Jezioro

[Visenya]

Wcale nie chciał jej zjeść, czy zrobić krzywdy. Było to dla niej bardzo dziwne, zważając na to jak źle o płci przeciwnej wypowiadała się zawsze jej przyszywana matula. Vis poczuła się przez nią teraz oszukana i poniekąd czuła do niej żal, zupełnie tak jakby dowiedziała się, że święty Mikołaj jednak rzeczywiście nie istnieje. Oburzenie więc było czymś oczywistym.
Wstała na łapki i przetarła łapką oczka, stając naprzeciw nieco większego od siebie rówieśnika. Posłała mu nieśmiały uśmiech i ściągnęła brwi ku górze.
- Visenya, jestem księżniczką. Moja mama była wspaniałą, wielką i silną królową! - poczuła potrzebę pochwalenia się przed nim, był starszy więc chciała mu jakoś zaimponować.
- To moja druga mama Fedzia... nie jest wcale dziwna! Ma miękkie futerko i przyjemny głos. - zaprzeczyła, kręcąc na boki delikatną główką.
- Pobawić? Ja nie umiem... - rzekła zrezygnowana, nagle jednak się ożywiła - Masz dwa ogony! Komuś zabrałeś, czy co? Są przezabawne. - zaśmiała się, podchodząc do nich bliżej.

[Tendai]

-Mam nadzieję, że nie zrobiłaś sobie nic poważnego- Widząc jak ta sobie daje rade upewniłem się, że jest ok.
-Jesteś córką cioci Lyanny?- Przekrzywiłem lekko łeb w bok. Nie do końca rozumiejąc o jakiej królowej ona mówi. Nie wiedziałem, że ta obca ciotka, co zdechła to była jakąś królowa.
-Nie wiem czy ma, raczej nie mam z nią dobrych relacji- Jestem samcem ona ich nie lubi i wole się nie zbliżać. Az na samą myśl przeszły mnie ciarki.
-To cię mogę nauczyć, ganianego,zapasy czy coś- Dodałem już bardziej z entuzjazmem, zaraz potem spojrzałem na swoje ogony- nie no to sa moje mam je od urodzenia- Machnąłem nimi ponownie.Dla mnie byłą to rzecz normalna, w końcu mam tez je ma. Nie zastawiałem się nad tym dlaczego w stadzie tylko my je mamy.
-Podobają ci się?- Zapytałem lekko szczerząc ząbki.

[Visenya]

- Nie, jest w porządku. Jestem silna i będę kiedyś wojownikiem. - wypięła dumnie pierś, była przekonana, że w życiu będzie wiązała swoje życie z walką o terytorium stada i jego obronę, tylko to wydawało jej się w tym momencie w jakikolwiek sposób ciekawe.
- Nie. Nie znam jej nawet. Moją mamą była Berghi. - rzekła równie dumnie co poprzednio, a co gorsza w tym wszystkim nie miała nic więcej poza opowieściami Fedhy i pamiątkami po matce, których też za dużo nie posiadała.
- Cokolwiek, ale żebym umiała... - wzruszyła ramionami.
- Są bardzo fajne, też bym chciała mieć dwa... to niesprawiedliwe, że ty masz, a ja nie mam. - bąknęła jakby obrażona.

[Tendai]

-O to fajnie to tak jak ja, tez bym chciał być silnym i odważnym wojownikiem, który będzie bronił lwice i innych- Mówiłem to z wielkim entuzjazmem, nie wiedziałem jak moje losy się potoczą ale warto mieć marzenia.
-Berghi?- Nie znałem tamtej lwicy po imieniu teraz jednak już wiem jak się nazywała. Zastrzygłem lekko uchem.
-Ciocia Lyanna jest super, tylko niestety jest często zajęta- no ale ja lubiłem i tak- A skąd wiesz, że szalona ciotka mówi ci cała prawdę? Kto jest twoim tatą?- Tak może nie powinienem zadawać pewnych pytań ale takie są prawa dzieci, że zadają czasem niewłaściwe pytania.
-Żeby umieć trzeba się nauczyć- Wyszczerzyłem ząbki a skoro chce być wojownikiem to może zapasy! Miałem jednak zamiar dać jej fory, w końcu jest młodsza.
-Nie każdy je może mieć! Trzeba być wyjątkowym, o!- wystawiłem jej język.
-No pobawmy się w zapasy, chcesz być wojem tak jak ja to wiec tak...- Przekrzywiłem lekko łebek rozmyślając.
-Zapasy to takie coś, że się siłujemy i jedna ze stron musi pokonać druga lub zmusić ja aby sam się poddała- No tak chyba dobrze? Położyłem przednia część ciała na ziemi zad miałem wyżej i czekałem na jej ruch aby potem samemu coś spróbować.

[Visenya]

- Fedzia mówi, że mi nie urośnie grzywa, ale ja będę ją miała! - rzuciła rozmarzona, nieświadoma do końca swojej głupoty i błędu, choć i lwice z grzywami się czasami zdarzały, Vis była pod tym względem pewniakiem do braku takiej ozdoby.
- Bliznopyski, albo Dwugrzywy. Jest dorosły, więc ma dwa imiona. - chciała trochę poszpanować swoją wiedzą, która była jeszcze nikła. Na wspomnienie słowa ojciec początkowo nic nie czuła, przecież nie było go gdy była mała... w ogóle go nie było, bo nigdy go na oczy nie widziała. Poza ciotką-matką Fedhą i jej dziećmi nikogo nie widywała, a jedynie udawało jej się czasami o jakimś lwie z stada usłyszeć. Teraz zamierzała ten stan rzeczy zmienić, będzie zwiedzała tereny stada i poznawała wszystkie lwy.
- Ja też chcę być wyjątkowa! - podskakiwała z łapki na łapkę pełna ekscytacji, przecież ona też mogła być wyjątkową skoro Tendai taki był, prawda?
Cóż może nie potrafiła sobie zbyt jasno wyobrazić jak wyglądają opisywane przez młodzika zapasy, ale z przyszywanym rodzeństwem kiedyś się trochę przepychała, żeby mieć mamcie pod nosem. Postanowiła, więc iż rozbiegnie się i impetem rozpędu powali Tendaia wygrywając.

[Tendai]

-Mała grzywkę już masz- pozwolił sobie zauważyć. Wątpił aby z tego wyrosła grzywa, w końcu samice jej nie mają. Nie znał i nie słyszał o przypadku jakby jednak miały. Słysząc imiona jakie powiedziała uznał, ze są dziwne ale i szpanerskie.
Fajne imiona- Powiedział patrząc z zaciekawieniem na młódkę-To ja też będę miał dwa i ty też?- Nie wiedział w sumie o czymś takim. Jednak byłoby fajowo!
-Jak się nazwiesz? Ja dwu-ogonowy- Coś nie bardzo ambitne ale jako dzieciak dla niego to brzmiało fajnie.
-Też na pewno jesteś ale nie wiesz jeszcze dlaczego- Postanowił postawić taka tezę. W końcu każdy jest inny i wyjątkowy, tak mama mówiła. Widząc jak ta bierze rozpęd lekko uśmiechnąłem się. Kiedy była blisko postanowiłem uskoczyć w bok i skoczyć na nią. Z cała pewnością nie zakończy to zapasów ale dobry początek to coś.

[Visenya]

- Ja po prostu Silna albo Wojowniczka! - rzuciła luźno w odpowiedzi.
Cóż jej manewr rozpoczynający zapasy może i nie był zbyt przemyślany, lecz nie miało to żadnego znaczenia, gdyż Tendai bez większego problemu ją wyminął i uderzył ją w bok, odpychając na pobliskie kamyczki. Niezadowolona wstała i otrzepała się, przypuszczała kolejny atak, powtarzając swoją taktykę lecz teraz dodając do niej swój pisk o wysokiej tonacji. Teraz miała nadzieję być skuteczną lwiczką i pokonać samczyka.

[Tendai]

Widząc, że młoda ponownie próbuje zrobić to co wcześniej zaśmiałem się lekko pod nosem. Nie ruszałem się z miejsca aż do momentu kiedy ta była blisko i przeskoczyłem ją aby potem podhaczyć ją lekko łapą.
-Nie możesz cały czas robić tego samego- Powiedziałem pogodnie. Sam umiałem tyle co mam mnie nauczyła i co sam wywnioskowałem z zabaw z rodzeństwem. Tym razem miałem nadzieję, że młoda mnie zaskoczy, chciałem się trochę podłożyć aby ta nie traciła pewności siebie czy coś.

[Visenya]

Ponownie jej nie wyszło, a podstępny koleżka podłożył jej łapę, przez co niezdarnie upadła, obijając sobie pierś i podbródek. Warknęła, a właściwie bardziej syknęła poirytowana porażką i bólem jaki się jej po upadku udzielił. Podniosła głowę z ziemi i wysłuchała Tendaia, może rzeczywiście miał rację? Naburmuszona postanowiła tym razem zrobić inaczej za poleceniem niebiesko-czarnookiego i poczęła skradać się w jego stronę z ciałem przy ziemi, przy czym jej kuperek był wysoko uniesiony, a ogon majdał w powietrzu. Gdy była już blisko towarzysza zabaw wybiła się tylnymi kończynami i przednimi wycelowała w nowego znajomego.

[Tendai]

Teraz chyba zaczęła coś kombinować i to dobrze o to w tym chodzi. Sam położyłem przednią cześć ciała na ziemie i lekko wyszczerzyłem swoje kiełki. Wyglądała komicznie ale zarazem słodko. Taka śmieszna kulka. Pozwoliłem się jej złapać i lwiczka wylądowała na mnie.
-O nie! byłaś za szybka-Rzekłem głosem jakbym się tego nie spodziewał- Co teraz ze mną zrobisz?- Zapytałem lekko wyciągając jęzor.