x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Spacerkiem na Lwią Ziemię [Sheeba i Tib]
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Spacerkiem na Lwią Ziemię [Sheeba i Tib]
Po spotkaniu z lampartem w kanionie stan Tiba...no cóż, nie był zbyt dobry. Król oberwał znacznie mocniej niż na początku podejrzewał. Jego ciało było poznaczone głębokimi zadrapaniami a jakby tego było mało to przez cała drogę na Lwią Ziemię ciągnął się za nim krwawy ślad. Co on sobie ubzdurał z ta wycieczka do Kanionu? Zachciało mu się przygód na stare lata.
Brązowogrzywy zdawał sobie sprawę, że jest już blisko granicy Lwiej Ziemi, jednak każdy kolejny krok był dla niego coraz większym wyzwaniem. Po krótkiej walce z samym sobą, Król postanowił, że przycupnie sobie pod okolicznym drzewem. Krótki odpoczynek i trzeba ruszać dalej, jeszcze tylko tego by brakowało, żeby wywęszyła go wataha hien.
@Sheeba
Brązowogrzywy zdawał sobie sprawę, że jest już blisko granicy Lwiej Ziemi, jednak każdy kolejny krok był dla niego coraz większym wyzwaniem. Po krótkiej walce z samym sobą, Król postanowił, że przycupnie sobie pod okolicznym drzewem. Krótki odpoczynek i trzeba ruszać dalej, jeszcze tylko tego by brakowało, żeby wywęszyła go wataha hien.
@Sheeba
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Swoim zwyczajem krążyła dziś w okolicy, szukając ziół. Szła przed siebie, rozglądając się za czymkolwiek użytecznym, i szczerze powiedziawszy całkiem dopisywał jej humor. I bynajmniej krwawy ślad, na który w pewnym momencie się natknęła, nijak nie zepsuł jej nastroju. Początkowo nawet i dodatkowo go poprawił. Początkowo pomyślała bowiem, że być może właśnie natknęła się na potencjalny obiad. Nigdy nie była specjalnie uzdolnioną łowczynią, nawet w młodości, a teraz polowanie utrudniała jeszcze słabnąca z wiekiem kondycja. Gdy jeszcze należała do Bractwa zazwyczaj po prostu korzystała z upolowanej przez innych członków stada zwierzyny. A teraz, gdy znów żyła samotnie, często zmuszona była pożywić się padliną. Krwawiące zwierzę mogło stanowić idealną okazję do tego, by najeść się dużo świeższym niż zazwyczaj mięsiwem. Prędzej, czy później po prostu padnie, a jeśli dobrze pójdzie, ona będzie pierwszą, która pożywi się jego ciałem.
Jednakże zmuszona była porzucić myśl o posiłku niedługo później, gdy po bliższym oględzinach śladów zdała sobie sprawę z tego, że należą one do przedstawiciela jej własnego gatunku. Kontynuowała jednak wędrówkę śladem krwawiącego osobnika. Powinna to sprawdzić. Ktoś ewidentnie potrzebował pomocy medyka.
Podążając za krwawym śladem dotarła wreszcie do drzewa, pod którym leżał brązowogrzywy samiec. Zbliżyła się nieśpiesznie o kilka kroków, po czym przystanęła, przyglądając mu się badawczo. Z tej odległości rozpoznała w nim @Tiba, co lekko ją zaskoczyło. Uniosła brwi, obrzucając krótkim spojrzeniem poraniony bok samca.
- Czyżby jakiś... Mały wypadek? - odezwała się po chwili, z lekkim uśmieszkiem błąkającym jej się na pysku.
Jednakże zmuszona była porzucić myśl o posiłku niedługo później, gdy po bliższym oględzinach śladów zdała sobie sprawę z tego, że należą one do przedstawiciela jej własnego gatunku. Kontynuowała jednak wędrówkę śladem krwawiącego osobnika. Powinna to sprawdzić. Ktoś ewidentnie potrzebował pomocy medyka.
Podążając za krwawym śladem dotarła wreszcie do drzewa, pod którym leżał brązowogrzywy samiec. Zbliżyła się nieśpiesznie o kilka kroków, po czym przystanęła, przyglądając mu się badawczo. Z tej odległości rozpoznała w nim @Tiba, co lekko ją zaskoczyło. Uniosła brwi, obrzucając krótkim spojrzeniem poraniony bok samca.
- Czyżby jakiś... Mały wypadek? - odezwała się po chwili, z lekkim uśmieszkiem błąkającym jej się na pysku.
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Krótki odpoczynek przerodził się w nieco dłuższy. Tib próbował poprawić swoją sytuację wylizując rany, jednak były one zbyt głębokie, by taka kuracja mogła przynieść skutek. Krwawienie nie ustawało i Król tracił coraz więcej krwi. Co gorsza lew usłyszał, że ktoś zbliża się w jego stronę. Można by rzec, że jego sytuacja robiła się nieciekawa.
Król już zdążył nastawić się, ze zaraz czeka go walka o życie, gdy nagle jego oczom ukazała się postać jednookiej medyczki.
-No można by rzec, że dość pechowo się przewróciłem- zwrócił do do lwicy, posyłając jej delikatny uśmieszek. Pomimo, że w środku Tib obawiał się, czy brązowa zechce mu pomóc, to z zewnątrz nie miał zamiaru tego okazywać.
-A jak tam u ciebie? Widzę, że okoliczne tereny przypadły ci do gustu- rzucił wesoło, jakby ignorując fakt, ze właśnie się wykrwawia. W widniejący na tibowym pysku uśmiech wkradł się grymas bólu, który stary lew szybo z zamaskował.
@Sheeba
Król już zdążył nastawić się, ze zaraz czeka go walka o życie, gdy nagle jego oczom ukazała się postać jednookiej medyczki.
-No można by rzec, że dość pechowo się przewróciłem- zwrócił do do lwicy, posyłając jej delikatny uśmieszek. Pomimo, że w środku Tib obawiał się, czy brązowa zechce mu pomóc, to z zewnątrz nie miał zamiaru tego okazywać.
-A jak tam u ciebie? Widzę, że okoliczne tereny przypadły ci do gustu- rzucił wesoło, jakby ignorując fakt, ze właśnie się wykrwawia. W widniejący na tibowym pysku uśmiech wkradł się grymas bólu, który stary lew szybo z zamaskował.
@Sheeba
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Przez chwilę stała w miejscu, nie zbliżając się do samca. I to z kilku powodów. Raz, po prostu nie wiedziała, jak mógłby zareagować, gdyby podeszła bliżej. Niektóre ranne osobniki bywały dość nerwowe, gdyż instynktownie czuły, że muszą za wszelką cenę bronić się przed obcymi. Zdecydowanie nie ułatwiało to pracy medykowi. A @Tib w jej mniemaniu zawsze sprawiał wrażenie, iż kompletnie jej nie ufa.
Z drugiej strony, szczerze powiedziawszy przez moment naprawdę się wahała, czy powinna mu pomagać, czy też po prostu lepiej zostawić go tutaj na pastwę losu. W końcu był przywódcą Lwiej Ziemi. Członkiem stada, które członkowie Bractwa uznawali za okropną wylęgarnię słabości. A oprócz tego, to właśnie Lwioziemcy byliby pierwszymi, którzy by ją osądzili za przeszłe występki, gdyby tylko o co niektórych z nich się dowiedzieli. Może lepiej by było po prostu odejść? Zostawić go samego sobie? Może w ten sposób pozbyłaby się ewentualnego przyszłego problemu.
Albo, wręcz przeciwnie, właśnie by go sobie stworzyła.
Wciąż nieco się wahała, obserwując samca. Jej uśmiech lekko się poszerzył, przybierając zwyczajowego dla niej, upiornego wyglądu kiedy ów postanowił ot tak po prostu zwyczajną pogawędkę, jakby nic się nie stało. Rozbawiło ją to.
- Prosto na czyjeś pazury jak widzę - dodała, unosząc lekko brew i przebiegając wzrokiem po poharatanym boku Lwioziemskiego króla. Naoglądała się już tyle podobnych podrapań, że nie sposób ich z czymkolwiek pomylić.
- Owszem, są całkiem przyjemne. Nawet, jeśli chwilami brakuje im pewnego... Uroku - dodała z nieco szerszym uśmieszkiem. Cóż, nie można było ukryć, że najlepiej czuła się w miejscach o wiele mroczniejszych, niż tutejsza sawanna, a najlepiej jeśli usiane były one zbielałymi na słońcu kośćmi. Jednakże miały jedną wadę - trudno było znaleźć w okolicy cokolwiek użytecznego.
- Mogę ci z tym pomóc - stwierdziła w końcu, wskazując gestem na zakrwawiony bok samca. Ostatecznie zdecydowała, że udzielenie pomocy Lwioziemskiemu władcy może być bardziej opłacalne. Jeśli mu pomoże, będzie mieć u niej dług wdzięczności. A o ile rzeczywiście był tak honorowy, jak się o Lwioziemcach mówiło, to być może kiedyś ów dług jej się jeszcze przyda.
Z drugiej strony, szczerze powiedziawszy przez moment naprawdę się wahała, czy powinna mu pomagać, czy też po prostu lepiej zostawić go tutaj na pastwę losu. W końcu był przywódcą Lwiej Ziemi. Członkiem stada, które członkowie Bractwa uznawali za okropną wylęgarnię słabości. A oprócz tego, to właśnie Lwioziemcy byliby pierwszymi, którzy by ją osądzili za przeszłe występki, gdyby tylko o co niektórych z nich się dowiedzieli. Może lepiej by było po prostu odejść? Zostawić go samego sobie? Może w ten sposób pozbyłaby się ewentualnego przyszłego problemu.
Albo, wręcz przeciwnie, właśnie by go sobie stworzyła.
Wciąż nieco się wahała, obserwując samca. Jej uśmiech lekko się poszerzył, przybierając zwyczajowego dla niej, upiornego wyglądu kiedy ów postanowił ot tak po prostu zwyczajną pogawędkę, jakby nic się nie stało. Rozbawiło ją to.
- Prosto na czyjeś pazury jak widzę - dodała, unosząc lekko brew i przebiegając wzrokiem po poharatanym boku Lwioziemskiego króla. Naoglądała się już tyle podobnych podrapań, że nie sposób ich z czymkolwiek pomylić.
- Owszem, są całkiem przyjemne. Nawet, jeśli chwilami brakuje im pewnego... Uroku - dodała z nieco szerszym uśmieszkiem. Cóż, nie można było ukryć, że najlepiej czuła się w miejscach o wiele mroczniejszych, niż tutejsza sawanna, a najlepiej jeśli usiane były one zbielałymi na słońcu kośćmi. Jednakże miały jedną wadę - trudno było znaleźć w okolicy cokolwiek użytecznego.
- Mogę ci z tym pomóc - stwierdziła w końcu, wskazując gestem na zakrwawiony bok samca. Ostatecznie zdecydowała, że udzielenie pomocy Lwioziemskiemu władcy może być bardziej opłacalne. Jeśli mu pomoże, będzie mieć u niej dług wdzięczności. A o ile rzeczywiście był tak honorowy, jak się o Lwioziemcach mówiło, to być może kiedyś ów dług jej się jeszcze przyda.
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Po krótkiej chwili obserwowania go, lwica uśmiechnęła się. Zwykle był to dobry znak, jednak jej wyraz miał w sobie coś upiornego a brak jednego oka zdecydowanie potęgował cały efekt.
-No paskudne mamy teraz czasy. Wychodzisz sobie na spacer, potykasz się i kończysz z głębokimi ranami ciętymi- kontynuował swoim swobodnym tonem, jakby był właśnie w trakcie przyjacielskiej pogawędki ze starą znajomą.
-Cóż, ciężko znaleźć w tych okolicach coś zapierającego dech w piersiach. No chyba, że jesteś jednym z nielicznych miłośników kanionu. Od siebie mogę dodać, że lwioziemscy królowie niezbyt za nim przepadają- powiedział. Tib zastanawiał się, czy brązowa znała na tyle lwioziemskie legendy, że wyłapie jego żart.
-Mówisz, że lepiej tak tego nie zostawiać...- Król przerzucił spojrzenie z lwicy na jedną z poważniejszych ran. Z zewnątrz Tib mógł sprawiać wrażenie nieświadomego swojego stanu, jednak, tak na prawdę doskonale zdawał sobie sprawę, ze pilnie potrzebuje pomocy. Nie zamierzał jednak tego po sobie okazywać.
-No nic, chyba powinienem zdać się na opinię eksperta- rzekł, po czym skinął Sheebie łbem.
-Podczas podróży znalazłem dwa owoce. Nasi medycy wykorzystywali ich sok przy opatrywaniu ran- powiedział, jednocześnie kładąc przed sobą dwa owoce maruli.
@Sheeba
-No paskudne mamy teraz czasy. Wychodzisz sobie na spacer, potykasz się i kończysz z głębokimi ranami ciętymi- kontynuował swoim swobodnym tonem, jakby był właśnie w trakcie przyjacielskiej pogawędki ze starą znajomą.
-Cóż, ciężko znaleźć w tych okolicach coś zapierającego dech w piersiach. No chyba, że jesteś jednym z nielicznych miłośników kanionu. Od siebie mogę dodać, że lwioziemscy królowie niezbyt za nim przepadają- powiedział. Tib zastanawiał się, czy brązowa znała na tyle lwioziemskie legendy, że wyłapie jego żart.
-Mówisz, że lepiej tak tego nie zostawiać...- Król przerzucił spojrzenie z lwicy na jedną z poważniejszych ran. Z zewnątrz Tib mógł sprawiać wrażenie nieświadomego swojego stanu, jednak, tak na prawdę doskonale zdawał sobie sprawę, ze pilnie potrzebuje pomocy. Nie zamierzał jednak tego po sobie okazywać.
-No nic, chyba powinienem zdać się na opinię eksperta- rzekł, po czym skinął Sheebie łbem.
-Podczas podróży znalazłem dwa owoce. Nasi medycy wykorzystywali ich sok przy opatrywaniu ran- powiedział, jednocześnie kładąc przed sobą dwa owoce maruli.
@Sheeba
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
- Tak... Wiem coś o tym - odpowiedziała krótko, również podobnie beztroskim tonem, choć zapewne wciąż widniejący na jej pysku lekko niepokojący uśmiech zapewne psuł cały efekt. Wróciła wspomnieniami do ostatniego roku, kiedy to mieszkała na cmentarzysku, ukrywając się przed najeźdźcami i lecząc prawowitych mieszkańców tamtych okolic. Niejednokrotnie jeden z tamtejszych padlinożerców wrócił poraniony z pozornie krótkiej wycieczki, gdyż akurat miał pecha natknąć się na jakiegoś agresywnego osobnika. I to niekoniecznie jednego z H'runów. Być może sytuacja niewiele się zmieniła i kraina nie stała się na powrót całkowicie bezpieczna.
Uśmiechnęła się nieco szerzej na wzmiankę o wąwozie. Cóż, większość historii o Lwiej i Złej Ziemi poznała szczerze powiedziawszy całkiem niedawno, od kolejnego z mieszkańców cmentarzyska, starego szakala, który uwielbiał opowiadać o dawnych dziejach krainy.
- Jednakże dużo łatwiej znaleźć tu coś użytecznego - dorzuciła po chwili po prostu, poniekąd wyjaśniając tym samym, co tutaj robi. Nie dlatego, że czuła, iż potrzebuje się w jakikolwiek sposób tłumaczyć. Szukanie ziół chyba nie było jeszcze przestępstwem.
Koniec końców @Tib się z nią zgodził, potrzebował pomocy, a ona mogła mu ją udzielić. Dlatego też postanowiła wreszcie podejść bliżej, zatrzymując się tuż obok leżącego samca i obrzucając poraniony bok uważniejszym spojrzeniem zdrowego oka. Tak jak wcześniej zauważyła - ewidentnie były to rany po pazurach jakiegoś kota, w dodatku wyglądały na dość głębokie. Milczała przez chwilę, zastanawiając się, jak najlepiej się za to zabrać. Nie miała przy sobie żadnych odkażających ziół, więc pewnie będzie musiała poszukać ich w pobliżu. A przynajmniej tak myślała przez chwilę, póki Tib nie położył przed nim dwóch charakterystycznych żółtych owoców.
Skinęła głową, z zadowoleniem.
- To marula. Zdecydowanie się przyda - powiedziała, kiwając ponownie łbem, po czym sięgnęła po owoce. Rozejrzała się krótko dookoła. Przydałoby się coś, co posłużyłoby jej za misę, do której wyciśnie marulowy sok.
- Dasz radę w międzyczasie to wylizać? - spytała po chwili, odchodząc o jakieś dwa kroki i szukając czegoś w trawie. Równie dobrze mogłaby sama oczyścić ranę, lecz większość rannych nie czuła się szczególnie komfortowo, gdy ktoś obcy ich wylizywał. Zresztą, w ten sposób zaoszczędzą trochę czasu.
Po chwili poszukiwań znalazła jakąś porzuconą w trawie łupinę, która z pewnością nada się na prowizoryczną misę. Wzięła ją w zęby razem z jakimś krótkim patykiem i przysiadła nieopodal, chwytając jeden z owoców maruli.
Uśmiechnęła się nieco szerzej na wzmiankę o wąwozie. Cóż, większość historii o Lwiej i Złej Ziemi poznała szczerze powiedziawszy całkiem niedawno, od kolejnego z mieszkańców cmentarzyska, starego szakala, który uwielbiał opowiadać o dawnych dziejach krainy.
- Jednakże dużo łatwiej znaleźć tu coś użytecznego - dorzuciła po chwili po prostu, poniekąd wyjaśniając tym samym, co tutaj robi. Nie dlatego, że czuła, iż potrzebuje się w jakikolwiek sposób tłumaczyć. Szukanie ziół chyba nie było jeszcze przestępstwem.
Koniec końców @Tib się z nią zgodził, potrzebował pomocy, a ona mogła mu ją udzielić. Dlatego też postanowiła wreszcie podejść bliżej, zatrzymując się tuż obok leżącego samca i obrzucając poraniony bok uważniejszym spojrzeniem zdrowego oka. Tak jak wcześniej zauważyła - ewidentnie były to rany po pazurach jakiegoś kota, w dodatku wyglądały na dość głębokie. Milczała przez chwilę, zastanawiając się, jak najlepiej się za to zabrać. Nie miała przy sobie żadnych odkażających ziół, więc pewnie będzie musiała poszukać ich w pobliżu. A przynajmniej tak myślała przez chwilę, póki Tib nie położył przed nim dwóch charakterystycznych żółtych owoców.
Skinęła głową, z zadowoleniem.
- To marula. Zdecydowanie się przyda - powiedziała, kiwając ponownie łbem, po czym sięgnęła po owoce. Rozejrzała się krótko dookoła. Przydałoby się coś, co posłużyłoby jej za misę, do której wyciśnie marulowy sok.
- Dasz radę w międzyczasie to wylizać? - spytała po chwili, odchodząc o jakieś dwa kroki i szukając czegoś w trawie. Równie dobrze mogłaby sama oczyścić ranę, lecz większość rannych nie czuła się szczególnie komfortowo, gdy ktoś obcy ich wylizywał. Zresztą, w ten sposób zaoszczędzą trochę czasu.
Po chwili poszukiwań znalazła jakąś porzuconą w trawie łupinę, która z pewnością nada się na prowizoryczną misę. Wzięła ją w zęby razem z jakimś krótkim patykiem i przysiadła nieopodal, chwytając jeden z owoców maruli.
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Uśmiech Sheeby sugerował, że ta mogła podłapać tibowy żart. Albo zwyczajnie bawiła ja sytuacja, w której znalazł się lwioziemski Król. Tib skinął brązowej, tym samym kończąc dyskusję o krajobrazie. Widząc, jak Sheeba przygląda się u w milczeniu, brązowogrzywy zastanawiał się, czy jest aż tak dobrze, czy może wręcz przeciwnie. No nic, nie miał na to już wpływu. S łysząc nazwę owocu, Tib uśmiechnął się.
-Kojarzę, nasz medyk robił z tych owoców swój popisowy trunek, marulówkę. Potrafiła nieźle sponiewierać - powiedział wesoło, po czym skupił się na słowach lwicy.
-Jasne- odparł krótko i kiedy brązowa zajęła się poszukiwaniem potrzebnych rzeczy, Król zabrał się za wylizywanie swoich ran. Co prawda już wcześniej to zrobił, jednak na wszelki wypadek wolał to powtórzyć.
Kiedy rany były już wylizane a brązowa znalazła potrzebne jej przedmioty, brązowgrzywy poczuł, ze musi ją jeszcze o coś zapytać.
-Jesteś z tych medyków, którzy mówią, że zaboli jak ukłucie komara, a potem pacjent wrzeszczy z bólu na całą sawannę, czy może nie zamierzasz robić mi fałszywszych nadziei? - zażartował.
@Sheeba
-Kojarzę, nasz medyk robił z tych owoców swój popisowy trunek, marulówkę. Potrafiła nieźle sponiewierać - powiedział wesoło, po czym skupił się na słowach lwicy.
-Jasne- odparł krótko i kiedy brązowa zajęła się poszukiwaniem potrzebnych rzeczy, Król zabrał się za wylizywanie swoich ran. Co prawda już wcześniej to zrobił, jednak na wszelki wypadek wolał to powtórzyć.
Kiedy rany były już wylizane a brązowa znalazła potrzebne jej przedmioty, brązowgrzywy poczuł, ze musi ją jeszcze o coś zapytać.
-Jesteś z tych medyków, którzy mówią, że zaboli jak ukłucie komara, a potem pacjent wrzeszczy z bólu na całą sawannę, czy może nie zamierzasz robić mi fałszywszych nadziei? - zażartował.
@Sheeba
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Skinęła głową na wspomnienie o marulówce, a uśmiech na jej pysku przybrał na chwilę odrobinę przyjemniejszego wyrazu. Owszem, wiedziała o właściwościach tej nalewki, choć sama dla własnej przyjemności korzystała z niej raczej nieczęsto. Jednakże tych kilka razy, gdy miała okazję się napić niosło ze sobą odrobinę całkiem miłych wspomnień, dla odmiany pozbawionych codziennych trosk i niepokojących myśli dotyczących klątwy.
@Tib zajął się oczyszczaniem swoich ran, a w tym czasie ona skupiła się na żółtych owocach. Przysiadłszy złapała jeden z nich i ścisnęła go między oboma łapami, wyciskając sok do swej prowizorycznej miski. Po chwili zrobiła to samo i z drugim. Następnie chwyciła za patyk i przez dłuższą chwilę mieszała nim w zawartości łupiny, czasami przerywając by pozbyć się z niej resztek miąższu, skórek i innych śmieci, które w międzyczasie mogły wpaść do marulowego soku. Gdy była zadowolona z efektu swej pracy, rozejrzała się dookoła jeszcze raz. Minęła leżącego pod drzewem lwa, by po prostu wspinając się na tylne łapy oprzeć się o pień i dosięgnąć jednej z niższych gałęzi. Zerwała parę liści, które przyniosła z powrotem do misy, zanurzając je w jej zawartości. Na koniec złapała łupinę w zęby i ostrożnie przeniosła ją bliżej, stawiając naczynie obok rannego lwa.
Znów się uśmiechnęła, słysząc jego słowa. Bawiło ją nieco, że Tib próbował silić się na beztroski ton i sypać żartami, jakby wcale nie byli sobie praktycznie obcy, a on nie był ranny i osłabiony. Nie znała go na tyle, by przeszło jej przez myśl, iż dla niego to zupełnie normalne. Raczej podejrzewałaby, że próbuje udawaną pewnością odwieść ją od prób zaszkodzenia mu w jakikolwiek sposób.
- Leczenie rzadko jest przyjemne, tak więc nie widzę powodu, żeby to ukrywać - odpowiedziała więc po prostu, wzruszając barkami. - Tak więc uprzedzam, że to zapiecze - dodała po chwili, wskazując gestem na sok z maruli.
Nie czekając dłużej podeszła stanęła tuż obok samca i zaczęła obmywać jego poraniony bok, używając do tego liści zanurzanych w owocowym soku. W ten sposób dokładnie pokryła każde z zadrapań. Wiedziała, że dla brązowogrzywego nie mogło być to szczególnie przyjemne. Sok z maruli okropnie szczypał, lecz to i tak mała cena, jaką należało zapłacić, by uniknąć infekcji.
Na koniec obłożyła rany wilgotnymi liśćmi, przywiązując je kilkoma prowizorycznymi sznurkami ze splecionych źdźbeł traw, by samiec od razu ich nie zgubił. Na chwilę obecną nie miała niczego lepszego, zwłaszcza, że wytwarzania bardziej wyrafinowanych opatrunków nigdy się nie nauczyła. Cała konstrukcja była niezbyt trwała i z pewnością prędzej, czy później się rozleci, lecz powinna wytrzymać drogę na Lwią Ziemię, gdzie Tib nie będzie już się musiał martwić, że się wykrwawi.
- Gotowe. Postaraj się nie zgubić tego opatrunku, zanim będziesz w domu - powiedziała po chwili, dając dwa kroki do tyłu i przyglądając się swemu dziełu.
@Tib zajął się oczyszczaniem swoich ran, a w tym czasie ona skupiła się na żółtych owocach. Przysiadłszy złapała jeden z nich i ścisnęła go między oboma łapami, wyciskając sok do swej prowizorycznej miski. Po chwili zrobiła to samo i z drugim. Następnie chwyciła za patyk i przez dłuższą chwilę mieszała nim w zawartości łupiny, czasami przerywając by pozbyć się z niej resztek miąższu, skórek i innych śmieci, które w międzyczasie mogły wpaść do marulowego soku. Gdy była zadowolona z efektu swej pracy, rozejrzała się dookoła jeszcze raz. Minęła leżącego pod drzewem lwa, by po prostu wspinając się na tylne łapy oprzeć się o pień i dosięgnąć jednej z niższych gałęzi. Zerwała parę liści, które przyniosła z powrotem do misy, zanurzając je w jej zawartości. Na koniec złapała łupinę w zęby i ostrożnie przeniosła ją bliżej, stawiając naczynie obok rannego lwa.
Znów się uśmiechnęła, słysząc jego słowa. Bawiło ją nieco, że Tib próbował silić się na beztroski ton i sypać żartami, jakby wcale nie byli sobie praktycznie obcy, a on nie był ranny i osłabiony. Nie znała go na tyle, by przeszło jej przez myśl, iż dla niego to zupełnie normalne. Raczej podejrzewałaby, że próbuje udawaną pewnością odwieść ją od prób zaszkodzenia mu w jakikolwiek sposób.
- Leczenie rzadko jest przyjemne, tak więc nie widzę powodu, żeby to ukrywać - odpowiedziała więc po prostu, wzruszając barkami. - Tak więc uprzedzam, że to zapiecze - dodała po chwili, wskazując gestem na sok z maruli.
Nie czekając dłużej podeszła stanęła tuż obok samca i zaczęła obmywać jego poraniony bok, używając do tego liści zanurzanych w owocowym soku. W ten sposób dokładnie pokryła każde z zadrapań. Wiedziała, że dla brązowogrzywego nie mogło być to szczególnie przyjemne. Sok z maruli okropnie szczypał, lecz to i tak mała cena, jaką należało zapłacić, by uniknąć infekcji.
Na koniec obłożyła rany wilgotnymi liśćmi, przywiązując je kilkoma prowizorycznymi sznurkami ze splecionych źdźbeł traw, by samiec od razu ich nie zgubił. Na chwilę obecną nie miała niczego lepszego, zwłaszcza, że wytwarzania bardziej wyrafinowanych opatrunków nigdy się nie nauczyła. Cała konstrukcja była niezbyt trwała i z pewnością prędzej, czy później się rozleci, lecz powinna wytrzymać drogę na Lwią Ziemię, gdzie Tib nie będzie już się musiał martwić, że się wykrwawi.
- Gotowe. Postaraj się nie zgubić tego opatrunku, zanim będziesz w domu - powiedziała po chwili, dając dwa kroki do tyłu i przyglądając się swemu dziełu.
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Słysząc, że lwica nie zamierza opowiadać mu bajeczek jak to będzie fajnie, Tib uśmiechnął się.
-Zdążyłem się już przyzwyczaić, że nie jest to przyjemne- odparł. No i faktycznie nie było. Król starał się nie dawać po sobie poznać, ze momentami cierpi, jednak widać było, jak co jakiś czas zaciska zęby. Ulgę w cierpieniu przyniosły mu dopiero wilgotne liście, którymi lwica umocował opatrunek. Kiedy skończył, Tib obejrzał swój bok, po czym ostrożnie dźwignął się z ziemi.
-Wygląda solidnie- pochwalił lwicę, jednocześnie wykonując w jej stronę ukłon łbem w geście wdzięczności.
-Bardzo ci dziękuję Sheebo. Zarówno ja jak i Lwia Ziemia jesteśmy ci wdzięczni- powiedział, po czym położył przed brązową dziesięć paciorków.
-Wiem, że nie było nic o zapłacie, ale przyjmij to proszę w geście wdzięczności.A teraz jeżeli pozwolisz, udam się na Lwią Ziemię- Król skinął brązowej łbem, po czym udał się w kierunku terenów stadnych.
@Sheeba
@Mistrz Gry
z/t
-Zdążyłem się już przyzwyczaić, że nie jest to przyjemne- odparł. No i faktycznie nie było. Król starał się nie dawać po sobie poznać, ze momentami cierpi, jednak widać było, jak co jakiś czas zaciska zęby. Ulgę w cierpieniu przyniosły mu dopiero wilgotne liście, którymi lwica umocował opatrunek. Kiedy skończył, Tib obejrzał swój bok, po czym ostrożnie dźwignął się z ziemi.
-Wygląda solidnie- pochwalił lwicę, jednocześnie wykonując w jej stronę ukłon łbem w geście wdzięczności.
-Bardzo ci dziękuję Sheebo. Zarówno ja jak i Lwia Ziemia jesteśmy ci wdzięczni- powiedział, po czym położył przed brązową dziesięć paciorków.
-Wiem, że nie było nic o zapłacie, ale przyjmij to proszę w geście wdzięczności.A teraz jeżeli pozwolisz, udam się na Lwią Ziemię- Król skinął brązowej łbem, po czym udał się w kierunku terenów stadnych.
► Pokaż Spoiler
@Mistrz Gry
z/t
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Akcja Zakończona Powodzeniem
Tib +10 HP, regeneracja +10 HP/tydzień
Sheeba +25 PD do medyka, +25 PD do percepji
Tib +10 HP, regeneracja +10 HP/tydzień
Sheeba +25 PD do medyka, +25 PD do percepji
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość

























