x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Brzeg
Regulamin forum
Nad Wodopojem zawisły ciężkie, deszczowe chmury, a rzęsiste opady i towarzyszące im podmuchy wiatru oczyszczają okolicę z zalegającego tu do niedawna smrodu i trucizn.
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Nad Wodopojem zawisły ciężkie, deszczowe chmury, a rzęsiste opady i towarzyszące im podmuchy wiatru oczyszczają okolicę z zalegającego tu do niedawna smrodu i trucizn.
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
- Hatimakali
- Posty: 70
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 22 kwie 2016
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 70
- Zręczność: 55
- Percepcja: 25
- Kontakt:
Re: Brzeg
Przypałętawszy się z tłuścioszkiem, jego młodym uczniem i swoją doyuchczasową 'opiekunką' nie spodziewał się być świadkiem jakiegoś rytuału. Zanim zdążył się dobrze przyjrzeć lwu o zaiste skąpej grzywie został przedstawiony, na co jak zwykle skłonił się dotykając nosem ziemi, po czym podniósł się otaczając spojrzeniem okolicę niby od niechcenia. Faktycznie zaś już poddenerwował się, gdyż okazało się iż napotkany samiec jest kimś z tych ważniejszych w stadzie. Konfrontacja z władzami wcale się mu w tej chwili nie uśmiechała, do tego prędzej wolałby być powalonym przez jakiegoś wojownika, niżeli spowiadać się przed szamanem, pazury i kły zawsze bolą tak samo, co do czarów - nigdy nie wiadomo co się wydarzy, czy aby magiczny jegomość nie wyłapie każdego kłamstwa lub półprawdy. W sumie Hati nie wiedział do końca jakie są możliwości spirytualistów, trzymał się od nich z daleka dopóki nie potrzebował ich pomocy, jak też wiadomo nie każdy medyk był szamanem, tak więc zmniejszanie kontaktu do minimum wcale nie nastręczało wielkich trudności.
Zastrzygł uszami, czyli najważniejszy z radnych ma syna, to może być przydatna wiadomość, czyli paplanina Nabo mogła być bardziej przydatna niźli nieznośna. Przynajmniej chwilowo. Usiadł między ciemnym lewkiem a Shantee z ukosa spoglądając w jej stronę. Kojący uśmiech wciąż malował się na jej pyszczku, również więc lekko się do niej uśmiechnął jakby potwierdzajać, że wszystko w porządku. Może i z pyska wszystko było w porządku, ogona jednak nie było tak łatwo upilnować, tak więc nim wodził niepewnie na boki mimowolnie. Ile by się nie starał, ten wciąż wił się za nim, a nie będzie przecież robił żadnej błazenady by usadowić na nim łapę czy zadek.
Znowu omiótł wzrokiem 'szefa' i całość rytuału malującą się na ziemi. Po chwili pogoda zmieniła się znacznie. Gdy tylko pierwsze krople spadły mu na nos w zdziwieniu podniósł oczy ku niebu. Co się tu właśnie zadziało utwierdziło go tylko w przekonaniu, że szamani są zdecydowanie niebezpieczniejsi niż jakikolwiek wojownik. Z drugiej zaś strony strasznie mu to zaimponowało. Nie zawsze przecież spotyka się kogoś, kto może manipulować pogodą w ten sposób i to nawet nie męcząc się zbytnio.
//przepraszam za tyle czekania, dopiero teraz litery przestały mi się rozmywać po zabiegu xd
Zastrzygł uszami, czyli najważniejszy z radnych ma syna, to może być przydatna wiadomość, czyli paplanina Nabo mogła być bardziej przydatna niźli nieznośna. Przynajmniej chwilowo. Usiadł między ciemnym lewkiem a Shantee z ukosa spoglądając w jej stronę. Kojący uśmiech wciąż malował się na jej pyszczku, również więc lekko się do niej uśmiechnął jakby potwierdzajać, że wszystko w porządku. Może i z pyska wszystko było w porządku, ogona jednak nie było tak łatwo upilnować, tak więc nim wodził niepewnie na boki mimowolnie. Ile by się nie starał, ten wciąż wił się za nim, a nie będzie przecież robił żadnej błazenady by usadowić na nim łapę czy zadek.
Znowu omiótł wzrokiem 'szefa' i całość rytuału malującą się na ziemi. Po chwili pogoda zmieniła się znacznie. Gdy tylko pierwsze krople spadły mu na nos w zdziwieniu podniósł oczy ku niebu. Co się tu właśnie zadziało utwierdziło go tylko w przekonaniu, że szamani są zdecydowanie niebezpieczniejsi niż jakikolwiek wojownik. Z drugiej zaś strony strasznie mu to zaimponowało. Nie zawsze przecież spotyka się kogoś, kto może manipulować pogodą w ten sposób i to nawet nie męcząc się zbytnio.
//przepraszam za tyle czekania, dopiero teraz litery przestały mi się rozmywać po zabiegu xd
- Athastan
- Posty: 556
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 25 cze 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 32
- Zręczność: 50
- Percepcja: 70
- Kontakt:
Niespodziewanie nad wodopojem pojawił się Nabo, prowadzący, co w sumie było dlań dość charakterystyczne, gromadkę, w większości jemu nieznanych, lwów.
- Witaj Nabo! Cóż, na ten moment udało mi się już zrealizować to, co miałem tu do zrobienia, więc wychodziło by na to, że już nie. Ale dzięki. - odpowiedział szamanowi, a przy okazji także jego uczniowi. Na komentarz co do klątwy stwierdził:
- Cóż... biorąc pod uwagę czas, przez jaki trucizna pozostawała aktywna i uwzględniając rozmiary wodopoju, wydaje się niemożliwe by była to efekt działania jedynie czysto fizycznej toksyny - dlatego też potraktowałem to jako przypadek skażenia połączony z rodzajem współdziałającej z nim klątwy. Oczywiście normalne odczynniki również miały tu swój udział...
Potem lew zaczął przedstawiać mu towarzystwo. Co do młodego, to jedynie przytaknął i uśmiechnął się w jego kierunku - faktycznie, miał już okazję widzieć go w jego towarzystwie. Natomiast goście z Oazy... cóż, to zdecydowanie była nowość.
- Mi również bardzo miło. - odparł lwicy, skłaniając się przy tym lekko, po czym, nie wiedząc czy został im już zaprezentowany, sam się przedstawił - Ja nazywam się Athastan, i jak widać, pełnię na Lwiej Skale funkcje szamana, jak również medyka. - pomijając przy tym wszelkie dodatkowe tytuły. Jakoś głupio czuł się 'chwaląc' się na dzień dobry mianem Radcy, a zdecydowanie nie chciało mu się tłumaczyć o co chodziło z Mówcą i pokrewnymi mianami...
- O ile mi wiadomo na szczęście nie wymagam chwilowo pomocy uzdrowiciela, ale w razie czego będę wiedział gdzie pytać. - stwierdził, raczej grzecznościowo, po czym uśmiechnął się lekko. Co prawda lwica nie przedstawiła mu się jako członkinie tegoż fachu... ale pachnąca ziołami sakiewka dość dobitnie o tym świadczyła. W końcu w tej rzeczywistości nikt chyba jeszcze nie wpadł na pomysł noszenia roślinnego suszu dla samej tylko przyjemności wdychania jego zapachu... chyba.
Milczącemu quasi-imiennikowi Hakiego skinął tylko łbem - skoro lew wolał trzymać się z boku i siedzieć cicho nie widział powodu by mu w tym przeszkadzać.
- Zapytałbym co was tu sprowadza... gdyby nie fakt, iż kwestia Wodopoju wydaje się być dość oczywista. Wobec tego... - zaczął, gdy kropla wyproszonego wcześniej deszczu spadła mu na nos -... jako że jak widać, Przodkowie zdecydowali się zesłać zamówioną zmianę pogody, jeśli nikt nie ma żadnych innych planów, zapraszam do mnie. - po prawdzie nie miał dziś w planach goszczenia jakiejś większej ilości osób, Pracownia na szczęście była jednak już posprzątana, a z racji tego że właściwie to on ściągnął im na głowy deszcz, poczuwał się w obowiązku zapewnienia im jakiegoś schronienia (oczywiście przy założeniu że opady nie były zjawiskiem jedynie lokalnym). Z Nabo zaś chętnie przedyskutowałby przy okazji informacje uzyskane od Chala...
- Witaj Nabo! Cóż, na ten moment udało mi się już zrealizować to, co miałem tu do zrobienia, więc wychodziło by na to, że już nie. Ale dzięki. - odpowiedział szamanowi, a przy okazji także jego uczniowi. Na komentarz co do klątwy stwierdził:
- Cóż... biorąc pod uwagę czas, przez jaki trucizna pozostawała aktywna i uwzględniając rozmiary wodopoju, wydaje się niemożliwe by była to efekt działania jedynie czysto fizycznej toksyny - dlatego też potraktowałem to jako przypadek skażenia połączony z rodzajem współdziałającej z nim klątwy. Oczywiście normalne odczynniki również miały tu swój udział...
Potem lew zaczął przedstawiać mu towarzystwo. Co do młodego, to jedynie przytaknął i uśmiechnął się w jego kierunku - faktycznie, miał już okazję widzieć go w jego towarzystwie. Natomiast goście z Oazy... cóż, to zdecydowanie była nowość.
- Mi również bardzo miło. - odparł lwicy, skłaniając się przy tym lekko, po czym, nie wiedząc czy został im już zaprezentowany, sam się przedstawił - Ja nazywam się Athastan, i jak widać, pełnię na Lwiej Skale funkcje szamana, jak również medyka. - pomijając przy tym wszelkie dodatkowe tytuły. Jakoś głupio czuł się 'chwaląc' się na dzień dobry mianem Radcy, a zdecydowanie nie chciało mu się tłumaczyć o co chodziło z Mówcą i pokrewnymi mianami...
- O ile mi wiadomo na szczęście nie wymagam chwilowo pomocy uzdrowiciela, ale w razie czego będę wiedział gdzie pytać. - stwierdził, raczej grzecznościowo, po czym uśmiechnął się lekko. Co prawda lwica nie przedstawiła mu się jako członkinie tegoż fachu... ale pachnąca ziołami sakiewka dość dobitnie o tym świadczyła. W końcu w tej rzeczywistości nikt chyba jeszcze nie wpadł na pomysł noszenia roślinnego suszu dla samej tylko przyjemności wdychania jego zapachu... chyba.
Milczącemu quasi-imiennikowi Hakiego skinął tylko łbem - skoro lew wolał trzymać się z boku i siedzieć cicho nie widział powodu by mu w tym przeszkadzać.
- Zapytałbym co was tu sprowadza... gdyby nie fakt, iż kwestia Wodopoju wydaje się być dość oczywista. Wobec tego... - zaczął, gdy kropla wyproszonego wcześniej deszczu spadła mu na nos -... jako że jak widać, Przodkowie zdecydowali się zesłać zamówioną zmianę pogody, jeśli nikt nie ma żadnych innych planów, zapraszam do mnie. - po prawdzie nie miał dziś w planach goszczenia jakiejś większej ilości osób, Pracownia na szczęście była jednak już posprzątana, a z racji tego że właściwie to on ściągnął im na głowy deszcz, poczuwał się w obowiązku zapewnienia im jakiegoś schronienia (oczywiście przy założeniu że opady nie były zjawiskiem jedynie lokalnym). Z Nabo zaś chętnie przedyskutowałby przy okazji informacje uzyskane od Chala...
Każdy rytuał niewłaściwe stosowany może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu.
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
- Nabo
- Posty: 488
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 18 maja 2016
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 65
- Kontakt:
-Jak zawsze musisz się popisywać przed nowymi- zażartował, gdy, z nieba zaczął padać deszcz.
-Prawdę mówiąc ja też tak umiem, tylko na razie mi się nie chce- rzucił wesoło do reszty.
-A co do tego Wodopoju, to na serio te poparańce od Wodza uciekły się aż do rzucenia klątwy? Serio muszą być wkurzeni za ten łomot jaki im ostatnio spuściliśmy- powiedział, jednocześnie spoglądając na znajdujący się za plecami Radcy wodopój.
-W takim razie chyba nie wypada nie skorzystać. Zaproponowałbym, że zorganizuje napój ale obawiam się, że cała marula poszła na leczenie chorych na nosówkę. Ventruma i ten dzieciak od Hakiego zarazili się od jakiegoś szalonego kota, który podobno wpadł na Lwią Skałę- rzekł, powracając spojrzeniem na Athastana.
-Prawdę mówiąc ja też tak umiem, tylko na razie mi się nie chce- rzucił wesoło do reszty.
-A co do tego Wodopoju, to na serio te poparańce od Wodza uciekły się aż do rzucenia klątwy? Serio muszą być wkurzeni za ten łomot jaki im ostatnio spuściliśmy- powiedział, jednocześnie spoglądając na znajdujący się za plecami Radcy wodopój.
-W takim razie chyba nie wypada nie skorzystać. Zaproponowałbym, że zorganizuje napój ale obawiam się, że cała marula poszła na leczenie chorych na nosówkę. Ventruma i ten dzieciak od Hakiego zarazili się od jakiegoś szalonego kota, który podobno wpadł na Lwią Skałę- rzekł, powracając spojrzeniem na Athastana.
Z wyglądu Nabo to stereotypowy lwioziemiec. Kolor sierści i grzywy są niemal identyczne jak u byłego króla Simby. Największą różnicą pomiędzy szamanem a byłym monarchą jest sylwetka, która jasno wskazuje, że Nabo preferuje raczej bierny tryb życia.
- Athastan
- Posty: 556
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 25 cze 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 32
- Zręczność: 50
- Percepcja: 70
- Kontakt:
- Co ja poradzę że przyprowadzasz ich akurat w czas. - odparł, uśmiechając się i wykonując lwi odpowiednik wzruszenia ramionami. Nie żeby faktycznie miał tak w zwyczaju - o ile dobrze pamiętał, był to pierwszy od bardzo dawna raz, jak 'popisał się' przed kimś z zewnątrz. Po prawdzie, to zazwyczaj siedział cicho w Pracowni i zajmował się w swoją robotą, zamiast pokazywać się rozlicznym gościom sprowadzanym przez Nabo... Nie mniej faktycznie, miło było się przed kimś raz na jakiś czas zaprezentować, nawet jeśli nie było to do końca zamierzone.
- Co do wodza i jego bandy... Odnoszę wrażenie, iż nie jest to najgorsze, co spotka nas z ich strony. Dostałem jakiś czas temu informacje, że szykują coś zdecydowanie paskudniejszego... ale o tym za chwilę. - zwrócił się do szamana, nieco ściszając głos, jednak nie na tyle, by reszta również nie mogła go usłyszeć. Nie miał bowiem zamiaru jakoś specjalnie kryć się z tą wiedzą, co więcej, uważał wręcz że powinna ona zostać jak najszerzej rozpowszechniona. Po prostu... tak jakoś wypadało.
- Szalony kot na Lwiej Skale... widzę że nieźle się bawiliście. A poszedłem tylko na chwilę. - pokręcił łbem, uśmiechając się przy tym półgębkiem. Po prawdzie, to chwilowo chyba nawet się cieszył, że ulubiony napitek Nabo jest chwilowo niedostępny, choć nie miał serca tłumaczyć mu, że jego produkty, stanowiące w zasadzie obiekt jego dumy, są chwilowo nieszczególnie pożądane. Nie mniej, podawanie podczas wizyty członków odległego stada mające wszak dość osobliwe działanie marulówki nie było chyba najlepszym pomysłem. Jego autor co prawda był w pewnym stopniu uodporniony na jego działanie... o reszcie jednak raczej nie można było tego powiedzieć. W tym i o nim samym. A zdecydowanie nie było potrzeby by podchmielony Radca palnął jakieś głupstwo. Nie podczas pierwszego spotkania z przedstawicielem bodajże jedynego stada, z którym ich relacji nie opisywało się jako co najmniej 'napięte'.
- Chętnie za chwilę posłucham o waszych dokonaniach - na razie jednak proponuję się zbierać, zanim sami przemokniemy i coś złapiemy. - stwierdził, odnosząc się oczywiście do coraz mocniej padającego deszczu, po czym poprowadził grupę w kierunku Pracowni.
-zt.
- Co do wodza i jego bandy... Odnoszę wrażenie, iż nie jest to najgorsze, co spotka nas z ich strony. Dostałem jakiś czas temu informacje, że szykują coś zdecydowanie paskudniejszego... ale o tym za chwilę. - zwrócił się do szamana, nieco ściszając głos, jednak nie na tyle, by reszta również nie mogła go usłyszeć. Nie miał bowiem zamiaru jakoś specjalnie kryć się z tą wiedzą, co więcej, uważał wręcz że powinna ona zostać jak najszerzej rozpowszechniona. Po prostu... tak jakoś wypadało.
- Szalony kot na Lwiej Skale... widzę że nieźle się bawiliście. A poszedłem tylko na chwilę. - pokręcił łbem, uśmiechając się przy tym półgębkiem. Po prawdzie, to chwilowo chyba nawet się cieszył, że ulubiony napitek Nabo jest chwilowo niedostępny, choć nie miał serca tłumaczyć mu, że jego produkty, stanowiące w zasadzie obiekt jego dumy, są chwilowo nieszczególnie pożądane. Nie mniej, podawanie podczas wizyty członków odległego stada mające wszak dość osobliwe działanie marulówki nie było chyba najlepszym pomysłem. Jego autor co prawda był w pewnym stopniu uodporniony na jego działanie... o reszcie jednak raczej nie można było tego powiedzieć. W tym i o nim samym. A zdecydowanie nie było potrzeby by podchmielony Radca palnął jakieś głupstwo. Nie podczas pierwszego spotkania z przedstawicielem bodajże jedynego stada, z którym ich relacji nie opisywało się jako co najmniej 'napięte'.
- Chętnie za chwilę posłucham o waszych dokonaniach - na razie jednak proponuję się zbierać, zanim sami przemokniemy i coś złapiemy. - stwierdził, odnosząc się oczywiście do coraz mocniej padającego deszczu, po czym poprowadził grupę w kierunku Pracowni.
-zt.
Każdy rytuał niewłaściwe stosowany może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu.
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
- Shanteeroth
- Posty: 995
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 sie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 40
- Zręczność: 55
- Percepcja: 60
Shanteeroth patrzyła na to wszystko niczym zaczarowana. Czy ten szaman właśnie sprowadził deszcz? Fascynujące! Sytuacja chyba zaabsorbowała ją nieco za bardzo, bowiem zdawała się kompletnie odpłynąć i przestała reagować na cokolwiek. Dobrze przynajmniej, iż zorientowała się, że ekipa właśnie zmienia miejsce posiedzenia - bo jeszcze zostałaby tutaj zupełnie sama...
Wciąż pozostawała pod wielkim wrażeniem umiejętności Athastana oraz sposobu, w jakim o tym mówił. Zdecydowanie był zupełnie inny aniżeli poczciwy Nabo, nieco mniej... nierozgarnięty. I chociaż Shanteeroth oczywiście wciąż uwielbiała poczciwego grubaska, nie była w stanie zatrzeć podziwu w ślepiach, które teraz nieco częściej spoglądały na Atha, niźli kogokolwiek innego z czwórki towarzyszących jej przystojniaków. Nie wiedziała również, czy Nabo rzeczywiście potrafi sprowadzić deszcz - czy raczej stanowiło to tylko czcze przechwałki, które zresztą wcale jej nie przeszkadzały. Nawet jeśli nie potrafił wpływać na pogodę nie sprawiało to przecież, aby lubiła go choć nieco mniej.
zt.
Wciąż pozostawała pod wielkim wrażeniem umiejętności Athastana oraz sposobu, w jakim o tym mówił. Zdecydowanie był zupełnie inny aniżeli poczciwy Nabo, nieco mniej... nierozgarnięty. I chociaż Shanteeroth oczywiście wciąż uwielbiała poczciwego grubaska, nie była w stanie zatrzeć podziwu w ślepiach, które teraz nieco częściej spoglądały na Atha, niźli kogokolwiek innego z czwórki towarzyszących jej przystojniaków. Nie wiedziała również, czy Nabo rzeczywiście potrafi sprowadzić deszcz - czy raczej stanowiło to tylko czcze przechwałki, które zresztą wcale jej nie przeszkadzały. Nawet jeśli nie potrafił wpływać na pogodę nie sprawiało to przecież, aby lubiła go choć nieco mniej.
zt.
- Ignis
- Posty: 709
- Gatunek: Panthera Leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 sie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 75
- Zręczność: 70
- Percepcja: 30
- Kontakt:
W pewnym momencie podczas mojej podróży zaczęły pojawiać się płaty skromnej, lecz dobrze wróżącej zieleni. Natomiast pomimo przybycia hordy, nie było tutaj, aż tak pusto jakbym się tego spodziewał. Mniejsi roślinożercy pałętali się gdzieś w rosnącej trawie, chowając się przed drapieżnikami mojego pokroju i chociaż przez długi czas nie dostrzegłem żadnego, to ich ślady jasno na to wskazywały... Aż do czasu, gdy nie natknąłem się na truchło zająca. Niedaleko wodopoju. Podszedłem z ciekawości, do ciała, aby dokładnie mu się przyjrzeć, w końcu brak jakichkolwiek śladów drapieżników jest dużo gorszy od ich wyraźnych zapachów. W końcu niezwykle trudno jest znaleźć kogoś chętnego do walki, a w szczególności jak po możliwych kandydatach nie ma nawet śladu. Obejrzałem niemalże wypatroszonego i prawie rozerwaną na dwie części ofiarę, po czym moja uwagę skupiły ślady oraz zaschnięte ślady krwi urywające się w pobliżu wysokiej kępy trawy.
Jakoś małe te ślady łapy... Ślady ugryzień również są w miarę wąskie. Hmn... Szakal? Strzeliłem, kontynuując swoje przemyślenia.
Był jeden łowca. Upolował zdobycz. Zaczął ją zjadać, po czym wyskoczył na niego drugi podobny. Zranił go. Zaskoczony drapieżnik, chciał uciec zabierając ze sobą zdobycz, lecz ten drugi również ją chwycił. Prawie ją rozerwali, po czym przepłoszyło ich coś innego. Obaj uciekli. Czyżby łowca stał się zwierzyną? Rozejrzałem się po okolicy, jednak nie dostrzegłem niczego podejrzanego. Wróciłem do ciała i okazało się, że te małe zdarzenia miało miejsce około... kilka godzin temu. Oczywiście nie miałem zamiaru zjadać tej padliny, nawet jakbym był głodny, lecz skóra tego zwierzęcia w dalszym ciągu była jeszcze zdatna do wykorzystania. Nie czekając oni chwili, wyjąłem swój nóż i zabrałem się za oskórowanie tego, co zostało. Było to trochę utrudnione, gdyż cały brzuch był w strzępach... tak samo jak wnętrzności. Natomiast skóra na łapach i plecach była niemalże nienaruszona. Dlatego obkrawając niepotrzebne elementy, poszło mi to bardzo szybko. Nic w sumie dziwnego, w końcu robię to od dawna. Gdy tylko skończyłem oskórowanie, włożyłem kawałek skóry do torby, a nóż wyczyściłem o trawę. Następnie podszedłem do piaszczystego brzegu wodopoju. Gdzie... nikogo nie było. Napoiłem się, po czym ruszyłem dalej i pewnie od razu udałbym się w stronę skały, gdyby nie fakt, że moim oczom okazało się ogromnych rozmiarów drzewo. A sam fakt, że nie został spalony był dla mnie... dziwny.
//+1 mała skóra
/ZT/
Jakoś małe te ślady łapy... Ślady ugryzień również są w miarę wąskie. Hmn... Szakal? Strzeliłem, kontynuując swoje przemyślenia.
Był jeden łowca. Upolował zdobycz. Zaczął ją zjadać, po czym wyskoczył na niego drugi podobny. Zranił go. Zaskoczony drapieżnik, chciał uciec zabierając ze sobą zdobycz, lecz ten drugi również ją chwycił. Prawie ją rozerwali, po czym przepłoszyło ich coś innego. Obaj uciekli. Czyżby łowca stał się zwierzyną? Rozejrzałem się po okolicy, jednak nie dostrzegłem niczego podejrzanego. Wróciłem do ciała i okazało się, że te małe zdarzenia miało miejsce około... kilka godzin temu. Oczywiście nie miałem zamiaru zjadać tej padliny, nawet jakbym był głodny, lecz skóra tego zwierzęcia w dalszym ciągu była jeszcze zdatna do wykorzystania. Nie czekając oni chwili, wyjąłem swój nóż i zabrałem się za oskórowanie tego, co zostało. Było to trochę utrudnione, gdyż cały brzuch był w strzępach... tak samo jak wnętrzności. Natomiast skóra na łapach i plecach była niemalże nienaruszona. Dlatego obkrawając niepotrzebne elementy, poszło mi to bardzo szybko. Nic w sumie dziwnego, w końcu robię to od dawna. Gdy tylko skończyłem oskórowanie, włożyłem kawałek skóry do torby, a nóż wyczyściłem o trawę. Następnie podszedłem do piaszczystego brzegu wodopoju. Gdzie... nikogo nie było. Napoiłem się, po czym ruszyłem dalej i pewnie od razu udałbym się w stronę skały, gdyby nie fakt, że moim oczom okazało się ogromnych rozmiarów drzewo. A sam fakt, że nie został spalony był dla mnie... dziwny.
//+1 mała skóra
/ZT/
► Pokaż Spoiler
- Datura
- Posty: 1518
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 19 paź 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 41
- Zręczność: 47
- Percepcja: 67
- Kontakt:
Korzystając z osłony mroku i braku towarzystwa wymknęła się poza teren stada. Nad Wodopojem rosły pewnie bardzo ładne kwiaty, które koniecznie chciała mieć. Pomimo zmierzchu powinna móc wypatrzeć białe kwiaty rosnące nad brzegiem.
Rzut na kalie
+2x kalia
ZT
Rzut na kalie
Datura wyrzuca 3d100:
20, 74, 80
Może jednak nie było aż tak łatwo. Schyliła łeb i zaczęła iść powoli, by nie przegapić szukanej rośliny.20, 74, 80
Datura wyrzuca 3d100:
46, 11, 79
Zauważyla kalie, dopiero jak miała je przed samym nosem. Zatrzymała się. Teraz kluczowe było aby zachować ostrożność. Najpierw zerwała kilka dużych liści zielska rosnącego obok. Położyła je obok kwiatów. Następnie dwoma pazurami obcięła łodygi kalii tak, że spadły na przygotowane liście. Zawinęła je szczelnie, a dla pewności obłożyła jeszcze liśćmi z wierzchu. Gdy pakunki były gotowe, podeszła do brzegu by dokładnie obmyć łapy z trucizny. Nie chciałaby jej przypadkiem połknąć jedząc śniadanie. Gdy upewniła się, że na łapach nie została jej żadna pozostałość, zapakowała zebrane zioła i ruszyła z powrotem zanim ktoś zauważy jej nieobecność.46, 11, 79
+2x kalia
ZT
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości