x
Newsy
  • 07.04.2024
  • Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
  • 06.04.2024
  • Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
  • 07.03.2024
  • Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
  • 04.02.2024
  • Postacią Miesiąca został Tauro
  • 31.01.2024
  • Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
  • Aktualności fabularne
  • > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
  • Przewrót na Lwiej Ziemi
  • > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
  • Gniew Przodków
  • > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
  • Epidemia w dżungli
  • > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
  • Szkarłatne Grzywy
  • > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Suwak
Lwia Skała
Wodopój Las Kanion Termitiery Jezioro ZZ Wulkan Góry LS Jaskinie Kilimandżaro Upendi Drzewo życia Wielki Wodospad Zakątek Przodków Oaza Ruiny Pustynia Ciernisko Cmentarz Pole bitwy Zarośla Bagno Słone jezioro Gejzery Góry ZZ Wielka woda Jezioro szmaragdowe Jezioro flamingów Kaskada Grobowiec Rzeka Wąwóz Dżungla Pustkowia Równina Rzeka 2 Sawanna 2 Rzeka 3 Las namorzynowy Dolina wichrów Nadrzecze Dolina LS Drzewo życia Sawanna LZ Skała Wolności Wschodnia Oaza Wydmy Las MB Jezioro MB Wybrzeże

Szczyt

Majestatyczna siedziba władców Lwiej Ziemi, z której sprawowali władzę nad całą krainą. Olbrzymia skała, kształtem przypominająca królewski tron, pełna jest jaskiń, w których można znaleźć bezpieczne schronienie. Z jej szczytu roztacza się zapierający dech w piersiach widok na otaczające tereny.

Regulamin forum
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Awatar użytkownika
Ushindi
Król
Król
Posty: 609
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 10 lip 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
łowca 1
Łowca 1
zebra
Zebra
Waleczność: 52
Zręczność: 60
Percepcja: 40
Kontakt:

Re: Szczyt

#111

Post autor: Ushindi » 27 lip 2023, 20:09

Nie tylko @Alfajiri obserwowała jego. Bowiem nawet, jeśli do Lwiej Skały przemknęła niezauważoną przez niego, jej zapach w końcu dotarł do nozdrzy lwa, co niejako wzmogło jego ostrożność. Nie pamiętał, by dotąd miał okazję obcować z jakąkolwiek krokutą bliżej, aniżeli dobre kilka metrów. Raczej nie wchodził im w drogę, podobnie, jak i hieny nie wchodziły w drogę jemu. Ten układ akceptował. Ten układ uznawał za pasujący, naturalny, na miejscu. Dzisiaj jednak wszystko było inne. Nawet, jeśli po dawnych oprawcach nie został już ślad (nie licząc połaci spalonej ziemi, kilku trupów czy innych tego typu podarków od obcych), wciąż pozostawał nieufnym. Spiął się więc zauważalnie, gdy po odwróceniu mordy dojrzał cętkowaną. Bynajmniej nie dlatego, iż była hieną (aczkolwiek tych faktycznie nie darzył zaufaniem), ale dlatego, iż... po prostu, BYŁA. Nie znał jej. Nie mógł wiedzieć, jakie ma zamiary. Z tego, co pamiętał, Tib próbował żyć z nimi w zgodzie. Dzisiaj jednak kanclerza nie było. A on, jako niedoszły władca, miał obowiązek bronić domu, nawet, jeśli zostały po nim jedynie zgliszcza.
- Nie mam wobec ciebie ani twoich pobratymców złych zamiarów - postanowił zaznaczyć na wstępie, całkiem tak, jakoby liczył na pokojowe spotkanie. W zasadzie, o ile go pamięć nie myliła, krokuty rzadko można było spotkać w pojedynkę. Nawet, jeśli - teoretycznie - dałby radę tej tutaj, z całą pewnością banda jej koleżanek czekała w cieniu, gotowa rzucić mu się do gardła. A że Ushindi nigdy nie był dobrym wojownikiem (od Tiba dostawał bęcki nawet, kiedy ten mu dawał fory...), wolał postawić na ostrożną opcję. Czy był dobrym dyplomatą? Cóż, być może się okaże.
Odwrócił na moment łeb, omiótłszy raz jeszcze rozpościerający się pod skałą widok. Przez jego czerep przetoczyła się myśl, iż nawet jeśli miało dojść do spięcia ze stadem głodnych, bezkompromisowych hien... nie miał za wiele do stracenia.
- Zaskakujące, jak łatwo obrócić wszystko w niwecz, nie sądzisz? - rzucił, niby do Alfy - a jednak jakby całkiem obok niej.

Awatar użytkownika
Alfajiri
Posty: 360
Gatunek: Krokuta cętkowana
Płeć: Samica
Data urodzenia: 15 maja 2016
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
Waleczność: 45
Zręczność: 61
Percepcja: 20
Kontakt:

#112

Post autor: Alfajiri » 27 lip 2023, 21:36

Została dostrzeżona, co jej nie zdziwiło. Przemierzając tereny dawnej Lwiej Ziemi nie kryła bowiem zanadto swojej obecności. Jeszcze jakiś czas temu podobne postępowanie byłoby praktycznie samobójstwem. Lecz teraz, gdy najeźdźcy zniknęli, mogła sobie na to pozwolić. Oczywiście, była świadoma, że w krainie zapewne wciąż czyhały niebezpieczeństwa, lecz teraz wydawały jej się one bez porównania mniej istotne od nieustannego zagrożenia ze strony najeźdźców.
Tkwiła tak nieruchomo, z beznamiętnym wyrazem pyska, obserwując uważnie poczynania @Ushindiego. Jego początkowa reakcja była całkiem przewidywalna. Dostrzegła lekkie spięcie mięśni i błysk podejrzliwości w spojrzeniu. I mówiąc szczerze nawet nie miała o to do niego pretensji. Rozumiała go. Ale z drugiej strony czuła okropny żal, wiedząc jak bardzo jego obawy są bezpodstawne. Była tutaj sama jedna, pozbawiona przewagi jaką dawałby jej klan. W razie walki zapewne musiałaby się uciekać do nieczystych podstępów, by ujść z życiem. Pewnie niegdyś budziłoby to w niej okropną frustrację. Teraz jednak jedyne, co czuła to żal. Żal za tym, co straciła. Nie stała już na czele klanu. Nie miała rodziny. Nie była pewna, czy może jeszcze nazywać się wojowniczką, skoro zmuszona była przez tak długi czas unikać walki.
Zamarła tak, nie postępując ani na krok, nie spuszczając też wzroku z nieznajomego samca.
- Ja również nie mam złych zamiarów - zapewniła, siląc się na oficjalny ton, którego bardzo dawno nie używała. Bardzo się starała, by nie zabrzmiała w nim żadna smętna nuta. Chociaż wspomnienie o jej rzekomych pobratymcach znów wzbudziła w niej ten sam okropny żal i ogromną tęsknotę za tym, co dawno przeminęło.
Wyglądało na to, że lew poniekąd czuł to samo. A przynajmniej na to wskazywały jego kolejne słowa. Westchnęła ciężko.
- Zbyt łatwo - przytaknęła posępnym tonem. Fioletowe ślepia na chwilę odkleiły się od oblicza kota, kierując wzrok na zniszczone ziemie poniżej. Choć na sawannę powoli wracało życie, ponury widok zgliszczy wciąż szpecił niegdyś zapewne piękny krajobraz.

Awatar użytkownika
Ushindi
Król
Król
Posty: 609
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 10 lip 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
łowca 1
Łowca 1
zebra
Zebra
Waleczność: 52
Zręczność: 60
Percepcja: 40
Kontakt:

#113

Post autor: Ushindi » 27 lip 2023, 21:47

Ushindi nie miał nawet pojęcia, jak wiele łączyło go dzisiaj z krokutą. Nawet nie podejrzewał, iż na zarysach ich jestestw znajdowały się jakieś punkty wspólne. Cóż, wspólny wróg niejednych nieprzyjaciół zapewne w historii świata zjednoczył. W dobie walki o przetrwanie nigdy nie wiesz, kto może okazać się twoim sojusznikiem. I chociaż z pewnością nieprędko powie, że zaufał @Alfajiri (trudno chyba się dziwić; dzisiaj nie zaufałby chyba nawet własnej matce), powoli nabierał przekonania, iż nie skłamała mówiąc, że wcale nie zamierza prowadzić do jatki. Jakby nie spojrzeć, tutejsze ziemie wchłonęły już więcej niepotrzebnie przelanej krwi, niźli wpisano w Krąg Życia.
- Jestem Ushindi. A to mój dom, czuj się jak u siebie - powiedział w końcu, po krótkiej chwili milczenia. Nie był pewien, jak się zachować, co pewnie baczny obserwator bez większych trudności mógł wyczytać w jego raczej spiętej sylwetce czy przedłużającym się zastanowieniu nad tym, co dalej. Nie miał powodu, by wypędzać stąd hienę tak długo, jak nie szkodziła jemu czy jego... rodzinie? przyjaciołom? kociętom? Cóż, nie miał nikogo, o kogo mógłby się zatroszczyć. Inaczej sobie to wyobrażał. Gdyby los łaskawie podążył drogą wyznaczoną przez plany samca, dzisiaj miałby piękną żoną, gromadkę lwiątek oraz poddanych, o których dbałby najlepiej, jakby potrafił. Dzisiaj mial tylko kawał skały, który - mimo wszystko - wciąż zwał domem.
- Wybacz, nie jestem w stanie godnie cię ugościć. Ostatnio o pożywienie niełatwo, a tutaj... - urwał, westchnął, pokręcił łbem. - Tutaj dawno nikogo nie było - dokończył ciszej, jakoby emocje ściskały gardło, tłamsiły jakiekolwiek słowa na długo przed tym, nim te dotrą do mordy.

Awatar użytkownika
Alfajiri
Posty: 360
Gatunek: Krokuta cętkowana
Płeć: Samica
Data urodzenia: 15 maja 2016
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
Waleczność: 45
Zręczność: 61
Percepcja: 20
Kontakt:

#114

Post autor: Alfajiri » 27 lip 2023, 23:23

Sama nigdy by się nie spodziewała, że tak wiele może ją łączyć z jakimkolwiek lwem. Zawsze traktowała te koty jak niemalże całkowite przeciwieństwo jej własnego gatunku i nie można ukryć, nie miała o nich najlepszego mniemania. A jednak, los bywa kapryśny. Teraz jednak rozumiała, że w jednej kwestii nie różnili się tak bardzo. Wszystkie zamieszkujące tę krainę zwierzęta cierpiały. Każdy kogoś stracił. To jedno teraz ich łączyło. Tylko jedno, a jednak tak wiele.
Jeszcze przez chwilę lustrowała samca uważnym spojrzeniem swych fioletowych ślepi, nie ruszając się z miejsca. Po czym pozwoliła sobie na rozluźnienie spiętych mięśni i zbliżeniem się nieco. Co prawda wciąż nie mogła się przemóc, by zasiąść tuż obok @Ushindiiego, lecz przynajmniej zbliżyła się na tyle, że lew nie musiał już niekomfortowo wyginać szyi, by na nią spojrzeć.
- Alfajiri - przedstawiła się krótko, skinąwszy przy tym lekko głową. Po czym przysiadła.
Słowa samca potwierdziły jej przypuszczenia, że najpewniej ma do czynienia z Lwioziemcem. I najwyraźniej tak było. Postanowiła więc nie zadawać więcej pytań, choć w głębi duszy chciałaby dowiedzieć się więcej. Naprawdę był tu sam? Ukrywał się tutaj cały czas, czy może dopiero niedawno wrócił w rodzinne strony? Czy ktokolwiek z innych Lwioziemców przeżył? Nie zadała jednak żadnego z tych pytań, czując, że zwyczajnie są nie na miejscu. Sama przecież nie chciałaby na takowe odpowiadać. Zmusiłoby ją to przecież do powrotu myślami w przeszłość i znów wzmogłoby tę okropną tęsknotę, która ostatnio ją zżerała.
Nie musiała zresztą nawet pytać, bowiem kolejne słowa brązowogrzywego poniekąd same na nie odpowiedziały. Dawno tu nikogo nie było. Czyli był sam.
Westchnęła.
- Tu, jak i wszędzie - burknęła ponuro. Musiała bardzo się postarać, by i jej głos się przy tym nie załamał. - Dawno nie widziałam żywego ducha - przyznała po chwili. Czyżby tak wielu jeszcze się ukrywało? Może pogłoski o wycofaniu się hordy jeszcze do nich nie dotarły, choć minęło już przecież nieco czasu? Przecież nie mogli wyrżnąć wszystkich. Ona przecież przeżyła, i to bez większych uszczerbków na swym fizycznym zdrowiu, może pomijając utraty paru kilo i kilku nowych blizn. Aż trudno w to uwierzyć, że pierwszym napotkanym przez nią osobnikiem był właśnie ów lew.

Awatar użytkownika
Ushindi
Król
Król
Posty: 609
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 10 lip 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
łowca 1
Łowca 1
zebra
Zebra
Waleczność: 52
Zręczność: 60
Percepcja: 40
Kontakt:

#115

Post autor: Ushindi » 27 lip 2023, 23:37

Dostrzegł pewne rozluźnienie w postawie @Alfajiri. A może jedynie mu się zdawało? W każdym razie sam starał się uspokoić i rozluźnić mięśnie, chociaż kiedy krokuta powoli ruszyła w jego stronę, przez łeb przemknęło mu, jak niewiele trzeba było, aby ukrócić jego żywot. Wystarczyło, żeby hiena nabrała odrobinę rozpędu i zepchnęła go ze skały. Jeśli rozegrałaby to należycie - nie dałaby mu czasu na reakcję. Tymczasem jednak miast się rozpędzić i go zaskoczyć, w krokach nie była nazbyt gwałtowna. Szybko więc odegnał domniemywanie zamachu na bok. Zresztą... Zamach na pierwszego lepszego lwa nie miałby za wiele szczęścia. Kiedyś, gdy był księciem, jego życie być może cokolwiek mogłoby znaczyć. Dzisiaj był nikim.
Niczym lustrzane odbicie i on płytko skinął pyskiem, gdy samica się przedstawiła. Dał tym samym po prostu znak, że zaakceptował przekazaną informację oraz chce ją zapamiętać, tak ze zwyczajnej czystej przyzwoitości. Nie chciał posuwać się za daleko w interpretacjach oraz domysłach, niemniej odniósł wrażenie, iż w oczach jego gościa brakowało jakiejś iskry. Całkiem tak, jakby i jej było ciężko. I to ta świadomość; świadomość że tkwią w tym gównie razem; sprawiła, iż poczuł do niej pewną nić sympatii. Póki co cienką i pewnie dość kruchą, ale hej! Od czegoś trzeba przecież zacząć. A co jednoczy bardziej niźli wspólne wygrzebywanie się z szamba?
Ucho lwa drgnęło lekko, gdy z ust hieny wydarło się jakieś burknięcie. Całkiem tak, jakby próbował lepiej dosłyszeć, co powiedziała. Czasami zaś bywa tak, że w pierwszej chwili zdaje nam się, iż czegoś nie zrozumieliśmy, ale zaraz sens do nas dociera. Podobnie było w tym przypadku. Nabrał powietrza, z trudem, jakby tlen palił w płuca. Dawno nie widziała żywego ducha. Zrozumiał. Zrozumiał, skąd ta pustka w fioletowych oczach.
- Jak sobie radzisz w nowej rzeczywistości? - spytał.
I chociaż pewnie wydawać by się mogło, że jest wścibski czy - być może - próbuje "wybadać teren", tak naprawdę pytanie to wynikło z czystej troski. W ostatnich czasach wszelkie podziały wydawały się mniej znaczące, a ewentualne dawne waśnie - mniej ważkie.

Awatar użytkownika
Alfajiri
Posty: 360
Gatunek: Krokuta cętkowana
Płeć: Samica
Data urodzenia: 15 maja 2016
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
Waleczność: 45
Zręczność: 61
Percepcja: 20
Kontakt:

#116

Post autor: Alfajiri » 28 lip 2023, 0:56

Nie, nie planowała dziś nikogo spychać w przepaść. Nawet i przypadkowo napotkanego lwa. W przeszłości bywały momenty, że by to rozważała. Do tej pory pamiętała, jak kiedyś jeden z grzywiastych kotów bez żadnego powodu napadł ją i jej rodzinę w ich własnym domu, omal nie raniąc jej dzieci. Gdyby @Ushindi natknął się na nią bezpośrednio to tamtym wydarzeniu, zapewne wówczas zastanawiałaby się, czy nie lepiej po prostu go nie zabić na wszelki wypadek, gdyby planował w przyszłości coś podobnego. W końcu z lwami nic nie wiadomo, prawda? Lecz teraz? Nawet nie przeszło jej to przez głowę. Szczerze powiedziawszy, przynajmniej na tę chwilę jakby zapomniała o swej niechęci względem lwów. Gatunek rozmówcy przestał się liczyć. Równie dobrze mógł być inną krokutą, szakalem czy innym gepardem. Ważne, że tu był. Żywy. Mówił i słuchał. Co samo w sobie było całkiem przyjemną odmianą od tak wielu tygodni głuchego milczenia i tej okropnej samotności.
Nie miała też zielonego pojęcia, że rozmawia z księciem dawnej Lwiej Ziemi. Jej wiedza na temat polityki tego stada była dość mocno ograniczona.
Siedziała tak, zerkając na samca. I także ona dostrzegła, iż rozmówcę ewidentnie coś dręczy. Ona nie musiała zresztą nawet się domyślać, co. Już przecież o tym wspomniał. Był sam. Tęsknił. Tak, jak i ona. Tak, jak i on poczuła, że go rozumie. Przechodziła dokładnie przez to samo. I szczerze powiedziawszy, z jakiegoś dziwnego powodu poczuła ulgę. Gdyż nie jest w tym wszystkim sama. Nie jest jedyną, która straciła wszystko. Nie potrafiła wytłumaczyć dlaczego, jednakże sprawiało to, że to wszystko jakby mniej ją bolało.
Westchnęła po raz kolejny, po czym zamilkła na dobrą chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Nigdy nie była dobra, jeśli chodzi o wyrażanie swoich emocji. Zresztą dużo częściej miała w zwyczaju je ukrywać. Teraz jednak nie chciała niczego przemilczeć, czy w żaden sposób minąć się z prawdą. Zwyczajnie tego potrzebowała. A może i oni oboje tego potrzebowali?
- Cóż... Żyję, a to najważniejsze... - zaczęła, odwracając na chwilę wzrok od lwa, by objąć nim horyzont. - Ale bywa ciężko. Brakuje mi mojego klanu. I mojej rodziny. I naprawdę trudno mi znieść myśl, że ta banda sukinsynów zapewne puściła nasz dawny dom z dymem - dodała po chwili. Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek poczuje potrzebę wygadania się przed przypadkowo spotkanym lwem. A jednak. Potrzeba zwyczajnego otwarcia do kogoś pyska była po prostu zbyt silna. - A ty? Jak sobie radzisz? - odwdzięczyła się tym samym, zerkając ponownie na rozmówcę.

Awatar użytkownika
Ushindi
Król
Król
Posty: 609
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 10 lip 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
łowca 1
Łowca 1
zebra
Zebra
Waleczność: 52
Zręczność: 60
Percepcja: 40
Kontakt:

#117

Post autor: Ushindi » 28 lip 2023, 12:28

Samiec nigdy też nie próbował ukrywać się za swoim tytułem. Mówiąc szczerze chciał być postrzegany przez pryzmat swoich czynów i działań, nie zaś z powodu tego, że miał szczęście urodzić się jako syn Raisy. Na to bowiem, w jakiej rodzinie się narodził, nie miał wpływu. W odróżnieniu tego, na kogo wyrósł, kim się stał i jak się zachowywał. Nie uważał za sprawiedliwe, aby traktowano go "inaczej" jedynie ze wzgląd na to, kim byli jego rodzice, dziadkowie czy wujostwo.
Sam również nie miał pojęcia, iż ma przed sobą (albo obok siebie, niemniej kto by w to aż tak się zagłębiał?) przywódczynie dawnych Płomiennych Serc. Zresztą nawet, gdyby o tym wiedział, z całą pewnością uznałby to za nieco odmienną sytuację. @Alfajiri swoją pozycję wypracowała. Została wybrana. Zaufano jej. Służono jej dobrowolnie. Godne podziwu. Sam chciałby być takim właśnie władcą, gdyby oczywiście los potoczył się inaczej.
- Nie byłaś w domu? - spytał, być może całkiem niedyskretnie czy nieproszenie. Odchrząknął lekko. W żadnym razie nie chciał, by jego słowa zabrzmiały jak zarzut czy próba oceniania jej osoby, dalece mu było do któregokolwiek z dwóch. Bardziej kierowała nim troska i ciekawość, nad którą w porę nie zapanował. - Przepraszam, nie chciałem być wścibski.
Westchnął głęboko, kiedy hiena odbiła jego pytanie. Czego, w zasadzie, powinien się spodziewać. Dialog polega wszak na wymianie poglądów, czyż nie? Raz jeszcze omiótł pobliskie ziemie wejrzeniem.
- Chyba sobie nie radzę - wyznał niegłośno, nadal nie wracając wejrzeniem na krokutę. Zawiesił wejrzenie na charakterystycznych punktach, które przywodziły dobre skojarzenia. Prawdę mówiąc bardzo długo nie opuszczał Lwiej Ziemi. Zniknięcie jego siostry (i późniejsza jej śmierć) sprawiły, iż rodzice, a potem Kanclerz, wyraźnie podkreślali, że lwiątka obowiązuje zakaz zapuszczania się poza ziemie Stada. A Ushindi zawsze był grzecznym chłopcem. No i odrobinę się dygał...
- Podobnie, jak ty, straciłem wszystko, co miałem. Rodzinę, ukochaną, przyjaciół, stado... I po co to wszystko? Potęga jest naprawdę aż tyle warta? - odwrócił głowę, zawieszając wejrzenie na facjacie cętkowanej. Oczywiście pytanie było z rodzaju tych, na które czuł, iż nie dostanie sensownej odpowiedzi, toteż nawet jej nie oczekiwał. Odetchnął głęboko. - Myślisz, że jesteśmy w stanie odbudować Lwią Ziemię lub twój klan? Że jeszcze może być dobrze?
Dotąd rzadko myślał samodzielnie. Z każdą bolączką kierował sie do Tiba, który - odkąd sięgała pamięć lwa - zastępował mu w zasadzie ojca. Opiekował się nim, uczył, przekazywał wskazówki. Kanclerz był dla niego wzorem. Jednak to, że zawsze mógł na nim polegać i na niego liczyć (nie widział w tym nic złego, nawet królowie mają doradców - co mowa więc niedoświadczony książę?) nie wykształcił chyba dość samodzielności i pewności siebie.
- Myślisz, że mamy jeszcze o co walczyć?

Awatar użytkownika
Alfajiri
Posty: 360
Gatunek: Krokuta cętkowana
Płeć: Samica
Data urodzenia: 15 maja 2016
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
Waleczność: 45
Zręczność: 61
Percepcja: 20
Kontakt:

#118

Post autor: Alfajiri » 28 lip 2023, 19:48

Gdyby była w stanie czytać w myślach, zdecydowanie zgodziłaby się z @Ushindim. Ona sama była dość sceptycznie nastawiona do wszelkich osobników rzekomo królewskiego pochodzenia, czy tam członków jakiejkolwiek innej pełniącej władzę rodziny. Skutecznie do takowych zraziła się już w młodości, kiedy zmuszona była obserwować jak dwójka potencjalnych kandydatek do władzy doprowadziła do podziału całkiem sprawnie funkcjonującego niegdyś pod rządami ich matki klanu. Tylko dlatego, że obie uważały, iż należy im się władza. Zmusiło to wtedy fioletowooką do opuszczenia tamtego stada, gdyż nie miała zamiaru opowiadać się za żadną ze stron. Była przekonana, że obydwie hieny po prostu kierowały się jedynie chciwością, co przecież nie mogło skończyć się dobrze.
Może z tego powodu nigdy nie chciałaby, by nazywano ją królową, nawet jeśli znów miałaby okazję stanąć na czele klanu.
Mimowolnie zmarszczyła nieco czoło, słysząc jak bardzo jej słowa o nie odwiedzaniu jej dawnego domu zdziwiły samca. Jednakże nie uczyniła tego z gniewu. A przynajmniej nie złościła się na rozmówcę. Bardziej na siebie samą. Dopiero, kiedy usłyszała to zdanie padające z innego pyska zdała sobie sprawę, jak naprawdę to brzmiało. O czym świadczyło. O zwykłym tchórzostwie. Choć nie chciałaby się przyznać nawet przed sobą, po prostu bała się tego, co tam zastanie. I tego, że nie wytrzyma tego widoku. Jamy, wykopane jej własnymi łapami i łapami jej najbliższych, całkowicie zniszczone. Czy mogłaby po prostu patrzeć na to wszystko bez żadnych emocji? Jakby nic się nie stało? Z jakiegoś powodu bardzo obawiała się, że to niemożliwe. I teraz uświadomiła sobie, jak mało miało to sensu.
Chyba jednak sprawiała wrażenie rozeźlonej, gdyż brązowogrzywy zaraz pośpieszył z przeprosinami. Zapewniła go krótkim gestem, że nic się nie stało, nie wypowiedziawszy ani słowa.
Zamiast tego skupiła się na tych padających z pyska samca, które na nowo obudziły w niej niezbyt przyjemne odczucia.
- Potęga... - prychnęła pogardliwie. Co komu po potędze zbudowanej jedynie na rozlewie krwi, grabieży i cierpieniu zniewolonych przez nich jeńców? Wystarczyłby jeden porządny bunt niewolników by tą rzekomą potęgę obalić. Czego samica z całego serca tej całej bandzie życzyła.
Zamilkła na dłuższą chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią na kolejne pytanie samca. Jej wzrok mimowolnie znów powędrował na linię horyzontu, kierując się na zachód. Ku połyskującej srebrzystej wstędze Martwej Rzeki, a potem za nią, ku ledwie stąd widocznym równinom. Czy istniała szansa na odbudowanie tego wszystkiego? Chciała wierzyć, że tak było. Że póki żyje, nic nie jest stracone. Ale czy naprawdę tak było?
- Nie wiem - przyznała więc po prostu, zgodnie z prawdą. - Ale chyba jest jakaś szansa. Przecież nie możemy być jedynymi, którzy przeżyli - dodała, marszcząc lekko brwi. Strasznie ją to zastanawiało, dlaczego nie spotkała innych? Poza jakimiś roślinożercami, na których nie zwracała uwagę, jeśli nie była głodna, ptactwem i wszechobecnym robactwem, które chyba najbardziej cieszyło się z ogromu zniszczenia, oczywiście. Co z dużymi drapieżnikami?
- Póki jeszcze żyjemy, nie możemy po prostu się tak poddać. Każdy z nas - odpowiedziała na ostatnie pytanie samca, przenosząc wzrok na jego oblicze. Tego uczono ją przecież od małego. Nigdy nie miała przecież w życiu łatwo, a mimo to się nie poddawała. Być może tylko dzięki temu udało jej się przetrwać te najgorsze miesiące, mimo całego tego bólu i samotności.
Trzeba przyznać, że wypowiedzenie tych słów na głos sprawiło, iż poczuła się nieco lepiej.

Awatar użytkownika
Ushindi
Król
Król
Posty: 609
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 10 lip 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
łowca 1
Łowca 1
zebra
Zebra
Waleczność: 52
Zręczność: 60
Percepcja: 40
Kontakt:

#119

Post autor: Ushindi » 29 lip 2023, 17:07

/ dzisiaj mam dzień krótkich postów, przepraszam :C

Odniósł wrażenie, iż dla @Alfajiri - podobnie, jak dla niego samego - zdecydowanie cenniejsze były inne rzeczy. Nawet, jeśli ich priorytety z cała pewnością się różniły, istniały pewne wspólne ich obszary. Z jakiegoś powodu dodało mu to otuchy. Nie tylko on nie rozumiał podwalin działań Wodza i całej tej reszty tałatajstwa.
- Nas oboje czeka trudna odbudowa, niemal od zera... - rzucił niegłośno, wbijając spojrzenie w hienę. Na jego mordzie gościła jedynie pewna chłodna powaga. - Czy mogę liczyć na pokój między naszymi gatunkami? Wiem, że czasy nie są łatwe, jednak tym bardziej... robienie sobie wbrew nie przysłuży się nikomu. Zadbam o to, by lwy, które będą gotowe pójść ze mną, nie zaszkodziły w swych działaniach tobie oraz twoim pobratymcom, jeśli tylko mogę oczekiwać od ciebie podobnej postawy.
Prawdę mówiąc wątpił, aby dawni Lwioziemcy w ogóle zechcieli go słuchać. Wątpił jednak też w to, iż którekolwiek z nich dzierży pozycję, która pozwoliłaby na przemawianie w imieniu swoich pobratymców. MIał jednak nadzieję na to, iż chociaż ta jedna sojuszniczka pozwoli mu nabrać pewności siebie.

Awatar użytkownika
Alfajiri
Posty: 360
Gatunek: Krokuta cętkowana
Płeć: Samica
Data urodzenia: 15 maja 2016
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
Waleczność: 45
Zręczność: 61
Percepcja: 20
Kontakt:

#120

Post autor: Alfajiri » 29 lip 2023, 18:39

/nie martw się, rozumiem <3

Cóż, w mniemaniu Alfajiri takie ślepe okrucieństwo po prostu na dłuższą metę nie popłacało. Prędzej, czy później wrogów, jakich w ten sposób nie sposób sobie nie narobić po prostu będzie zbyt wielu. A gdy to zrozumieją, nie będzie można już dłużej powstrzymać ich samym strachem. We wszystkim, również i w sprawach politycznych istniała pewna granica, której lepiej nie przekraczać... Tak właściwie to dla własnego dobra. Nie można rzec, że ona sama należała do osób nieskazitelnie dobrych, które nigdy nie uciekły się do żadnego nieczystego postępku. Przecież zabijała. A jeszcze niedawno, kiedy po krainie panoszyli się najeźdźcy, zdarzyło jej się zachować wybitnie niehonorowo, by przeżyć. Nie miała szans w walce z wrogiem w nierównej walce, tak więc bez skrupułów dobijała ich słabych i rannych, którzy nie dotrzymywali już kroku swym towarzyszom. Jednakże nie była sadystką, nie czerpała z tego żadnej przyjemności. I była świadoma tego, jakie konsekwencje mogłoby przynieść okrucieństwo na większą skalę.
Zamilkła na dłuższą chwilę, słysząc kolejne słowa @Ushindiiego. Czy naprawdę była teraz na odpowiedniej pozycji, by decydować o sojuszach? Przecież nie miała klanu. Nie była pewna, czy uda jej się odszukać wystarczająco wiele hien, by taki założyć. A nawet, jeśli, to czy w ogóle przekonanie je do siebie będzie takie łatwe. Być może nie będą jej ufać. Być może mają już inną przewodniczkę. Zresztą... Cóż, wciąż miała gdzieś z tyłu głowy historie powtarzane w nieskończoność od najwcześniejszego dzieciństwa. Jej przodkowie układali się z lwim stadem, które później je zdradziło. Zawsze jej wmawiano, że te koty zdecydowanie nie są godne zaufania, że są z reguły aroganckie na tyle, by zwać się królami sawanny.
Czy jednak była to prawda? Czy nie było wyjątków?
Z drugiej strony, sprzymierzeńcy by się przydali. By w razie czego mieć jakieś wsparcie. Kto wie, może gdyby jej klan takie posiadał, przetrwałby do tej pory?
Przez chwilę biła się z myślami, patrząc gdzieś za horyzont.
- Ani ja ani nikt, kto zdecyduje się w przyszłości do mnie dołączyć nie będzie działać na twoją szkodę, ani szkodę twego stada - odpowiedziała wreszcie, wracając do oficjalnego tonu, przenosząc wzrok na samca. Rzucając mu przy tym znaczące spojrzenie wyrażające nadzieję, że i on będzie się tej obietnicy trzymał. Gdyż chyba nie była w stanie zaufać mu w pełni.
Swoją drogą, wreszcie zdała sobie sprawę z tego, że musiała rozmawiać z kimś ważnym. Samiec nie był Tibem, ani też oczywiście księżniczką, którą tu niegdyś koronowano, toteż albo przez okres, w którym trzymała się z dala od tego miejsca władza się zmieniła, albo zajmował inne, istotne stanowisko. Może był jakimś doradcą, o ile Lwioziemcy taką instytucję w ogóle posiadali. Nie zamierzała jednak o to pytać... Bo czy to tak naprawdę było takie istotne?

Odpowiedz

Wróć do „Lwia Skała”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość