Plażowa impreza

[Athastan]

Wyglądało na to że jednak nic podejrzanego się tu nie działo. W każdym razie nie bardziej, niż na przeciętnej imprezie masowej. Zero sekt, zero kultystów, nawet co ciekawsze złe duchy gdzieś wywiało. Słowem nie działo się tu nic interesującego, co sprawiło by, że czas spędzony na pobycie tutaj miałby jakikolwiek sens.
Przez chwilę rozważał jeszcze, czy nie zająć się zabłąkanym poltergeistem, który usadowił się między butelkami na półce barmana, ale uznał, że jest to poniżej jego godności i kompetencji.
A do domu daleko...
Dlatego też, słysząc słowa pawia, uznał, że jak raz są może skierowane także i do niego. Poza tym w trzeba kiedyś w końcu sprawdzić, czy ciągły zawodowy kontakt z substancjami halucynogennymi uodparnia na ich działanie.
Przysiadł się więc do baru i skinął na barmana.

[Narie]

Posłała Rei wdzięczny uśmiech i oddaliła się razem z nią. Nie dane im jednak było spędzić razem dużo czasu, bo wtem pojawił się jakiś dziwny gepard.
- Baw się dobrze - rzuciła wesoło do Rei, ale dało się w tych słowach wyczuć pewną kąśliwość. Odwróciła się i oddaliła, by dać tej nowej prace troszkę wyczekiwanej pewnie prywatności. Wtem jej wzrok przykuł brązowy samiec. Posłała mu uśmiech i podeszła bliżej.
- Nie wiedziałam, że lubisz imprezy - rzekła na powitanie.

[Haki]

Widząc, że Narie kieruje się w jegostronę, lew uśmiechnął się wesoło.
-Cóż, dla ciebie mogę się przemóc i od czasu do czasu trochę się uspołecznić- rzekł wesoło, a kiedy jego uszu doszły słowa małpiszona, jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. Lew ukłonił się teatralnie, po czym wyciągnął w stronę brązowej prawął łapę tak by opuszkami zwrócona była ku górze.
-Moja pani, dasz się zaprosić do tańca- rzekł, umiejętnie udając oficjalny ton, jednocześnie spoglądając prosto w jej zielone ślepia.

[Ua]

Obrzuciłam nieznajomego rozanielonym wzrokiem i już już mieliśmy wejść na parkiet, gdy wtem usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się szybko.
- Och... panie Moyo... - szepnęłam zaskoczona. Posłałam przerażone spojrzenie nowo poznanemu samcowi.

[Narie]

Zaśmiała się krótko i niezbyt przekonująco. Rzekła niepewnie na parkiet a potem na Hakiego.
- Tańczę prawie tak dobrze jak wyglądam - zażartowała, ale jeśli Haki będzie dalej nalegał, da się wprowadzić na parkiet.

[Haki]

-To już się boję, że zostawisz mnie w tyle, bo wyglądasz wspaniale- odparł przez caly czas nie cofając wyciągniętej łapy.
-Nie daj się prosić, bo inaczej pójdę pić razem z resztą przegrywów- zażartował, na moment odwracając wzrok w kierunku Nabo.

[Jasir]

Jasirowi chyba się coś przywidziało, gdyż dotarł w jakieś dziwne miejsce nad brzegiem morza. Nie słyszał o przyjęciu, które się tam odbywało. Nie spodziewał się, że przyjdzie na nie tak wiele osób. Było już widać z daleka, więc pośpiesznie ruszył w ich stronę. W natłoku tych wszystkich gości znalazł swoje towarzystwo. Datura, Athastan, Nabo - wszyscy znaleźli tam jakieś zajęcie. W takiej sytuacji Jasir musi poszukać coś dla siebie.
Nic innego mu nie zostało, jak wyluzować i popuszczać pasa naśladując resztę zgromadzenia. Rozglądał się, jednak nie dostrzegał niczego, co by mu podpasywało. W tle leciała romantyczna muzyka, a jakaś małpa zachęcała ludzi do tańca. Momentalnie dostrzegł jak na głowę rudego szamana Datura wylała resztę swojego drinka. Mimowolnie zachichotał, bo któż zaprzeczyłby komizmu tej sytuacji. Pomyślał, że wyjście na parkiet nie jest najlepszym pomysłem...
Z tego co usłyszał od tamtej małpy, to przy barze odbywają się zawody w piciu maruli. Nie zaszkodzi się zmierzyć. Jasir jako wychowany wojownik unikał tego typu zabaw. Efekty napoju Nabo już kiedyś widział. Zmniejsza on uwagę i koncentrację, choć z drugiej strony dla rozluźnienia można raz wziąć udział w tej konkurencji.
- Szykuj dla mnie jeden stos! - rzucił w kierunku barmana, przechodząc ze strefy tańca do baru. Z całym stosem łupinek z marulowym napojem nie będzie miał problemu.

[Kalahari]

Gwar i dzika muzyka to raczej coś nieczęstego, a już na pewno nie z udziałem takiego skupiska lwów i innych kotowatych, warto było przybyć tu i sprawdzić co się świeci, może to zlot jakichś osobliwości z świata wynalazców? Ha, nikłe szanse. Ale i tak postanowiła dołączyć do zabawy, zgarnąwszy kilka piór, kwiatków i mieszek kolorowego pomaranczowego barwnika upstrzyła swój wizerunek zamieniając się w lwi kwiat hibiskusa.
Dryg do tańca jako zwinna kocica niesamowity miała, więc w lot podłapała rytm kiwając do niego zadkiem i tak podeszła do miejsca w którym Datura zmarnowała na łbie Nabo całkiem sporo trunku.
- Ojej pardą, wezmę sobie jeden drink i już was zostawiam gołąbeczki. - A masz ci los, wyglądali na dobrą grupkę by uhaczyć się i zacząć jakąś znajomość.
Przyciągnęła kolorowy owoc z wystającą z niego palemką i oddaliła się by przysiąść nieco dalej.

[Noir]

Noir odsunął się nieco by nie dostać przypadkiem rykoszetem dy Datura oblewała napojem jakiegoś spasionego samca.I zapewne przyznałby jej rację, w tym co powiedziała ale należała do tego samego gatunku co te błazny. A Noir był cholernym rasistą. Przy barze robiło się coraz tłoczniej. Ponownie przeniósł wzrok na białą lamparcicę, która to oglądała świecidełka przy straganach.

[Datura]

Czarny kot nie nadawał się na towarzysza rozmowy. Nabo tym bardziej, jeśli nie miała ochoty wysłuchiwać jego wywodów jakoby miałby być jakimś naukowcem, a nie pospolitym pijakiem. Spojrzała z żalem na pustego kokosa na ziemi.
- Medyka marula nie tyka. - stwierdziła lekko niewyraźnym głosem, po czym przysiadła się do zawodników przy barze.
- Barman, dla mnie kolejny! - zawołała.