x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Szczyt Kaskady
Regulamin forum
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Kary i negatywne efekty
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Kary i negatywne efekty
- Przebywająca górach postać jest narażona na lawiny, burze albo inne przeszkody.
- Większe ryzyko złapania choroby - nie dotyczy stada zamieszkującego w tych terenach.
-
- Posty: 1090
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 61
- Zręczność: 41
- Percepcja: 51
- Kontakt:
Re: Szczyt Kaskady
Królowa ewidentnie bardziej się ucieszyła z przybycia czarnej, aniżeli Kaya. Może miała słabość do swoich żeńskich podopiecznych, albo do tych dłuższych stażem, niż do nowicjuszów? Pokręciła łbem, odganiając natłok myśli. Wtem przedstawiła przybyszkę, wyjaśniła pokrętnie ich niedokończoną rozmowę i ulotniła się w bliżej nieokreślonym kierunku. Była przepracowana? Albo może chora? Zbyt krótko ją widziała, by zauważyć jakiekolwiek symptomy. Po odejściu srebrnookiej sekretarz zleciał do niej i wylądował tuż przed jej mordą. Wyprostowała się, żeby wyglądać na większą - o ile bardziej się jeszcze dało - i odchrząknęła. Z tego co powiedziała Lyanna, ona teraz ma zadecydować o losie biednej ptaszynki. Pysznie.
- Teraz się nie wtrącaj. - rzekła półszeptem do Kaya, o ile ten znajdował się gdzieś w pobliżu. I mimo, że to była zwykła prośba, w jej ustach brzmiało jak groźba wycelowana prosto w jego, nomen omen nieżyjącą, rodzinę. Miała po dziurki w nosie fakt, że ciągle się wtryniał i załatwiał wszystko za nią, na siłę chcąc się wykazać.
Podeszła do wróżbiarki i bezceremonialnie nachyliła się nad jej łbem, by ją dokładnie obniuchać. Jakby próbowała coś kombinować, zawsze może znaleźć ją po zapachu. A tak to wyglądało przynajmniej jak jakiś rodzaj powitania, albo "namaszczenia". Później wróciła na swoje miejsce.
- A więc powiedz mi, Biasharo, o jakiej umowie wspomniała Lyanna?
- Teraz się nie wtrącaj. - rzekła półszeptem do Kaya, o ile ten znajdował się gdzieś w pobliżu. I mimo, że to była zwykła prośba, w jej ustach brzmiało jak groźba wycelowana prosto w jego, nomen omen nieżyjącą, rodzinę. Miała po dziurki w nosie fakt, że ciągle się wtryniał i załatwiał wszystko za nią, na siłę chcąc się wykazać.
Podeszła do wróżbiarki i bezceremonialnie nachyliła się nad jej łbem, by ją dokładnie obniuchać. Jakby próbowała coś kombinować, zawsze może znaleźć ją po zapachu. A tak to wyglądało przynajmniej jak jakiś rodzaj powitania, albo "namaszczenia". Później wróciła na swoje miejsce.
- A więc powiedz mi, Biasharo, o jakiej umowie wspomniała Lyanna?
- Kayaba
- Posty: 178
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 09 gru 2016
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 27
- Zręczność: 70
- Percepcja: 55
- Kontakt:
Lyanna przez całą rozmowę sprawiała wrażenie umęczonej albo przybitej, czyżby coś się stało? Niestety czekoladowy nie miał okazji nawet o to zapytać, ponieważ po wysłuchaniu opowieści natychmiast udała się na stronę. Wydała Falce rozkazy i tyle ją było widać.
Gdy ptak zleciał ku nim by kontynuować konwersację, czarna zaczepiła Kaya by ten się nie wcinał. Jej głos sugerował, że chyba nie lubiła gdy ktoś zabiera jej przednie pole. A on zrobił to nie raz, a dwa razy. Mogła mówić wcześniej, choć niewiele by to zmieniło. Podczas wspólnego spędzania czasu przekonał się o niej jedno... wygadana nie jest, więc cofając się w czasie postąpił by dokładnie tak samo. Aczkolwiek tym razem nie miało to znaczenia.
Dlaczego niby mam się wtrącać, skoro to Tobie królowa zleciła to zadanie. Głupota i w dodatku zazdrosna. - pomyślał, uśmiechając się delikatnie.
Brązowooki stanął obok z kamienną miną, chociaż w środku nie mógł się powstrzymać ze śmiechu. Słuchał rozmowy i mimochodem wymyślał coraz to głupsze rzeczy. A może by tak ugryźć Falkę w ucho, ciekawe co by zrobiła... albo pacnąć ogon...
Mimo wszystko lepiej stać i nie odwalać, czarna by go chyba zagryzła za takie zachowanie.
Przynajmniej dzięki takiemu myśleniu, nie skupiał się na tym kto przed nim stoi. Szamanów zaiste nie cierpiał ponad wszystko, lecz... ten był chwilowo sojusznikiem. Póki nie stanie się nic złego lub nie dowiedzą się czegoś niegodziwego na temat Biashary, nie zamierzał reagować ani poddawać się uczuciu palącego gniewu.
Gdy ptak zleciał ku nim by kontynuować konwersację, czarna zaczepiła Kaya by ten się nie wcinał. Jej głos sugerował, że chyba nie lubiła gdy ktoś zabiera jej przednie pole. A on zrobił to nie raz, a dwa razy. Mogła mówić wcześniej, choć niewiele by to zmieniło. Podczas wspólnego spędzania czasu przekonał się o niej jedno... wygadana nie jest, więc cofając się w czasie postąpił by dokładnie tak samo. Aczkolwiek tym razem nie miało to znaczenia.
Dlaczego niby mam się wtrącać, skoro to Tobie królowa zleciła to zadanie. Głupota i w dodatku zazdrosna. - pomyślał, uśmiechając się delikatnie.
Brązowooki stanął obok z kamienną miną, chociaż w środku nie mógł się powstrzymać ze śmiechu. Słuchał rozmowy i mimochodem wymyślał coraz to głupsze rzeczy. A może by tak ugryźć Falkę w ucho, ciekawe co by zrobiła... albo pacnąć ogon...
Mimo wszystko lepiej stać i nie odwalać, czarna by go chyba zagryzła za takie zachowanie.
Przynajmniej dzięki takiemu myśleniu, nie skupiał się na tym kto przed nim stoi. Szamanów zaiste nie cierpiał ponad wszystko, lecz... ten był chwilowo sojusznikiem. Póki nie stanie się nic złego lub nie dowiedzą się czegoś niegodziwego na temat Biashary, nie zamierzał reagować ani poddawać się uczuciu palącego gniewu.
- Biashara
- Posłaniec
- Posty: 115
- Gatunek: Sekretarz
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 08 kwie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 10
- Zręczność: 35
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Musiała specjalnie głowę obniżyć by ta sobie mogła powąchać ptaszka. Biashara poczuła w tym momencie przebrzydłą ochotę dziabnąć ją w oko, skoro się tak nastawiła, ale na szczęście lwica nie postanowiła tego przeciągać w nieskończoność. Przedziwne lwie zwyczaje, wąchała ją jak jakaś hiena czy likaon. Przetarła potem łeb pod skrzydłem, lwi oddech na jej piórkach nie był mile widzialny.
- Może najpierw się przedstawisz razem z swoim cichym kolegą?
Tutaj na moment zerknęła na milczącego samca, ale to by było na tyle jeśli chodzi o poświęcanie mu uwagi. Brak kultury był dla niej niezrozumiały, w końcu równie dobrze mogłaby odlecieć i mieć ich gdzieś, tak samo to całe tłumaczenie się, bo po co one było komu? Nawet jeśli była żywo zainteresowana mieszkaniem tutaj i bliższym obcowaniem z wielkimi kotami, to jednak dalej była tylko sekretarzem, a one tylko lwami.
- Zwyczajnej. Wy, lwy, dogadujecie się w stada, ale ptaki stad nie mają. No, przynajmniej zdecydowana większość.
I na pewno nie wygląda to tak jak u was, dodała już sobie w głowie co by to za dużo nie mówić. Co prawda ta nie wyglądała na zmęczoną tam jak beżowa królowa, ale może też jest jakaś drażliwa na swoim punkcie? Już widać jak trzyma tego biednego samca w szachu.
- Ja mam pewne przydatne zdolności, a wy macie kły, pazury i silnie rozwinięty instynkt terytorialny. No, i wybitnie wśród waszego gatunku wyznaczacie się hm... siłą. Tak przynajmniej twierdziła tamta przemiła trójłapa lwica. No więc jestem tutaj.
Czy o czymś więcej miała jeszcze wspomnieć? Chyba nie, przynajmniej jakoś nie przypominała sobie by powiedziała coś mniej czy więcej niż to powiedziała Lyannie. Wszystko wyliczyła w swojej sprytnej główce, na razie nie wystąpiły żadne przeszkody, najwyżej drobne spięcia.
- Może najpierw się przedstawisz razem z swoim cichym kolegą?
Tutaj na moment zerknęła na milczącego samca, ale to by było na tyle jeśli chodzi o poświęcanie mu uwagi. Brak kultury był dla niej niezrozumiały, w końcu równie dobrze mogłaby odlecieć i mieć ich gdzieś, tak samo to całe tłumaczenie się, bo po co one było komu? Nawet jeśli była żywo zainteresowana mieszkaniem tutaj i bliższym obcowaniem z wielkimi kotami, to jednak dalej była tylko sekretarzem, a one tylko lwami.
- Zwyczajnej. Wy, lwy, dogadujecie się w stada, ale ptaki stad nie mają. No, przynajmniej zdecydowana większość.
I na pewno nie wygląda to tak jak u was, dodała już sobie w głowie co by to za dużo nie mówić. Co prawda ta nie wyglądała na zmęczoną tam jak beżowa królowa, ale może też jest jakaś drażliwa na swoim punkcie? Już widać jak trzyma tego biednego samca w szachu.
- Ja mam pewne przydatne zdolności, a wy macie kły, pazury i silnie rozwinięty instynkt terytorialny. No, i wybitnie wśród waszego gatunku wyznaczacie się hm... siłą. Tak przynajmniej twierdziła tamta przemiła trójłapa lwica. No więc jestem tutaj.
Czy o czymś więcej miała jeszcze wspomnieć? Chyba nie, przynajmniej jakoś nie przypominała sobie by powiedziała coś mniej czy więcej niż to powiedziała Lyannie. Wszystko wyliczyła w swojej sprytnej główce, na razie nie wystąpiły żadne przeszkody, najwyżej drobne spięcia.
-
- Posty: 1090
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 61
- Zręczność: 41
- Percepcja: 51
- Kontakt:
- Jestem Falka, a cichy kolega to Kayaba. - przedstawiła ich, odruchowo skinąwszy łbem na brązowookiego. Miała duże wątpliwości co do nazwania go "kolegą", w końcu nie znali się zbyt dobrze, a ten w dodatku zdążył jej podpaść. Sądziła, że on myśli o niej bardzo podobnie. Ale, trzeba było robić dobrą minę do złej gry i sprawiać pozory.
Ptaki nie mają stad? Dyrdymały. Co rusz napotykała na swej drodze tabuny skrzydlatych na niebie, na drzewach, albo w wysokiej trawie, jak choćby perliczki. Rzadko kiedy widziała odłączoną jednostkę, a jeśli już to bardzo szybko kończyła w żołądku jakiegoś drapieżnika. Może sekretarze wiodły samotne życie, a Biashara samolubnie przyporządkowała ich zwyczaje całemu ogółu? Bardzo egocentryczne myślenie. Nie rozumiała tego gatunku, nie była ornitologiem. i nie zamierzała.
Jedyną trójłapą lwicę, którą kojarzyła, była ta brązowa, która towarzyszyła im podczas ceremonii. Niestety widziała ją tylko wtedy, raz, więc nawet nie miała okazji z nią porozmawiać, ani dokładniej jej się przyjrzeć. Ale z pewnością przez ułomność była pozbawiona w dużej mierze wcześniej wspomnianej siły, którą tak bardzo rzekomo zachwalała.
- Usługi medycyny i zielarstwa w zamian za ochronę. Interesujące. Bo widzisz, ja niebawem będę pełnić tą fuchę i to całkiem bezinteresownie. Czemu więc miałabym pozwolić wcielić w szeregi kogoś, kto robiłby mi za konkurencję? I w dodatku brał za to opłaty? - skupiła się wyłącznie na dwóch wymienionych, bo akurat szamanizm i przepowiadanie przyszłości interesowało ją w tym wszystkim najmniej. Choć i za to sekretarz żebrał o wynagrodzenie.
Ptaki nie mają stad? Dyrdymały. Co rusz napotykała na swej drodze tabuny skrzydlatych na niebie, na drzewach, albo w wysokiej trawie, jak choćby perliczki. Rzadko kiedy widziała odłączoną jednostkę, a jeśli już to bardzo szybko kończyła w żołądku jakiegoś drapieżnika. Może sekretarze wiodły samotne życie, a Biashara samolubnie przyporządkowała ich zwyczaje całemu ogółu? Bardzo egocentryczne myślenie. Nie rozumiała tego gatunku, nie była ornitologiem. i nie zamierzała.
Jedyną trójłapą lwicę, którą kojarzyła, była ta brązowa, która towarzyszyła im podczas ceremonii. Niestety widziała ją tylko wtedy, raz, więc nawet nie miała okazji z nią porozmawiać, ani dokładniej jej się przyjrzeć. Ale z pewnością przez ułomność była pozbawiona w dużej mierze wcześniej wspomnianej siły, którą tak bardzo rzekomo zachwalała.
- Usługi medycyny i zielarstwa w zamian za ochronę. Interesujące. Bo widzisz, ja niebawem będę pełnić tą fuchę i to całkiem bezinteresownie. Czemu więc miałabym pozwolić wcielić w szeregi kogoś, kto robiłby mi za konkurencję? I w dodatku brał za to opłaty? - skupiła się wyłącznie na dwóch wymienionych, bo akurat szamanizm i przepowiadanie przyszłości interesowało ją w tym wszystkim najmniej. Choć i za to sekretarz żebrał o wynagrodzenie.
Ostatnio zmieniony 13 mar 2020, 19:02 przez Gvalch'ca, łącznie zmieniany 1 raz.
- Kayaba
- Posty: 178
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 09 gru 2016
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 27
- Zręczność: 70
- Percepcja: 55
- Kontakt:
Chwilowo przynajmniej, zdawało się, sekretarz nie był podejrzany. Jednak chyba słowa, które wypowiadał nie były zbyt przemyślane. Spodziewała się ptaszyna, że tak po prostu przyjmą ją i zapewnią ochronę? Jeszcze DODATKOWO chciała by jej płacić. Jej szczęście, że nie od Kaya zależy ta decyzja.
Skinął lekko łbem usłyszawszy swoje imię.
Falka bardzo dobrze wypunktowała Biasharę, jednak jedna rzecz Kaya zabolała w uszy. Stado jest rodziną i powinno pomagać się każdemu z niej bezinteresownie. Nie powinno być mowy o jakiejkolwiek konkurencji. Wypuścił szybko powietrze z nozdrzy w niezadowoleniu. Miał tylko nadzieję, że czarna powiedziała to tylko i wyłącznie by wyciągnąć od kandydatki jakiś przekonujący argument, a nie dlatego, że tak uważała.
Nie mając nic innego do roboty, obszedł Biasharę dookoła przyglądając się jej uważnie, nie dostrzegł nic niepokojącego, wracając na swoje miejsce, niby przypadkiem dotknął ogonem łapy zielonookiej, dając znać że wszystko ok.
Skinął lekko łbem usłyszawszy swoje imię.
Falka bardzo dobrze wypunktowała Biasharę, jednak jedna rzecz Kaya zabolała w uszy. Stado jest rodziną i powinno pomagać się każdemu z niej bezinteresownie. Nie powinno być mowy o jakiejkolwiek konkurencji. Wypuścił szybko powietrze z nozdrzy w niezadowoleniu. Miał tylko nadzieję, że czarna powiedziała to tylko i wyłącznie by wyciągnąć od kandydatki jakiś przekonujący argument, a nie dlatego, że tak uważała.
Nie mając nic innego do roboty, obszedł Biasharę dookoła przyglądając się jej uważnie, nie dostrzegł nic niepokojącego, wracając na swoje miejsce, niby przypadkiem dotknął ogonem łapy zielonookiej, dając znać że wszystko ok.
- Biashara
- Posłaniec
- Posty: 115
- Gatunek: Sekretarz
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 08 kwie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 10
- Zręczność: 35
- Percepcja: 60
- Kontakt:
- Konkurencję? W takim razie chyba powinnam poczekać aż tobie się coś stanie, wylądujesz znów na lwiej skale, twoim pobratymcom stanie się krzywda. A ja wtedy wzruszę ramionami i powiem, że nie będę robić komuś konkurencji.
Uśmiechnęła się półgębkiem. Biashara jakoś nie mogła sobie przypomnieć by kogokolwiek zostawiła na lodzie, i nawet jeśli potem żądała zapłaty, to na nic jej fanty, jeśli ktoś pod gniazdem jej zdechnie, ściągając padlinożerców i muchy.
- Bezinteresownie to nawet wasz gatunek nie żyje. Łączycie się w grupy by razem polować, chronić młode, własne ziemie, knujecie, spiskujecie między grupami... chyba nie muszę mówić jak łatwym celem do gnębienia jest samotny lew? Jeśli się tutaj oboje nie urodziliście to chyba wiecie o czym mówię. Gdyby było inaczej niż mówię, żylibyście jak, hm... lamparty chociażby.
I już nawet nie wspomniała o tym co czarna lwica robiła w obcej grupie u szamanów. Albo medyków. Bo na pewno się tam kurowała, skoro leżała grzecznie i jeszcze niewiele potem przynieśli tam tego blond grzywego biedaka. Nie rozumiała tylko co lwica chciała osiągnąć takimi odzywkami, bo przecież wcale nie musiała im pomagać... a chciała. Oczywiście, nie za darmo, ale jak już było wspomniane, o zapłatę upomni się przy okazji. W tej czy innej formie.
- Nie powiedziałam, że będę was nękać opłatami za przegonienie widma śmierci nad kolejnym podejrzanym, czarnym łepkiem. Ale za usługi extra jak najbardziej. Wróżbiarstwo to trudna sztuka, nie oczekuję, że to zrozumiesz.
Tutaj zrobiła delikatną pauzę, poprawiła się tu i ówdzie, ozdoby brzęczały cichą melodyjkę, a czarna lwica miała okazję by odpowiedzieć na spokojnie Biasharze. Albo zastanowić się nad tym co dokładnie chce powiedzieć.
- Ach, nie szantażuj mnie tym wcieleniem w szeregi stada. Nie dołączam na siłę. Ale przyjemniej otacza się opieką swoich, niż obcych, prawda?
Uśmiechnęła się półgębkiem. Biashara jakoś nie mogła sobie przypomnieć by kogokolwiek zostawiła na lodzie, i nawet jeśli potem żądała zapłaty, to na nic jej fanty, jeśli ktoś pod gniazdem jej zdechnie, ściągając padlinożerców i muchy.
- Bezinteresownie to nawet wasz gatunek nie żyje. Łączycie się w grupy by razem polować, chronić młode, własne ziemie, knujecie, spiskujecie między grupami... chyba nie muszę mówić jak łatwym celem do gnębienia jest samotny lew? Jeśli się tutaj oboje nie urodziliście to chyba wiecie o czym mówię. Gdyby było inaczej niż mówię, żylibyście jak, hm... lamparty chociażby.
I już nawet nie wspomniała o tym co czarna lwica robiła w obcej grupie u szamanów. Albo medyków. Bo na pewno się tam kurowała, skoro leżała grzecznie i jeszcze niewiele potem przynieśli tam tego blond grzywego biedaka. Nie rozumiała tylko co lwica chciała osiągnąć takimi odzywkami, bo przecież wcale nie musiała im pomagać... a chciała. Oczywiście, nie za darmo, ale jak już było wspomniane, o zapłatę upomni się przy okazji. W tej czy innej formie.
- Nie powiedziałam, że będę was nękać opłatami za przegonienie widma śmierci nad kolejnym podejrzanym, czarnym łepkiem. Ale za usługi extra jak najbardziej. Wróżbiarstwo to trudna sztuka, nie oczekuję, że to zrozumiesz.
Tutaj zrobiła delikatną pauzę, poprawiła się tu i ówdzie, ozdoby brzęczały cichą melodyjkę, a czarna lwica miała okazję by odpowiedzieć na spokojnie Biasharze. Albo zastanowić się nad tym co dokładnie chce powiedzieć.
- Ach, nie szantażuj mnie tym wcieleniem w szeregi stada. Nie dołączam na siłę. Ale przyjemniej otacza się opieką swoich, niż obcych, prawda?
-
- Posty: 1090
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 61
- Zręczność: 41
- Percepcja: 51
- Kontakt:
- Twoje niedoczekanie. - prychnęła. Z jakichkolwiek kłopotów zawsze udawało jej się wychodzić cało. Po tym, co zaszło na cmentarzysku również. I choć jej rekonwalescencja trwała długo i zdążyła niemożebnie przesiąknąć zapachem lwioziemców, to i tak stała tu razem z nimi, bez szwanku. Także jeśli ptak sądził, że spotka ją jakieś nieszczęście i zginie, to grubo się mylił.
Mlasnęła ozorem, intensywnie się nad czymś zastanawiając. Aż jej wyszła żyłka na czole. Gdyby była na miejscu srebrnookiej, pogoniłaby sekretarza gdzie pieprz rośnie bez możliwości powrotu. Ale wiedziała, że Lyanna ją chce wcielić do stada, bo szukają aktualnie rekrutów. I logicznym było, że każda dodatkowa para łap i szponów jest jak najbardziej potrzebna. A nawet gdyby coś próbowała kombinować - ich było więcej. Musiałaby być więc być chorą na umyśle, by działać na ich niekorzyść. No cóż, czas pokaże, czy jej wątpliwości były słuszne.
- Niech będzie. Od tej chwili nie szukaj z nikim zwady, dobrze radzę. - dalszego wątku o leczeniu już nie komentowała. Niech robi, co jej się żyw nie podoba. Niech uzdrawia kogo chce, niech pobiera te chore opłaty. Ale jak lwy dowiedzą się, że Val będzie robić to samo, tylko za darmo, bezprecedensowo wybiorą ją, aniżeli zachłanną opierzoną materialistkę.
- Postaraj się nie ruszać. - poleciła, podeszła do Biashary i krótkim ruchem pazura zrobiła nacięcie na jej prawym skrzydle. Płytkie, ledwo krwawiące. Umoczyła go i wykonała trzy równe linie na wierzchniej części dzioba. Resztę posoki po prostu zlizała.
- Od teraz jesteś jedną z nas. Nie możesz jednak opuszczać granic do czasu awansu. Trzeba ci będzie również przydzielić mentora, który pokaże co i jak. No i zgłoś się do Lyanny po naszyjnik, jak już wydobrzeje, ja takowego nie posiadam, prócz swojego. Poszukaj sobie gniazda, albo innego miejsca, z którego zrobisz przyszłą klinikę. - starała się nie zaśmiać, gdy na myśl przywlekła jej się wizja, w której lwy próbują dostać się na drzewo, by się wykurować. Niestety, wyszło jej to dość średnio.
- Ja również muszę odpocząć. Bywajcie. - rzuciła od niechcenia i zniknęła w gąszczu.
/zt
Mlasnęła ozorem, intensywnie się nad czymś zastanawiając. Aż jej wyszła żyłka na czole. Gdyby była na miejscu srebrnookiej, pogoniłaby sekretarza gdzie pieprz rośnie bez możliwości powrotu. Ale wiedziała, że Lyanna ją chce wcielić do stada, bo szukają aktualnie rekrutów. I logicznym było, że każda dodatkowa para łap i szponów jest jak najbardziej potrzebna. A nawet gdyby coś próbowała kombinować - ich było więcej. Musiałaby być więc być chorą na umyśle, by działać na ich niekorzyść. No cóż, czas pokaże, czy jej wątpliwości były słuszne.
- Niech będzie. Od tej chwili nie szukaj z nikim zwady, dobrze radzę. - dalszego wątku o leczeniu już nie komentowała. Niech robi, co jej się żyw nie podoba. Niech uzdrawia kogo chce, niech pobiera te chore opłaty. Ale jak lwy dowiedzą się, że Val będzie robić to samo, tylko za darmo, bezprecedensowo wybiorą ją, aniżeli zachłanną opierzoną materialistkę.
- Postaraj się nie ruszać. - poleciła, podeszła do Biashary i krótkim ruchem pazura zrobiła nacięcie na jej prawym skrzydle. Płytkie, ledwo krwawiące. Umoczyła go i wykonała trzy równe linie na wierzchniej części dzioba. Resztę posoki po prostu zlizała.
- Od teraz jesteś jedną z nas. Nie możesz jednak opuszczać granic do czasu awansu. Trzeba ci będzie również przydzielić mentora, który pokaże co i jak. No i zgłoś się do Lyanny po naszyjnik, jak już wydobrzeje, ja takowego nie posiadam, prócz swojego. Poszukaj sobie gniazda, albo innego miejsca, z którego zrobisz przyszłą klinikę. - starała się nie zaśmiać, gdy na myśl przywlekła jej się wizja, w której lwy próbują dostać się na drzewo, by się wykurować. Niestety, wyszło jej to dość średnio.
- Ja również muszę odpocząć. Bywajcie. - rzuciła od niechcenia i zniknęła w gąszczu.
/zt
- Kayaba
- Posty: 178
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 09 gru 2016
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 27
- Zręczność: 70
- Percepcja: 55
- Kontakt:
A więc stało się, Biashara stała się oficjalnie częścią stada, co nie znaczy że Kay nagle zaczął jej ufać co to to nie.
- Narazie. - rzucił krótko za Falką i skierował wzrok na sekretarza.
- Na Twoim miejscu bym jej posłuchał. - powiedział stanowczo.
- Wiem o co Ci chodzi z extra opłatami i nie sądzę by to było coś złego. Ale wchodzisz do stada, do rodziny, a nie na bazar by od razu wykrzykiwać o pieniądzach. To moja prywatna opinia, nie robię Ci kazania, ponieważ również jestem tu od niedawna. - starał się by zabrzmiało to jak miła rada.
- Idę szukać sobie leża i odpocząć bo jestem po treningu. Tobie proponuję to samo. - rzekł odwracając się i odchodząc.
- Do zobaczenia następnym razem. - choć w myślach wolał, by to nie nastąpiło zbyt szybko.
/zt
- Narazie. - rzucił krótko za Falką i skierował wzrok na sekretarza.
- Na Twoim miejscu bym jej posłuchał. - powiedział stanowczo.
- Wiem o co Ci chodzi z extra opłatami i nie sądzę by to było coś złego. Ale wchodzisz do stada, do rodziny, a nie na bazar by od razu wykrzykiwać o pieniądzach. To moja prywatna opinia, nie robię Ci kazania, ponieważ również jestem tu od niedawna. - starał się by zabrzmiało to jak miła rada.
- Idę szukać sobie leża i odpocząć bo jestem po treningu. Tobie proponuję to samo. - rzekł odwracając się i odchodząc.
- Do zobaczenia następnym razem. - choć w myślach wolał, by to nie nastąpiło zbyt szybko.
/zt
- Biashara
- Posłaniec
- Posty: 115
- Gatunek: Sekretarz
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 08 kwie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 10
- Zręczność: 35
- Percepcja: 60
- Kontakt:
"Ceremonia" mało przyjemna, ale Biashara nawet nie drgnęła, chociaż w środku pragnęła odlecieć. To chyba normalne pragnienie, prawda? W każdym razie wszystko szybko się skończyło.
- Oczywiście.
Odpowiedziała jej jedynie delikatnie chyląc czoła. No cóż, ta czarna mimo tej całej podejrzliwości okazała się być przynajmniej na tyle cywilizowana, że na samym końcu nawet normalniej rozmawiała, chociaż kto wie, może to jej się tylko zdawało. W każdym razie ptaszyna nie widziała problemu by samemu zachowywać się choć w trochę odpowiedni sposób i nawet jeśli nie rozumiała większości tych lwich gestów i drygów, to mogła je w części spapugować.
- Nie martw się. Nie zrobię nic co dałoby wam podstawę do znienawidzenia mnie. Chyba.
Uśmiechnęła się przekornie, a potem to już tylko patrzyła jak brązowy zad znika w niższych partiach kaskady.
Dobrze, że to już za mną, pomyślała, po czym sama podjęła pieszą wędrówkę wśród drzew, w dół doliny.
zt.
- Oczywiście.
Odpowiedziała jej jedynie delikatnie chyląc czoła. No cóż, ta czarna mimo tej całej podejrzliwości okazała się być przynajmniej na tyle cywilizowana, że na samym końcu nawet normalniej rozmawiała, chociaż kto wie, może to jej się tylko zdawało. W każdym razie ptaszyna nie widziała problemu by samemu zachowywać się choć w trochę odpowiedni sposób i nawet jeśli nie rozumiała większości tych lwich gestów i drygów, to mogła je w części spapugować.
- Nie martw się. Nie zrobię nic co dałoby wam podstawę do znienawidzenia mnie. Chyba.
Uśmiechnęła się przekornie, a potem to już tylko patrzyła jak brązowy zad znika w niższych partiach kaskady.
Dobrze, że to już za mną, pomyślała, po czym sama podjęła pieszą wędrówkę wśród drzew, w dół doliny.
zt.
- Tendai
- Posty: 379
- Gatunek: leff
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 20 lis 2019
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 70
- Waleczność: 55
- Zręczność: 60
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Wdrapałem się na szczyt kaskady. Nie mogłem odnaleźć większości członków stada, to może usłyszą mój ryk? nie wiem czy nasze ziemie nadal są bezpieczne czy nie ale jednego jestem pewny. potrzeba omówienia tego co sie dzieje w stadzie. Jestem jeszcze młody i wątpiłem aby ktokolwiek wziął me słowa na poważnie ale może jednak?
Ryknąłem głośno, tak na ile miałem sił i powietrza w płucach. Tutejsza architektura skalna powinna trochę wzmocnić mój głos ale kto wie... Miałem nadzieję, że ktoś sie pojawi. Jeśli nie? To odejdę i tyle...
@Lyanna @Nataka @Nuzira @Samael @Namora @Kurdybanek @Bluu @Yakuti @Nuru @Kayaba @Oyo @Visenya @Theluji @Beri @Thabo @Hapana @Faolan @Faora
Ryknąłem głośno, tak na ile miałem sił i powietrza w płucach. Tutejsza architektura skalna powinna trochę wzmocnić mój głos ale kto wie... Miałem nadzieję, że ktoś sie pojawi. Jeśli nie? To odejdę i tyle...
@Lyanna @Nataka @Nuzira @Samael @Namora @Kurdybanek @Bluu @Yakuti @Nuru @Kayaba @Oyo @Visenya @Theluji @Beri @Thabo @Hapana @Faolan @Faora
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości