x
Newsy
  • 07.04.2024
  • Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
  • 06.04.2024
  • Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
  • 07.03.2024
  • Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
  • 04.02.2024
  • Postacią Miesiąca został Tauro
  • 31.01.2024
  • Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
  • Aktualności fabularne
  • > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
  • Przewrót na Lwiej Ziemi
  • > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
  • Gniew Przodków
  • > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
  • Epidemia w dżungli
  • > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
  • Szkarłatne Grzywy
  • > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Suwak
Lwia Skała
Wodopój Las Kanion Termitiery Jezioro ZZ Wulkan Góry LS Jaskinie Kilimandżaro Upendi Drzewo życia Wielki Wodospad Zakątek Przodków Oaza Ruiny Pustynia Ciernisko Cmentarz Pole bitwy Zarośla Bagno Słone jezioro Gejzery Góry ZZ Wielka woda Jezioro szmaragdowe Jezioro flamingów Kaskada Grobowiec Rzeka Wąwóz Dżungla Pustkowia Równina Rzeka 2 Sawanna 2 Rzeka 3 Las namorzynowy Dolina wichrów Nadrzecze Dolina LS Drzewo życia Sawanna LZ Skała Wolności Wschodnia Oaza Wydmy Las MB Jezioro MB Wybrzeże

Grota medyka [siedziba Daktariego]

Tajemnicza puszcza, pełna zakątków wciąż czekających na odkrycie. Rosną tu bujnie niespotykane nigdzie indziej rośliny, wykorzystując każdy dostępny skrawek przestrzeni. Ich splątane pnącza tworzą zielony baldachim, przez co wnętrze dżungli pogrążone jest w półmroku. Wokół panuje gwar, na który składają się odgłosy ptaków i przemykających wśród gałęzi zwierząt.

Regulamin forum
Kary i negatywne efekty
  • podróżujące po terenach leśnych postacie mogą się zgubić
Awatar użytkownika
Malahir
Posłaniec
Posłaniec
Posty: 320
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 15 sty 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
Waleczność: 55
Zręczność: 50
Percepcja: 45
Kontakt:

Re: Grota medyka [siedziba Daktariego]

#91

Post autor: Malahir » 30 sie 2023, 19:05

Ciemnogrzywy prowadził rannego porywacza, dostosowując tempo marszu do @Tamu, dźwigającego Daktariego na grzbiecie. Raz, czy dwa przeszło mu przez myśl, że być może sam poradziłby sobie z tym lepiej niż mniejszy samiec, który przecież sam również oberwał, lecz koniec końców zrezygnował z propozycji zamiany miejsc. W końcu nie był pewien, jak czarnogrzywy poradziłby sobie z niedoszłym napastnikiem. Ten co prawda sprawował się całkiem dobrze, lecz nie był pewien, czy chce ryzykować. Nadal mu nie ufał, choć również zaczynał mieć pewne wątpliwości co do samego mandryla, który zachowywał się, jakby próbował wykręcić się od udzielania odpowiedzi na ich pytania. Cała ta sprawa robiła mu poważny mętlik w głowie i wywoływała prawdziwą lawinę nieprzyjemnych emocji.
Szedł tak w milczeniu, pilnując samca. Gdzieś w połowie drogi przypomniał sobie niemalże identyczną sytuację sprzed lat, gdy w podobny sposób eskortował więźnia do lochów Lwiej Ziemi. Razem z ojcem, i chyba kimś jeszcze. I skłamałby, twierdząc, że to wspomnienie poprawiło mu humor.
Dotarli wreszcie na miejsce. Przystanął na chwilę, czekając aż czarnogrzywy wraz z medykiem wejdą do środka, po czym wskazał na prowadzący do jaskini otwór krótkim gestem głowy.
- Właź za nimi, tylko nic nie kombinuj - rzucił krótko do samca. Poczekał, aż ten przejdzie, po czym wślizgnął się tuż za nim, zdmuchując przy tym niecierpliwym gestem ciemny kosmyk sprzed oczu.

@Mistrz Gry

Awatar użytkownika
Tamu
Posty: 163
Gatunek: Lew
Data urodzenia: 21 cze 2017
Specjalizacja:
łowca 1
Łowca 1
surykatka
Surykatka
Zdrowie: 100
Waleczność: 30
Zręczność: 60
Percepcja: 60
Kontakt:

#92

Post autor: Tamu » 30 sie 2023, 20:55

Droga powrotna do groty medyka była dość męcząca. Rany na boku, mimo że płytkie, doskwierały mu przy każdym kroku. Czuł jak ciepła krew spływa strużkami zlepiając jego futro. Na całe szczęście Tamu był przyzwyczajony do pracy w ciężkich warunkach. Jakby nie patrzeć niewola hartuje nawet największych słabeuszy. Zdarzało mu się nosić znacznie większe ciężary niż Daktari. Bardziej niż jego fizyczny stan doskwierała mu za to napięta atmosfera. Miał wrażenie, że nikt nie jest zadowolony z tego jak potoczyły się wydarzenia. Zaczynał nawet leciutko współczuć porywaczowi, którego jeszcze przed chwilą był gotów poważnie zranić. Ich nowy więzień wyglądał na naprawdę załamanego i choć prawdopodobnie był niebezpiecznym wariatem, to Tamu dobrze życzył jego chorej siostrze. Chciał uwierzyć, że w jakiś magiczny sposób Narie uda się ją uratować, ale takie rzeczy zdarzały się tylko w opowieściach i piosenkach. Jeśli lekarz stwierdził, że nie ma żadnych szans, to musiało tak być. Kiedy w końcu dotarli do siedziby Daktariego, czarnogrzywy był już lekko zmachany, ale nie pokazywał tego po sobie. Mimo tego, prawdopodobnie wyglądał najgorzej z nich wszystkich. Brud i stare blizny zdecydowanie nie poprawiały jego aparycji. Pozwolił mandrylowi zejść z jego grzbietu i popatrzył znacząco na @Malahira. Chciał mieć pewność, że ten nie traci czujności. Przy okazji, zaskakując samego siebie, uśmiechnął się do samca lekko. Co prawda był to zdecydowanie zmęczony i zrezygnowany uśmiech, ale wciąż liczy się gest. Całkiem polubił Malahira i wiedział, że może liczyć na jego pomoc. Jakoś to razem ogarną. Wiadomo, Tamu miał bardzo niskie wymagania wobec potencjalnych przyjaciół z racji tego, że właściwie nigdy żadnych nie miał, mimo tego miał nadzieję, że drugi samiec chociaż trochę podziela jego odczucia.
- No i jesteśmy -Stwierdził oczywisty fakt, żeby przełamać ciszę -Mam nadzieję, że wszystkie twoje lekarstwa są na miejscu. Może teraz kiedy będziesz się opatrywał znajdziesz chwilę by wytłumaczyć nam to całe porwanie. Jakieś dłuższe wyjaśnienie nam się należy -Zwrócił się do Daktariego uprzejmym, ale wciąż stanowczym tonem. Nową cechą odważnego Tamu był jak widać upór. Jego początkowym planem było porozmawiać z medykiem na temat świata i filozoficznych poszukiwań samego siebie, ale skoro mandrylowi było tak ciężko powiedzieć co się stało, to raczej nie będzie odpowiednim rozmówcą. Być może Tamu będzie musiał kontynuować swoje poszukiwania "mędrca".

Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2882
Kontakt:

#93

Post autor: Mistrz Gry » 30 sie 2023, 22:15

Kiedy tylko znaleźli się w grocie, Daktari ześlizgnął się z grzbietu czarnogrzywego lwa. Zaraz za nimi do środka weszli Malahir razem ze swoim więźniem.
Przytrzymując bolącą głowę, medyk dowlekł się do kąta i siadł na stercie liści służącej widocznie za legowisko.
- Proszę, daj starcowi odpocząć. - powiedział słabym głosem do Tamu.
- Głowa łupie mnie tak, że ledwo mogę myśleć, a co dopiero opowiadać historie. Sprawa jest prosta. Tafari nie wierzy mi, że jego siostra jest nieuleczalnie chora i myślał, że porywając mnie zmieni jej los. - mówiąc wskazał na porywacza. Ten wyszczerzył kły i cicho zawarczał.
- Muszę zająć się swoimi ranami i jeszcze opatrzyć jego. Wróćcie jutro rano, skończę swoją pracę, wypocznę i wtedy wszystko wam opowiem. I zdaje się, że należy wam się nagroda za uwolnienie mnie. - Daktari wziął kilka liści i docisnął do rany na czole, powstrzymując sączącą się strużkę krwi.
W nienajlepszej kondycji był także Tamu. Dźwiganie mandryla będąc rannym byłoby dużym wysiłkiem nawet dla silnego lwa. Dla chucherka pokroju Tamu było to jeszcze trudniejsze. Lew czuł, że rana piecze go jeszcze mocniej niż wcześniej, a po skórze spływa świeża krew.

Tamu krwawienie -2 HP
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC

Awatar użytkownika
Malahir
Posłaniec
Posłaniec
Posty: 320
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 15 sty 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
Waleczność: 55
Zręczność: 50
Percepcja: 45
Kontakt:

#94

Post autor: Malahir » 31 sie 2023, 0:54

Uśmiech, jakim obdarzył go @Tamu szczerze powiedziawszy mocno go zaskoczył. Po prostu, nie spodziewał się tego. Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem ktoś się do niego uśmiechnął. Podejrzewał jednak, że miało to miejsce jeszcze na Lwiej Ziemi. Ostatnimi czasy jego kontakt z innymi ograniczał się głównie do sprzeczek z zamieszkującymi dżunglę lampartami, ataków na jakiegoś pojedynczego H'runa, który najwyraźniej tu zabłądził, czy też, niezwykle rzadko, natknięcia się na jakiegoś wędrowca, który zazwyczaj ani trochę mu nie ufał. Przez całe miesiące nie doświadczył więc zbyt wiele serdeczności. Być może było w tym i nieco jego winy, bowiem zwykł chodzić z pyskiem niezmiennie wykrzywionym w skwaszonym grymasie, no ale... Nie można się temu dziwić. Po tak długim czasie wciąż trudno mu było wrócić do normalności, w czym jego osobiste przywary z pewnością nie pomagały. Trudno mu było uwierzyć, że czarnogrzywy mógł po prostu go polubić. Nawet, jeśli i on czuł do drugiego samca pewną dozę sympatii.
Odwzajemnił uśmiech nieco automatycznie. W jego wykonaniu grymas był nieco krzywy, a doskonale widoczne w ślepiach zmęczenie i podenerwowanie nieco psuły efekt, no ale liczą się intencje.
Zaraz jednak prześlizgnął spojrzeniem z oblicza starszego samca niżej, na jego ciało i zatrzymał je na poranionym boku. Dostrzegł cieknącą po złotym futrze świeżą krew i momentalnie spoważniał.
- Tamu też potrzebuje pomocy - zauważył, kierując wzrok na medyka i wskazując krótkim gestem na bok towarzysza. Słowa opuściły jego pysk szybciej, niż zdążył się nad nimi zastanowić i dopiero po chwili przeszło przez myśl, że czarnogrzywy może mieć mu to za złe. Sam przecież nie chciałby się ot tak przyznawać do słabości i wstydziłby się, gdyby ktoś tę słabość u niego zauważył. Zaraz więc posłał samcowi przepraszające spojrzenie.
- Zresztą... Jesteś pewien, że zostawienie was samych to dobry pomysł? - spytał po chwili, wodząc wzrokiem od Daktariego do Tafariego, lekko marszcząc przy tym czoło. Nie chciałby, żeby znów zaszło między nimi coś nieprzyjemnego, gdy tylko opuszczą z Tamu jaskinię. Lew w mniemaniu zielonookiego, był dość nieprzewidywalny i nie wiadomo, co mu jeszcze może strzelić do łba. Mandryl zaś stanowił dla niego prawdziwą zagadkę i nie wiedział do końca, co o nim myśleć. Zresztą, poniekąd wciąż trudno było mu uwierzyć, że znachor ot tak po prostu gotów był pomóc osobnikowi, który go skrzywdził. Gdyż on osobiście nie byłby w stanie. Jakaś część Malahira, ta skłonna do snucia najczarniejszych scenariuszy, podejrzewała raczej, iż medyk zamiast opatrywać po prostu go otruje.

Awatar użytkownika
Tamu
Posty: 163
Gatunek: Lew
Data urodzenia: 21 cze 2017
Specjalizacja:
łowca 1
Łowca 1
surykatka
Surykatka
Zdrowie: 100
Waleczność: 30
Zręczność: 60
Percepcja: 60
Kontakt:

#95

Post autor: Tamu » 31 sie 2023, 16:28

Daktari po raz kolejny wymigał się od wyjaśnienia im sytuacji nieco bardziej precyzyjnie. No cóż, nic na to nie poradzą, może rzeczywiście musi najpierw odpocząć, Tamu nie miał zamiaru mu się dalej narzucać. Zresztą czarnogrzywemu też przydałby się odpoczynek. Nie pamiętał kiedy ostatni raz miał okazję się porządnie wyspać albo chociaż powylegiwać bez żadnych zmartwień. Westchnął cicho i od razu wykrzywił pysk, kiedy rany zapiekły go nieco mocniej. @Malahir miał rację, prędzej czy później jemu też przyda się chociażby jakiś bandaż. Troska młodszego samca była bardzo miła. Tamu nigdy nie wstydził się swojej słabości, więc taki komentarz zupełnie mu nie przeszkadzał. W końcu to przecież stwierdzenie faktu.
- Prawda, będę wdzięczny za opatrunek, ale proszę się nie spieszyć, poczekam, najpierw wy -zwrócił się w stronę mandryla. Właściwie to pewnie mógłby zacisnąć szczękę i dać się zagoić ranie naturalnie. Nie była aż tak poważna, miewał w życiu gorsze. Chciał jednak mieć pretekst żeby zostać w okolicy. W pełnie zgadzał się z Malahirem, po wszystkim co zaszło zostawienie porywacza i medyka samych mijało się z celem. Możliwe, że staruszek porządnie uderzył się w łeb, jeśli nie widział żadnych problemów ze swoim planem. Nie tak dawno temu Tafari (Tamu zarejestrował i zapamiętał imię napastnika) był gotów go zabić tylko po to żebyśmy go nie uwolnili, taka nienawiść nie ulatnia się nagle i samoistnie, niezależnie od pozorów.
- Nikogo nie zostawiamy samego. Nie po to cię ratowaliśmy szanowny panie, żebyś doznał znowu krzywdy we własnym domostwie - stanowczo stwierdził wskazując łbem w stronę warczącego porywacza. Cała ta stresująca sytuacja sprawiła, że Tamu czuł się coraz swobodniej w wyrażaniu własnego zdania. Kto by pomyślał, że nieśmiałe osoby potrafią być elokwentne, kiedy tylko zniknie ich strach przed powiedzeniem czegoś nie tak. - Jeśli nasza obecność będzie rozpraszać podczas zabiegów to mogę położyć się pod wejściem. Kiedy już wszystkich opatrzysz odprowadzimy Tafariego z powrotem do jego siostry, a ty będziesz mógł wypocząć. -dodał bez miejsca na sprzeciw. To nie była propozycja, to było stwierdzenie faktu. Gdzieś głęboko w Tamu przebudziła się jakaś część jego duszy, która po wysłuchiwaniu przez długi czas rozkazów, nauczyła się je też wydawać. Czarnogrzywy nie miał żadnego autorytetu, ale jak się okazuje potrafił go naśladować. Bo w końcu czym była władza jeśli nie odgrywaniem pewnej roli. Wystarczało mówić w taki sam sposób jak zwracali się do niego dawni panowie.
- Zrozumiałe? -Tym razem skierował się w stronę porywacza i popatrzył mu prosto w oczy. Był mniejszy, słabszy i z całą pewnością wyglądał bardziej żałośnie niż Tafari, ale w tym konkretnym momencie miał jedną ogromną przewagę, ani trochę się go nie bał. Przez głowę przemknęło mu, że jego nowa odwaga kiedyś skończy się dla niego tragicznie, ale możliwość spojrzenia w oczy zagrożeniu bez zimnego dreszczu na kręgosłupie była tego warta. Po chwili odwrócił się na pięcie i podszedł do wejścia do groty by walnąć się na podłodze. Jego efektowną przemowę zepsuły drobiny krwi, które pozostawił za sobą. Miał nadzieję, że Malahir zgodzi się z jego postanowieniem. Nie miał chwili by z nim to uzgodnić. Po raz kolejny skrzywił się lekko kiedy rany zapiekły. Po czym przymknął oczy. Niech to wszystko się szybko skończy i oby nikomu już nie stała się krzywda, skierował modlitwę do Praojca.

Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2882
Kontakt:

#96

Post autor: Mistrz Gry » 31 sie 2023, 18:05

Mandryl zdjął zakrwawione liście z czoła i spojrzał uważnie na lwa, który go niósł.
- W tej chwili sam jestem zbyt słaby, aby cię opatrzyć, ale te rany to tylko draśnięcia. Możesz zaczekać na zewnątrz. Ty także. - zwrócił się do drugiego z lwów.
Tafari skulił się kiedy Tamu utkwił w nim spojrzenie. Rozejrzał się nerwowo na zgromadzonych w grocie.
- Chcecie mnie wypuścić? - nie wierzył w to co usłyszał. Skoro kazali mu iść tutaj całą drogę, obawiał się, że w najgorszym wypadku pozbawią go życia, a w najlepszym wezmą do niewoli. Zdecydowanie nie spodziewał się, że po prostu będą chcieli puścić go wolno
- Mi też nic nie jest! Nie potrzebuję leczenia! To tylko zadrapania, zmyję krew i będę cały i zdrowy! - kiwał pospiesznie łbem na potwierdzenie własnych słów. Jednocześnie próbował cofać się małymi kroczkami w kierunku wyjścia.
- Z nim jest o wiele gorzej. Walnąłem go deską przez łeb, więc wiem. Niech on się zajmie sobą, a ja wrócę do siebie. Już mnie tu nie zobaczycie. - mówił szybko, obawiając się, że lwy mogą zmienić zdanie. Skoro ta dwójka była wyjątkowo potulnymi włamywaczami, to chyba nie musiał obawiać się tej lwicy, która została z jego siostrą. Jednak odetchnie z ulgą dopiero kiedy do niej wróci.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC

Awatar użytkownika
Malahir
Posłaniec
Posłaniec
Posty: 320
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 15 sty 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
Waleczność: 55
Zręczność: 50
Percepcja: 45
Kontakt:

#97

Post autor: Malahir » 01 wrz 2023, 0:37

Zdecydowanie zaskoczyła go niespodziewana stanowczość @Tamu, który wcześniej wydawał mu się nieśmiały i odrobinę zagubiony. Może po prostu potrzebował nieco więcej czasu, by poczuć się pewniej w ich towarzystwie? Albo po prostu wciąż nie wiedział o czarnogrzywym wystarczająco dużo, by móc w jakikolwiek sposób trafnie ocenić jego osobę? Tak, czy owak, nie spodziewał się tego zdecydowanego tonu, tak więc odruchowo posłał drugiemu samcowi zaskoczone spojrzenie. W głębi duszy jednakże cieszył się z takiego obrotu spraw. Może i fizycznie był niemalże idealną kopią swego ojca (tylko zielonooką, z dużo bardziej niesforną grzywą, której bliżej było do brunatności niż kruczej czerni i z paroma dodatkowymi jasnymi plamkami na ciele), lecz charakterem różnił się od niego diametralnie. Zdecydowanie brakowało mu ojcowskiej charyzmy i przekonywanie innych do swych racji szło mu raczej kiepsko.
Za to do perfekcji opanował rzucanie każdemu wokół ponurych spojrzeń spode łba, tak więc zaraz obdarzył takowym pozostałych samców.
Sam nie wiedział, co myśleć o odpowiedzi medyka. Z jednej strony jak najbardziej rozumiał, że był ranny i zmęczony, lecz z drugiej... Cóż, skłamałby, gdyby stwierdził, iż nie wzbudziło to w nim pewnego niesmaku. Oczywiście nie był znachorem i nie miał pojęcia o kierujących nimi zasadach, lecz zawsze mu się wydawało, że dobro pacjenta jest dla nich zawsze priorytetem. Doskonale pamiętał, jak jego wuj zawsze miał pełne łapy roboty, lecz mimo zmęczenia nigdy nie odmówił nikomu pomocy. A Daktari szykował się do odpoczynku, pozostawiając dwójkę rannych, krwawiących lwów samym sobie.
Lecz może za dużo od niego wymagał? W końcu sam nie był w najlepszej pozycji. Malahir sam nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć, co okropnie go frustrowało.
Fuknął głośno, chcąc choć odrobinę dać jej upust. Po czym przeniósł wzrok na Tafariego, gdy ten się odezwał. Porywacz wyglądał na strasznie zdziwionego tym, że planują puścić go wolno. Pewnie sam byś nawet nie rozważał takiej opcji, pomyślał, a na jego pysku pojawił się krzywy, przepełniony goryczą grymas. Gdy jednak samiec zaczął się wycofywać w stronę wyjścia, zielonooki ruszył w jego stronę.
- Puścimy cię wolno o ile nie dasz nam powodu, by tego nie robić - rzucił do niego ponuro. - Ale wiesz, nie ufam ci ani trochę. Sam wiesz dlaczego. Tak więc samego cię z powrotem nie puszczę, póki nasza znajoma jest nadal w twojej jaskini - zakończył, posyłając mu kolejne nieufne spojrzenie. Nie mogli przecież ryzykować, że samiec nagle postanowi znienacka zaatakować Narie. Swoją drogą ciekawe, czy brązowa odnalazła chorą samicę.
- No i to raczej on powinien orzec, czy twoje rany nie są poważne... - mruknął, wskazując łbem na mandryla. - Narie nie skrzywdzi twojej siostry - dodał jeszcze po chwili milczenia. Tego był pewien. Brązowa przecież od początku chciała pomóc chorej, zresztą nie sprawiała wrażenia kogoś skłonnego do znęcania się nad słabszym.
Zielonooki zamilkł na dłuższą chwilę, łypiąc na wyjście z groty. Zastanawiał się przez chwilę, czy faktycznie nie wyjść, ułożyć się tuż obok otworu i tak czekać na dalszy rozwój wydarzeń, lecz na chwilę obecną jeszcze się powstrzymał.

Awatar użytkownika
Tamu
Posty: 163
Gatunek: Lew
Data urodzenia: 21 cze 2017
Specjalizacja:
łowca 1
Łowca 1
surykatka
Surykatka
Zdrowie: 100
Waleczność: 30
Zręczność: 60
Percepcja: 60
Kontakt:

#98

Post autor: Tamu » 01 wrz 2023, 12:06

Chyba jednak nie dane mu będzie odpocząć. Tamu westchnął i podniósł się z ziemi, na której ledwo co zdążył się ułożyć. Posłał spojrzenie spode łba w stronę porywcza, chcąc podkreślić słowa @Malahira. Nie było opcji żeby puścili go teraz samego kiedy Narie kręciła się gdzieś wokół jego siostry. Na pierwszy rzut oka widać było, że Tafari był niestabilny i nie wiadomo co mogło mu przyjść do głowy. Nienawiść połączona z troską o kogoś bliskiego to bardzo wybuchowa mieszanka.
- Posłuchaj, poszkodowany Daktari nie żąda dla ciebie żadnej kary, a jak rozumiem nie znajdujemy się na terenach gdzie obowiązuje prawo jakiegoś stada, więc zgadza się w końcu puścimy cię wolno tak jak mówi mój towarzysz -nie wiedział jak ma określić Malahira, miał tylko nadzieję że ten tytuł mu nie przeszkadza. Posłał w jego kierunku przepraszające spojrzenie. Liczył na to, że młodszy samiec wybaczy mu spoufalanie się po tak krótkiej znajomości. Jednak służyło to ich interesom, żeby Tafari postrzegał ich jako zgraną drużynę, a nie przypadkowo dobraną bandę. Poza tym przyjdzie jeszcze czas, żeby poznać się lepiej.
- Jest tylko jeden problem. Skąd mamy wiedzieć, że kiedy stąd odejdziemy to ty nie powrócisz z jeszcze większą deską i nienasyconą rządzą zemsty? - zapytał, ściszając swój głos do szeptu. Był zły, zmęczony i ranny. Miał dosyć całej tej sprawy. W głębokim poważaniu miał nagrodę za uratowanie medyka, ale czuł się osobiście związany z jego bezpieczeństwem. W końcu udało mu się kogoś uratować. Mimo swojej słabości zrobił coś dobrego, nie pozwoli żeby jakiś czubek z problemami z agresją to zaprzepaścił.
- Tafari powiedz mi czy ty masz mnie za idiotę o dobrym sercu? Myślisz, że właśnie upiekło ci się bez żadnych konsekwencji? - głos Tamu zaczął się zmieniać po raz kolejny. Do stanowczości dołączył ton okrucieństwa. Czarnogrzywy wcale nie chciał tak brzmieć, ale nie mógł się powstrzymać. Wszystkie te momenty, w których to on był poniżany i gnębiony wróciły ze zdwojoną siłą. Może Tamu był bardziej podobny do swoich dawnych oprawców niż myślał. Ale przecież przynajmniej on działał teraz w dobrym celu. Prawda?
- Jeśli dotrze do mnie kiedykolwiek wiadomość, że staruszek znowu ucierpiał przez ciebie wyślę ptasiego posłańca na północ do niejakiego Anghara. Może o nim słyszałeś, jeden z H'ruńskich przywódców. Wiadomo Horda opuściła już tę krainę, ale przecież dżungla jest tak blisko granicy. Na pewno da się namówić na jeden łupieżczy wypad. Szczególnie po takiego niewolnika pełnego zapału i w kwiecie wieku. - w mętnych oczach Tamu pojawił się błysk szaleństwa. Rozkręcał się. Na wspomnienie swojego dawnego właściciela (tego który zachorował i zmarł, ale tego Tafari nie musi wiedzieć) mimowolnie zaczął się lekko trząść. Strach go w pełni nie opuścił, teraz zrozumiał, że po prostu nauczył się nim posługiwać. - Narie nie skrzywdzi twojej siostry, to prawda, żaden z nas nie ma zamiaru jej skrzywdzić, ale jeśli przez okolicę przetoczy się oddział łupieżców, którzy nie znają litości.... To zupełnie inna historia. - zawiesił głos i od razu opadł z sił. To co zrobił nie napawało go wcale dumą. Był żałosny. Pośrednio groził niewinnej schorowanej samicy. Co z tego, że nie miał lepszego pomysłu niż nastraszenie Tafariego. Wiadomo, że nie miał lepszego pomysłu, przecież był zaznajomiony tylko z tym jak to jest się bać. Powinien był dać mówić Malahirowi. On pewnie zachowałby się mądrzej. Tamu zrobiło się niedobrze, miał wrażenie, że ktoś zacisnął węzeł na jego żołądku.
- Szanowny Daktari, gdybyś zechciał jeszcze tylko zerknąć na rany Tafariego. Jeśli tak samo jak w moim przypadku to tylko zadrapania, nie będziemy cię dłużej niepokoić i odprowadzimy go do siostry, byś mógł wypocząć. -zwrócił się do medyka zupełnie innym głosem. Tak jakby nagle mówiła już inna osoba. Ton zmienił się na potulny, wyczerpany i lekko drżący. Podszedł kilka kroków do Malahira i lekko oparł się o jego bok. Fizyczne, ale przede wszystkim psychiczne wyczerpanie dawało o sobie znać coraz bardziej. Trzeba było się wykąpać kiedy miał okazję w wodospadzie.
- Wybacz -szepnął mu na ucho, nie precyzując czy chodzi mu o konieczność podparcia się, o podejmowanie decyzji bez jego udziału czy o całą tą okrutną scenę.

Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2882
Kontakt:

#99

Post autor: Mistrz Gry » 01 wrz 2023, 18:41

Tafari znów poczuł narastającą panikę. Przez chwilę już czuł zapach wolności, ale wszystko naraz runęło. Lew, który go pilnował nie pozwolił mu opuścić groty.
- A kto jej kazał tam iść? I po co? Pewnie wie jeszcze mniej o leczeniu niż ten tutaj. - wskazał na mandryla z obrzydzeniem w oczach. Zaraz odwrócił się znów do Tamu, teraz czując już w sobie gotującą się złość.
- Tak, mam cię za idiotę. Wszystkich was! Na początku myślałem, że jesteście od niego. Potem, że jesteście ze Świątyni po odbiór długów. Ale wychodzi na to, że nie macie bladego pojęcia co tu się dzieje. Naprawdę jesteście tacy ślepi, czy chodzi wam tylko o nagrodę?! - wściekłość wylewała się wraz z jego słowami. Ledwie powstrzymywał się od rzucenia się, na któregoś z lwów. Powstrzymywała go jedynie świadomość, że w starciu z nimi nie miał najmniejszych szans.
- No tak. Czyli to od nich przyszliście. - miał pecha poznać H'runów i zapamiętał ich jako bezlitosne bestie. To w jego oczach tłumaczyło zachowanie tych tutaj. Groźba jednak zadziałała. Skoro już wcześniej zrozumiał, że walka z nimi nie ma sensu, mając przed sobą H'runów tym bardziej nie było sensu się sprzeciwiać. Zacisnął zęby, próbując pohamować siebie samego przed reakcją.
Tymczasem mandryl nadal spoczywał na swoim legowisku i obserwował całe zajście.
- Dobrze, widzę że wam zależy, więc się postaram. - podniósł się z głośnym sapnięciem z legowiska.
- Miałbym tylko prośbę. Wygląda na nieco wzburzonego i obawiam się, że czując pieczenie lekarstwa może szaleć jeszcze bardziej. Może moglibyście związać mu łapy, żeby nie mógł mnie zadrapać? Dalej już poradzę sobie sam. - rzekłszy to, podszedł do misek z nieprzyjemnie woniejącymi substancjami i wybrał jedną z nich.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC

Awatar użytkownika
Malahir
Posłaniec
Posłaniec
Posty: 320
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 15 sty 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
Waleczność: 55
Zręczność: 50
Percepcja: 45
Kontakt:

#100

Post autor: Malahir » 01 wrz 2023, 21:11

Na spojrzenie @Tamu odpowiedział krótkim, uspokajającym gestem. Nie miał nic przeciwko temu, by czarnogrzywy nazwał go swym towarzyszem. Poniekąd mimo, że nie spędzili razem wiele czasu, zdążył już całkiem polubić pozostałą dwójkę. Byli w stanie całkiem sprawnie współpracować i porozumiewać się bez większych zgrzytów. No i wydawali się naprawdę mili, a to stanowiło miłą odmianę od tego, do czego Malahir przywykł. Czyli albo nieufności albo ot po prostu ignorowania jego osoby.
Jednakże wkrótce starszy samiec zaskoczył go ponownie, i to szczerze powiedziawszy nie do końca w pozytywny sposób, gdy zaczął grozić porywaczowi H'runami. Co prawda tamten na nowo zaczynał mu działać na nerwy i niewiele go obchodziły jego uczucia, lecz po prostu jedyne, co czuł wobec tej bandy to szczera nienawiść. Oczywiście, istniała spora szansa, że czarnogrzywy blefował, lecz samo posiadanie tylu informacji o najeźdźcach wydało mu się nieco podejrzane. Przeszło mu przez myśl, iż może nie ma do czynienia ze zbiegłym niewolnikiem, a jakimś współpracującym z łupieżcami informatorem, który dał się przekupić obietnicą bezpieczeństwa. Czy w końcu niewolnik tak chętnie wspominałby o swoich poprzednich właścicielach, choćby i tylko po to, żeby kogoś nastraszyć? Czy byłby w stanie w ogóle mówić o nich bez strachu, czy gniewu? Cóż, gdyby zielonooki był w tym momencie mniej rozzłoszczony i sfrustrowany tą całą sytuacją być może dojrzałby ten lekki dreszcz, jaki przeszedł jego towarzysza. Być może wystarczyłoby to, by w jego głowie nie pojawiły się wątpliwości. Jednakże tak nie było, i teraz nie bardzo wiedział, co myśleć. Teraz jednak nie była to odpowiednia pora, by to roztrząsać. Jednakże zielonooki zdecydował, że dokładnie wypyta o to Tamu, gdy będą mieli okazję porozmawiać na osobności.
Niemniej, groźba podziałała, zarówno na Tafariego, jak i najwyraźniej i medyka, gdyż ten zmienił zdanie i przystał na prośbę czarnogrzywego. Co prawda Malahirowi nie uśmiechało się udawać członka tej zbrodniczej bandy złodziei i morderców, lecz wyglądało na to, że na chwilę obecną miało to przynieść najlepsze rezultaty. Nie poprawiło mu to bynajmniej humoru, tylko pogłębiając kipiącą w jego wnętrzu złość. Na szczęście mógł spokojnie wyładować ją na porywaczu - na co miał okropną ochotę odkąd ten znów zaczął się rzucać i im ubliżać.
- To dziwne, bo na największego idiotę wyszedłeś ty - warknął na samca, błyskając gniewnie kłami. - Na twoim miejscu lepiej bym siedział cicho, zanim pożałujemy, że daliśmy ci szansę - dodał, obrzucając go kolejnym wściekłym spojrzeniem, po czym machnął gwałtownie ogonem.
Tamu zbliżył się do niego i oparł się o jego bok. Na jego przeprosiny odpowiedział jedynie krótkim gestem, zapewniającym, że nie ma mu tego za złe. Mniejszy samiec wydawał się już porządnie tym wszystkim zmęczony. Chyba o wiele bardziej, niż on sam, bowiem jego przede wszystkim ta cała sytuacja okropnie denerwowała.
Gdy Daktari zaproponował związanie porywacza, zielonooki po prostu skinął głową. Raz, że nie chciał wychodzić z uprzednio obranej roli bezdusznego najeźdźcy, dwa... Cóż, wydawało mu się to całkiem logicznym rozwiązaniem, biorąc pod uwagę poczynania tamtego.
- Racja. Cholera wie, co temu wariatowi jeszcze odbije - przytaknął, po czym, znacznie ciszej, zwrócił się do Tamu. - Może lepiej usiądź na chwilę, a ja się tym zajmę - w końcu samiec sprawiał wrażenie naprawdę wyczerpanego. Jeśli się zgodził i usiadł, ruszył do przodu.
- Ty się połóż na boku i ani waż się ruszać - burknął na Tafariego, po czym rozejrzał się po jaskini. - Masz może gdzieś jakiś sznur, który by się do tego nadał? - spytał medyka, nadal się rozglądając. Jeśli nic takiego nie posiadał będzie zmuszony wyjść przed jaskinię i się rozejrzeć. Oczywiście, w dżungli o porządną lianę nietrudno, jednakże nie był pewien, czy chciał się oddalić, tracąc porywacza i medyka z oczu.

Odpowiedz

Wróć do „Dżungla”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości