x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Urwisko
- Haki
- Posty: 610
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 22 kwie 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 68
- Zręczność: 59
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Re: Urwisko
Haki wyszedł spacerem przed jaskinię, licząc, że któryś z lwów podążył za nim. Głupio by było, gdyby sam miał robić za cały czteroosobowy zespół, aż tak się nie spasł. Zwiad był jeszcze w stanie sam ogarnąć, ale bez szamana mogło by być ciężko.
Oczywiście już od początku coś musiało się schrzanić, bo kiedy tylko opuścił jaskinie, to wyczuł w powietrzu dwie wonie. Jedna obca, druga natomiast...
-Przodkowie, dlaczego to musi być akurat on? Zginęło tyle porządnych osób ale jakimś cudem mu udało się nie zdechnąć...-westchnął, po czym spokojnym krokiem ruszył w kierunku, gdzie jego zdaniem znajdowali się intruzi.
-Znowu kogoś męczysz płomyczku?- rzucił zbliżając się w kierunku dwójki. Wzrok zielonookiego zatrzymał się dłużej na lamparcie. Co on do cholery tu robi? Nie powinien siedzieć w dżungli czy jak? Ze względu na swoją młodość Haki był dość cięty na gepardy i w innych okolicznościach pewnie trochę by go pognębił, jednak dowódcy grupy zwiadowczej takie zachowanie nie przystawało.
-Ten teren znajduje się pod jurysdykcją czegoś co kiedyś było Lwią Ziemią a z tego co pamiętam, to nigdy nie było ci po drodze ze stadami także obawiam, że nie masz tu nic do gadania- rzucił w kierunku Ignisa, całość kwitując szerokim uśmieszkiem. Używanie trudnych słów mogło mu zapewnić nieznaczną przewagę.
-Nie przejmuj się, on tak już ma, że musi pokazać jaki to nie jest super- tym razem brązowy zwrócił się do lamparta.
Oczywiście już od początku coś musiało się schrzanić, bo kiedy tylko opuścił jaskinie, to wyczuł w powietrzu dwie wonie. Jedna obca, druga natomiast...
-Przodkowie, dlaczego to musi być akurat on? Zginęło tyle porządnych osób ale jakimś cudem mu udało się nie zdechnąć...-westchnął, po czym spokojnym krokiem ruszył w kierunku, gdzie jego zdaniem znajdowali się intruzi.
-Znowu kogoś męczysz płomyczku?- rzucił zbliżając się w kierunku dwójki. Wzrok zielonookiego zatrzymał się dłużej na lamparcie. Co on do cholery tu robi? Nie powinien siedzieć w dżungli czy jak? Ze względu na swoją młodość Haki był dość cięty na gepardy i w innych okolicznościach pewnie trochę by go pognębił, jednak dowódcy grupy zwiadowczej takie zachowanie nie przystawało.
-Ten teren znajduje się pod jurysdykcją czegoś co kiedyś było Lwią Ziemią a z tego co pamiętam, to nigdy nie było ci po drodze ze stadami także obawiam, że nie masz tu nic do gadania- rzucił w kierunku Ignisa, całość kwitując szerokim uśmieszkiem. Używanie trudnych słów mogło mu zapewnić nieznaczną przewagę.
-Nie przejmuj się, on tak już ma, że musi pokazać jaki to nie jest super- tym razem brązowy zwrócił się do lamparta.
Lian wyczuł w głosie lwa nutkę motywacji. Widać było że w środku potrafi się kimś przejmować. Odnosił jednak wrażenie że podnosi głos trochę na siłę żeby okazać dominację. Może była to kwestia wychowania, może jest po jakichś przejściach albo poprostu został tak wyszkolony.
-Amnezja, niebezpieczeństwo... - pomyślał na głos, po czym spokojnie się podniósł. Nie odpowiedział jednak na pytanie Ignisa. Jak wcześniej starał się unikać kontaktu wzrokowego, tak tym razem go utrzymał. Miał w głowie pewną hipotezę na temat jego charakteru i chciał ją zweryfikować. Cały czas patrząc mu się w oczy spokojnym, delikatnym i cichszym głosem zapytał:
-Boisz się ich? - po tym pytaniu wiedział że może ono zostać źle odebrane. Nie chciał żeby wojownik wziął to za atak w jego stronę. Oczekiwał jedynie szczerej odpowiedzi.
Ostatnie zdanie wypowiedziane przez lwa go zastanowiło. Czyżby chciał zrobić z Liana coś na zasadzie niewolnika? Zostawił tą myśl na później, o ile oczywiście o tym nie zapomni. Teraz zostawil to dla siebie i przemilczał sprawę.
Niespodziewanie ktoś się pojawił. Z wyglądu można było założyć że jest raczej przyjaźnie nastawiony. To jednak wyjdzie w praniu. Lampartowi spodobało się niecodzienne powitanie Hakiego. Płomyczku... Urocze! - uśmiechnął się delikatnie. Z dalszej wypowiedzi wynikało że kiedyś te tereny zajmowało jakieś stado jednak coś musiało się to stać. Zapewne coś w rodzaju wojny. Tu pojawiło mu się pewne pytanie. Zanim jednak zdążył je zadać, nowy towarzysz potwierdził część jego hipotezy, a pytanie (któżby się spodziewał) wyleciało mu z głowy.
-Amnezja, niebezpieczeństwo... - pomyślał na głos, po czym spokojnie się podniósł. Nie odpowiedział jednak na pytanie Ignisa. Jak wcześniej starał się unikać kontaktu wzrokowego, tak tym razem go utrzymał. Miał w głowie pewną hipotezę na temat jego charakteru i chciał ją zweryfikować. Cały czas patrząc mu się w oczy spokojnym, delikatnym i cichszym głosem zapytał:
-Boisz się ich? - po tym pytaniu wiedział że może ono zostać źle odebrane. Nie chciał żeby wojownik wziął to za atak w jego stronę. Oczekiwał jedynie szczerej odpowiedzi.
Ostatnie zdanie wypowiedziane przez lwa go zastanowiło. Czyżby chciał zrobić z Liana coś na zasadzie niewolnika? Zostawił tą myśl na później, o ile oczywiście o tym nie zapomni. Teraz zostawil to dla siebie i przemilczał sprawę.
Niespodziewanie ktoś się pojawił. Z wyglądu można było założyć że jest raczej przyjaźnie nastawiony. To jednak wyjdzie w praniu. Lampartowi spodobało się niecodzienne powitanie Hakiego. Płomyczku... Urocze! - uśmiechnął się delikatnie. Z dalszej wypowiedzi wynikało że kiedyś te tereny zajmowało jakieś stado jednak coś musiało się to stać. Zapewne coś w rodzaju wojny. Tu pojawiło mu się pewne pytanie. Zanim jednak zdążył je zadać, nowy towarzysz potwierdził część jego hipotezy, a pytanie (któżby się spodziewał) wyleciało mu z głowy.
- Ignis
- Posty: 709
- Gatunek: Panthera Leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 sie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 75
- Zręczność: 70
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Widziałem w tej krainie wiele dziwnych rzeczy. Ostronosego, którego uczyłem walki. Młodego lwa, którego również uczyłem walki, bo jego stado nie było wstanie tego zrobić. Pasterza Dusz, który przekonał ofiarę, aby odpuściła walkę o własne życie! Ugasił Pierwotny Płomień za pomocą słów... z czym nigdy wcześniej się nie spotkałem. Walczyłem z garstką godnymi uwagi wojowników oraz całą masą czegoś, co nawet nie aspirowało na ten tytuł. Odzyskałem wszystkie wspomnienia, które zostały mi brutalnie odebrane, tak samo jak życie. Jednak za prawdę na Ognistego Opiekuna! Do jasnych płomieni, siła Pierwotnego Płomienia w tej krainie to jest jakiś żart. Nigdy nie spotkałem tak wiele słabych jednostek z własnego wyboru! A im częściej sobie to przypominam, tym bardziej zmierzam ku przekonaniu, że H'runowie choć piekielnie okrutni, byli mimo wszystko potrzebni...
Dlatego ucieszyłem się wewnętrznie, że jednak jakaś iskra Pierwotnego Płomienia tli się w Lianie, choć nie było z czego się cieszyć, a raczej zabić, aby się nie męczył. Natomiast przez jego głośne myślenie, czy tam analizowanie sytuacji w jakiej się znalazł, miałem nie tylko ochotę przewrócić oczami, ale i spalić to wielkie drzewo na zachodzie oraz ponownie stoczyć bój z ostronosym.
Dlaczego to tak opornie szło? Zadałem sobie to pytanie, przecież u mnie mój Strażnik szybko streścił co i jak... I wtedy wpadłem na pomysł, aby zrobić to samo, jednak gdy zadał mi pytanie, w mig w mojej głowie pojawiła się chęć zrzucenie go do wąwozu. Oj to byłoby szybkie.
- Nie boję się ich. Nie boję się śmierci w walce. Obawiam się natomiast możliwości wroga,
dla którego jestem Łowcą i Śmiercią - Odparłem śmiertelnie poważnie, a była to prawda. Tropiłem, wyłapywałem i wybijałem. Rozejrzałem się w koło, nim zacząłem znowu mówić, a wypadało by się streścić. Tak więc...
- W chwili iskry, słuchaj: Jakiś rok temu ogromna grupa różnorakich zwierząt wtargnęła do tej krainy pod jednym sztandarem H'run. Było ich tak wiele, że zostało to nazwane Hordą, a dowodzili nimi fałszywi i plugawi Prorocy. Ogołocili ziemię, że wszystkiego co się dało. Niszczyli wszystko co stanęło im na drodze oraz mordowali każdego kogo popadło. Ci którzy mieli tego pecha i przeżyli stawali się ich niewolnikami, a tych często czekał los okrutny. Nie raz byli zaprzężeni, aby ciągnęli wozy z żywnością czy zaopatrzeniem. Inni byli mordowani ku czci ich Boga Śmierci, często obdzierani ze skóry żywcem, patroszeni czy rozrywani na kawałki. Część z nich była również brana do walk o północy z pseudo ‘wojownikami’ hordy, z czego zdecydowanie większość starć kończyła się śmiercią niewolników. Zastraszani, związani i trzymani w głodzie i pragnieniu, czego większość nie przeżywała. Natomiast ci którzy na coś się nadawali zasilali armię Hordy, przechodząc okrutną rekrutację prowadzoną przez Proroków. Ich Pierwotny Płomień był gaszony, wola łamana, a psychika niszczona, tylko po to, aby zamienić ich w puste skorupy z jednym celem...
Zabić jak najwięcej i umrzeć, ku czci ich boga. Pomijając to z jaką skutecznością im to wychodzi, Horda nie przejmuje się stratami, świętością ani przynależnością. Natomiast ich Prorocy, czy tam przywódcy, którzy kierują tymi armiami są jeszcze gorsi niż ten zwierzyniec często wysyłany na rzeź. Ich przekonanie o wyższości i oddaniu ich plugawego boga napędza wszystkie działania Hordy. Jednak jest kilka miejsc, które stawiły opór, w których przetrwańcy walczyli z nimi, a sam znam parę osobników na których Prorocy wydali nakaz zabicia, za wszelką cenę. Jednak z nieznanych mi powodów, jakiś czas temu niemalże wszyscy Prorocy wycofali się zostawiając Hordę samą sobie. Znaczna część udała się za przywódcami, natomiast ta mniejsza została tutaj i dalej robi to co robiła wcześniej... - Tutaj przerwałem moją opowieść, a mój ton był poważny, nie było uśmiechów, nie było żartów, nie było nawet miejsca na ubarwienia. Niech teraz Lian sam zdecyduje, czy to co usłyszał wywoła u niego strach, przerażenie czy osłupienie, a może ulgę, że udało mu się tego wszystkiego uniknąć bądź nie pamiętać. Nie miałem zamiaru niczego wymuszać, ani ingerować w ten proces, niech sam podejmie decyzję.
- Jeśli ciężko jest w to uwierzyć, zapytaj się innych 'przetrwańców', opowiedzą ci to samo, lecz pewnie z innej perspektywy - Dopowiedziałem, gdyż to wszystko co było prawdą, brzmiało jak koszmar, a przez to nierealnie, aby było prawdziwe. Po tych słowach znowu się rozejrzałem w koło...
I gdybym poczuł woń kogoś znajomego, to na pewno bym się ucieszył z tego spotkania, jednak tym razem to nie było osoba, którą potrzebowałem spotkać. Przez chwilę byłem nawet ciekawy jak udało mu się to wszystko przeżyć, jednak zaraz potem przypomniałem sobie o jego ukochanym i jedynym hobby, jakie mi "zaprezentował". Być może się rozwinął od naszego ostatniego spotkania? A może ktoś mu pomógł? Nie obchodziło mnie to aktualnie.
- Jak tam pływanie z rybkami? Ponoć to twoje ulubione hobby - Odparłem odpłacając pięknym za nadobne. Oj, kiedyś dostaniesz w pysk za ten 'płomyczek'. Przemknęła mi wolna myśl, jednak jego następne słowa sprawiły, że pojawił się na moim pysku uśmieszek, ciekawe czy zdążył się już nauczyć...
- Dobrze powiedziane. "Kiedyś" była tutaj Lwia Ziemia. Aktualnie jej nie ma. A idąc krok dalej, jest to terytorium H'runów, więc w obu przypadkach twoje słowa oraz innych nie są warte nic więcej niż agonalne krzyki roślinożercy podczas polowania najemniku - Podsumowałem całą jego wypowiedź, w końcu moja przeszłość zobowiązuje, chociaż było dziwnie usłyszeć takie słowa z pyska Hakiego, zupełnie jakby uważał się za część stada, do którego nie chciał należeć.
- Pff... Czyny, a nie słowa Haki. Jednak skoro już tu jesteś, to gdzie znajdę Athastana? Mam do niego sprawę, a sumie to dwie - Zapytałem go, siłując się z samym sobą, aby za chwilę nie rzucić się na niego i powtórzyć przebiegu sparingu. Tylko tym razem bez wody.
Dlatego ucieszyłem się wewnętrznie, że jednak jakaś iskra Pierwotnego Płomienia tli się w Lianie, choć nie było z czego się cieszyć, a raczej zabić, aby się nie męczył. Natomiast przez jego głośne myślenie, czy tam analizowanie sytuacji w jakiej się znalazł, miałem nie tylko ochotę przewrócić oczami, ale i spalić to wielkie drzewo na zachodzie oraz ponownie stoczyć bój z ostronosym.
Dlaczego to tak opornie szło? Zadałem sobie to pytanie, przecież u mnie mój Strażnik szybko streścił co i jak... I wtedy wpadłem na pomysł, aby zrobić to samo, jednak gdy zadał mi pytanie, w mig w mojej głowie pojawiła się chęć zrzucenie go do wąwozu. Oj to byłoby szybkie.
- Nie boję się ich. Nie boję się śmierci w walce. Obawiam się natomiast możliwości wroga,
dla którego jestem Łowcą i Śmiercią - Odparłem śmiertelnie poważnie, a była to prawda. Tropiłem, wyłapywałem i wybijałem. Rozejrzałem się w koło, nim zacząłem znowu mówić, a wypadało by się streścić. Tak więc...
- W chwili iskry, słuchaj: Jakiś rok temu ogromna grupa różnorakich zwierząt wtargnęła do tej krainy pod jednym sztandarem H'run. Było ich tak wiele, że zostało to nazwane Hordą, a dowodzili nimi fałszywi i plugawi Prorocy. Ogołocili ziemię, że wszystkiego co się dało. Niszczyli wszystko co stanęło im na drodze oraz mordowali każdego kogo popadło. Ci którzy mieli tego pecha i przeżyli stawali się ich niewolnikami, a tych często czekał los okrutny. Nie raz byli zaprzężeni, aby ciągnęli wozy z żywnością czy zaopatrzeniem. Inni byli mordowani ku czci ich Boga Śmierci, często obdzierani ze skóry żywcem, patroszeni czy rozrywani na kawałki. Część z nich była również brana do walk o północy z pseudo ‘wojownikami’ hordy, z czego zdecydowanie większość starć kończyła się śmiercią niewolników. Zastraszani, związani i trzymani w głodzie i pragnieniu, czego większość nie przeżywała. Natomiast ci którzy na coś się nadawali zasilali armię Hordy, przechodząc okrutną rekrutację prowadzoną przez Proroków. Ich Pierwotny Płomień był gaszony, wola łamana, a psychika niszczona, tylko po to, aby zamienić ich w puste skorupy z jednym celem...
Zabić jak najwięcej i umrzeć, ku czci ich boga. Pomijając to z jaką skutecznością im to wychodzi, Horda nie przejmuje się stratami, świętością ani przynależnością. Natomiast ich Prorocy, czy tam przywódcy, którzy kierują tymi armiami są jeszcze gorsi niż ten zwierzyniec często wysyłany na rzeź. Ich przekonanie o wyższości i oddaniu ich plugawego boga napędza wszystkie działania Hordy. Jednak jest kilka miejsc, które stawiły opór, w których przetrwańcy walczyli z nimi, a sam znam parę osobników na których Prorocy wydali nakaz zabicia, za wszelką cenę. Jednak z nieznanych mi powodów, jakiś czas temu niemalże wszyscy Prorocy wycofali się zostawiając Hordę samą sobie. Znaczna część udała się za przywódcami, natomiast ta mniejsza została tutaj i dalej robi to co robiła wcześniej... - Tutaj przerwałem moją opowieść, a mój ton był poważny, nie było uśmiechów, nie było żartów, nie było nawet miejsca na ubarwienia. Niech teraz Lian sam zdecyduje, czy to co usłyszał wywoła u niego strach, przerażenie czy osłupienie, a może ulgę, że udało mu się tego wszystkiego uniknąć bądź nie pamiętać. Nie miałem zamiaru niczego wymuszać, ani ingerować w ten proces, niech sam podejmie decyzję.
- Jeśli ciężko jest w to uwierzyć, zapytaj się innych 'przetrwańców', opowiedzą ci to samo, lecz pewnie z innej perspektywy - Dopowiedziałem, gdyż to wszystko co było prawdą, brzmiało jak koszmar, a przez to nierealnie, aby było prawdziwe. Po tych słowach znowu się rozejrzałem w koło...
I gdybym poczuł woń kogoś znajomego, to na pewno bym się ucieszył z tego spotkania, jednak tym razem to nie było osoba, którą potrzebowałem spotkać. Przez chwilę byłem nawet ciekawy jak udało mu się to wszystko przeżyć, jednak zaraz potem przypomniałem sobie o jego ukochanym i jedynym hobby, jakie mi "zaprezentował". Być może się rozwinął od naszego ostatniego spotkania? A może ktoś mu pomógł? Nie obchodziło mnie to aktualnie.
- Jak tam pływanie z rybkami? Ponoć to twoje ulubione hobby - Odparłem odpłacając pięknym za nadobne. Oj, kiedyś dostaniesz w pysk za ten 'płomyczek'. Przemknęła mi wolna myśl, jednak jego następne słowa sprawiły, że pojawił się na moim pysku uśmieszek, ciekawe czy zdążył się już nauczyć...
- Dobrze powiedziane. "Kiedyś" była tutaj Lwia Ziemia. Aktualnie jej nie ma. A idąc krok dalej, jest to terytorium H'runów, więc w obu przypadkach twoje słowa oraz innych nie są warte nic więcej niż agonalne krzyki roślinożercy podczas polowania najemniku - Podsumowałem całą jego wypowiedź, w końcu moja przeszłość zobowiązuje, chociaż było dziwnie usłyszeć takie słowa z pyska Hakiego, zupełnie jakby uważał się za część stada, do którego nie chciał należeć.
- Pff... Czyny, a nie słowa Haki. Jednak skoro już tu jesteś, to gdzie znajdę Athastana? Mam do niego sprawę, a sumie to dwie - Zapytałem go, siłując się z samym sobą, aby za chwilę nie rzucić się na niego i powtórzyć przebiegu sparingu. Tylko tym razem bez wody.
► Pokaż Spoiler
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Tylko sobie tutaj przechodzę, więc nie przejmujcie się mną ^^
A i zapomniałbym, rzućcie sobie końcu postów kością "1d6" na umiejętność tropienie. Być może coś fajnego się wydarzy, ale nic nie obiecuje.
► Pokaż Spoiler
A i zapomniałbym, rzućcie sobie końcu postów kością "1d6" na umiejętność tropienie. Być może coś fajnego się wydarzy, ale nic nie obiecuje.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Malahir
- Posłaniec

- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Malahir został nieco z tyłu i teraz przemierzał okolicę pośpiesznym krokiem, by dogonić Hakiego. Nie był jakimś wybitnym tropicielem, podobnie zresztą, jak przecież nie był też jakiś wybitny i w innych aspektach. Niemniej zapach brązowego był na tyle świeży, że podążanie za nim nie sprawiało mu większego problemu.
Jednakże im bliżej miejsca aktualnego przebywania starszego samca się znajdował, tym wyraźniej czuł i inne, obce zapachy, które wzbudziły w nim niejaki niepokój z wiadomego powodu. Co prawda jakaś część Malahira była przekonana, że gdyby Haki miał kłopoty to zawołałby o pomoc, lecz mimo wszystko jeszcze przyśpieszył kroku, poruszając się teraz truchtem.
Przybył w końcu na miejsce, nie mając zamiaru jakkolwiek się kryć ze swoją obecnością. Stopniowo zwolnił kroku, łypiąc podejrzliwie na nieznajomych. Nieznajomy, rudogrzywy lew i lampart, którego także nie kojarzył. Zanim przystanął nieopodal Hakiego zmierzył ich uważnym spojrzeniem od stóp do głów, szukając jakichkolwiek znaków przynależności do H'runów. Nic takiego nie zauważył, ale pogłębiona podczas ostatnich miesięcy podejrzliwość sprawiała, że nie mógł przecież wykluczyć możliwości, iż mają do czynienia z parą szpiegów.
- Znasz naszych... Gości? - rzucił półgębkiem do Hakiego, jednocześnie odgarniając z pyska parę poplątanych kosmyków.
Odwrócił na chwilę wzrok od intruzów i powiódł nim po okolicy, węsząc jednocześnie w poszukiwaniu czegokolwiek podejrzanego. Kto wie, może ta dwójka nie była wcale sama i gdzieś w pobliżu miała kolegów, którzy tylko czekali, by rzucić się na nich znienacka? Westchnął w duchu, a przecież całkiem niedawno ta okolica wydawała się taka spokojna.
Rzut na tropienie
Jednakże im bliżej miejsca aktualnego przebywania starszego samca się znajdował, tym wyraźniej czuł i inne, obce zapachy, które wzbudziły w nim niejaki niepokój z wiadomego powodu. Co prawda jakaś część Malahira była przekonana, że gdyby Haki miał kłopoty to zawołałby o pomoc, lecz mimo wszystko jeszcze przyśpieszył kroku, poruszając się teraz truchtem.
Przybył w końcu na miejsce, nie mając zamiaru jakkolwiek się kryć ze swoją obecnością. Stopniowo zwolnił kroku, łypiąc podejrzliwie na nieznajomych. Nieznajomy, rudogrzywy lew i lampart, którego także nie kojarzył. Zanim przystanął nieopodal Hakiego zmierzył ich uważnym spojrzeniem od stóp do głów, szukając jakichkolwiek znaków przynależności do H'runów. Nic takiego nie zauważył, ale pogłębiona podczas ostatnich miesięcy podejrzliwość sprawiała, że nie mógł przecież wykluczyć możliwości, iż mają do czynienia z parą szpiegów.
- Znasz naszych... Gości? - rzucił półgębkiem do Hakiego, jednocześnie odgarniając z pyska parę poplątanych kosmyków.
Odwrócił na chwilę wzrok od intruzów i powiódł nim po okolicy, węsząc jednocześnie w poszukiwaniu czegokolwiek podejrzanego. Kto wie, może ta dwójka nie była wcale sama i gdzieś w pobliżu miała kolegów, którzy tylko czekali, by rzucić się na nich znienacka? Westchnął w duchu, a przecież całkiem niedawno ta okolica wydawała się taka spokojna.
Rzut na tropienie
Malahir wyrzuca 1d6:
2
2
- Haki
- Posty: 610
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 22 kwie 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 68
- Zręczność: 59
- Percepcja: 30
- Kontakt:
-Miło, że pytasz. Odkąd zacząłem regularnie brać kąpiel, cieszę się znacznie większym powodzeniem u samic -odparł, nie dając się wyprowadzić z równowagi. Haki chętnie przypomniał by Ignisowi, kto nagle ulotnił się z walki, ale jego bardziej dorosła cześć powstrzymała go przed wyciąganiem dawnych porachunków na światło dzienne.
-I tak i nie. Obecnie stacjonuje tu grupa pod przywództwem księcia Mkaliego, więc formalnie jest to czyjś teren i mogę cie zapewnić, ze nie ma tutaj Hru'nów. I nie "najemniku", tylko "Panie dowódco zwiadu". To "Panie" możesz sobie darować, bo ilekroć to słyszę, to zaczynam czuć się staro- zażartował, po czym obrócił łeb w kierunku nadchodzącego Malahira.
-Niestety tak, a przynajmniej tego tutaj- rzekł, wywracając przy tym oczami, po czym wskazał łbem na płomiennogrzywego.
-Ignis aka Płomyczek, mój stary znajmy od pływania- rzucił, po czym jego wzrok spoczął na lamparcie.
-Jesteśmy trochę daleko od dżungli. Wybrałeś się na jakąś wycieczkę krajoznawczą?-zapytał, a jego wzrok zaczął przeskakiwać pomiędzy intruzami.
-Zanim pogadamy o Athastanie, wyjaśnijcie mi proszę, o co między wami poszło, bo zanim przyszedłem wyglądało jakbyś chciał go zamordować potem zjeść jego serce. Chociaż znając twoje zamiłowanie do ognia wcześniej byś je pewnie usmażył- powiedział, zatrzymując spojrzenie na Ignisie.
Tropienie:
-I tak i nie. Obecnie stacjonuje tu grupa pod przywództwem księcia Mkaliego, więc formalnie jest to czyjś teren i mogę cie zapewnić, ze nie ma tutaj Hru'nów. I nie "najemniku", tylko "Panie dowódco zwiadu". To "Panie" możesz sobie darować, bo ilekroć to słyszę, to zaczynam czuć się staro- zażartował, po czym obrócił łeb w kierunku nadchodzącego Malahira.
-Niestety tak, a przynajmniej tego tutaj- rzekł, wywracając przy tym oczami, po czym wskazał łbem na płomiennogrzywego.
-Ignis aka Płomyczek, mój stary znajmy od pływania- rzucił, po czym jego wzrok spoczął na lamparcie.
-Jesteśmy trochę daleko od dżungli. Wybrałeś się na jakąś wycieczkę krajoznawczą?-zapytał, a jego wzrok zaczął przeskakiwać pomiędzy intruzami.
-Zanim pogadamy o Athastanie, wyjaśnijcie mi proszę, o co między wami poszło, bo zanim przyszedłem wyglądało jakbyś chciał go zamordować potem zjeść jego serce. Chociaż znając twoje zamiłowanie do ognia wcześniej byś je pewnie usmażył- powiedział, zatrzymując spojrzenie na Ignisie.
Tropienie:
Haki wyrzuca 1d6:
1
1
Wyczuł jak Ignis się irytuje. W każdym razie Lianowi ulżyło gdy usłyszał odpowiedź i nie dostało mu się za to pytanie. Następnie zaczął tłumaczyć kim są H'runowie. Co on ma z tymi płomieniami i iskrami? - z całej tej opowieści chyba to zaciekawiło go najbardziej. Dziwne że się z nimi nie spotkał ani o nich wcześniej nie słyszał. A może tego nie pamięta? Napewno nie chciałby ich teraz zobaczyć. Historia wydawała się prawdziwa ale nie miał pewności czy lew nie próbuje go tylko nastraszyć.
-Muszą mieć w tym jakiś głębszy cel... - jak to w jego stylu znów pomyślał na głos. Jeśli rozejrzeć się w okół, wydawać by się mogło że takie coś faktycznie mogło mieć miejsce.
-Wierzę ci na słowo. - odpowiedział spokojnie.
Oj ci tutaj chyba sie niezbyt lubią. A może to tylko przyjacielskie dogryzki? Do ich grona dołączył kolejny osobnik do zapamiętania. Brązowy to Haki - wyłapał z wypowiedzi ognistogrzywego. Nowy wydawał się być bardzo ostrożny, co utwiedzało Liana że historia jest prawdziwa. Wten usłyszał pytanie zadane przez Hakiego.
-Dżungla... - postawił uszy słysząc ten wyraz. - Możliwe że stamtąd pochodzę, ale napewno nie chcę tam wracać... - no i uszka lamparta tym razem znów sugerowały przygnębienie. - Nie przedstawiłem się. Jestem Lian.
Z ostatnich słów brązowego znów wyłapał wątek o ogniu. Niezmiernie go to ciekawiło ale to chyba jeszcze nie czas na wypytywanie o to.
-Muszą mieć w tym jakiś głębszy cel... - jak to w jego stylu znów pomyślał na głos. Jeśli rozejrzeć się w okół, wydawać by się mogło że takie coś faktycznie mogło mieć miejsce.
-Wierzę ci na słowo. - odpowiedział spokojnie.
Oj ci tutaj chyba sie niezbyt lubią. A może to tylko przyjacielskie dogryzki? Do ich grona dołączył kolejny osobnik do zapamiętania. Brązowy to Haki - wyłapał z wypowiedzi ognistogrzywego. Nowy wydawał się być bardzo ostrożny, co utwiedzało Liana że historia jest prawdziwa. Wten usłyszał pytanie zadane przez Hakiego.
-Dżungla... - postawił uszy słysząc ten wyraz. - Możliwe że stamtąd pochodzę, ale napewno nie chcę tam wracać... - no i uszka lamparta tym razem znów sugerowały przygnębienie. - Nie przedstawiłem się. Jestem Lian.
Z ostatnich słów brązowego znów wyłapał wątek o ogniu. Niezmiernie go to ciekawiło ale to chyba jeszcze nie czas na wypytywanie o to.
Lian wyrzuca 1d6:
6
6
- Ignis
- Posty: 709
- Gatunek: Panthera Leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 sie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 75
- Zręczność: 70
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Niekoniecznie miałem chęci słuchać, ani tym bardziej zastanawiać się nad motywami jawnego wroga, jednak Lian nie wydawał się być jakoś szczególnie poruszony. Może to i dobrze... Mogło to przecież znaczyć, że nie miał styczności z takim okrucieństwem. Chociaż kto go wie.
Natomiast Haki wspomniał coś o regularnej kąpieli... Coś mu chyba odpaliło od tego hobby. Błysnęła mi taka psotna myśl, jednak nie wypadałoby nie pogratulować sukcesów.
- Nie ma za co w takim razie. Choć mam nadzieję, że nie mówisz tutaj tylko o rybkach - Rzekłem z dumą, że według starej mądrości 'iż można się wiele nauczyć, po tym jak dostanie się łomot', Haki stał się mądrzejszym lwem, rozwijał swoją pasję i takie tam. Jednak nie umiałem zrozumieć, po co drąży temat używając do tego księcia. To musi być dobijające, jak nawet jesteś dziedzicem tych ziem, a nie możesz absolutnie nic poradzić, bo nie są już twoje. Znowu się popisywał słowami... Ech... I te nic nie znaczące tytuły. Przewróciłem tylko oczami.
- I tak to nic nie zmienia. Nie jest moim księciem, a tym bardziej H'runi go nie uznają, więc jego słowa również nie są nic warte, nawet jeśli go reprezentujesz najemniku - Rzekłem mając nadzieję, że skończy ten temat. A skoro już wspomniał o H'runach i zapewnił, że ich nie ma, zostało mi tylko jedno. Rozejrzałem się w koło skupiając wzrok w złocistą trawę.
- To się okaże... - Rzuciłem wyraźnie wątpiąc w słowa Hakiego, w końcu po drodze natknąłem się na świeże trupy, które swoją drogą oskórowałem, jednak to nie zmienia faktu, że były już martwe. Niedługo potem zbliżył się do nas jeszcze jeden lew, którego ostrożność była bardzo zauważalna, lecz nie niczym podejrzanym, jednak przestawianie Hakiego pozostawiało wiele do życzenia. Wysunąłem pazury i zacząłem drążyć nimi w ziemi.
- Ignis. Wędrowny Wojownik - Przedstawiłem się spokojnym tonem, po czym dodałem.
- Nazwij mnie płomyczku jeszcze raz, a zademonstruję tu wszystkim na tobie co to Żywa Pochodnia! - Niemalże warknąłem, dając jasno do zrozumienia, że następnego przebacz nie będzie, a ogień lubił futro i to bardzo, a oporów by kogoś spalić żywcem wyzbyłem się podczas pożogi na H'runach. Natomiast jego kolejne pytanie już jasno dawało mi się we znaki, irytując samym swoim pojawieniem się.
- Czy to czasem nie jest oczywiste, że sprawdzałem czy nie jest H'runem?! - Zapytałem się wyraźnie wkurzony, jednak nie podnosiłem jeszcze głosu. W końcu Haki już jedno mi udowodnił oraz nie zapowiadało się, żeby to coś się zmieniło.
Rzut na Tropienie
Natomiast Haki wspomniał coś o regularnej kąpieli... Coś mu chyba odpaliło od tego hobby. Błysnęła mi taka psotna myśl, jednak nie wypadałoby nie pogratulować sukcesów.
- Nie ma za co w takim razie. Choć mam nadzieję, że nie mówisz tutaj tylko o rybkach - Rzekłem z dumą, że według starej mądrości 'iż można się wiele nauczyć, po tym jak dostanie się łomot', Haki stał się mądrzejszym lwem, rozwijał swoją pasję i takie tam. Jednak nie umiałem zrozumieć, po co drąży temat używając do tego księcia. To musi być dobijające, jak nawet jesteś dziedzicem tych ziem, a nie możesz absolutnie nic poradzić, bo nie są już twoje. Znowu się popisywał słowami... Ech... I te nic nie znaczące tytuły. Przewróciłem tylko oczami.
- I tak to nic nie zmienia. Nie jest moim księciem, a tym bardziej H'runi go nie uznają, więc jego słowa również nie są nic warte, nawet jeśli go reprezentujesz najemniku - Rzekłem mając nadzieję, że skończy ten temat. A skoro już wspomniał o H'runach i zapewnił, że ich nie ma, zostało mi tylko jedno. Rozejrzałem się w koło skupiając wzrok w złocistą trawę.
- To się okaże... - Rzuciłem wyraźnie wątpiąc w słowa Hakiego, w końcu po drodze natknąłem się na świeże trupy, które swoją drogą oskórowałem, jednak to nie zmienia faktu, że były już martwe. Niedługo potem zbliżył się do nas jeszcze jeden lew, którego ostrożność była bardzo zauważalna, lecz nie niczym podejrzanym, jednak przestawianie Hakiego pozostawiało wiele do życzenia. Wysunąłem pazury i zacząłem drążyć nimi w ziemi.
- Ignis. Wędrowny Wojownik - Przedstawiłem się spokojnym tonem, po czym dodałem.
- Nazwij mnie płomyczku jeszcze raz, a zademonstruję tu wszystkim na tobie co to Żywa Pochodnia! - Niemalże warknąłem, dając jasno do zrozumienia, że następnego przebacz nie będzie, a ogień lubił futro i to bardzo, a oporów by kogoś spalić żywcem wyzbyłem się podczas pożogi na H'runach. Natomiast jego kolejne pytanie już jasno dawało mi się we znaki, irytując samym swoim pojawieniem się.
- Czy to czasem nie jest oczywiste, że sprawdzałem czy nie jest H'runem?! - Zapytałem się wyraźnie wkurzony, jednak nie podnosiłem jeszcze głosu. W końcu Haki już jedno mi udowodnił oraz nie zapowiadało się, żeby to coś się zmieniło.
Rzut na Tropienie
Ignis wyrzuca 1d6:
6
6
► Pokaż Spoiler
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Rozmowa pewnie mogłaby trwać w najlepsze, bądź szybko się zakończyć, jednak los zapisał zupełnie inny przebieg... O wiele bardziej krwawy i zabójczy. A wszystko zaczęło się, gdy delikatny wiatr niespodziewanie na chwilę ustał, jakby coś go zatrzymało, czyjaś ingerencja, czy może błogosławieństwo?
Otóż podczas tej krótkiej przerwy do uszu @Ignisa oraz @Liana dotarł podejrzany szelest, którego wcześniej wychwycenie było niezwykle trudne, a gdy tylko się obejrzeli odruchowo. Oboje mogliście dostrzec jak pewna lwica skrada się w waszą stronę, a przynajmniej próbuje.
Tobie natomiast @Malahirze dosłownie na ułamek sekundy ukazał się bok jakiegoś innego zwierzęcia, na którym był dobrze znany ci znak H'runów, po czym zniknął za kołyszącą się wysoką złotą trawą.
@Haki natomiast stał tyłem do trawy i nie miał najzwyczajniej w świecie jak zauważyć, że ktoś właśnie skrada się do waszej grupki.
Po krótkiej chwili, gdy lwica zauważyła na sobie wzrok Ignisa oraz Liana, bez chwili namysłu wyskoczyło z trawy, ujawniając wam się, a za nią dwójka towarzyszy. Lwica był w barwach ciemno złotych, gdzie jej boki zdobiły liczne rany po pazurach. Ślad po ugryzieniu w okolicach szyi oraz znak niemalże wyryty na jej boku oznaczający H'runa. Na drugim miała natomiast szlak pionowych kresek oraz przecinających je poziomych. Również wyrytych w jej ciele, a pysk również miał na sobie wiele blizn. Jednak tobie Malahirze wydawał się być znajoma, na pewno widziałeś ją nie raz na lwiej skale. Drugi był to lew, jednak jego czarna grzywa była bardzo uszczuplona, zupełnie jakby ktoś ja obciął, a ciało złote oraz pokryte licznymi ranami, z czego największa ciągnęła się od ramienia do brzucha. Ostatni to był gepard, który z całej trójki wyglądał najlepiej, nie miał tak licznych ran, jednak przez jedno z jego oczu przechodziła jedna, i kończyła się na nozdrzach. Te oko było całe białe. Pierwsza zabrała głos lwica.
- No no. Już myślałam, że będziemy musieli zająć się Robactwem z Bagien, a kogo spotykam? Płomień Śmierci we własnej osobie. HaHa - Powiedziała wyraźnie zainteresowana z okrucieństwem wypisanym na pysku, zrobiła krok w waszą stronę, wyraźnie wpatrując się w Ignisa, jakby był wystawnym mięsem.
- Bóg mi sprzyja, a on oraz guru chce dostać twoją głowę! - Rzuciła mówiąc jakby właśnie miała spełnić swój życiowy cel, osiągnąć coś niemożliwego i bardzo chwalebnego.
- Wy tam! Zajmijcie się tamtą trójką robactwa, zabijcie bądź zniewolcie na swoich niewolników. Płomień Śmierci jest mój! - Warknęła wyraźnie nastawiając się na walkę z Ignisem, a jej towarzysze od razu zaczęli obchodzić was, szukając dogodnego momentu do ataku i oddzielając was od krwistogrzywego lwa.
/Dla graczy. Poprzez całkowite zauważenie wroga, możecie próbować z nim się dogadać bądź zaatakować go. W przypadku Ignisa i Liana zyskają +2 do pierwszego przeprowadzonego ataku.
Malahir +1. To jak teraz potoczy się ten mini-event zależy tylko od was. Zostawiłem kilka wskazówek, a jeżeli zdecydujecie się na walkę, to więcej szczegółów podam wtedy.
Otóż podczas tej krótkiej przerwy do uszu @Ignisa oraz @Liana dotarł podejrzany szelest, którego wcześniej wychwycenie było niezwykle trudne, a gdy tylko się obejrzeli odruchowo. Oboje mogliście dostrzec jak pewna lwica skrada się w waszą stronę, a przynajmniej próbuje.
Tobie natomiast @Malahirze dosłownie na ułamek sekundy ukazał się bok jakiegoś innego zwierzęcia, na którym był dobrze znany ci znak H'runów, po czym zniknął za kołyszącą się wysoką złotą trawą.
@Haki natomiast stał tyłem do trawy i nie miał najzwyczajniej w świecie jak zauważyć, że ktoś właśnie skrada się do waszej grupki.
Po krótkiej chwili, gdy lwica zauważyła na sobie wzrok Ignisa oraz Liana, bez chwili namysłu wyskoczyło z trawy, ujawniając wam się, a za nią dwójka towarzyszy. Lwica był w barwach ciemno złotych, gdzie jej boki zdobiły liczne rany po pazurach. Ślad po ugryzieniu w okolicach szyi oraz znak niemalże wyryty na jej boku oznaczający H'runa. Na drugim miała natomiast szlak pionowych kresek oraz przecinających je poziomych. Również wyrytych w jej ciele, a pysk również miał na sobie wiele blizn. Jednak tobie Malahirze wydawał się być znajoma, na pewno widziałeś ją nie raz na lwiej skale. Drugi był to lew, jednak jego czarna grzywa była bardzo uszczuplona, zupełnie jakby ktoś ja obciął, a ciało złote oraz pokryte licznymi ranami, z czego największa ciągnęła się od ramienia do brzucha. Ostatni to był gepard, który z całej trójki wyglądał najlepiej, nie miał tak licznych ran, jednak przez jedno z jego oczu przechodziła jedna, i kończyła się na nozdrzach. Te oko było całe białe. Pierwsza zabrała głos lwica.
- No no. Już myślałam, że będziemy musieli zająć się Robactwem z Bagien, a kogo spotykam? Płomień Śmierci we własnej osobie. HaHa - Powiedziała wyraźnie zainteresowana z okrucieństwem wypisanym na pysku, zrobiła krok w waszą stronę, wyraźnie wpatrując się w Ignisa, jakby był wystawnym mięsem.
- Bóg mi sprzyja, a on oraz guru chce dostać twoją głowę! - Rzuciła mówiąc jakby właśnie miała spełnić swój życiowy cel, osiągnąć coś niemożliwego i bardzo chwalebnego.
- Wy tam! Zajmijcie się tamtą trójką robactwa, zabijcie bądź zniewolcie na swoich niewolników. Płomień Śmierci jest mój! - Warknęła wyraźnie nastawiając się na walkę z Ignisem, a jej towarzysze od razu zaczęli obchodzić was, szukając dogodnego momentu do ataku i oddzielając was od krwistogrzywego lwa.
/Dla graczy. Poprzez całkowite zauważenie wroga, możecie próbować z nim się dogadać bądź zaatakować go. W przypadku Ignisa i Liana zyskają +2 do pierwszego przeprowadzonego ataku.
Malahir +1. To jak teraz potoczy się ten mini-event zależy tylko od was. Zostawiłem kilka wskazówek, a jeżeli zdecydujecie się na walkę, to więcej szczegółów podam wtedy.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Malahir
- Posłaniec

- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Skinął krótko głową na wyjaśnienia Hakiego, przyglądając się zaraz uważniej Ignisowi. A więc nie był członkiem krwiożerczej Hordy, choć odniósł wrażenie, że zdążył się on brązowemu już jakoś narazić. Zresztą, nie dziwił się temu zbyt długo, bowiem kolejne odzywki nieznajomego zaczęły coraz bardziej działać mu na nerwy. A przynajmniej te jego pogróżki, czy brak poszanowania dla ich, może i tymczasowych, ale jednak, terenów. Bowiem wszystkie te wzmianki dotyczące ognia wydawały mu się nad wyraz dziwaczne i szczerze mówiąc pomyślał, że pasują raczej do jakiegoś zdziwaczałego szamana czy innego fanatyka, niż wędrownego wojownika, za którego się podawał.
Jeśli chodzi o lamparta natomiast, sam nie wiedział, co o nim myśleć. Nie wykazywał w żaden sposób agresji, lecz... Czy na pewno mogli mu zaufać? W zielonych ślepiach samca nadal można było doszukać się podejrzliwości, gdy skinął mu głową.
- Malahir - przedstawił się krótko i jednemu, i drugiemu. Po chwili znów skupił wzrok na Ignisie, gdy Haki wspomniał coś o tym, że szuka Athastana. Zmarszczył brwi i już miał nawet zażądać odpowiedzi co takiego nieznajomy chce od jego wuja, lecz wtedy właśnie coś zauważył. Dosłownie przez moment dostrzegł znikający w trawie bok jakiegoś zwierzęcia, opatrzony dobrze znanym i znienawidzonym symbolem.
- Mamy towarzystwo! - rzucił więc głośno do reszty i wyciągnął pazury, wbijając wzrok w pobliskie trawy.
Jednakże po chwili wróg sam się ujawnił. Zielonooki obnażył kły, obserwując uważnie zbliżającą się trójkę H'runów. Samca i geparda nie kojarzył, lecz kiedy jego wzrok padł na lwicę, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Mimo blizn wydawała mu się bardzo znajoma, co więcej był przekonany, że często widywał ją na terenach Lwiej Ziemi. Oznaczało to tylko jedno - jawną zdradę, co w jednej chwili strasznie go rozzłościło. Zza wyszczerzonych w gniewnym grymasie kłów wydobył się wściekły warkot.
- Nie dostaniesz mnie żywego, ty cholerna, zapchlona, zdradziecka suko! - warknął w stronę złotowłosej, po czym skoczył w stronę pierwszego z okrążającej ich dwójki, jaki się mu nawinął. Padło na geparda, którego miał zamiar powalić swoją masą i w miarę możliwości czym prędzej zacisnąć mu kły na gardzieli.
Jeśli chodzi o lamparta natomiast, sam nie wiedział, co o nim myśleć. Nie wykazywał w żaden sposób agresji, lecz... Czy na pewno mogli mu zaufać? W zielonych ślepiach samca nadal można było doszukać się podejrzliwości, gdy skinął mu głową.
- Malahir - przedstawił się krótko i jednemu, i drugiemu. Po chwili znów skupił wzrok na Ignisie, gdy Haki wspomniał coś o tym, że szuka Athastana. Zmarszczył brwi i już miał nawet zażądać odpowiedzi co takiego nieznajomy chce od jego wuja, lecz wtedy właśnie coś zauważył. Dosłownie przez moment dostrzegł znikający w trawie bok jakiegoś zwierzęcia, opatrzony dobrze znanym i znienawidzonym symbolem.
- Mamy towarzystwo! - rzucił więc głośno do reszty i wyciągnął pazury, wbijając wzrok w pobliskie trawy.
Jednakże po chwili wróg sam się ujawnił. Zielonooki obnażył kły, obserwując uważnie zbliżającą się trójkę H'runów. Samca i geparda nie kojarzył, lecz kiedy jego wzrok padł na lwicę, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Mimo blizn wydawała mu się bardzo znajoma, co więcej był przekonany, że często widywał ją na terenach Lwiej Ziemi. Oznaczało to tylko jedno - jawną zdradę, co w jednej chwili strasznie go rozzłościło. Zza wyszczerzonych w gniewnym grymasie kłów wydobył się wściekły warkot.
- Nie dostaniesz mnie żywego, ty cholerna, zapchlona, zdradziecka suko! - warknął w stronę złotowłosej, po czym skoczył w stronę pierwszego z okrążającej ich dwójki, jaki się mu nawinął. Padło na geparda, którego miał zamiar powalić swoją masą i w miarę możliwości czym prędzej zacisnąć mu kły na gardzieli.
Malahir wyrzuca 1d6:
2
2
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość




































