x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Gdzie się podziała Lwia Ziemia? [Strażnicy Kręgu i Pierworodni] - anulowany
- Athastan
- Posty: 556
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 25 cze 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 32
- Zręczność: 50
- Percepcja: 70
- Kontakt:
Re: Gdzie się podziała Lwia Ziemia? [Strażnicy Kręgu i Pierworodni]
Kiwał łbem co jakiś czas, słuchając opowieści Tiba. To co mówił generał definitywnie mu się nie podobało, ale przynajmniej pozwalało rozeznać się w sytuacji. Choć ta wcale nie przedstawiała się zbyt różowo delikatnie mówiąc. A mówiąc mniej delikatnie, była to po prostu masakra. Zasadzka w której zginęła niemal cała gwardia, wyszkolony oddział zaprawionych w bojach weteranów? Kto był w ogóle w stanie przeprowadzić taką akcję?!. Zgoda, może mogli ich zaskoczyć, ale wciąż siły, którymi musieli dysponować wzbudzały, jeśli nie strach, to przynajmniej solidny niepokój.
Kontem oka zauważył, że dołączyła do nich jeszcze Shani. Wyglądała spokojną, ale znał ją stanowczo zbyt długo, by przypuszczać, że ominie go tłumaczenie się. Choć tym razem naprawdę nie mógł się pojawić...
W każdym razie wyglądało na to, że nie miała zamiaru urwać mu głowy przy wszystkich, za co był jej niewątpliwie wdzięczny. Na razie bowiem musiał zadbać o to, by ani nad jej głową, ani nad głową każdego innego ze Strażników nie wisiała groźba w postaci niezidentyfikowanej grupy morderców odpowiedzialnych za śmierć poprzedniego wodza Pierworodnych. A to było problemem, z którym sami sobie nie poradzą.
Gdy Generał skończył raportować, skinął łbem i zabrał głos:
- Oby Duchy Gwiazd przyjęły Baturiego i jego towarzyszy jak równych sobie. A Przodkom niech będą dzięki, że wam się udało. Na prawdę cieszę się, że widzę was z powrotem.
Zaś co do tego, co działo się pod waszą nieobecność – u nas również nie było zbyt ciekawie.
Przy braku władców niektórzy uznali, że mogą ugrać coś dla siebie i tak pojawił się uzurpator, Kuonea. Część stada uznała, że to nawet dobrze, że ktoś objął władzę i wsparła go, przynajmniej do czasu aż zaczął rzucać wyrokami śmierci i banicji na prawo i lewo. Część lwioziemców wtedy uciekła, część stałą się ruchem oporu. Wspólnie z nimi udało nam się pokonać samozwańca i przez krótką chwilę było spokojnie. Do momentu, aż lider rebeliantów, Msalti zdradził, i wraz z poplecznikami spróbował wprowadzić swój nowy ład, metodami jeszcze bardziej krwawymi niż poprzedni tyran. Nam, Strażnikom udało się go powstrzymać, choć nie bez strat i od tej pory mamy spokój.
Jednak nie zostało nas, jak sam zauważyłeś, zbyt wielu. Rządy Kuonei i Msaltiego, dwie bitwy i kilku poległych, a do tego niewielkie grupki lub pojedyncze lwy, opuszczające stado od pierwszych niepokojów, aż do czasu gdy rozprawiliśmy się z Msaltim – to wszystko sprawia że jest nas teraz tak niewiele. Spora część uchodźców żyje, i przebywa w rozproszeniu na okolicznych ziemiach, jednak ich dopiero trzeba odszukać i zjednoczyć.
Zaś co do Księżniczki – to wedle wszelkich wiadomych nam faktów żyje i powinna być stosunkowo bezpieczna. Uciekała, a właściwie to Rea z nią uciekła, w momencie gdy walczyliśmy przeciwko Kuonei. Zaś co do twojego syna – to właśnie Haki wyruszył wraz z nimi, jako wsparcie i ochrona. – skończył relacjonować i uśmiechnął się lekko, choć nieco cierpko. W końcu cała historia nie była zbyt wesoła, a i młodzik, pomimo swojego oddania i niewątpliwie jak najszczerszych chęci, raczej nie był najlepszą z możliwych osób na najważniejszego i w sumie jedynego ochroniarza księżniczki. I dlatego, dla ich własnego bezpieczeństwa należało ich odnaleźć jak najszybciej. I przy okazji poskładać Lwią Ziemię z powrotem w całość.
- Tak więc jak widać aktualna sytuacja jest niezbyt wesoła, choć rokująca możliwość poprawy. Jednak jak sam już mówiłeś, istnieje grupa, która stanowi realne zagrożenie, zaś i do nas dotarły wieści, że na zachodzie, na terenach dawnej Złej Ziemi coś zaczyna się dziać. Pół biedy, jeśli mówimy o tej samej bandzie, gorzej, jeśli to dwie odmienne.
Jednak co by nie było, musimy odtworzyć Lwią Ziemię, odnaleźć księżniczkę i przywrócić świetność tego stada i właściwy porządek władzy. Z początku w postaci rady regencyjnej, później zaś przywracając Narie na należny jej tron.
A do tego potrzebne będą wspólne siły Pierworodnych i Strażników.
Zakończył swą wypowiedź dosyć oczywistym przesłaniem. Teraz pozostawało mieć nadzieję, że Generał ma podobny do jego pogląd na te sprawy. Sam nie miał wątpliwości, że tylko odbudowa dawnego stada umożliwi im na dłuższą metę odbudowę i utrzymanie tego wszystkiego. A i Narie powinna wrócić do domu, na tron, tam gdzie jest jej prawowite miejsce. Choć oczywistym było, że nie obejmie od razu pełni władzy – wciąż była na to stanowczo za młoda. Jednak historia znała już takie przypadki – po to właśnie istniała taka opcja jak rada regencyjna.
Kontem oka zauważył, że dołączyła do nich jeszcze Shani. Wyglądała spokojną, ale znał ją stanowczo zbyt długo, by przypuszczać, że ominie go tłumaczenie się. Choć tym razem naprawdę nie mógł się pojawić...
W każdym razie wyglądało na to, że nie miała zamiaru urwać mu głowy przy wszystkich, za co był jej niewątpliwie wdzięczny. Na razie bowiem musiał zadbać o to, by ani nad jej głową, ani nad głową każdego innego ze Strażników nie wisiała groźba w postaci niezidentyfikowanej grupy morderców odpowiedzialnych za śmierć poprzedniego wodza Pierworodnych. A to było problemem, z którym sami sobie nie poradzą.
Gdy Generał skończył raportować, skinął łbem i zabrał głos:
- Oby Duchy Gwiazd przyjęły Baturiego i jego towarzyszy jak równych sobie. A Przodkom niech będą dzięki, że wam się udało. Na prawdę cieszę się, że widzę was z powrotem.
Zaś co do tego, co działo się pod waszą nieobecność – u nas również nie było zbyt ciekawie.
Przy braku władców niektórzy uznali, że mogą ugrać coś dla siebie i tak pojawił się uzurpator, Kuonea. Część stada uznała, że to nawet dobrze, że ktoś objął władzę i wsparła go, przynajmniej do czasu aż zaczął rzucać wyrokami śmierci i banicji na prawo i lewo. Część lwioziemców wtedy uciekła, część stałą się ruchem oporu. Wspólnie z nimi udało nam się pokonać samozwańca i przez krótką chwilę było spokojnie. Do momentu, aż lider rebeliantów, Msalti zdradził, i wraz z poplecznikami spróbował wprowadzić swój nowy ład, metodami jeszcze bardziej krwawymi niż poprzedni tyran. Nam, Strażnikom udało się go powstrzymać, choć nie bez strat i od tej pory mamy spokój.
Jednak nie zostało nas, jak sam zauważyłeś, zbyt wielu. Rządy Kuonei i Msaltiego, dwie bitwy i kilku poległych, a do tego niewielkie grupki lub pojedyncze lwy, opuszczające stado od pierwszych niepokojów, aż do czasu gdy rozprawiliśmy się z Msaltim – to wszystko sprawia że jest nas teraz tak niewiele. Spora część uchodźców żyje, i przebywa w rozproszeniu na okolicznych ziemiach, jednak ich dopiero trzeba odszukać i zjednoczyć.
Zaś co do Księżniczki – to wedle wszelkich wiadomych nam faktów żyje i powinna być stosunkowo bezpieczna. Uciekała, a właściwie to Rea z nią uciekła, w momencie gdy walczyliśmy przeciwko Kuonei. Zaś co do twojego syna – to właśnie Haki wyruszył wraz z nimi, jako wsparcie i ochrona. – skończył relacjonować i uśmiechnął się lekko, choć nieco cierpko. W końcu cała historia nie była zbyt wesoła, a i młodzik, pomimo swojego oddania i niewątpliwie jak najszczerszych chęci, raczej nie był najlepszą z możliwych osób na najważniejszego i w sumie jedynego ochroniarza księżniczki. I dlatego, dla ich własnego bezpieczeństwa należało ich odnaleźć jak najszybciej. I przy okazji poskładać Lwią Ziemię z powrotem w całość.
- Tak więc jak widać aktualna sytuacja jest niezbyt wesoła, choć rokująca możliwość poprawy. Jednak jak sam już mówiłeś, istnieje grupa, która stanowi realne zagrożenie, zaś i do nas dotarły wieści, że na zachodzie, na terenach dawnej Złej Ziemi coś zaczyna się dziać. Pół biedy, jeśli mówimy o tej samej bandzie, gorzej, jeśli to dwie odmienne.
Jednak co by nie było, musimy odtworzyć Lwią Ziemię, odnaleźć księżniczkę i przywrócić świetność tego stada i właściwy porządek władzy. Z początku w postaci rady regencyjnej, później zaś przywracając Narie na należny jej tron.
A do tego potrzebne będą wspólne siły Pierworodnych i Strażników.
Zakończył swą wypowiedź dosyć oczywistym przesłaniem. Teraz pozostawało mieć nadzieję, że Generał ma podobny do jego pogląd na te sprawy. Sam nie miał wątpliwości, że tylko odbudowa dawnego stada umożliwi im na dłuższą metę odbudowę i utrzymanie tego wszystkiego. A i Narie powinna wrócić do domu, na tron, tam gdzie jest jej prawowite miejsce. Choć oczywistym było, że nie obejmie od razu pełni władzy – wciąż była na to stanowczo za młoda. Jednak historia znała już takie przypadki – po to właśnie istniała taka opcja jak rada regencyjna.
Każdy rytuał niewłaściwe stosowany może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu.
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
-
Danuta
- Posty: 1518
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 19 paź 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 41
- Zręczność: 47
- Percepcja: 67
- Kontakt:
Początkowo nie zamierzała stawić się na stadne zebranie, ale ciekawość zwyciężyła nad chęcią zrobienia na złość generałowi. Wersja oficjalna, gdyby ktoś pytał, brzmiała jednak tak, że nudziła się sama i po drodze wpadła na Lwią Skałę.
Wślizgnęła się niepostrzeżenie do środka na czas by wysłuchać przemówień Tiba i Athastana. Rozejrzała się po pomieszczeniu, sprawdzając kto przybył na spotkanie. Zmrużyła oczy, wypatrując przyjaznych twarzy i po chwili podeszła do znajomej szamanki ze stada Strażników.
- Ominęło mnie coś ciekawego, czy tak tylko ględzą cały czas? - wyszeptała, trącając Shani ogonem.
Wślizgnęła się niepostrzeżenie do środka na czas by wysłuchać przemówień Tiba i Athastana. Rozejrzała się po pomieszczeniu, sprawdzając kto przybył na spotkanie. Zmrużyła oczy, wypatrując przyjaznych twarzy i po chwili podeszła do znajomej szamanki ze stada Strażników.
- Ominęło mnie coś ciekawego, czy tak tylko ględzą cały czas? - wyszeptała, trącając Shani ogonem.
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Tib wysłuchiwał relacji Atha, przez cały czas bacznie mu się przyglądając i śledzą każdy, nawet najdrobniejszy gest. Generał nie miał jak zweryfikować tych informacji, więc liczył, że uda mu się dostrzec jakiś dziwny tik w momencie w który Mówca postanowiłby nieco minąć się z prawdą.
Czyli po prostu im zwiały…- skomentował w myślach wzmiankę o zniknięciu Narie. Jeżeli chodzi o Hakiego to widział w tym sporo własnej winy. Niepotrzebnie naopowiadał mu, że szamani regularnie molestują nieletnich…no nic stało się teraz trzeba go będzie poszukać.
Co do połączenia sił, to Tib nie do końca ufał Strażnikom. W końcu nie mógł mieć pewności na ile Athastan jest z nim szczery. Może to właśnie on i jego grupa byli powodem tych wszystkich nieszczęść? Z drugiej jednak strony, na dobrą sprawę jakie to teraz miało znaczenie? Generał zdawał sobie sprawę, że utrzymanie podziału na dłuższą metę by ich wszystkich zabiło tak samo jak próba pozbycia się Mówcy i jego wesołej gromadki.
-Jeśli dobrze pamiętam, to przyznanie ci racji traktowałem kiedyś jako największa możliwą ujmę na mojej godności- generał rozpoczął swoją przemową dość żartobliwym tonem, po czym jednym energicznym skokiem znalazł się na niewielkiej skałce na której był doskonale widoczny dla wszystkich zebranych.
-Fakt, nigdy nie mieliśmy ze sobą zbyt wiele wspólnego, ale najwyższy czas to zmienić. Popatrzcie jak bardzo się od siebie różnimy. Pochodzimy z różnych miejsc, każdy z nas ma swoje poglądy na życie, przynależymy do innych frakcji ale te wszystkie różnice nie mają najmniejszego znaczenia. Zapytacie się, dlaczego? Powód jest prosty, nie ważne: Strażnicy Kręg czy Pierworodni, w gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy Lwioziemcami. I to właśnie fakt, że wartości tego stada są bliskie naszym sercom powoduje, że jesteśmy wyjątkowi. Ta kraina jest jedynym miejscem na świecie gdzie o naszej wartości nie decyduje brutalna siła ale to kim tak właściwie jesteśmy, dlatego naszym najważniejszym obowiązkiem jest dopilnować, żeby tak już pozostało. Odnajdziemy księżniczkę i przywrócimy tej krainie jej dawną świetność, żeby nasze dzieci mogły nam kiedyś powiedzieć, że swego czasu odwaliliśmy kawał dobrej roboty-
Swoją przemowę generał zwieńczył ukłonem w kierunku słuchaczy, po czym zeskoczył na ziemię by znaleźć się z powrotem przy Pierworodnych.
-Mam nadzieję, że nie usnęliście gdy się rozgadałem- zażartował wędrując wzrokiem po gwardzistach. Następnie zwrócił się w kierunku Athastana. Dobra, zobaczymy co on na to.
Czyli po prostu im zwiały…- skomentował w myślach wzmiankę o zniknięciu Narie. Jeżeli chodzi o Hakiego to widział w tym sporo własnej winy. Niepotrzebnie naopowiadał mu, że szamani regularnie molestują nieletnich…no nic stało się teraz trzeba go będzie poszukać.
Co do połączenia sił, to Tib nie do końca ufał Strażnikom. W końcu nie mógł mieć pewności na ile Athastan jest z nim szczery. Może to właśnie on i jego grupa byli powodem tych wszystkich nieszczęść? Z drugiej jednak strony, na dobrą sprawę jakie to teraz miało znaczenie? Generał zdawał sobie sprawę, że utrzymanie podziału na dłuższą metę by ich wszystkich zabiło tak samo jak próba pozbycia się Mówcy i jego wesołej gromadki.
-Jeśli dobrze pamiętam, to przyznanie ci racji traktowałem kiedyś jako największa możliwą ujmę na mojej godności- generał rozpoczął swoją przemową dość żartobliwym tonem, po czym jednym energicznym skokiem znalazł się na niewielkiej skałce na której był doskonale widoczny dla wszystkich zebranych.
-Fakt, nigdy nie mieliśmy ze sobą zbyt wiele wspólnego, ale najwyższy czas to zmienić. Popatrzcie jak bardzo się od siebie różnimy. Pochodzimy z różnych miejsc, każdy z nas ma swoje poglądy na życie, przynależymy do innych frakcji ale te wszystkie różnice nie mają najmniejszego znaczenia. Zapytacie się, dlaczego? Powód jest prosty, nie ważne: Strażnicy Kręg czy Pierworodni, w gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy Lwioziemcami. I to właśnie fakt, że wartości tego stada są bliskie naszym sercom powoduje, że jesteśmy wyjątkowi. Ta kraina jest jedynym miejscem na świecie gdzie o naszej wartości nie decyduje brutalna siła ale to kim tak właściwie jesteśmy, dlatego naszym najważniejszym obowiązkiem jest dopilnować, żeby tak już pozostało. Odnajdziemy księżniczkę i przywrócimy tej krainie jej dawną świetność, żeby nasze dzieci mogły nam kiedyś powiedzieć, że swego czasu odwaliliśmy kawał dobrej roboty-
Swoją przemowę generał zwieńczył ukłonem w kierunku słuchaczy, po czym zeskoczył na ziemię by znaleźć się z powrotem przy Pierworodnych.
-Mam nadzieję, że nie usnęliście gdy się rozgadałem- zażartował wędrując wzrokiem po gwardzistach. Następnie zwrócił się w kierunku Athastana. Dobra, zobaczymy co on na to.
- Jasir
- Posty: 436
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 lip 2015
- Waleczność: 42
- Zręczność: 73
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Uważnie słuchał wypowiedzi Atha i Tiba. Widać było, że obaj mieli do siebie pewne uprzedzenia i pytania, na które trzeba dziś odpowiedzieć. Tymczasem przybywali inni członkowie Strażników i Pierworodnych.
Trudno było mu zrozumieć konflikt, albo raczej różnicę poglądów, między szamanem a gwardzistą, i niemniej łatwo było mu obrać jakieś stanowisko, mimo iż wszyscy niby dążyli do tego samego. Historia, którą opowiedział Tib była interesująca, choć również zauważył, że pewne elementy nie bardzo pasują. Może nie śmierć Baturiego, ale to, że oni (te kilka lwów) wyszło całkowicie bez szwanku, a brak wiedzy na temat okoliczności zaistnienia walki i nie podjęcia odpowiednich środków. Z drugiej strony Ath, czego wcześniej nie wiedział, ponosił częściową odpowiedzialność za zaginięcie i brak łączności z Narie. Dobrą wiadomością było to, że pewnie wciąż żyje (i wspomniany syn Tiba).
Spostrzegł, że znajoma już jemu Danusia może dobrze znać się z Shani. Nie mowa tutaj o tym jak dobre są ich relacje, ale raczej nie łączy ich nic złego i pewnie jeszcze więcej Strażników i Pierworodnych może znać się nawzajem. Dotąd stał obok Athastana, ale nie mógł już usiedzieć w miejscu i tak już miał, że w pewnych chwilach musiał się trochę rozruszać. Powoli stawiał kilka małych kroków na prawo, i po paru chwilach jego łapy ruszyły tym razem parę kroków w lewo.
Kiedy Tib wygłosił swoją ostatnią przemowę, przypomniał sobie podobne słowa przy Wodopoju. W tych zdaniach było sporo racji i mogłyby być aprobowane przez idealistyczną naturę Jasira. Ale teraz ogarniał go brak zaufania i dystans do tego przemówienia. Pamiętał wiele sprzeczności, które zauważył wcześniej u Tiba, a ponadto doświadczenie nauczyło go, że idealiści muszą mieć się na baczności, bo nie wszystkie sprawy można z łatwością uregulować.
Jasir zaczął już przeczuwać, że jego myśli o Lwiej Ziemi mogą być nieco inne niż kapłana i gwardzisty. Jednak nie chował całkowicie aprobaty dla słów Tiba, a do tego chciał dopełnić bardziej jego przekaz.
- Przepraszam, chciałbym powiedzieć w imieniu swoim, a może to co powiem będzie też bliskie innym Strażnikom i Gwardzistom. - zatrzymał się gdzieś między Shani i Daturą a Athastanem, może trochę bardziej z tyłu, by ogarnąć wszystkich wzrokiem.
- Myślę, że musimy się zjednoczyć jak najszybciej, wszyscy niech wezmą na siebie interes Lwiej Ziemi. Zjednoczymy się, a jeśli nie, nie wróży to dobrze nam wszystkim. Wielu z nas właściwie wychowało się albo na samej samej Lwiej Ziemi, albo na opowieściach o silnej, urodzajnej krainie, w której panuje porządek i bezpieczeństwo pod panowaniem króla o odpowiedniej pozycji. I tego właśnie musimy się trzymać, bo pewnie tego wszyscy pragną. Świata jak z bajki nie spotkałem, nie jestem stąd, ale zdecydowałem się starać o lepszą Lwią Ziemię.
Natomiast nieprzyjaciół jest... cała masa. Sytuacja koło Wodopoju wcale nie wydaje się taka oczywista (byłem tam). Wydaje się, że żadna ze stron nie chce doprowadzić do konfliktu, ale obie strony są tak do siebie nieufne, że do konfliktu może dojść nawet jak nikt tego nie chce. Oprócz tego, spotkałem wiele razy panoszące się lwy ze Złej Ziemi i samotne, choć obce lwy pałętające się w granicach. Potrzebni jesteśmy teraz, wszyscy, by zapanować nad granicami nie tylko Strażników, ale i Pierworodnych, a nie będzie to taki łatwe zadanie... Trzeba więc uregulować kwestię władzy i przedyskutować wspólne dla wszystkich cele działania - trzeba to zrobić tu i teraz. - skłonił się lekko i jeszcze raz ogarnął wszystkich wzrokiem myśląc, jak jego wystąpienia może być odebrane.
Trudno było mu zrozumieć konflikt, albo raczej różnicę poglądów, między szamanem a gwardzistą, i niemniej łatwo było mu obrać jakieś stanowisko, mimo iż wszyscy niby dążyli do tego samego. Historia, którą opowiedział Tib była interesująca, choć również zauważył, że pewne elementy nie bardzo pasują. Może nie śmierć Baturiego, ale to, że oni (te kilka lwów) wyszło całkowicie bez szwanku, a brak wiedzy na temat okoliczności zaistnienia walki i nie podjęcia odpowiednich środków. Z drugiej strony Ath, czego wcześniej nie wiedział, ponosił częściową odpowiedzialność za zaginięcie i brak łączności z Narie. Dobrą wiadomością było to, że pewnie wciąż żyje (i wspomniany syn Tiba).
Spostrzegł, że znajoma już jemu Danusia może dobrze znać się z Shani. Nie mowa tutaj o tym jak dobre są ich relacje, ale raczej nie łączy ich nic złego i pewnie jeszcze więcej Strażników i Pierworodnych może znać się nawzajem. Dotąd stał obok Athastana, ale nie mógł już usiedzieć w miejscu i tak już miał, że w pewnych chwilach musiał się trochę rozruszać. Powoli stawiał kilka małych kroków na prawo, i po paru chwilach jego łapy ruszyły tym razem parę kroków w lewo.
Kiedy Tib wygłosił swoją ostatnią przemowę, przypomniał sobie podobne słowa przy Wodopoju. W tych zdaniach było sporo racji i mogłyby być aprobowane przez idealistyczną naturę Jasira. Ale teraz ogarniał go brak zaufania i dystans do tego przemówienia. Pamiętał wiele sprzeczności, które zauważył wcześniej u Tiba, a ponadto doświadczenie nauczyło go, że idealiści muszą mieć się na baczności, bo nie wszystkie sprawy można z łatwością uregulować.
Jasir zaczął już przeczuwać, że jego myśli o Lwiej Ziemi mogą być nieco inne niż kapłana i gwardzisty. Jednak nie chował całkowicie aprobaty dla słów Tiba, a do tego chciał dopełnić bardziej jego przekaz.
- Przepraszam, chciałbym powiedzieć w imieniu swoim, a może to co powiem będzie też bliskie innym Strażnikom i Gwardzistom. - zatrzymał się gdzieś między Shani i Daturą a Athastanem, może trochę bardziej z tyłu, by ogarnąć wszystkich wzrokiem.
- Myślę, że musimy się zjednoczyć jak najszybciej, wszyscy niech wezmą na siebie interes Lwiej Ziemi. Zjednoczymy się, a jeśli nie, nie wróży to dobrze nam wszystkim. Wielu z nas właściwie wychowało się albo na samej samej Lwiej Ziemi, albo na opowieściach o silnej, urodzajnej krainie, w której panuje porządek i bezpieczeństwo pod panowaniem króla o odpowiedniej pozycji. I tego właśnie musimy się trzymać, bo pewnie tego wszyscy pragną. Świata jak z bajki nie spotkałem, nie jestem stąd, ale zdecydowałem się starać o lepszą Lwią Ziemię.
Natomiast nieprzyjaciół jest... cała masa. Sytuacja koło Wodopoju wcale nie wydaje się taka oczywista (byłem tam). Wydaje się, że żadna ze stron nie chce doprowadzić do konfliktu, ale obie strony są tak do siebie nieufne, że do konfliktu może dojść nawet jak nikt tego nie chce. Oprócz tego, spotkałem wiele razy panoszące się lwy ze Złej Ziemi i samotne, choć obce lwy pałętające się w granicach. Potrzebni jesteśmy teraz, wszyscy, by zapanować nad granicami nie tylko Strażników, ale i Pierworodnych, a nie będzie to taki łatwe zadanie... Trzeba więc uregulować kwestię władzy i przedyskutować wspólne dla wszystkich cele działania - trzeba to zrobić tu i teraz. - skłonił się lekko i jeszcze raz ogarnął wszystkich wzrokiem myśląc, jak jego wystąpienia może być odebrane.
- Athastan
- Posty: 556
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 25 cze 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 32
- Zręczność: 50
- Percepcja: 70
- Kontakt:
Słuchał Generała uważnie, choć może nie do końca z zapartym tchem. Trzeba mu przyznać, że korzystając z podwyższenia (pomijając to, skąd w sali wzięła się skałka, której nigdy wcześniej tu nie było...) ściągnął uwagę wszystkich obecnych, ale, co nie do końca się Mówcy podobało, fakt ten mógł być zinterpretowany jako próba wyniesienia się ponad resztę zgromadzenia i zaznaczenia swego przewodnictwa nad obradami... Przynajmniej według tego, co kiedyś przerabiali na zajęciach z psychologii władzy...
W każdym razie, Tib mówił z sensem, i choć nie powiedział nic specjalnie odkrywczego, to całkiem nieźle nadawał się na podsumowanie. Może odrobinkę przesądził z tym rozjemczym tonem, w końcu wszyscy tu byli członkami jednego stada, które z przyczyn losowych rozpadło się nie tak wcale dawno temu, a nie zwaśnionymi od pokoleń klanami. I nikt tu (chyba) nie chciał się rzucić nikomu do gardła.
Potem, gdy głos zabrał Jasir, odwrócił się w jego kierunku, kiwając jednocześnie łbem na powitanie ostatniej z przybyłych osób, Daturze. Cieszył się, że i jej udało się i w końcu dotrzeć, pomijając już bowiem inne kwestie, stanowiła swego rodzaju pomost, między szamanami i gwardzistami. A przy tym w jego opinii była bodajże najsensowniejszą osobą z pośród pierworodnych (nie ujmując niczego reszcie. Prawdopodobnie odmienny sposób rozumowania zwyczajnych gwardzistów był po prostu efektem specyfiki ich szkolenia. A cokolwiek im tam robili wydawało się przynosić w praktyce całkiem przyzwoite efekty, przy akceptowalnych skutkach ubocznych w postaci okazjonalnego myślenia innymi niż głowa częściami ciała...)
Opiekun przedstawił własnymi słowami w zasadzie to samo, co powiedział przed chwilą Tib, kładąc jedynie nacisk na nieco inne kwestie niż przedmówca. On też mógł, gdyby chciał, opowiadać o tym samym, na jeszcze inny sposób, ale chyba nie było już takiej potrzeby. A przynajmniej on jej nie widział, zaś wbrew niektórym opinią, wygłaszanie przydługich, nic nie wnoszących monologów wywołujących u słuchacza chęć zaśnięcia tudzież strzelenia sobie w łeb nie było jego ulubioną rozrywką. Dlatego więc stwierdził:
- Cóż, jakby nie patrzeć, zgadzam się z wami obydwoma, na tylę, że nie widzę potrzeby powtarzania tego jeszcze raz po swojemu i zamiast tego po prostu podpiszę się pod waszymi słowami. I myślę, że mogę to powiedzieć w imieniu zarówno swoim, jak i obecnych tu. Chyba, że ktoś ma jakieś obiekcje? - przerwał i potoczył wzrokiem po wszystkich zebranych. Nie spodziewał się usłyszeć jakiś głosów sprzeciwu, w końcu chyba faktycznie wszystkim o to chodziło. Poza tym, pytanie definitywnie zaliczające się do tych retorycznych, i choć nie było tego słychać, to każdy, o poziomie inteligencji wyższym od koszatniczki powinien to zauważyć.
- Zaś jeśli wszyscy się zgadzamy, proponuje faktycznie przejść do rzeczy. A więc po pierwsze - przywracamy do istnienia stado, zwane Stadem Lwiej Ziemi, tudzież po prostu Lwia Ziemią, z siedzibą na Lwiej Skale, celem zapewnienia godnych warunków życia wszystkim któży należeli niegdyś do tego stada, któży są tu obecni i któży kiedykolwiek doń dołączą, jak również celem obrony bliskich naszym sercom wartości.
Po drugie - dążymy do przywrócenia prawowitej władzy. W tym wypadku do odnalezienia i osadzenia na tronie spadkobierczyni rodu królewskiego, księżniczki Narie. Z racji jej chwilowej nieobecności, jak również młodego wieku, proponuję, zgodnie z tradycyjnymi zasadami Lwiej Ziemi, utworzenie rady regencyjnej, w skład której będą wchodzili przedstawiciele wszystkich ugrupowań wchodzących w skład stada. W tym wypadku obydwóch naszych grup.Rada będzie działała do czasu odnalezienia następczyni tronu i osiągnięcia przez nią wymaganego wieku.
Po trzecie - dołożymy wszelkich starań by odszukać, i sprowadzić z powrotem (za ich wolą oczywiście) do domu, wszystkich, któży stracili kontakt ze stadem z powodu powodzi, bądź też późniejszych bezprawnych rządów uzurpatorów. Jak również z chęcią przyjmiemy wszystkich nowych, mających szczerą wolę przystąpienia do stada
To tak w kwestiach ogólnych. W kwestiach szczegółowych proponował bym wprowadzenie kilku niewielkich zmian, w celu dostosowania stada do aktualnej sytuacji, ale to może zaczekać jeszcze przez chwilę. - skinął łbem, by przekazać głos z powrotem liderowi Pierworodnych. Nie za bardzo podobał mu się pod prawda wstęp do jego wcześniejszej wypowiedzi i miał nadzieję że było on w większości żartem, tym bardziej, że chociaż nigdy nie uważał Tiba za szczególnie lotnego myśliciela, to żywił do niego, jak i do pierworodnych swoisty szacunek. Uważał, że, przynajmniej w większość przypadków, działało to w podobny sposób... a jeśli nie, to należało mieć nadzieję, że teraz to się zmieni.
W każdym razie, nakreślił aktualnie ogólny plan stada, z którym, jak miał nadzieję, reszta się zgodzi. Zaś co do szczegółów - miał nadzieję, że uda mu się omówić je z Generałem nieco mniej 'na forum'. Nie żeby miał coś do ukrycia przed swoimi Strażnikami, tudzież przed Gwardzistami, ale niektóre rzeczy ustalało się po prostu łatwiej w mniejszym gronie, by potem przedstawić je całej reszcie. Była to dosyć stara prawda, z która zgadzał się chyba każdy, kto miał kiedykolwiek coś wspólnego z zarządzaniem, zakładał więc, że Tib, jako przywódca gwardii również ją rozumie.
W każdym razie, Tib mówił z sensem, i choć nie powiedział nic specjalnie odkrywczego, to całkiem nieźle nadawał się na podsumowanie. Może odrobinkę przesądził z tym rozjemczym tonem, w końcu wszyscy tu byli członkami jednego stada, które z przyczyn losowych rozpadło się nie tak wcale dawno temu, a nie zwaśnionymi od pokoleń klanami. I nikt tu (chyba) nie chciał się rzucić nikomu do gardła.
Potem, gdy głos zabrał Jasir, odwrócił się w jego kierunku, kiwając jednocześnie łbem na powitanie ostatniej z przybyłych osób, Daturze. Cieszył się, że i jej udało się i w końcu dotrzeć, pomijając już bowiem inne kwestie, stanowiła swego rodzaju pomost, między szamanami i gwardzistami. A przy tym w jego opinii była bodajże najsensowniejszą osobą z pośród pierworodnych (nie ujmując niczego reszcie. Prawdopodobnie odmienny sposób rozumowania zwyczajnych gwardzistów był po prostu efektem specyfiki ich szkolenia. A cokolwiek im tam robili wydawało się przynosić w praktyce całkiem przyzwoite efekty, przy akceptowalnych skutkach ubocznych w postaci okazjonalnego myślenia innymi niż głowa częściami ciała...)
Opiekun przedstawił własnymi słowami w zasadzie to samo, co powiedział przed chwilą Tib, kładąc jedynie nacisk na nieco inne kwestie niż przedmówca. On też mógł, gdyby chciał, opowiadać o tym samym, na jeszcze inny sposób, ale chyba nie było już takiej potrzeby. A przynajmniej on jej nie widział, zaś wbrew niektórym opinią, wygłaszanie przydługich, nic nie wnoszących monologów wywołujących u słuchacza chęć zaśnięcia tudzież strzelenia sobie w łeb nie było jego ulubioną rozrywką. Dlatego więc stwierdził:
- Cóż, jakby nie patrzeć, zgadzam się z wami obydwoma, na tylę, że nie widzę potrzeby powtarzania tego jeszcze raz po swojemu i zamiast tego po prostu podpiszę się pod waszymi słowami. I myślę, że mogę to powiedzieć w imieniu zarówno swoim, jak i obecnych tu. Chyba, że ktoś ma jakieś obiekcje? - przerwał i potoczył wzrokiem po wszystkich zebranych. Nie spodziewał się usłyszeć jakiś głosów sprzeciwu, w końcu chyba faktycznie wszystkim o to chodziło. Poza tym, pytanie definitywnie zaliczające się do tych retorycznych, i choć nie było tego słychać, to każdy, o poziomie inteligencji wyższym od koszatniczki powinien to zauważyć.
- Zaś jeśli wszyscy się zgadzamy, proponuje faktycznie przejść do rzeczy. A więc po pierwsze - przywracamy do istnienia stado, zwane Stadem Lwiej Ziemi, tudzież po prostu Lwia Ziemią, z siedzibą na Lwiej Skale, celem zapewnienia godnych warunków życia wszystkim któży należeli niegdyś do tego stada, któży są tu obecni i któży kiedykolwiek doń dołączą, jak również celem obrony bliskich naszym sercom wartości.
Po drugie - dążymy do przywrócenia prawowitej władzy. W tym wypadku do odnalezienia i osadzenia na tronie spadkobierczyni rodu królewskiego, księżniczki Narie. Z racji jej chwilowej nieobecności, jak również młodego wieku, proponuję, zgodnie z tradycyjnymi zasadami Lwiej Ziemi, utworzenie rady regencyjnej, w skład której będą wchodzili przedstawiciele wszystkich ugrupowań wchodzących w skład stada. W tym wypadku obydwóch naszych grup.Rada będzie działała do czasu odnalezienia następczyni tronu i osiągnięcia przez nią wymaganego wieku.
Po trzecie - dołożymy wszelkich starań by odszukać, i sprowadzić z powrotem (za ich wolą oczywiście) do domu, wszystkich, któży stracili kontakt ze stadem z powodu powodzi, bądź też późniejszych bezprawnych rządów uzurpatorów. Jak również z chęcią przyjmiemy wszystkich nowych, mających szczerą wolę przystąpienia do stada
To tak w kwestiach ogólnych. W kwestiach szczegółowych proponował bym wprowadzenie kilku niewielkich zmian, w celu dostosowania stada do aktualnej sytuacji, ale to może zaczekać jeszcze przez chwilę. - skinął łbem, by przekazać głos z powrotem liderowi Pierworodnych. Nie za bardzo podobał mu się pod prawda wstęp do jego wcześniejszej wypowiedzi i miał nadzieję że było on w większości żartem, tym bardziej, że chociaż nigdy nie uważał Tiba za szczególnie lotnego myśliciela, to żywił do niego, jak i do pierworodnych swoisty szacunek. Uważał, że, przynajmniej w większość przypadków, działało to w podobny sposób... a jeśli nie, to należało mieć nadzieję, że teraz to się zmieni.
W każdym razie, nakreślił aktualnie ogólny plan stada, z którym, jak miał nadzieję, reszta się zgodzi. Zaś co do szczegółów - miał nadzieję, że uda mu się omówić je z Generałem nieco mniej 'na forum'. Nie żeby miał coś do ukrycia przed swoimi Strażnikami, tudzież przed Gwardzistami, ale niektóre rzeczy ustalało się po prostu łatwiej w mniejszym gronie, by potem przedstawić je całej reszcie. Była to dosyć stara prawda, z która zgadzał się chyba każdy, kto miał kiedykolwiek coś wspólnego z zarządzaniem, zakładał więc, że Tib, jako przywódca gwardii również ją rozumie.
Każdy rytuał niewłaściwe stosowany może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu.
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Tib w milczeniu wysłuchał co mieli do powiedzenia Jasir i Athastan i kiedy krótkogrzywy zakończył swoja przemowę, generał doszedł do dość ciekawego wniosku, że na dobrą sprawę wszyscy mówili o mniej więcej tym samym. No i elegancko.
-Nie pozostaje mi nic innego, jak się z wami zgodzić- odparł, uśmiechając się delikatnie pod nosem.
-Skoro, cześć oficjalną mamy już za sobą to proponują przejść do tej przyjemniejszej części tego spotkania- rzekł wesoło, jednocześnie spoglądając na odstawione na boku jedzenie.
Kiedy wszyscy zajęli sie już swoimi sprawami, generał zbliżył się do Athastana i skinął łbem w kierunku wyjścia. Musieli się przenieść w jakieś spokojniejsze miejsce. Tib chciał z nim pomówić. Sam na sam.
z/t
-Nie pozostaje mi nic innego, jak się z wami zgodzić- odparł, uśmiechając się delikatnie pod nosem.
-Skoro, cześć oficjalną mamy już za sobą to proponują przejść do tej przyjemniejszej części tego spotkania- rzekł wesoło, jednocześnie spoglądając na odstawione na boku jedzenie.
Kiedy wszyscy zajęli sie już swoimi sprawami, generał zbliżył się do Athastana i skinął łbem w kierunku wyjścia. Musieli się przenieść w jakieś spokojniejsze miejsce. Tib chciał z nim pomówić. Sam na sam.
z/t
- Athastan
- Posty: 556
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 25 cze 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 32
- Zręczność: 50
- Percepcja: 70
- Kontakt:
Wyglądało na to, że faktycznie udało się im zakończyć oficjalną część obrad, więc teraz można było wreszcie zająć się mięsem, przeznaczonym właściwie na początek tego zebrania.
W pełni popieram. A więc czas na obiad! - przytaknął, po czym cofnął się i spojrzał nieco tęsknie na posiłek, jako że sam nie mógł wziąć w nim udziału. Do obgadania zostało jeszcze całkiem sporo rzeczy, a ze względu na pełnioną funkcję to jemu przypadło to w udziale.
Przekazał więc siostrze pałeczkę spojrzeniem mówiącym - Teraz ty tu jesteś gospodarzem. - wiedząc, że poradzi sobie ze zgromadzonymi i ewentualnymi trudnościami, które mogą jeszcze się pojawić. W końcu nie bez powodu pełniła funkcje jego zastępczyni i potrafiła dać sobie radę z poprowadzeniem spotkania, tym bardziej, że to od tego momentu stawało się dosyć luźne i nieoficjalnie.
Następnie poszedł za Generałem.
~zt
W pełni popieram. A więc czas na obiad! - przytaknął, po czym cofnął się i spojrzał nieco tęsknie na posiłek, jako że sam nie mógł wziąć w nim udziału. Do obgadania zostało jeszcze całkiem sporo rzeczy, a ze względu na pełnioną funkcję to jemu przypadło to w udziale.
Przekazał więc siostrze pałeczkę spojrzeniem mówiącym - Teraz ty tu jesteś gospodarzem. - wiedząc, że poradzi sobie ze zgromadzonymi i ewentualnymi trudnościami, które mogą jeszcze się pojawić. W końcu nie bez powodu pełniła funkcje jego zastępczyni i potrafiła dać sobie radę z poprowadzeniem spotkania, tym bardziej, że to od tego momentu stawało się dosyć luźne i nieoficjalnie.
Następnie poszedł za Generałem.
~zt
Każdy rytuał niewłaściwe stosowany może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu.
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
- Jasir
- Posty: 436
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 lip 2015
- Waleczność: 42
- Zręczność: 73
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Część ogólna była bardzo krótka, tak jakby za krótka. I przez to miał wrażenie, że dyskusja na otwartym forum, gdzie zgromadzili się wszyscy Strażnicy i Gwardziści nie była tutaj najważniejsza. Po wyznaczaniu kierunku i kilku punktów, jakimi lwioziemcy mają się kierować, rozstrzyganie o postaci stada odbędzie się poprzez prywatną rozmowę w cztery oczy. Oczywiście bardzo się cieszył, że pomimo wielu wątpliwości przed przybyciem na te zgromadzenie, wszyscy podzielali opinię o niepodzielności Lwiej Ziemi i potrzeby natychmiastowego zjednoczenia. Inną sprawą jest to, czy władza będzie organizacja i sensowne rozdzielenie władzy. Wcześniej mógł zapoznać się z wizją Athastana (sytuacja nieopisana w żadnym wątku, ale Ath chyba miał okazję przed tym na szybko przedstawić plany Strażnikom), która mogła mieć pewnie uchybienia. Przez ograniczenie władzy króla Lwia Ziemia nie będzie taka sama jak kiedyś. Według Jasira silna władza była bardzo potrzebna, ale najlepiej będzie spoczywała w rękach nie obieranego (kanclerza), a prawowitego (króla). Nawet poszukiwania Jegomości mogłyby ustać, nie spodziewał się, by od razu rozpoczęła się wielka mobilizacja do poszukiwań.
W wielu sprawach mógł mieć swoje zdanie, ale nie chciał sprzeciwiać się ich decyzjom. Oni pewnie wiedzieli coś więcej, w końcu są rodowitymi lwioziemcami, w przeciwieństwie do niego. To jednak nie przeszkadzało, by w przyszłości móc się uznać za "prawdziwego" lwioziemca, bo przecież ostatecznie po wielu przygodach Kovu stał się wielką i zasłużoną postacią, i to mimo swojego pochodzenia. Rozmowa w cztery oczy trwa, więc mógł tylko mieć nadzieję i wołać w myślach do starych królów Mufasy, Simby i Kovu, aby pomogli znaleźć najrozsądniejsze rozwiązanie.
Dotrzymał towarzystwa zebranym i uczestniczył w uczcie. Wiedział, że warto zachować umiarkowanie i zamiast się objeść, zjadł tylko trochę, a kiedy uczta dobiegła końca, ruszył w swoją stronę, na samotny spacer, na który od pewnego czasu nabrał już ochoty.
//zt
W wielu sprawach mógł mieć swoje zdanie, ale nie chciał sprzeciwiać się ich decyzjom. Oni pewnie wiedzieli coś więcej, w końcu są rodowitymi lwioziemcami, w przeciwieństwie do niego. To jednak nie przeszkadzało, by w przyszłości móc się uznać za "prawdziwego" lwioziemca, bo przecież ostatecznie po wielu przygodach Kovu stał się wielką i zasłużoną postacią, i to mimo swojego pochodzenia. Rozmowa w cztery oczy trwa, więc mógł tylko mieć nadzieję i wołać w myślach do starych królów Mufasy, Simby i Kovu, aby pomogli znaleźć najrozsądniejsze rozwiązanie.
Dotrzymał towarzystwa zebranym i uczestniczył w uczcie. Wiedział, że warto zachować umiarkowanie i zamiast się objeść, zjadł tylko trochę, a kiedy uczta dobiegła końca, ruszył w swoją stronę, na samotny spacer, na który od pewnego czasu nabrał już ochoty.
//zt
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość











≈ 

















