x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Podnóża Baobabu
Regulamin forum
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Miejsce wyjątkowe
Uczenie się dowolnej specjalizacji w tym temacie nagradza 10 PD na start w tej specjalizacji
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Miejsce wyjątkowe
Uczenie się dowolnej specjalizacji w tym temacie nagradza 10 PD na start w tej specjalizacji
- Khalie
- Królowa
- Posty: 217
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 10 lis 2019
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 45
- Zręczność: 45
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Re: Podnóża Baobabu
Całą drogę rozglądała się za ukochanym, jednakże aż do baobabu nikogo nie spotkały. Zaczynała się coraz bardziej denerwować, nie dość że nie wiedziała gdzie jest Ushi to jeszcze groziło im niebezpieczeństwo... nie wiadomo jakie. Pewnie niedługo ktoś jej powie dokładnie o co chodzi, nie zmieniało to jednak faktu że myślała teraz tylko o jednym. -Zaczekać?- wyrwało jej się w odpowiedzi na słowa jasnej, zanim jednak zdążyła coś dodać zauważyła dziadka, który nerwowym krokiem podszedł prosto do niej. Wtuliła się w jego futro, jednakże na krótko. -Też się cieszę że nic ci nie jest... ale dziadku...- jęknęła, nie potrafiła nic więcej powiedzieć, czuła że łzy napływają jej do oczu, jednakże nie chciała ich wypuścić, pokazać innym że się załamuje. Musiała być silna, musiała odnaleźć narzeczonego. -Muszę znaleźć Ushindiego i resztę, nie mogę tu siedzieć i czekać.- w końcu zdławiła w sobie płacz i stanowczym tonem powiedziała do Tiba, nie zamierzała słuchać że nie wolno, że coś im grozi. Bez Ushiego czuła pustkę która zabijała ją od środka, to dzięki niemu była taka odważna, nie chciała nawet myśleć że mogło mu się coś stać.
* Dziennik
- Piegus
- Strażnik
- Posty: 367
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 12 cze 2019
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 65
- Zręczność: 55
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Przybyłem za ojcem i rozejrzałem sie lekko dookoła.
-O hej Khalie- No pewnie to nie moment słysząc jej kolejne zdanie. no tak. Ojciec też szukał syna, no ale tutaj byłem, nie? a zaraz, tego pierwszego. No tak. Trochę byłem zmieszany tym wszystkim i nie bardzo wiedziałem co sie dzieje. no i gdzie Haribu?
-Co dalej?- Spojrzałem na ojca.
-O hej Khalie- No pewnie to nie moment słysząc jej kolejne zdanie. no tak. Ojciec też szukał syna, no ale tutaj byłem, nie? a zaraz, tego pierwszego. No tak. Trochę byłem zmieszany tym wszystkim i nie bardzo wiedziałem co sie dzieje. no i gdzie Haribu?
-Co dalej?- Spojrzałem na ojca.
- Ganju
- Posty: 449
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 06 sty 2018
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 45
- Zręczność: 55
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Wawindaji pisze: Po słowach Wawindaji, że muszą poczekać na resztę Khalie wyraźnie sìę zdziwiła. Przynajmniej tak wywnioskowała łowczyni obserwując jej zachowanie. Jednak dobrze rozumiała brązową. W końcu jak mogła ona zachować spokój nie wiedząc gdzie jest jej ukochany. - Rozumiem twoje zniecierpliwienie ale i tak same nic nie zdziałamy - ledwo dokończyła owe zdanie, a już okazało się, że wcale nie są same. Mianowicie na horyzoncie pojawił się sylwetka kanclerza.
Gdy tylko samiec się zbliżył, momentalnie przytulił swoją wnuczkę po czym zwrócił się do drugiej samicy. Ta z kolei widząc jego zdenerwowanie postanowiła jakoś go uspokoić. - Spokojnie Tib, na pewno wszyscy zaraz tutaj dotrą - odparła z troską. Naprawdę chciała wierzyć w to co mówi lecz również miała pewne obawy. Jednak szybko o nich zapomniała gdyż jej uwagę zwróciło pojawienie się Baqie'y i Piegusa. - O widzisz... jeden właśnie się odnalazł - wskazała łapą na młodego lwa jednocześnie lekko się uśmiechnęła. Fakt, że był to sztuczny uśmiech ale cóż, sytuacja była niezbyt komfortowa.
- Zawadi
- Posty: 172
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 25 wrz 2016
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Podobnie jak pobratymcom, również Zawadi udało się bezpiecznie opuścić Lwią Skałę. Ewakuacja wywołała jednak w lwicy inne emocje, niż w rzeczywistości powinna. Nie chciała być tchórzem i uciekać z własnego domu. Waliła ogonem po bokach, gdy zmierzała za resztą, wzniecając piach. Dopiero później zaprzestała, żeby przyspieszyć swoje ruchy. Panując nad równowagą, o wiele lepiej szło jej puszczenie się biegiem. Wyciągając przed siebie długie łapy, kierowała się coraz dalej. Zachowała również czujność, o czym świadczyło strzygnięcie uszami. Wyjątkowo wyczuwała więcej zapachów niż zwykle, nie licząc polowania, gdzie zmysły muszą być szczególnie wyczulone. Nie raczyła schować pazurów, pozostawiając je w gotowości, gdyby zmuszona była ich użyć. Zjeżone futro starała się wygładzić, gdy tylko się zatrzymała. Krew dalej buzowała w jej uszach, a nieprzyjemne uczucie przegranej, powodowało zirytowanie, rodzące się pomału w gniew. A wiadomo, że wściekła lwica, to niebezpieczna lwica. Zatem nic dziwnego, że wolała trzymać się bardziej na uboczu, starając się uspokoić i wyrównać oddech.
- I co, będziemy teraz wyrzutkami? - syknęła, kładąc uszy w ostrzegawczym geście.
- I co, będziemy teraz wyrzutkami? - syknęła, kładąc uszy w ostrzegawczym geście.
- Silver Hunter
- Posłaniec
- Posty: 803
- Gatunek: Gepard grzywiasty
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 25 lip 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 39
- Zręczność: 61
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Dotarli pod baobab zastanawiając się, co dalej czynić.
- Tib, co dalej? Chyba się nie poddamy? Nie opuścimy Lwiej Skały? To nasza ziemia i musimy jej bronić - stwierdził wojowniczym tonem podchodząc do niego, by wysłuchać tego, co miał do powiedzenia. W końcu to on o wszystkim tu decydował.
- Tib, co dalej? Chyba się nie poddamy? Nie opuścimy Lwiej Skały? To nasza ziemia i musimy jej bronić - stwierdził wojowniczym tonem podchodząc do niego, by wysłuchać tego, co miał do powiedzenia. W końcu to on o wszystkim tu decydował.
Zaczekaj nad brzegiem rzeki - wkrótce przypłynie ciało twojego wroga.
- Nabo
- Posty: 488
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 18 maja 2016
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 65
- Kontakt:
Nabo pokonał większość drogi w milczeniu, co rusz spoglądając tęsknie w kierunku Lwiej Skały. A więc wszystko stracone... i to przez niego. Dlaczego zawsze musiało się tak kończyć? Raz prawie nie zabił Datury a teraz doprowadził do upadku Lwiej Ziemi. Można śmiało rzec, że niechcący dokonał tego co nigdy nie udało się Złoziemcom. Jedyne co podtrzymywało go teraz na duchu była obecność Chiniego, za którego czuł się odpowiedzialny. Rudogrzywy doczłapał pod baobab ze wzrokiem wbitym w ziemie a kiedy reszta zaczęła snuć plany odbicia skały, tłuścioch znalazł sobie kącik na uboczu w którym zwinął się w kłębek tak, żeby nikt nie był w stanie dostrzec, że płacze.
Z wyglądu Nabo to stereotypowy lwioziemiec. Kolor sierści i grzywy są niemal identyczne jak u byłego króla Simby. Największą różnicą pomiędzy szamanem a byłym monarchą jest sylwetka, która jasno wskazuje, że Nabo preferuje raczej bierny tryb życia.
- Ventruma
- Strażniczka
- Posty: 609
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 10 kwie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 62
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Moto pisze:Dotarł szybkim krokiem pod wyznaczone miejsce, bez chwili zmęczenia. Usiadł obok pozostałych, wziął oddech i powiedział.
-Nad wodopojem nie ma nikogo.-Po czym spojrzał w stronę kanclerza, jakby oczekując wyjaśnienia co dalej. Gdzie teraz pójdą? Jednak Moto był opanowany i nie przypuszczał najgorszego przed słowami Tiba. Nie zwrócił uwagę na Nabo czającego się w kącie, choć było to trochę dziwne, bo patrząc na jego rozmiary nie trudno było go dostrzec. Sytuacja nie była za dobra, wszyscy wywierali presje na przywódce wypytując go o wszystko, straszny był tu gwar, więc on chociaż chciał w spokoju zaczekać.
- Ushindi
- Król
- Posty: 609
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 lip 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 52
- Zręczność: 60
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Kiedy tylko poczuł dziwne łupnięcie pod łapami natychmiast ruszył na poszukiwanie Khalie. Przy okazji starał się także złapać innych Lwioziemców, ot, gdyby ktoś potrzebował pomocy. Okazało się jednak, że stado było już w znacznej mierze skupione w jednym miejscu - miejscu, do którego dotarł chwilę po tym, jak udało mu się złapać trop narzeczonej. Troszczył się - wiadomo! - o wszystkich członków Królestwa, niemniej... ona była pierwszą istotą, o której pomyślał i na której ratowanie ruszył. Na szczęście ratowanie Tiba czy innych bliskich okazało się być w jakiejś mierze współzależne od ratowania Khalie.
Zziajany, bo naprawdę miał za sobą szaleńczy maraton, ruszył w kierunku zgromadzenia, spojrzeniem omiótłszy wszystkich zgromadzonych. Oczywiście skierował się od razu ku Khalie, o którą otarł czule głową i liznął delikatnie po policzku. Powaga sytuacji oraz fakt, iż nie byli tutaj sami, sprawił, że nie przymilał się do niej jakoś nad wyraz intensywnie. Przysiadł obok.
- Widział ktoś Tauro? - zerknął na pozostałych członków rodzeństwa. - Wiecie, gdzie rodzice? Athastan? Jasir? Malahir? Rodzina Khalie? Ganju i jego wybranka? - rzucał kolejnymi mianami, nieco nerwowo błądząc już wejrzeniem po zgromadzonych, jakoby w poszukiwaniu kogokolwiek, kto kiwnąłby łbem na znak, iż ma jakiekolwiek pojęcie o losie wymienionych.
Teoretycznie słyszał, że ten czy tamten uchodził za zaginionego i być może dawno już nie było go na terenie stada, niemniej... Wciąż gdzieś tam pałał nadzieją, iż to wszystko jest tylko chwilowe. Powoli uspokajał oddech, powoli też coraz mocniej odczuwał targanie w mocno na próbę wystawionych mięśniach. Nie chciał nikogo martwić swoim późnym pojawieniem się; a już zwłaszcza nie chciał martwić ukochanej, która - jak podejrzewał - z pewnością niemal szalała ze strachu o jego los. Podobnie, jak on szalał z obawy o jej bezpieczeństwo.
Zziajany, bo naprawdę miał za sobą szaleńczy maraton, ruszył w kierunku zgromadzenia, spojrzeniem omiótłszy wszystkich zgromadzonych. Oczywiście skierował się od razu ku Khalie, o którą otarł czule głową i liznął delikatnie po policzku. Powaga sytuacji oraz fakt, iż nie byli tutaj sami, sprawił, że nie przymilał się do niej jakoś nad wyraz intensywnie. Przysiadł obok.
- Widział ktoś Tauro? - zerknął na pozostałych członków rodzeństwa. - Wiecie, gdzie rodzice? Athastan? Jasir? Malahir? Rodzina Khalie? Ganju i jego wybranka? - rzucał kolejnymi mianami, nieco nerwowo błądząc już wejrzeniem po zgromadzonych, jakoby w poszukiwaniu kogokolwiek, kto kiwnąłby łbem na znak, iż ma jakiekolwiek pojęcie o losie wymienionych.
Teoretycznie słyszał, że ten czy tamten uchodził za zaginionego i być może dawno już nie było go na terenie stada, niemniej... Wciąż gdzieś tam pałał nadzieją, iż to wszystko jest tylko chwilowe. Powoli uspokajał oddech, powoli też coraz mocniej odczuwał targanie w mocno na próbę wystawionych mięśniach. Nie chciał nikogo martwić swoim późnym pojawieniem się; a już zwłaszcza nie chciał martwić ukochanej, która - jak podejrzewał - z pewnością niemal szalała ze strachu o jego los. Podobnie, jak on szalał z obawy o jej bezpieczeństwo.
- Malahir
- Posłaniec
- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Doprawdy, nie mógł sobie wybrać lepszej pory na powrót w rodzinne strony. A może właśnie była odpowiednia? Kto wie, co by go czekało, jeśli odrobinę by się spóźnił?
Tak, czy owak, historia znów się powtarzała. Zielonooki znów zniknął bez słowa na cholera wie ile czasu i teraz wracał z powrotem z podkulonym ogonem. Powód, dla którego ponownie to uczynił był... W sumie całkiem podobny do tego, dlaczego zrobił to po raz pierwszy.
Gdy jego ojciec i brat, jedyni prócz wuja członkowie rodziny, którzy mu pozostali zniknęli bez słowa, postanowił spróbować ich poszukać, przekonany, że jeśli nie zrobi tego sam, to nikt inny nawet nie będzie próbować. Odszukawszy ślady ojca prowadzące z dala od stadnych terenów ruszył tym tropem. Póki w pewnym momencie zupełnie go nie zgubił. Spędził jeszcze jakiś czas na nieskutecznych poszukiwaniach, po czym poddał się i postanowił wracać. Droga, trzeba przyznać, nieco się dłużyła i Malahir zdążył przeżyć podczas podróży nieco przygód... Niekoniecznie tylko tych, które będzie miło wspominał.
Tak, czy owak, wracał tu ponownie, ze skwaszoną miną i czując jeszcze dobitniej, że został sam na tym świecie. Poniekąd nosząc w sercu urazę do ojca i brata, iż ot tak się wynieśli, nie wyjaśniwszy mu niczego ani słowem. Przemierzał więc sawannę miarowym tempem, skupiony na majaczącej w oddali skale i rozmyślając o tym, jak po raz kolejny się wytłumaczy.
W pewnym momencie przystanął, zaskoczony, dostrzegając zbiorowisko pod wiekowym drzewem. Przez dłuższą chwilę stał tak, jak wryty, gapiąc się na to, co widzi, nie mogąc do końca pojąć, na co właśnie patrzy. Wyglądało na to, że niemalże wszyscy Lwioziemcy gromadzą się pod tym drzewem... I że dosłownie każdy z nich wygląda na w różnym stopniu podenerwowanego, czy przejętego. To nie wróżyło dobrze.
Mimo wszystko, choć niejednokrotnie w przeszłości miał żal do stada o rozmaite rzeczy, wciąż w głębi duszy czuł się przywiązany do Lwiej Ziemi. Dlatego też widok ten wzbudził w nim niepokój, na chwilę przyćmiewając jego własne zmartwienia. Z wyraźnym zaniepokojeniem ot po prostu podbiegł truchtem do grupy. Zupełnie zapominając na chwilę o tym, jak długo go tu nie było i nie zastanawiając się, czy być może ci, którzy zapamiętali go jako młodszego samca z krótszą i mniej potarganą grzywą mogą zwyczajnie go nie rozpoznać.
- Co się stało?! Wszystko w porządku? - wypalił głośno, kiedy tylko znalazł się bliżej. Przebiegł spojrzeniem po obliczach obecnych, zauważając mimo wszystko brak kogokolwiek z jego bliskich.
Tak, czy owak, historia znów się powtarzała. Zielonooki znów zniknął bez słowa na cholera wie ile czasu i teraz wracał z powrotem z podkulonym ogonem. Powód, dla którego ponownie to uczynił był... W sumie całkiem podobny do tego, dlaczego zrobił to po raz pierwszy.
Gdy jego ojciec i brat, jedyni prócz wuja członkowie rodziny, którzy mu pozostali zniknęli bez słowa, postanowił spróbować ich poszukać, przekonany, że jeśli nie zrobi tego sam, to nikt inny nawet nie będzie próbować. Odszukawszy ślady ojca prowadzące z dala od stadnych terenów ruszył tym tropem. Póki w pewnym momencie zupełnie go nie zgubił. Spędził jeszcze jakiś czas na nieskutecznych poszukiwaniach, po czym poddał się i postanowił wracać. Droga, trzeba przyznać, nieco się dłużyła i Malahir zdążył przeżyć podczas podróży nieco przygód... Niekoniecznie tylko tych, które będzie miło wspominał.
Tak, czy owak, wracał tu ponownie, ze skwaszoną miną i czując jeszcze dobitniej, że został sam na tym świecie. Poniekąd nosząc w sercu urazę do ojca i brata, iż ot tak się wynieśli, nie wyjaśniwszy mu niczego ani słowem. Przemierzał więc sawannę miarowym tempem, skupiony na majaczącej w oddali skale i rozmyślając o tym, jak po raz kolejny się wytłumaczy.
W pewnym momencie przystanął, zaskoczony, dostrzegając zbiorowisko pod wiekowym drzewem. Przez dłuższą chwilę stał tak, jak wryty, gapiąc się na to, co widzi, nie mogąc do końca pojąć, na co właśnie patrzy. Wyglądało na to, że niemalże wszyscy Lwioziemcy gromadzą się pod tym drzewem... I że dosłownie każdy z nich wygląda na w różnym stopniu podenerwowanego, czy przejętego. To nie wróżyło dobrze.
Mimo wszystko, choć niejednokrotnie w przeszłości miał żal do stada o rozmaite rzeczy, wciąż w głębi duszy czuł się przywiązany do Lwiej Ziemi. Dlatego też widok ten wzbudził w nim niepokój, na chwilę przyćmiewając jego własne zmartwienia. Z wyraźnym zaniepokojeniem ot po prostu podbiegł truchtem do grupy. Zupełnie zapominając na chwilę o tym, jak długo go tu nie było i nie zastanawiając się, czy być może ci, którzy zapamiętali go jako młodszego samca z krótszą i mniej potarganą grzywą mogą zwyczajnie go nie rozpoznać.
- Co się stało?! Wszystko w porządku? - wypalił głośno, kiedy tylko znalazł się bliżej. Przebiegł spojrzeniem po obliczach obecnych, zauważając mimo wszystko brak kogokolwiek z jego bliskich.
- Ganju
- Posty: 449
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 06 sty 2018
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 45
- Zręczność: 55
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Ganju z uśmiechem na pysku podążał u boku swojej wybranki. Nie zamierzał się jakoś specjalnie spieszyć z powrotem wszak każdy czas spędzony z nią sam na sam był dla niego bardzo cenny. Oczywiście dobrze wiedział, że pozostali członkowie stada mogą się o nich martwić ale to @Nilima była teraz najważniejsza. Gdy tak przemierzali kolejne kilometry, samiec co jakiś czas ocierał się o jej pięknie umaszczone futro. Nie ukrywał, że bardzo lubił to robić wszak bardzo przyjemnym było czuć ciepłote ciała kogoś bliskiego. Poza tym okazywał w ten sposób swoją miłość więc płyneły z tego same korzyści.
Wracając jednak do ich wędrówki. Kiedy tak szli, szli i szli w końcu dotarli do granic lwiej ziemii. Jednak wydawała się ona zielonookiemu jakaś inna niż ta, którą pamiętał. Mianowicie było jakoś podejrzanie cicho, na niebie próżno było szukać jakiś ptaków i w ogóle można było odnieść wrażenie jakby część życia zniknęła z owej krainy. Tym bardziej jasnofutry zaczął się martwić gdy pod wielkim baoabem, zwanym przez wszystkich drzewem życia zauważył nie małe zbiegowisko. - Nilima patrz... chyba musiało coś się stać - odparł wskazując towarzyszce owe zgromadzenie, po czym czym prędzej ruszył w tym kierunku. Dotarwszy na miejsce od razu znalazł się obok kanclerza. - Tib, co... co się dzieje? - zarzucił głośno dysząc gdyż ten krótki bieg lekko go zmęczył. Następnie obrzucił wszystkich zebranych spojrzeniem lecz z ich mimiki nie umiał odczytać co się wydarzyło.
Wracając jednak do ich wędrówki. Kiedy tak szli, szli i szli w końcu dotarli do granic lwiej ziemii. Jednak wydawała się ona zielonookiemu jakaś inna niż ta, którą pamiętał. Mianowicie było jakoś podejrzanie cicho, na niebie próżno było szukać jakiś ptaków i w ogóle można było odnieść wrażenie jakby część życia zniknęła z owej krainy. Tym bardziej jasnofutry zaczął się martwić gdy pod wielkim baoabem, zwanym przez wszystkich drzewem życia zauważył nie małe zbiegowisko. - Nilima patrz... chyba musiało coś się stać - odparł wskazując towarzyszce owe zgromadzenie, po czym czym prędzej ruszył w tym kierunku. Dotarwszy na miejsce od razu znalazł się obok kanclerza. - Tib, co... co się dzieje? - zarzucił głośno dysząc gdyż ten krótki bieg lekko go zmęczył. Następnie obrzucił wszystkich zebranych spojrzeniem lecz z ich mimiki nie umiał odczytać co się wydarzyło.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość