x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Spotkanie dwojga twardych lwów [Enasalin i Maer'vu]
- Maer’vu
- Posty: 216
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 gru 2016
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 0
- Zręczność: 0
- Percepcja: 0
- Kontakt:
Re: Spotkanie dwojga twardych lwów [Enasalin i Maer'vu]
- Młody? A ty to niby nie? Na oko wyglądasz na starszą ode mnie wyłącznie o rok, nie więcej. Czy w takim razie masz prawo nazywać mnie młodym, jakbyś sama była starą lwicą? - No bo to jednak trochę dziwne zachowanie, nieprawdaż? Przynajmniej zdaniem Maer'vu.
Słuchał uważnie wypowiedzi lwicy, nie pokazując po sobie, czy jej słowa wywarły na nim jakiekolwiek wrażenie. Zgadzał się z nią w zupełności.
- Masz rację - przyznał obojętnym tonem. - Pozwolę sobie jednak dodać, że żaden przywódca nie mógłby podejmować decyzji ani brać za nie odpowiedzialności, gdyby jego podwładni, w tym najbliżsi krewni, nie byli gotowi ich wypełniać. Dlatego nie powinnaś mnie ganić za to, że słucham mojego brata, gdyż nie świadczy to słabości mojego charakteru. Byłbym słaby, gdybym buntował się przeciwko niemu przy każdej okazji, nawet, kiedy miałby rację. Zapewniam cię jednak, że choć jestem gotów wypełniać jego polecenia, nie waham się powiedzieć mu, gdy coś mi nie odpowiada. Gdyby nie był moim faraonem, nie pozwalałbym mu sobą rządzić, winien jednak jestem lojalność wobec stada i przywódcy, więc muszę być posłuszny. Rozumiesz? - Zamilkł i mrugnął jedynym okiem, wpatrując się beznamiętnie w lwicę. Zastanawiał się, czy samica przyzna mu rację, czy znów zwyzywa go od kluch z miękkim charakterem.
Słuchał uważnie wypowiedzi lwicy, nie pokazując po sobie, czy jej słowa wywarły na nim jakiekolwiek wrażenie. Zgadzał się z nią w zupełności.
- Masz rację - przyznał obojętnym tonem. - Pozwolę sobie jednak dodać, że żaden przywódca nie mógłby podejmować decyzji ani brać za nie odpowiedzialności, gdyby jego podwładni, w tym najbliżsi krewni, nie byli gotowi ich wypełniać. Dlatego nie powinnaś mnie ganić za to, że słucham mojego brata, gdyż nie świadczy to słabości mojego charakteru. Byłbym słaby, gdybym buntował się przeciwko niemu przy każdej okazji, nawet, kiedy miałby rację. Zapewniam cię jednak, że choć jestem gotów wypełniać jego polecenia, nie waham się powiedzieć mu, gdy coś mi nie odpowiada. Gdyby nie był moim faraonem, nie pozwalałbym mu sobą rządzić, winien jednak jestem lojalność wobec stada i przywódcy, więc muszę być posłuszny. Rozumiesz? - Zamilkł i mrugnął jedynym okiem, wpatrując się beznamiętnie w lwicę. Zastanawiał się, czy samica przyzna mu rację, czy znów zwyzywa go od kluch z miękkim charakterem.
- Enasalin
- Nowicjusz
- Posty: 958
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 66
- Zręczność: 56
- Percepcja: 35
- Kontakt:
- Na oko? To ślepe?
Nie miała zamiaru odpowiadać na jego domniemania, bo to też nie o to w tym starciu chodziło. Fakt faktem, Enasalin miała rację i jak słusznie zauważyła - nie było na obecną chwilę sensu udowadniać temu gnojkowi. Była zmęczona, już zraniona i powoli to się wdawało we znaki. Tym bardziej, że nastąpił swego rodzaju impas, a spadek adrenaliny we krwi niekoniecznie jej służył. Już by wolała się na dobre ogryźć, przynajmniej miałaby zajęcie i rozruszała mięśnie.
Mniejsza z tym.
- Ganię Cię za to, że własnego rozumu nie masz. Jakbyś mnie w spokoju zostawił, to mógłbyś w spokoju od jutra oszczywać wszystkie tereny w okolicy i robić to co do samców należy. No, chyba, że nie wiesz, to podpytaj brata.
Wywróciła oczami. Przecież nikt by się nie dowiedział, że tu była teraz, najwyżej przed nimi, bo jednak nie zaznaczał terenu, prawda? Gdyby nie było go w pobliżu, to nawet by się nie zorientował. Ale najlepiej robić wszędzie problemy. Typowe samcze myślenie.
- Zresztą, ta dyskusja nie ma sensu. Nie pokazałeś mi nic w sobie godnego uwagi. Twoje niby stadko też pewnie jest takie samo.
Prychnęła, odwracając się dupskiem i bez pożegnania przymierzając się do opuszczenia terenu. Nie robiła tego zbyt szybko, raczej tak... jakby się dostojnie przechadzała, kroczek po kroczku. A prawda była taka, że nie miała siły w pośpiechu opuszczać tego miejsca. Znajdzie lepsze... miała nadzieję.
Nie miała zamiaru odpowiadać na jego domniemania, bo to też nie o to w tym starciu chodziło. Fakt faktem, Enasalin miała rację i jak słusznie zauważyła - nie było na obecną chwilę sensu udowadniać temu gnojkowi. Była zmęczona, już zraniona i powoli to się wdawało we znaki. Tym bardziej, że nastąpił swego rodzaju impas, a spadek adrenaliny we krwi niekoniecznie jej służył. Już by wolała się na dobre ogryźć, przynajmniej miałaby zajęcie i rozruszała mięśnie.
Mniejsza z tym.
- Ganię Cię za to, że własnego rozumu nie masz. Jakbyś mnie w spokoju zostawił, to mógłbyś w spokoju od jutra oszczywać wszystkie tereny w okolicy i robić to co do samców należy. No, chyba, że nie wiesz, to podpytaj brata.
Wywróciła oczami. Przecież nikt by się nie dowiedział, że tu była teraz, najwyżej przed nimi, bo jednak nie zaznaczał terenu, prawda? Gdyby nie było go w pobliżu, to nawet by się nie zorientował. Ale najlepiej robić wszędzie problemy. Typowe samcze myślenie.
- Zresztą, ta dyskusja nie ma sensu. Nie pokazałeś mi nic w sobie godnego uwagi. Twoje niby stadko też pewnie jest takie samo.
Prychnęła, odwracając się dupskiem i bez pożegnania przymierzając się do opuszczenia terenu. Nie robiła tego zbyt szybko, raczej tak... jakby się dostojnie przechadzała, kroczek po kroczku. A prawda była taka, że nie miała siły w pośpiechu opuszczać tego miejsca. Znajdzie lepsze... miała nadzieję.
Daddy looking at me
Will I ever be free?
Have I crossed the line?
Mother looking at me
Tell me what do you see?
Yes, I've lost my mind
Od faleczki I Od ragirkowej I Od maerki
I Od ragirkowej I Od gunterkowej
I Encia
Will I ever be free?
Have I crossed the line?
Mother looking at me
Tell me what do you see?
Yes, I've lost my mind
Od faleczki I Od ragirkowej I Od maerki
I Od ragirkowej I Od gunterkowej
I Encia
- Maer’vu
- Posty: 216
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 gru 2016
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 0
- Zręczność: 0
- Percepcja: 0
- Kontakt:
- Nie, to zdrowe, bo drugiego nie mam - zripostował spokojnie.
Zaczął się zastanawiać, czy jednak nie powinien bardziej przygrzmocić lwicy. Może i była silna, ale też zmęczona i ranna; pokonanie jej nie powinno być trudne.
Jednak z drugiej strony...
Miała silny charakter, gdyby udało mu się namówić ją do wstąpienia do Legionu zostałaby wartościową członkinią. O ile potrafiłaby okazywać choćby minimalny szacunek Hazirowi i ewentualnie samemu Maer'vu.
Wyglądało na to, że lwica zamierza odejść, bez pożegnania, rzecz jasna. To był ostatni moment by złożyć jej propozycję.
- A może sama się przekonasz? - zagadnął obojętnie i zaraz się zganił w myślach. Powinien ją uraczyć opisem stada, wymienić jego zalety, podkreślić, ile by zyskała, gdyby się zgodziła, a nie od razu ją zapraszać! Teraz na pewno odmówi i na dodatek jeszcze go obrazi.
Zaczął się zastanawiać, czy jednak nie powinien bardziej przygrzmocić lwicy. Może i była silna, ale też zmęczona i ranna; pokonanie jej nie powinno być trudne.
Jednak z drugiej strony...
Miała silny charakter, gdyby udało mu się namówić ją do wstąpienia do Legionu zostałaby wartościową członkinią. O ile potrafiłaby okazywać choćby minimalny szacunek Hazirowi i ewentualnie samemu Maer'vu.
Wyglądało na to, że lwica zamierza odejść, bez pożegnania, rzecz jasna. To był ostatni moment by złożyć jej propozycję.
- A może sama się przekonasz? - zagadnął obojętnie i zaraz się zganił w myślach. Powinien ją uraczyć opisem stada, wymienić jego zalety, podkreślić, ile by zyskała, gdyby się zgodziła, a nie od razu ją zapraszać! Teraz na pewno odmówi i na dodatek jeszcze go obrazi.
- Enasalin
- Nowicjusz
- Posty: 958
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 66
- Zręczność: 56
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Zastrzygła uchem, zatrzymując się w połowie kroku. Była już wystarczający kawałek, żeby ten nie miał szansy doskoczyć, o ile by miał taki zamiar w próbie zwrócenia na nim jej uwagi. Westchnęła cicho. No dobrze, dam mu ostatnią szansę, żeby powiedzieć coś interesującego, a potem się zmywam.
- Czy to wyzwanie?
Rzuciła słowem jakby rękawicą przed walką. Brązowy lew powinien już się domyślić, że zainteresowanie lwicy jest na naprawdę minimalnym poziomie - wystarczającym jedynie na razie do tego, by poświęcić parę chwil.
- Co niby możesz mi dać? Bo przetrwać potrafię sama i to z całkiem pozytywnym skutkiem. Pod jakim względem twoje "stadko" ułatwiłoby mi życie?
Zasypała lwa kilkoma pytaniami. Wolała już mu ułatwić zadanie niż znów się przekomarzać, bo już jej ochota przeszła. To była naprawdę ta jedyna i ostatnia szansa, żeby mogła zgodzić się rozmawiać dalej.
Zmarszczyła brwi.
- Tylko bez obiecanek, nie urodziłam się wczoraj.
Fuknęła. Jak jej przedstawi piękne ideały o sile dwudziestu lwów w przyszłości i uroczym gniazdku to chyba podziękuje. Nie potrzebowała powtórki z rozrywki. Wystarczająco się nacierpiała przez poprzednie "życie" i wolała uniknąć plątania się w kolejne, sielankowe życie na przepięknych polach sawanny.
- Czy to wyzwanie?
Rzuciła słowem jakby rękawicą przed walką. Brązowy lew powinien już się domyślić, że zainteresowanie lwicy jest na naprawdę minimalnym poziomie - wystarczającym jedynie na razie do tego, by poświęcić parę chwil.
- Co niby możesz mi dać? Bo przetrwać potrafię sama i to z całkiem pozytywnym skutkiem. Pod jakim względem twoje "stadko" ułatwiłoby mi życie?
Zasypała lwa kilkoma pytaniami. Wolała już mu ułatwić zadanie niż znów się przekomarzać, bo już jej ochota przeszła. To była naprawdę ta jedyna i ostatnia szansa, żeby mogła zgodzić się rozmawiać dalej.
Zmarszczyła brwi.
- Tylko bez obiecanek, nie urodziłam się wczoraj.
Fuknęła. Jak jej przedstawi piękne ideały o sile dwudziestu lwów w przyszłości i uroczym gniazdku to chyba podziękuje. Nie potrzebowała powtórki z rozrywki. Wystarczająco się nacierpiała przez poprzednie "życie" i wolała uniknąć plątania się w kolejne, sielankowe życie na przepięknych polach sawanny.
Daddy looking at me
Will I ever be free?
Have I crossed the line?
Mother looking at me
Tell me what do you see?
Yes, I've lost my mind
Od faleczki I Od ragirkowej I Od maerki
I Od ragirkowej I Od gunterkowej
I Encia
Will I ever be free?
Have I crossed the line?
Mother looking at me
Tell me what do you see?
Yes, I've lost my mind
Od faleczki I Od ragirkowej I Od maerki
I Od ragirkowej I Od gunterkowej
I Encia
- Maer’vu
- Posty: 216
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 gru 2016
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 0
- Zręczność: 0
- Percepcja: 0
- Kontakt:
Choć uwaga lwicy była minimalna - zatrzymała się. To już było coś. Maer'vu wiedział, że szansa przekonania samicy jest niemal zerowa, lecz mimo wszystko postanowił zaryzykować.
- Powiem ci to, co powiedziałem pewnej ślepej na jedno oko lwicy, która się niedawno do nas przyłączyła, a ty zdecydujesz, czy moja odpowiedź cię zadowala - odrzekł beznamiętnie. - Mogę dać ci stado. Łatwiej jest przeżyć w grupie, to bezpieczniejsze niż samotna wędrówka, a my możemy ci zaoferować ochronę i wyżywienie. Moje stado zwie się Legionem Seta. Przewodzę mu ja i mój brat Hazir. Jesteśmy stadem wojowników, i liczy się dla nas siła, ciała i rozumu. Do niedawna Legion Seta był liczył wielu członków, a przewodził mu mój ojciec, Dakkar. Niestety, podczas ataku na grupę obcych lwów zaginął, i po tym zdarzeniu nasze stado omal się nie rozpadło. Mój brat i ja zdołaliśmy je utrzymać w całości przez jakiś czas, lecz podstępny język nieznanego dotąd zdrajcy sprawił, że Legion się rozpadł, i ostatecznie zostało nas tylko dwóch. Teraz dołączyła do nas Sheeba, ale to za mało, byśmy mogli powstać. Liczy się dla nas każda para łap; właśnie dlatego cię potrzebujemy. W zamian oferuję ci ochronę, wyżywienie, własne miejsce do spania i dom, oraz towarzystwo. - Zakończył swój wywód i usiadł, owijając ogon w okół łap. Wbił obojętne spojrzenie błyszczącego, jaskrawozielonego oka w lwicę, oczekując odpowiedzi.
- Powiem ci to, co powiedziałem pewnej ślepej na jedno oko lwicy, która się niedawno do nas przyłączyła, a ty zdecydujesz, czy moja odpowiedź cię zadowala - odrzekł beznamiętnie. - Mogę dać ci stado. Łatwiej jest przeżyć w grupie, to bezpieczniejsze niż samotna wędrówka, a my możemy ci zaoferować ochronę i wyżywienie. Moje stado zwie się Legionem Seta. Przewodzę mu ja i mój brat Hazir. Jesteśmy stadem wojowników, i liczy się dla nas siła, ciała i rozumu. Do niedawna Legion Seta był liczył wielu członków, a przewodził mu mój ojciec, Dakkar. Niestety, podczas ataku na grupę obcych lwów zaginął, i po tym zdarzeniu nasze stado omal się nie rozpadło. Mój brat i ja zdołaliśmy je utrzymać w całości przez jakiś czas, lecz podstępny język nieznanego dotąd zdrajcy sprawił, że Legion się rozpadł, i ostatecznie zostało nas tylko dwóch. Teraz dołączyła do nas Sheeba, ale to za mało, byśmy mogli powstać. Liczy się dla nas każda para łap; właśnie dlatego cię potrzebujemy. W zamian oferuję ci ochronę, wyżywienie, własne miejsce do spania i dom, oraz towarzystwo. - Zakończył swój wywód i usiadł, owijając ogon w okół łap. Wbił obojętne spojrzenie błyszczącego, jaskrawozielonego oka w lwicę, oczekując odpowiedzi.
- Enasalin
- Nowicjusz
- Posty: 958
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 66
- Zręczność: 56
- Percepcja: 35
- Kontakt:
- Nie prosiłam Cię o to, żeby mi wyjaśnić mi co to jest stado i dlaczego lepsze jest niż bycie samotnikiem, tylko dlaczego miałabym się zainteresować akurat wami, a nie Złą Ziemią, Lwią Ziemią czy nawet tym "cudownym" Legionem Seta. W każdej grupie są lwy i lwice, w każdej chcą jak najlepszych, bo nikt nie ogląda się za słabym gównem, w każdej dają Ci jeść, dają Ci gdzie spać i masz z kim pogadać, bo po to lwy od wieki wieków łączą się w grupy.
Enasalin westchnęła zrezygnowana. Nie sądziła, że ktokolwiek będzie jej wyjaśniał na czym polega życie w grupie, jakiejkolwiek, przecież sama się w takiej urodziła i żyła... przez długi czas. Ona szukała czegoś... co ten Legion wyróżnia. Dlaczego to ma być grupa inna niż zwykle, inna niż taka w której żyła. Jasne, większość rzeczy będzie wyglądać podobnie - przecież nie będzie dumać w osamotnieniu na szczycie góry, ale było coś ponad?
Jedyne plusy jakie zdążyła zauważyć to, że akurat ją potrzebują (bardzo ładnie sformułowane) i to, że jednak była tam jeszcze Sheeba. Dla kogoś znajomego mogłaby się zastanowić.
- Nie znam ani Ciebie, ani twojego ojca, ale jak był chociaż podobny do Ciebie, to już domyślam się, czemu Legion się rozpadł.
Zmrużyła powieki. Ach ta gorąca krew.
Enasalin westchnęła zrezygnowana. Nie sądziła, że ktokolwiek będzie jej wyjaśniał na czym polega życie w grupie, jakiejkolwiek, przecież sama się w takiej urodziła i żyła... przez długi czas. Ona szukała czegoś... co ten Legion wyróżnia. Dlaczego to ma być grupa inna niż zwykle, inna niż taka w której żyła. Jasne, większość rzeczy będzie wyglądać podobnie - przecież nie będzie dumać w osamotnieniu na szczycie góry, ale było coś ponad?
Jedyne plusy jakie zdążyła zauważyć to, że akurat ją potrzebują (bardzo ładnie sformułowane) i to, że jednak była tam jeszcze Sheeba. Dla kogoś znajomego mogłaby się zastanowić.
- Nie znam ani Ciebie, ani twojego ojca, ale jak był chociaż podobny do Ciebie, to już domyślam się, czemu Legion się rozpadł.
Zmrużyła powieki. Ach ta gorąca krew.
Daddy looking at me
Will I ever be free?
Have I crossed the line?
Mother looking at me
Tell me what do you see?
Yes, I've lost my mind
Od faleczki I Od ragirkowej I Od maerki
I Od ragirkowej I Od gunterkowej
I Encia
Will I ever be free?
Have I crossed the line?
Mother looking at me
Tell me what do you see?
Yes, I've lost my mind
Od faleczki I Od ragirkowej I Od maerki
I Od ragirkowej I Od gunterkowej
I Encia
- Maer’vu
- Posty: 216
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 gru 2016
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 0
- Zręczność: 0
- Percepcja: 0
- Kontakt:
Maer'vu westchnął w myślach. Charakter tej lwicy bywał naprawdę uciążliwy, choć z drugiej strony, nigdy nie był najlepszym dyplomatą; nic dziwnego, że samica nie pisnęła z radości i przysięgła, że będzie bronić Legionu przed różowymi żyrafami do ostatniej kropli krwi.
- Jesteśmy stadem zabójców, to nas wyróżnia. - Postanowił zagrać w otwarte karty i przekonać się, z jakiej gliny ulepiona jest białofutra. Jeśli jego szczerość jej nie odstraszy, może okazać się wartościową członkinią Legionu. - Zabijamy, czasem dla przyjemności, a czasem by bronić naszego terytorium. Takim stworzył nasze stado mój ojciec. Czcimy Seta, Pana Piasków i Pustyni, boga, który przemawia do nas i obdarza nas błogosławieństwami. Przynależność do nas oznacza, że również musiałabyś być posłuszna Jego woli i wraz z nami być składać Mu ofiary, walczyć dla Niego i gotowa umrzeć, gdyby tego zażądał. Nie obchodzi mnie, czy w tej chwili zwyzywasz nas od szalonych sekciarzy i poślesz w diabły. Jeśli uważasz, że jesteśmy dla ciebie zbyt okrutni, odejdź i więcej nie wracaj - zakończył. W Legionie nie ma miejsca dla słabych, tchórzliwych ani niewiernych.
Postanowił zignorować przytyk na temat swego ojca - wiedział, że Dakkar, mimo wszystkich swoich wad, był wielkim przywódcą. Jakikolwiek byłby powód jego zniknięcia, Maer'vu wiedział, że były faraon nie zginął tak po prostu; nie mógł. Pewnego dnia pewnie znów się pokaże, a Jednooki wtedy będzie gotowy. Na pewno nie pozwoli ojcu znów przejąć kontroli nad swoim życiem.
- Jesteśmy stadem zabójców, to nas wyróżnia. - Postanowił zagrać w otwarte karty i przekonać się, z jakiej gliny ulepiona jest białofutra. Jeśli jego szczerość jej nie odstraszy, może okazać się wartościową członkinią Legionu. - Zabijamy, czasem dla przyjemności, a czasem by bronić naszego terytorium. Takim stworzył nasze stado mój ojciec. Czcimy Seta, Pana Piasków i Pustyni, boga, który przemawia do nas i obdarza nas błogosławieństwami. Przynależność do nas oznacza, że również musiałabyś być posłuszna Jego woli i wraz z nami być składać Mu ofiary, walczyć dla Niego i gotowa umrzeć, gdyby tego zażądał. Nie obchodzi mnie, czy w tej chwili zwyzywasz nas od szalonych sekciarzy i poślesz w diabły. Jeśli uważasz, że jesteśmy dla ciebie zbyt okrutni, odejdź i więcej nie wracaj - zakończył. W Legionie nie ma miejsca dla słabych, tchórzliwych ani niewiernych.
Postanowił zignorować przytyk na temat swego ojca - wiedział, że Dakkar, mimo wszystkich swoich wad, był wielkim przywódcą. Jakikolwiek byłby powód jego zniknięcia, Maer'vu wiedział, że były faraon nie zginął tak po prostu; nie mógł. Pewnego dnia pewnie znów się pokaże, a Jednooki wtedy będzie gotowy. Na pewno nie pozwoli ojcu znów przejąć kontroli nad swoim życiem.
- Enasalin
- Nowicjusz
- Posty: 958
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 66
- Zręczność: 56
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Co.
Enasalin aż gębę wykrzywiło jak słuchała tego co miał do powiedzenia. Trudno powiedzieć, żeby była bogobojną osobą, bo w zasadzie nie uznawała żadnych zjawisk szczególnie kiedy kłóciły się z jej logiką. Toteż kiedy ten rozpoczął tyradę o swoim bogu... no aż ją trochę osłabiło, prawdę powiedziawszy. Musiała się przez chwilę namyśleć co powiedzieć.
- Moment, moment. Zanim na cokolwiek się zgodzę... wierzysz sobie w coś co... no nie istnieje? W jakieś magiczne fatum co sobie mówi w przewrotny sposób, że rób to, że tamto? I ciebie to nie wkurza, że rządzi tobą coś, co ledwo można nazwać? Bo wiesz, to okrucieństwo, zabijanie i takie tam jest całkiem fajne, nie mam nic przeciw temu żeby się raz na jakiś czas wyżyć...
Westchnęła cicho. Zapowiadało się dobrze, już nawet była zainteresowana słuchać, bo może się jednak okazuje, że tylko ten oto samiec jest taką kluchą, a ten jego brat to naprawdę może być kozak, skoro sobie z polowania zrobili sport narodowy. Nie kumała tylko po jaką cholerę bawią się w boga pustyni, skoro tak na dobrą sprawę Enasalin nie potrzeba było magika by mieć pretekst do tego by z jakiegoś lwa zrobić dywanik.
Nawet pokazała, że ma pazury i nie boi się jakiegoś gnoja, co ledwo od cyca się oderwał. Gdyby tylko była wypoczęta, a nie po kilku dniach podróży, to pewnie skończyłaby się ta potyczka w trochę inny sposób.
- I jak niby przemawia. Że patrzysz w niebo, jest czyste, nie będzie padać, to jest fajnie, bo bóg nas lubi, a jak wiatr zawieje w tę stronę co nie trzeba to znaczy, że trzeba zrobić ofiarę z zebry?
Jasne, sama wszystkiego nie wiedziała, przecież świat sam w sobie był jedną wielką zagadką, to może i łatwiej było coś wyjaśnić jakimś bożkiem. Masz pecha? Bóg chce ofiar. Łut szczęścia przy ryzykownym ciosie? Brawo, Bóg Cię kocha!
Najbardziej z tego wszystkiego jej się nie podobało, że miałaby za coś życie oddać. Co jak co, ale to wolałby zrobić we własnym imieniu.
Enasalin aż gębę wykrzywiło jak słuchała tego co miał do powiedzenia. Trudno powiedzieć, żeby była bogobojną osobą, bo w zasadzie nie uznawała żadnych zjawisk szczególnie kiedy kłóciły się z jej logiką. Toteż kiedy ten rozpoczął tyradę o swoim bogu... no aż ją trochę osłabiło, prawdę powiedziawszy. Musiała się przez chwilę namyśleć co powiedzieć.
- Moment, moment. Zanim na cokolwiek się zgodzę... wierzysz sobie w coś co... no nie istnieje? W jakieś magiczne fatum co sobie mówi w przewrotny sposób, że rób to, że tamto? I ciebie to nie wkurza, że rządzi tobą coś, co ledwo można nazwać? Bo wiesz, to okrucieństwo, zabijanie i takie tam jest całkiem fajne, nie mam nic przeciw temu żeby się raz na jakiś czas wyżyć...
Westchnęła cicho. Zapowiadało się dobrze, już nawet była zainteresowana słuchać, bo może się jednak okazuje, że tylko ten oto samiec jest taką kluchą, a ten jego brat to naprawdę może być kozak, skoro sobie z polowania zrobili sport narodowy. Nie kumała tylko po jaką cholerę bawią się w boga pustyni, skoro tak na dobrą sprawę Enasalin nie potrzeba było magika by mieć pretekst do tego by z jakiegoś lwa zrobić dywanik.
Nawet pokazała, że ma pazury i nie boi się jakiegoś gnoja, co ledwo od cyca się oderwał. Gdyby tylko była wypoczęta, a nie po kilku dniach podróży, to pewnie skończyłaby się ta potyczka w trochę inny sposób.
- I jak niby przemawia. Że patrzysz w niebo, jest czyste, nie będzie padać, to jest fajnie, bo bóg nas lubi, a jak wiatr zawieje w tę stronę co nie trzeba to znaczy, że trzeba zrobić ofiarę z zebry?
Jasne, sama wszystkiego nie wiedziała, przecież świat sam w sobie był jedną wielką zagadką, to może i łatwiej było coś wyjaśnić jakimś bożkiem. Masz pecha? Bóg chce ofiar. Łut szczęścia przy ryzykownym ciosie? Brawo, Bóg Cię kocha!
Najbardziej z tego wszystkiego jej się nie podobało, że miałaby za coś życie oddać. Co jak co, ale to wolałby zrobić we własnym imieniu.
Daddy looking at me
Will I ever be free?
Have I crossed the line?
Mother looking at me
Tell me what do you see?
Yes, I've lost my mind
Od faleczki I Od ragirkowej I Od maerki
I Od ragirkowej I Od gunterkowej
I Encia
Will I ever be free?
Have I crossed the line?
Mother looking at me
Tell me what do you see?
Yes, I've lost my mind
Od faleczki I Od ragirkowej I Od maerki
I Od ragirkowej I Od gunterkowej
I Encia
- Maer’vu
- Posty: 216
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 gru 2016
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 0
- Zręczność: 0
- Percepcja: 0
- Kontakt:
Maer'vu wysłuchał z kamiennym pyskiem słów lwicy. Dla niego wiara w Seta była równie naturalna jak oddychanie, urodził i wychował się w niej. Nigdy nie miał powodów, by w Niego wątpić. Rozumiał jednak, że niektórzy mogą na to patrzeć inaczej, zwłaszcza, jeśli dotąd osobiście nie doświadczyli Jego mocy.
- Rozumiem twój punkt widzenia - zaczął i lekko uderzył końcówką ogona o ziemię. - Mój ojciec też niechętnie przyjął na początku istnienia naszego stada Jego zwierzchnictwo. Doszło do tego pewnego dnia, gdy nasze stado przemierzało rozległą pustynię; zbliżała się burza piaskowa, a w okół jak okiem sięgnąć nie było żadnej kryjówki, nie wspominając o końcu morza piasków. Set przemówił do nas i zaoferował pomoc w ucieczce przed burzą w zamian za składanie ofiar i oddawanie czci. Początkowo mój ojciec, ceniący sobie niezależność i wolność, nie chciał się zgodzić, lecz wtedy On sypnął mu prosto w oczy piaskiem i zagroził, że równie dobrze może zasypać ich wszystkich. Za namową pozostałych członków naszego stada mój ojciec zgodził się i na pamiątkę tego dnia nasze stado zwie się Legionem Seta. Działo się to jeszcze przed moim urodzeniem, lecz sam przez całe życie byłem świadkiem działania jakiejś tajemniczej siły, której nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć. Podczas świąt słyszałem, nie tylko ja zresztą, bezcielesny głos, a wierz mi, nie paliliśmy żadnych ziół ani nie piliśmy dziwnych mikstur, które mogłyby wywołać halucynacje. I zdarzały się jeszcze dziwniejsze rzeczy. Widziałem, i to nie sam, jak różne niewielkie przedmioty, na przykład kamienie, unosiły się w powietrze. Piasek zaczynał wirować w powietrzu, choć nie wiał wiatr. I.. - W tym momencie gwałtownie przerwał i wbił wzrok za plecami lwicy. Widać było tam jakiś świetlisty kształt, przypominający trochę wyprostowaną małpę stojącą na tylnych łapach, ale o głowie podobnej do głowy szakala albo antylopy. Tajemniczy kształt nic nie robił, tylko wpatrywał się w dwoje lwów.
Maer'vu momentalnie przypadł do ziemi w pokłonie.
- Panie mój..
- Rozumiem twój punkt widzenia - zaczął i lekko uderzył końcówką ogona o ziemię. - Mój ojciec też niechętnie przyjął na początku istnienia naszego stada Jego zwierzchnictwo. Doszło do tego pewnego dnia, gdy nasze stado przemierzało rozległą pustynię; zbliżała się burza piaskowa, a w okół jak okiem sięgnąć nie było żadnej kryjówki, nie wspominając o końcu morza piasków. Set przemówił do nas i zaoferował pomoc w ucieczce przed burzą w zamian za składanie ofiar i oddawanie czci. Początkowo mój ojciec, ceniący sobie niezależność i wolność, nie chciał się zgodzić, lecz wtedy On sypnął mu prosto w oczy piaskiem i zagroził, że równie dobrze może zasypać ich wszystkich. Za namową pozostałych członków naszego stada mój ojciec zgodził się i na pamiątkę tego dnia nasze stado zwie się Legionem Seta. Działo się to jeszcze przed moim urodzeniem, lecz sam przez całe życie byłem świadkiem działania jakiejś tajemniczej siły, której nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć. Podczas świąt słyszałem, nie tylko ja zresztą, bezcielesny głos, a wierz mi, nie paliliśmy żadnych ziół ani nie piliśmy dziwnych mikstur, które mogłyby wywołać halucynacje. I zdarzały się jeszcze dziwniejsze rzeczy. Widziałem, i to nie sam, jak różne niewielkie przedmioty, na przykład kamienie, unosiły się w powietrze. Piasek zaczynał wirować w powietrzu, choć nie wiał wiatr. I.. - W tym momencie gwałtownie przerwał i wbił wzrok za plecami lwicy. Widać było tam jakiś świetlisty kształt, przypominający trochę wyprostowaną małpę stojącą na tylnych łapach, ale o głowie podobnej do głowy szakala albo antylopy. Tajemniczy kształt nic nie robił, tylko wpatrywał się w dwoje lwów.
Maer'vu momentalnie przypadł do ziemi w pokłonie.
- Panie mój..
- Enasalin
- Nowicjusz
- Posty: 958
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 66
- Zręczność: 56
- Percepcja: 35
- Kontakt:
- Kamienie w powietrzu? Jesteś pewien że nie nawzdychaliście się wtedy jakiś sfermentowanych owoców?
Robiło się coraz dziwniej. O ile byłaby sobie jakoś wyjaśnić, że to co i tak robiła do tej pory, mogłoby się podobać jakiemuś wymyślonemu przyjacielowi, to latające kamienie i jakieś magiczne wiry brzmiały jak... no nawet dzieciom się takich rzeczy nie opowiada! A on chce, dorosłej lwicy wmówić, że jakieś cholerstwo ich uratowało z samego środka burzy piaskowej. No ciekawe bardzo jak, magiczna tarcza tym razem?
Także to co działo się chwilę po opowieści o cudownym ocaleniu ją naprawdę... no wmurowało to mało powiedziane. Jak lew nagle urwał rozmowę i padł na ziemię to w pierwszej chwili zaczęła się zastanawiać, czy wtedy za mocno w drzewo łbem nie przywalił.
Odwróciła się bokiem i patrzyła to na niego, to na ten punkt w przestrzeni, wobec którego skierowany był samiec. I tak raz za razem, ale no...
- Ty wiesz, że tam nic nie ma, prawda? Nie przywaliłeś aby za mocno w tamto drzewo...?
Nie widziała nic, żadnego cudownego, magicznego objawienia, fanfar, żadnego podmuchu wiatru... no kompletni nic. Las jak był taki sam tak dalej nic się w nim nie zmieniło, drzewa te same. Ten samiec coś zmyślał i to konkretnie.
Robiło się coraz dziwniej. O ile byłaby sobie jakoś wyjaśnić, że to co i tak robiła do tej pory, mogłoby się podobać jakiemuś wymyślonemu przyjacielowi, to latające kamienie i jakieś magiczne wiry brzmiały jak... no nawet dzieciom się takich rzeczy nie opowiada! A on chce, dorosłej lwicy wmówić, że jakieś cholerstwo ich uratowało z samego środka burzy piaskowej. No ciekawe bardzo jak, magiczna tarcza tym razem?
Także to co działo się chwilę po opowieści o cudownym ocaleniu ją naprawdę... no wmurowało to mało powiedziane. Jak lew nagle urwał rozmowę i padł na ziemię to w pierwszej chwili zaczęła się zastanawiać, czy wtedy za mocno w drzewo łbem nie przywalił.
Odwróciła się bokiem i patrzyła to na niego, to na ten punkt w przestrzeni, wobec którego skierowany był samiec. I tak raz za razem, ale no...
- Ty wiesz, że tam nic nie ma, prawda? Nie przywaliłeś aby za mocno w tamto drzewo...?
Nie widziała nic, żadnego cudownego, magicznego objawienia, fanfar, żadnego podmuchu wiatru... no kompletni nic. Las jak był taki sam tak dalej nic się w nim nie zmieniło, drzewa te same. Ten samiec coś zmyślał i to konkretnie.
Daddy looking at me
Will I ever be free?
Have I crossed the line?
Mother looking at me
Tell me what do you see?
Yes, I've lost my mind
Od faleczki I Od ragirkowej I Od maerki
I Od ragirkowej I Od gunterkowej
I Encia
Will I ever be free?
Have I crossed the line?
Mother looking at me
Tell me what do you see?
Yes, I've lost my mind
Od faleczki I Od ragirkowej I Od maerki
I Od ragirkowej I Od gunterkowej
I Encia
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości