Od opowieści na temat porodu wzdrygnął się mimowolnie. Z jednej strony dobrze, że jego rola w dawaniu nowego życia ogranicza się tylko do tej przyjemniejszej części; z drugiej jednak zrobiłby wiele, aby jego przyszła partnerka, którą będzie przecież kochać z całego serca, nie cierpiała. Niczym rasowy bohater z dawnych komiksów wziąłby na siebie jej ból, do tego stopnia potrafił być szlachetny... przynajmniej z daleka, bo kto wie, czy na widok porodu nie zmieniłby zdania i nie uciekł w popłochu?
- A nie zdarzyło się, żeby mama była zawiedziona dzieckiem? - Cóż, sam odnosił ostatnio wrażenie, że nie do końca jest takim księciem, jakiego życzyła sobie mama, przez co nie poświęcała mu już tak dużo uwagi, jak wcześniej. Może go nie lubiła?





















