych, którzy jeszcze chwilę temu byli ich wrogami. Datura zrób to, Datura idź tam, gdyby nie byli otoczeni przez hieny sama pokazałaby generałowi na co ją stać. Niestety nie było teraz czasu na dyskusje i chcąc, nie chcąc musiała wypełnić rozkazy. Powolnym krokiem, jakby wybrała się na poobiednią przechadzkę ruszyła za idącymi przodem samcami.
- Jasne - odpowiedziała cicho Tibowi. Zerknęła z niechęcią na nieznajomych, którzy jeszcze chwilę temu byli ich wrogami. Datura zrób to, Datura idź tam, gdyby nie byli otoczeni przez hieny sama pokazałaby generałowi na co ją stać. Niestety nie było teraz czasu na dyskusje i chcąc, nie chcąc musiała wypełnić rozkazy. Powolnym krokiem, jakby wybrała się na poobiednią przechadzkę ruszyła za idącymi przodem samcami.
- Ragir
- Król
- Posty: 926
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 sie 2016
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 69
- Zręczność: 59
- Percepcja: 30
-Nie ma innej drogi- Rzuciłem do lwicy i rozejrzałem się- tam, Lyanna, tam jest- Wskazem łbem przejście, którym moglibyśmy wyjść. No jeśli wszystko poszło by dobrze, bo tak to nie wiadomo jak to będzie na dobra sprawę. Byłem gotowy do walki w razie konieczności ale lepiej zawsze nie marnować siły i zdrowia jeśli nie jest to konieczne lub potrzebne.
- Lyanna
- Valarjar
- Posty: 1021
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 wrz 2016
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 35
- Waleczność: 58
- Zręczność: 66
- Percepcja: 38
- Kontakt:
Pewnym krokiem zbliżyła się do reszty, nie okazując krzty strachu, choć serduszko szybciej jej w piersi kołatało. Miała u boku jednego z lepszych wojów i przede wszystkim wiążącego się z jej krwią sprawnego młodego osobnika. To dawało jej pewną przewagę nad narastającą emocją jaka zamierzała nią zawładnąć.
Podejście i słowa przywódcy tej całej lwiej bandy przyjęła jednym uchem, by drugim je wypuścić. Spojrzała na niego z politowaniem i żałością wymalowaną na jasnym licu. Przewróciła oczyma i ruszyła w przód. Nie była głupia, a co za tym szło nie zamierzała mu ufać i tym samym narażać aż tak swoje życie. Zresztą gdyby była sama to byłoby to zupełnie co innego, ale teraz u boku miała Ragira.
Podejście i słowa przywódcy tej całej lwiej bandy przyjęła jednym uchem, by drugim je wypuścić. Spojrzała na niego z politowaniem i żałością wymalowaną na jasnym licu. Przewróciła oczyma i ruszyła w przód. Nie była głupia, a co za tym szło nie zamierzała mu ufać i tym samym narażać aż tak swoje życie. Zresztą gdyby była sama to byłoby to zupełnie co innego, ale teraz u boku miała Ragira.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość