x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Przedsionek bazy Pierworodnych
- Malahir
- Posłaniec
- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Re: Przedsionek bazy Pierworodnych
Pozostali zgodzili się z nim i zaczęli układać się do snu. Nastała cisza, choć atmosfera w jaskini wciąż pozostawała nieco napięta. Zerknął jeszcze raz na kładące się pod ścianami lwy i przez myśl mu przeszło, że najpewniej i tak żadne z nich się nie wyśpi. Niemniej musieli przynajmniej spróbować odpocząć.
Odszedł od reszty na jakieś dwa kroki, okręcił w miejscu, po czym położył się pod ścianą, zwijając ciało w kłębek. Odwrócił się tyłem do pozostałych i skierował pysk na wejście go groty, przez które widział ciemniejące już niebo. Wpatrzył się w nie, próbując w jakikolwiek sposób uspokoić na nowo rozszalałe emocje.
Tak jak podejrzewał, nie spał za wiele. Nie był pewien, ile czasu spędził gapiąc się w gwiazdy na niebie, bijąc się z własnymi, ponurymi myślami. Nie ruszał się jednak ze swego miejsca. Nie miał na to siły. Zresztą, nie chciał pobudzić reszty, o ile też spali. Tego ostatniego nawet nie sprawdził. Koniec końców zmęczenie jednak dało mu się we znaki i zapadł w płytki, niespokojny sen. Budził się kilkukrotnie, tylko po to, by po jakimś czasie zasnąć na nowo, i tak w kółko, aż do świtu. Gdy promienie słońca wpadły przez otwór, złośliwie rażąc go prosto w ślepia uznał, że powinien się ruszyć.
Odczekał, aż jego towarzysze się rozbudzą, zaspokoją swoje potrzeby i przygotują do drogi. On sam wziął kilka kolejnych kęsów ze swojej zdobyczy, po czym, gdy już był pewien, że pozostali nie będą już jedli, wywlókł nadjedzone truchło poza jaskinię. Niech padlinożercy nażrą się do woli.
Gdy już wszyscy byli gotowi, ruszył w kierunku Lwiej Ziemi. Wciąż w nieciekawym humorze, a teraz w dodatku znów obudziła się w nim obawa, co tam może znaleźć.
/zt.
Odszedł od reszty na jakieś dwa kroki, okręcił w miejscu, po czym położył się pod ścianą, zwijając ciało w kłębek. Odwrócił się tyłem do pozostałych i skierował pysk na wejście go groty, przez które widział ciemniejące już niebo. Wpatrzył się w nie, próbując w jakikolwiek sposób uspokoić na nowo rozszalałe emocje.
Tak jak podejrzewał, nie spał za wiele. Nie był pewien, ile czasu spędził gapiąc się w gwiazdy na niebie, bijąc się z własnymi, ponurymi myślami. Nie ruszał się jednak ze swego miejsca. Nie miał na to siły. Zresztą, nie chciał pobudzić reszty, o ile też spali. Tego ostatniego nawet nie sprawdził. Koniec końców zmęczenie jednak dało mu się we znaki i zapadł w płytki, niespokojny sen. Budził się kilkukrotnie, tylko po to, by po jakimś czasie zasnąć na nowo, i tak w kółko, aż do świtu. Gdy promienie słońca wpadły przez otwór, złośliwie rażąc go prosto w ślepia uznał, że powinien się ruszyć.
Odczekał, aż jego towarzysze się rozbudzą, zaspokoją swoje potrzeby i przygotują do drogi. On sam wziął kilka kolejnych kęsów ze swojej zdobyczy, po czym, gdy już był pewien, że pozostali nie będą już jedli, wywlókł nadjedzone truchło poza jaskinię. Niech padlinożercy nażrą się do woli.
Gdy już wszyscy byli gotowi, ruszył w kierunku Lwiej Ziemi. Wciąż w nieciekawym humorze, a teraz w dodatku znów obudziła się w nim obawa, co tam może znaleźć.
/zt.
- Narie
- Posty: 551
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 mar 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 85
- Waleczność: 50
- Zręczność: 40
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Narie nie spała tej nocy zbyt wiele. Właściwie nie była pewna, czy w ogóle udało jej się zasnąć. Obecność towarzyszy z jednej strony nieco pomagała, gdyż choć trochę odpędzała poczucie dojmującej samotności, z drugiej jednak strony, jakby nie patrzeć, było to dwóch dorosłych samców i perspektywa spania tak blisko nich była dla brązowej co najmniej niepokojąca. A dokładniej mówiąc, rozbudzała się gwałtownie na każdy, nawet najdrobniejszy, dźwięk.
Finalnie jednak najwyraźniej udało jej się przespać choć trochę, bo dzień nadszedł zdecydowanie szybciej, niż by tego chciała. Gdy tylko Malahir się ruszył, ona też poderwała się szybko. Nie miała głowy do żadnych specjalnych przygotowań, ani tym bardziej do jedzenia, więc bezczynnie poczekała na resztę, po czym ruszyła razem z nimi, bardzo starając się zapomnieć, dokąd idą, i nie wyobrażać sobie, co mogą tam znaleźć.
z.t.
Finalnie jednak najwyraźniej udało jej się przespać choć trochę, bo dzień nadszedł zdecydowanie szybciej, niż by tego chciała. Gdy tylko Malahir się ruszył, ona też poderwała się szybko. Nie miała głowy do żadnych specjalnych przygotowań, ani tym bardziej do jedzenia, więc bezczynnie poczekała na resztę, po czym ruszyła razem z nimi, bardzo starając się zapomnieć, dokąd idą, i nie wyobrażać sobie, co mogą tam znaleźć.
z.t.
- Narie
- Posty: 551
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 mar 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 85
- Waleczność: 50
- Zręczność: 40
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Podobnie jak poprzednim razem, tak i teraz zatrzymali się na postój mniej więcej w połowie drogi. No, może bardziej mniej, ale dalej czekało na nich przebycie pustyni, na której mogło być ciężko o dobre miejsce na odpoczynek.
Droga do dżungli zdawała się przebiegać jakby szybciej, może dlatego, że już znali trasę, nie musieli też tracić czasu na szukanie przyjemnej jaskini bez lokatorów, wystarczyło odszukać tą, w której raz już spali. Co prawda lwicy przeszło przez głowę, czy na pewno dobrym pomysłem jest pokazywanie Sheebie „ich” miejsca, ale szybko odrzuciła tą wątpliwość. Jaskinia jak każda inna, nie było sensu robić z tego problemu. Zresztą jak się okazało, z całego towarzystwa w niej lwica wzbudzała najmniej nieufności. Nie dlatego, że nie dowierzała ostrzeżeniu Tiba, po prostu jej prywatnie medyczna w niczym nie zawiniła i Narie nie chciała osądzać jej dopóki sama się nie przekona, jaką jest osobą. W końcu sama też w wielu miejscach miała bardzo złą opinię, czasem bardziej a czasem mniej zasłużoną.
Co nie znaczy też, że jakoś specjalnie się z brązową spoufalała. Traktowała ją jak każdego innego, życzliwie, ale bez wciągania na siłę w rozmowę, jeśli medyczną tego nie chciała. Właściwie najwięcej podczas podróży trzymała się z Tamu, którego, cóż, brew wszystkim swoim obawom, zdążyła polubić. Tak naprawdę niewiele o nim wiedziała, ale miała poczucie, że mają ze sobą zaskakująco dużo wspólnego. Pamiętała też, jak duże wsparcie okazał jej czarnogrzywy, i trochę też chyba chciała się za to odwdzięczyć.
Zanim wkroczyła do jaskini, obwąchała ją dokładnie, by upewnić się, czy aby ktoś się w międzyczasie nie wprowadził. Ale wszystko wyglądało dokładnie tak jak dawniej, nawet miejscami unosił się jeszcze ich zapach, choć już bardzo słaby. Posłała towarzyszom lekki, zachęcający uśmiech. Nie wiedząc za bardzo, co powiedzieć, przysiadła pod jedną ze ścian i zajęła się doprowadzaniem do porządku swoich nieco obolałych już łap.
@Tamu
@Sheeba
@Malahir
Droga do dżungli zdawała się przebiegać jakby szybciej, może dlatego, że już znali trasę, nie musieli też tracić czasu na szukanie przyjemnej jaskini bez lokatorów, wystarczyło odszukać tą, w której raz już spali. Co prawda lwicy przeszło przez głowę, czy na pewno dobrym pomysłem jest pokazywanie Sheebie „ich” miejsca, ale szybko odrzuciła tą wątpliwość. Jaskinia jak każda inna, nie było sensu robić z tego problemu. Zresztą jak się okazało, z całego towarzystwa w niej lwica wzbudzała najmniej nieufności. Nie dlatego, że nie dowierzała ostrzeżeniu Tiba, po prostu jej prywatnie medyczna w niczym nie zawiniła i Narie nie chciała osądzać jej dopóki sama się nie przekona, jaką jest osobą. W końcu sama też w wielu miejscach miała bardzo złą opinię, czasem bardziej a czasem mniej zasłużoną.
Co nie znaczy też, że jakoś specjalnie się z brązową spoufalała. Traktowała ją jak każdego innego, życzliwie, ale bez wciągania na siłę w rozmowę, jeśli medyczną tego nie chciała. Właściwie najwięcej podczas podróży trzymała się z Tamu, którego, cóż, brew wszystkim swoim obawom, zdążyła polubić. Tak naprawdę niewiele o nim wiedziała, ale miała poczucie, że mają ze sobą zaskakująco dużo wspólnego. Pamiętała też, jak duże wsparcie okazał jej czarnogrzywy, i trochę też chyba chciała się za to odwdzięczyć.
Zanim wkroczyła do jaskini, obwąchała ją dokładnie, by upewnić się, czy aby ktoś się w międzyczasie nie wprowadził. Ale wszystko wyglądało dokładnie tak jak dawniej, nawet miejscami unosił się jeszcze ich zapach, choć już bardzo słaby. Posłała towarzyszom lekki, zachęcający uśmiech. Nie wiedząc za bardzo, co powiedzieć, przysiadła pod jedną ze ścian i zajęła się doprowadzaniem do porządku swoich nieco obolałych już łap.
@Tamu
@Sheeba
@Malahir
- Malahir
- Posłaniec
- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Malahir jak wiadomo do szczególnie rozmownych nie należał, toteż i teraz większość drogi spędził w milczeniu, ograniczając się od czasu do czasu do rzucenie jakiejś zdawkowej uwagi bądź odpowiedzenia na zadane mu pytanie. Trzymał się raczej tyłów ich niewielkiej grupki, podążając jakieś dwa kroki za pozostałymi. W międzyczasie obserwował okolicę, co też czynił całkowicie odruchowo. Ot, jeden z wielu zwyczajów, jakie nabył podczas inwazji, i którego trudno mu było się pozbyć. Zresztą, czy powinien? Może i po krainie nie włóczyła się już żadna krwiożercza banda, lecz nie oznaczało to przecież, że było całkowicie bezpiecznie. Nigdy nie było. A on mimo wszystko wciąż czuł się poniekąd odpowiedzialny za bezpieczeństwo pozostałych. Jako wojownik, jak i jako członek stada. Tym razem już oficjalny.
Postanowili się zatrzymać w tym samym miejscu, co ostatnio. Nie miał nic przeciwko temu, w końcu po co zmieniać coś, co działało idealnie. On, @Narie i @Tamu wiedzieli już, gdzie znaleźć bezpieczne schronienie, by móc odzyskać siły. W przeciwieństwie do brązowej, nie miał ani przez chwilę żadnych oporów przed zaprowadzeniem znachorki prosto do uprzednio odnalezionej jaskini. Przecież tu nie mieszkali, nikt zresztą tu nie osiadł. Groty stały puste, były stosunkowo daleko od stadnych terenów, toteż niewiele go obchodziło, kto w przyszłości będzie tu gościć. Nawet, jeśli brązowa się tu wprowadzi, nie będzie nawet żałować.
Podążając znaną już ścieżką nie myślał nawet o czekającej ich przeprawie przez pustynię. Raczej martwił się tym, co zastaną na miejscu. Co, jeśli przybywali za późno? Nie był także w stu procentach pewien, czy mogą czuć się w dżungli bezpiecznie. Pamiętał tajemniczą gorylicę, która ewidentnie nie pałała do nich sympatią. Zapewne takich było więcej i być może uznają oni ich powrót za jakąś prowokację. Na chwilę wrócił też myślami do brata chorej. Co się z nim stało? Czy w ogóle żył? Miał zostać ukarany za porwanie, a nie wiadomo, co mieszkańcy dżungli przez to rozumieli. I mimo, że właściwie to by za nim nie tęsknił, ta myśl wciąż wywoływała jakieś nieprzyjemne ukłucie w żołądku.
Zerknął krótko w kierunku padliny, którą pozostawił tu poprzednim razem. Teraz niewiele z niej zostało. Dobrze, że tym razem nie byli głodni.
Gdy Narie zniknęła w wejściu do jaskini, on na chwilę się zatrzymał, by zerknąć na pozostałych.
- Robimy tutaj przystanek. Czeka nas przeprawa przez pustynię, więc lepiej być wypoczętym - oznajmił, właściwie to bardziej w stronę znachorki, niż do pozostałych. Łypnął krótko na jednooką, a potem przeniósł uważniejsze spojrzenie ku czarnogrzywemu, jakby chcąc wybadać, jak się czuje.
Następnie wlazł do jaskini i położył się gdzieś pod ścianą.
Postanowili się zatrzymać w tym samym miejscu, co ostatnio. Nie miał nic przeciwko temu, w końcu po co zmieniać coś, co działało idealnie. On, @Narie i @Tamu wiedzieli już, gdzie znaleźć bezpieczne schronienie, by móc odzyskać siły. W przeciwieństwie do brązowej, nie miał ani przez chwilę żadnych oporów przed zaprowadzeniem znachorki prosto do uprzednio odnalezionej jaskini. Przecież tu nie mieszkali, nikt zresztą tu nie osiadł. Groty stały puste, były stosunkowo daleko od stadnych terenów, toteż niewiele go obchodziło, kto w przyszłości będzie tu gościć. Nawet, jeśli brązowa się tu wprowadzi, nie będzie nawet żałować.
Podążając znaną już ścieżką nie myślał nawet o czekającej ich przeprawie przez pustynię. Raczej martwił się tym, co zastaną na miejscu. Co, jeśli przybywali za późno? Nie był także w stu procentach pewien, czy mogą czuć się w dżungli bezpiecznie. Pamiętał tajemniczą gorylicę, która ewidentnie nie pałała do nich sympatią. Zapewne takich było więcej i być może uznają oni ich powrót za jakąś prowokację. Na chwilę wrócił też myślami do brata chorej. Co się z nim stało? Czy w ogóle żył? Miał zostać ukarany za porwanie, a nie wiadomo, co mieszkańcy dżungli przez to rozumieli. I mimo, że właściwie to by za nim nie tęsknił, ta myśl wciąż wywoływała jakieś nieprzyjemne ukłucie w żołądku.
Zerknął krótko w kierunku padliny, którą pozostawił tu poprzednim razem. Teraz niewiele z niej zostało. Dobrze, że tym razem nie byli głodni.
Gdy Narie zniknęła w wejściu do jaskini, on na chwilę się zatrzymał, by zerknąć na pozostałych.
- Robimy tutaj przystanek. Czeka nas przeprawa przez pustynię, więc lepiej być wypoczętym - oznajmił, właściwie to bardziej w stronę znachorki, niż do pozostałych. Łypnął krótko na jednooką, a potem przeniósł uważniejsze spojrzenie ku czarnogrzywemu, jakby chcąc wybadać, jak się czuje.
Następnie wlazł do jaskini i położył się gdzieś pod ścianą.
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Nieczęsto włączała się w prowadzone po drodze rozmowy, chyba, że było to konieczne. Nie do końca oznaczało to, iż podróżowała w całkowitej ciszy. Kilkukrotnie zdarzyło jej się wymamrotać coś niezrozumiałego pod nosem, bądź też niespodziewanie cicho zachichotać do własnych myśli. Jednakże, nawet, jeśli owo bełkotanie mogły zostać uznane za dowód czegoś zgoła innego, jej umysł pozostawał zaskakująco wręcz trzeźwy i skupiony na czekającym ją zadaniu. Chyba poniekąd potrzebowała czegoś takiego. Móc wreszcie zająć się czymś konkretnym, po miesiącach bezczynności, samotności i poddawaniu się pożerającemu ją od środka szaleństwu. W pewnym stopniu podziałało to na nią jak chłodna kąpiel o poranku.
Jedyne, co ją rozpraszało to sam fakt bycia otoczoną przez nieznajomych, potencjalnie co najmniej mocno nieufnych wobec niej osobników oraz byłego niewolnika. Temu ostatniemu kilkukrotnie rzuciła jeszcze przeciągłe spojrzenie. Chwilami podejrzliwe, jakby spodziewając się, że Tamu coś przeciwko niej knuje. Momentami można było odnieść wrażenie, iż miała zamiar mu coś powiedzieć, lecz za każdym razem się powstrzymywała. Może gdyby byli sami przekazałaby to, o czym myślała. Nie chciała jednak tego robić, gdy tamta dwójka patrzyła jej na łapy. A to, co właściwie miała ochotę mu powiedzieć zmieniało się kilkukrotnie. Raz chciała go uświadomić, jak wiele szczęścia miał, że zdołał uciec, nim dopadła go jej klątwa. Innym razem miała ochotę go wyśmiać i poradzić mu, by cieszył się tą wolnością póki może. Bo przecież prędzej, czy później i tak zginie, jak wszyscy dookoła i cała ta cholerna kraina. Momentami nawet chciała go ostrzec, by już nigdy się do niej nie zbliżał, dla własnego dobra. Na szczęście dla samego czarnogrzywego, obecność pozostałej dwójki ustrzegła go przed wysłuchiwaniem jej szaleńczych wywodów.
Dotarli przed jakąś jaskinię, którą obrzuciła obojętnym spojrzeniem. Ich kolejny przystanek. Skwitowała słowa ciemnogrzywego krótkim skinięciem głowy na znak, że przyjęła je do siebie. Podróż przez pustynię z pewnością do najłatwiejszych należeć nie będzie, lecz nie chciała teraz o tym myśleć.
Zamiast od razu udać się za pozostałymi do wnętrza groty, oddaliła się na chwilę. Zainteresowała się padliną, której poświęciła przeciągłe, dziwnie zadowolone spojrzenie. Uśmiechnęła się krótko, spoglądając na ogryzioną czaszkę, po czym przeniosła wzrok ku pobliskiej roślinności, wychylającej się spomiędzy kamieni. Właściwie, to mogła tu poszukać psoralii. W końcu z tego, co zdążyła się zorientować wynikało, że chorej zdecydowanie przyda się coś na uspokojenie. A jeśli jej podejrzenia okażą się prawdą, napar usypiający z pewnością im się przyda.
Straciła więc na chwilę zainteresowanie resztą, zamiast tego nachylając się nad pobliskimi krzaczkami. Szukając tego jednego, interesującego ją zioła.
2 sukcesy
Poszukiwania zajęły chwilę, lecz zaraz coś odnalazła. Roślina co prawda była dość marna, co też skwitowała niezadowolonym cmoknięciem, jednak lepsze to, niż nic. Z krótkim westchnięciem urwała łodyżkę, po czym sprawnym gestem przywiązała ją sobie do rzemyka, na którym nosiła paciorki. Przeszło jej przez myśl, że kiedyś musi sobie załatwić porządną torbę. Swoim zwyczajem oznaczyła miejsce, wydrapując kilka znaków na pobliskim kamieniu. Po czym, wraz ze swoją nową zdobyczą, weszła do jaskini, gdzie wcisnęła się w jakiś kąt, zwijając się w kłębek.
+1 szt psoralii
Jedyne, co ją rozpraszało to sam fakt bycia otoczoną przez nieznajomych, potencjalnie co najmniej mocno nieufnych wobec niej osobników oraz byłego niewolnika. Temu ostatniemu kilkukrotnie rzuciła jeszcze przeciągłe spojrzenie. Chwilami podejrzliwe, jakby spodziewając się, że Tamu coś przeciwko niej knuje. Momentami można było odnieść wrażenie, iż miała zamiar mu coś powiedzieć, lecz za każdym razem się powstrzymywała. Może gdyby byli sami przekazałaby to, o czym myślała. Nie chciała jednak tego robić, gdy tamta dwójka patrzyła jej na łapy. A to, co właściwie miała ochotę mu powiedzieć zmieniało się kilkukrotnie. Raz chciała go uświadomić, jak wiele szczęścia miał, że zdołał uciec, nim dopadła go jej klątwa. Innym razem miała ochotę go wyśmiać i poradzić mu, by cieszył się tą wolnością póki może. Bo przecież prędzej, czy później i tak zginie, jak wszyscy dookoła i cała ta cholerna kraina. Momentami nawet chciała go ostrzec, by już nigdy się do niej nie zbliżał, dla własnego dobra. Na szczęście dla samego czarnogrzywego, obecność pozostałej dwójki ustrzegła go przed wysłuchiwaniem jej szaleńczych wywodów.
Dotarli przed jakąś jaskinię, którą obrzuciła obojętnym spojrzeniem. Ich kolejny przystanek. Skwitowała słowa ciemnogrzywego krótkim skinięciem głowy na znak, że przyjęła je do siebie. Podróż przez pustynię z pewnością do najłatwiejszych należeć nie będzie, lecz nie chciała teraz o tym myśleć.
Zamiast od razu udać się za pozostałymi do wnętrza groty, oddaliła się na chwilę. Zainteresowała się padliną, której poświęciła przeciągłe, dziwnie zadowolone spojrzenie. Uśmiechnęła się krótko, spoglądając na ogryzioną czaszkę, po czym przeniosła wzrok ku pobliskiej roślinności, wychylającej się spomiędzy kamieni. Właściwie, to mogła tu poszukać psoralii. W końcu z tego, co zdążyła się zorientować wynikało, że chorej zdecydowanie przyda się coś na uspokojenie. A jeśli jej podejrzenia okażą się prawdą, napar usypiający z pewnością im się przyda.
Straciła więc na chwilę zainteresowanie resztą, zamiast tego nachylając się nad pobliskimi krzaczkami. Szukając tego jednego, interesującego ją zioła.
Sheeba wyrzuca 3d100:
47, 2, 83
47, 2, 83
2 sukcesy
Poszukiwania zajęły chwilę, lecz zaraz coś odnalazła. Roślina co prawda była dość marna, co też skwitowała niezadowolonym cmoknięciem, jednak lepsze to, niż nic. Z krótkim westchnięciem urwała łodyżkę, po czym sprawnym gestem przywiązała ją sobie do rzemyka, na którym nosiła paciorki. Przeszło jej przez myśl, że kiedyś musi sobie załatwić porządną torbę. Swoim zwyczajem oznaczyła miejsce, wydrapując kilka znaków na pobliskim kamieniu. Po czym, wraz ze swoją nową zdobyczą, weszła do jaskini, gdzie wcisnęła się w jakiś kąt, zwijając się w kłębek.
+1 szt psoralii
- Narie
- Posty: 551
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 mar 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 85
- Waleczność: 50
- Zręczność: 40
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Narie przerwała toaletę i zerknęła ze zmarszczonymi lekko brwiami najpierw na Malahira, a następnie na wejście do groty. Czemu reszta nie wchodziła, czyżby coś się stało? Nie, raczej nie, przecież jeszcze przed chwilą byli wszyscy razem. Wolała się jednak upewnić, co z resztą drużyny, więc wychyliła łeb na zewnątrz i omiotła wzrokiem okolicę.
Sheeba się gdzieś oddalała... Po krótkim wahaniu, Narie postanowiła pójść za nią. Mogło to trochę wyglądać jakby nie kierowała nią nieufność, ale powód był zgoła odmienny i bardzo prosty - ciekawość. Medyczka sprawiała wrażenie, jakby czegoś szukała. Była księżniczka zbyt dobrze znała ten specyficzny wyraz skupienia, by nie domyślić się, o co mogło chodzić. W końcu sama swego czasu również zbierała zioła, choć zapewne nieco inne.
Jej podejrzenia szybko się potwierdziły. Obserwowała uważnie, jak starsza lwica zatrzymuje się przy niepozornej roślince. Starała się zapamiętać jej wygląd oraz sposób, w jaki medyczka zrywała gałązki.
- Mogę pomóc - zaproponowała, albo może raczej poinformowała. W końcu co dwie zielarki to nie jedna, czy coś, a jeśli zioło ma pomóc w wyleczeniu chorej z dżungli to dobrze byłoby mieć go jak najwięcej. Podeszła bliżej i ujęła krzew, starając się naśladować zaobserwowane przed chwilą ruchy.
- Tyle wystarczy? - Pokazała Sheebie swoją porcję. Właściwie bardziej niż o ilość, chodziło jej o ocenę, czy zrobiła to we właściwy sposób. Wiedziała, że przy zbiorze niektórych ziół duże znaczenie ma nie tylko odpowiednia część rośliny, ale także jej wiek, stopień rozwinięcia a nawet podłoże, na którym rosła. Jeśli medyczka nie miała uwag, Narie schowała gałązki do swojej sakiewki. Przed wyruszeniem zostawiła większość jej zawartości w jaskini pokazanej jej przez Ven, więc teraz w środku znajdywały się jedynie dwie tykwy z eliksirami od Datury oraz Daktariego, a także trochę paciorków.
- Jak nazywa się ta roślina? - Miała nadzieję, że korzystając z okazji dowie się czegoś więcej. Ale jeśli Sheeba nie zamierzała być zbyt rozmowna to trudno, najwyżej wrócą do jaskini nie rozmawiając więcej.
+ 1x psoralia
Sheeba się gdzieś oddalała... Po krótkim wahaniu, Narie postanowiła pójść za nią. Mogło to trochę wyglądać jakby nie kierowała nią nieufność, ale powód był zgoła odmienny i bardzo prosty - ciekawość. Medyczka sprawiała wrażenie, jakby czegoś szukała. Była księżniczka zbyt dobrze znała ten specyficzny wyraz skupienia, by nie domyślić się, o co mogło chodzić. W końcu sama swego czasu również zbierała zioła, choć zapewne nieco inne.
Jej podejrzenia szybko się potwierdziły. Obserwowała uważnie, jak starsza lwica zatrzymuje się przy niepozornej roślince. Starała się zapamiętać jej wygląd oraz sposób, w jaki medyczka zrywała gałązki.
- Mogę pomóc - zaproponowała, albo może raczej poinformowała. W końcu co dwie zielarki to nie jedna, czy coś, a jeśli zioło ma pomóc w wyleczeniu chorej z dżungli to dobrze byłoby mieć go jak najwięcej. Podeszła bliżej i ujęła krzew, starając się naśladować zaobserwowane przed chwilą ruchy.
- Tyle wystarczy? - Pokazała Sheebie swoją porcję. Właściwie bardziej niż o ilość, chodziło jej o ocenę, czy zrobiła to we właściwy sposób. Wiedziała, że przy zbiorze niektórych ziół duże znaczenie ma nie tylko odpowiednia część rośliny, ale także jej wiek, stopień rozwinięcia a nawet podłoże, na którym rosła. Jeśli medyczka nie miała uwag, Narie schowała gałązki do swojej sakiewki. Przed wyruszeniem zostawiła większość jej zawartości w jaskini pokazanej jej przez Ven, więc teraz w środku znajdywały się jedynie dwie tykwy z eliksirami od Datury oraz Daktariego, a także trochę paciorków.
- Jak nazywa się ta roślina? - Miała nadzieję, że korzystając z okazji dowie się czegoś więcej. Ale jeśli Sheeba nie zamierzała być zbyt rozmowna to trudno, najwyżej wrócą do jaskini nie rozmawiając więcej.
+ 1x psoralia
- Tamu
- Posty: 163
- Gatunek: Lew
- Data urodzenia: 21 cze 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Ani się obejrzał a już przebyli połowę drogi. Zupełnie stracił poczucie czasu. Jego towarzysze nie byli zbyt rozmowni, więc wziął ten obowiązek na siebie. Paplał o wszystkim co mu ślina na język przyniosła. Od komentowania krajobrazu, przez wspominki z wyjątkowo nieudanych polowań po bajki i legendy, które kiedyś gdzieś zasłyszał. W jego narracji własne przeżycia mieszały się z dawnymi snami i halucynacjami, tak że całość brzmiała wyjątkowo surrealistycznie. Sam Tamu nie był do końca pewien co wśród jego wspomnień wydarzyło się naprawdę. Ponadto z całych sił unikał jakiegokolwiek bardziej osobistego tematu. Po pierwsze nie chciał o tym rozmawiać, tym bardziej w towarzystwie Sheeby, a po drugie nie miał zamiaru psuć atmosfery i nastrojów smętnymi opowieściami. Co za tym idzie słuchacze dowiedzieli się między innymi o jego ulubionym kolorze (zielony), metodzie na racjonowanie żywności w trakcie głodówki (na przykładzie surykatek) i o tym że w dalekich krainach żyją ptaki wielkości słoni (bujda). Tak naprawdę gadał tylko po to, żeby nie zapanowała niezręczna cisza. Większość historyjek kierował w stronę @Narie, która trzymała się najbliżej. Naprawdę ją lubił, była dla niego bardzo miła i wysłuchiwała tych wszystkich głupot, które plótł. Liczył, że jego gadanina choć trochę ją rozweseli.
Kątem oka widział, że jednooka co jakiś czas rzuca mu spojrzenie spode łba, ale trwał w swoim postanowieniu całkowitego braku interakcji o ile ta nie będzie konieczna. Kiedy dotarli przystanku przed pustynią czarnogrzywy wciąż czuł się pełen energii, ale rozumiał, że o wiele rozsądniej będzie odpocząć na zapas. Wgramolił się do środka i przycupnął tuż przy wejściu. Lepiej zachować czujność. Zresztą ciężko mu będzie się zrelaksować w jednym zamkniętym pomieszczeniu wraz ze znachorką, która i tak kręciła się jeszcze zbierając jakieś roślinki. Na badawcze spojrzenie @Malahira odpowiedział tylko uspokajającym uśmiechem.
- Mamy w ogóle jakiś plan? Ci w dżungli nie wydawali się zbyt przyjaźni i pewnie im się nie spodoba że znowu się wtrącamy? -zapytał żeby zmienić temat.
Kątem oka widział, że jednooka co jakiś czas rzuca mu spojrzenie spode łba, ale trwał w swoim postanowieniu całkowitego braku interakcji o ile ta nie będzie konieczna. Kiedy dotarli przystanku przed pustynią czarnogrzywy wciąż czuł się pełen energii, ale rozumiał, że o wiele rozsądniej będzie odpocząć na zapas. Wgramolił się do środka i przycupnął tuż przy wejściu. Lepiej zachować czujność. Zresztą ciężko mu będzie się zrelaksować w jednym zamkniętym pomieszczeniu wraz ze znachorką, która i tak kręciła się jeszcze zbierając jakieś roślinki. Na badawcze spojrzenie @Malahira odpowiedział tylko uspokajającym uśmiechem.
- Mamy w ogóle jakiś plan? Ci w dżungli nie wydawali się zbyt przyjaźni i pewnie im się nie spodoba że znowu się wtrącamy? -zapytał żeby zmienić temat.
- Malahir
- Posłaniec
- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Usadowiwszy się w jaskini także i on zajął się toaletą. Nieśpiesznymi liźnięciami przeczesywał sierść, pozbywając się rozmaitych nieczystości. A przynajmniej taki z początku miał zamiar. Dostrzegłszy, że pozostali z jakiegoś powodu zamarudzili przy wejściu, podniósł głowę i zerknął w stronę otworu pytająco. Zastanawiał się przez moment, czy tego nie sprawdzić, na wszelki wypadek, lecz @Narie go uprzedziła. Odprowadził zielonooką wzrokiem. Jeszcze przez chwilę rozmyślał nad tym, czy nie pójść za nią, na wypadek, gdyby znachorka coś kombinowała. Ostatecznie jednak zrezygnował. W razie kłopotów była księżniczka na pewno ich zawoła.
Zaraz do groty wszedł @Tamu, który przycupnął gdzieś nieopodal wejścia, więc skupił się na nim. Zwłaszcza, że czarnogrzywy w chwilę później poruszył ważną kwestię. Tę samą, która jego dręczyła przez większość drogi.
- Lepiej uważać. Tamta gorylica zbytnio zadowolona z naszej obecności nie była... - mruknął, marszcząc lekko brwi. Jeżeli i jej towarzysze, kimkolwiek nie byli, mają podobne nastawienie, mogą sprawiać problemy. - Najlepiej by było, gdyby udało nam się przemknąć przez dżunglę niezauważenie, ale wątpliwe, że nam się uda. Jeśli mają zwiadowców, ci będą mieć idealne warunku, żeby nas obserwować z ukrycia - skrzywił się lekko. Sam często korzystał z kryjówki, jaką zapewniała tamtejsza gęstwina i zapewne nie był jedynym. Był o tym pewien. - Zawsze możemy próbować to zrobić... Albo postarać się znaleźć któregoś z nich i próbować się dogadać. Druga opcja jest pewnie bezpieczniejsza, ale nie jestem pewny, czy mamy tyle czasu... - mówił, wciąż z zamyślonym wyrazem pyska. Nie wiedział tak naprawdę, z kim mają do czynienia ani jak tamci nastawieni są wobec obcych. Miał nikłą nadzieję, że dałoby się dojść z nimi do porozumienia - bo przecież oferowali im pomoc, być może przyczyniając się do opanowania niebezpiecznej epidemii. Albo chociaż dlatego, że przybyli tu w imieniu Lwiej Ziemi. A chyba nikt nie chciał wszcząć kolejnego konfliktu, teraz, kiedy kraina ledwie podnosiła się na nogi po wojnie. Jednakże nie był pewien, czy tajemnicza grupa myślała tak samo. Jak zawsze, miał wątpliwości, czy im się uda.
Zaraz do groty wszedł @Tamu, który przycupnął gdzieś nieopodal wejścia, więc skupił się na nim. Zwłaszcza, że czarnogrzywy w chwilę później poruszył ważną kwestię. Tę samą, która jego dręczyła przez większość drogi.
- Lepiej uważać. Tamta gorylica zbytnio zadowolona z naszej obecności nie była... - mruknął, marszcząc lekko brwi. Jeżeli i jej towarzysze, kimkolwiek nie byli, mają podobne nastawienie, mogą sprawiać problemy. - Najlepiej by było, gdyby udało nam się przemknąć przez dżunglę niezauważenie, ale wątpliwe, że nam się uda. Jeśli mają zwiadowców, ci będą mieć idealne warunku, żeby nas obserwować z ukrycia - skrzywił się lekko. Sam często korzystał z kryjówki, jaką zapewniała tamtejsza gęstwina i zapewne nie był jedynym. Był o tym pewien. - Zawsze możemy próbować to zrobić... Albo postarać się znaleźć któregoś z nich i próbować się dogadać. Druga opcja jest pewnie bezpieczniejsza, ale nie jestem pewny, czy mamy tyle czasu... - mówił, wciąż z zamyślonym wyrazem pyska. Nie wiedział tak naprawdę, z kim mają do czynienia ani jak tamci nastawieni są wobec obcych. Miał nikłą nadzieję, że dałoby się dojść z nimi do porozumienia - bo przecież oferowali im pomoc, być może przyczyniając się do opanowania niebezpiecznej epidemii. Albo chociaż dlatego, że przybyli tu w imieniu Lwiej Ziemi. A chyba nikt nie chciał wszcząć kolejnego konfliktu, teraz, kiedy kraina ledwie podnosiła się na nogi po wojnie. Jednakże nie był pewien, czy tajemnicza grupa myślała tak samo. Jak zawsze, miał wątpliwości, czy im się uda.
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Kiedy była zajęta ziołami, usłyszała za sobą jakieś kroki. Westchnęła cicho w myślach. No tak, pewnie pozostali woleli ją obserwować, by się upewnić, czy nic nie knuje. Akurat knucie czegokolwiek wybitnie by jej się w tym momencie nie opłacało, gdyż zapewne skończyłoby się to dla niej marnie, toteż osobiście uważała, że Lwioziemcy przesadzają z ostrożnością. Łypnęła krótko na zbliżającą się samicę, po czym wróciła do przywiązywania gałązki do rzemyka.
Spodziewała się, iż młodsza lwica ograniczy się jedynie do obserwowania jej z pewnej odległości, toteż zdziwiła się wyraźnie, gdy zbliżyła się do niej i zaproponowała pomoc. Obdarzyła zielonooką badawczym spojrzeniem, lecz ostatecznie skinęła głową.
- Będą wdzięczna - odpowiedziała krótko i odsunęła się, by nie przeszkadzać lwicy w dosięgnięciu krzaczka. Teraz to ona obserwowała bacznie jej poczynania, by się upewnić, że zrobi wszystko prawidłowo. Najbardziej zależało jej na liściach rośliny, toteż jeśli Narie w jakikolwiek sposób by je uszkodziła, czy tym gorzej, poobrywała, zerwana przez nią gałązka nie miałaby dla medyczki większej wartości. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, toteż kiedy brązowa pokazała jej swoje zbiory, skinęła głową.
Patrzyła przez chwilę, jak samica chowa psoralię. Gdy roślina zniknęła we wnętrzu sakiewki, odwróciła na moment wzrok, by jeszcze raz zerknąć na krzaczek, po czym wróciła nim z powrotem na jej osobę, gdy ta zadała pytanie.
- To psoralia, roślina o właściwościach uspokajających. Można żuć jej liście, żeby uwolnić się od stresu, a wywar z nich szybko usypia - wyjaśniła pokrótce. - Jeśli chora jest agresywna, to zdecydowanie może się przydać.
Nie miała żadnych powodów, by cokolwiek ukrywać przez resztą. Przeciwnie wręcz, zapewne tylko by jej to zaszkodziło. Jeśli coś by zataiła, zapewne któryś z towarzyszy uznałby to za podejrzane, co tylko przysporzyłoby jej kłopotów. A tych wolała uniknąć. Chciała przecież jak najsprawniej spełnić swoje zadanie, otrzymać wynagrodzenie i wrócić w góry. Pewnie Tunu się o nią martwi.
- Chodźmy już do środka - rzuciła do samicy, kierując swe kroki ku wejściu. - Interesujesz się medycyną? - zagadnęła jeszcze.
Gdy już znalazła się we wnętrzu groty, po prostu położyła się gdzieś pod ścianą, zwijając się w kłębek. Łeb wylądował na łapach, a zdrowe oko skupiło się na obserwacji rozmawiających samców.
Spodziewała się, iż młodsza lwica ograniczy się jedynie do obserwowania jej z pewnej odległości, toteż zdziwiła się wyraźnie, gdy zbliżyła się do niej i zaproponowała pomoc. Obdarzyła zielonooką badawczym spojrzeniem, lecz ostatecznie skinęła głową.
- Będą wdzięczna - odpowiedziała krótko i odsunęła się, by nie przeszkadzać lwicy w dosięgnięciu krzaczka. Teraz to ona obserwowała bacznie jej poczynania, by się upewnić, że zrobi wszystko prawidłowo. Najbardziej zależało jej na liściach rośliny, toteż jeśli Narie w jakikolwiek sposób by je uszkodziła, czy tym gorzej, poobrywała, zerwana przez nią gałązka nie miałaby dla medyczki większej wartości. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, toteż kiedy brązowa pokazała jej swoje zbiory, skinęła głową.
Patrzyła przez chwilę, jak samica chowa psoralię. Gdy roślina zniknęła we wnętrzu sakiewki, odwróciła na moment wzrok, by jeszcze raz zerknąć na krzaczek, po czym wróciła nim z powrotem na jej osobę, gdy ta zadała pytanie.
- To psoralia, roślina o właściwościach uspokajających. Można żuć jej liście, żeby uwolnić się od stresu, a wywar z nich szybko usypia - wyjaśniła pokrótce. - Jeśli chora jest agresywna, to zdecydowanie może się przydać.
Nie miała żadnych powodów, by cokolwiek ukrywać przez resztą. Przeciwnie wręcz, zapewne tylko by jej to zaszkodziło. Jeśli coś by zataiła, zapewne któryś z towarzyszy uznałby to za podejrzane, co tylko przysporzyłoby jej kłopotów. A tych wolała uniknąć. Chciała przecież jak najsprawniej spełnić swoje zadanie, otrzymać wynagrodzenie i wrócić w góry. Pewnie Tunu się o nią martwi.
- Chodźmy już do środka - rzuciła do samicy, kierując swe kroki ku wejściu. - Interesujesz się medycyną? - zagadnęła jeszcze.
Gdy już znalazła się we wnętrzu groty, po prostu położyła się gdzieś pod ścianą, zwijając się w kłębek. Łeb wylądował na łapach, a zdrowe oko skupiło się na obserwacji rozmawiających samców.
- Tamu
- Posty: 163
- Gatunek: Lew
- Data urodzenia: 21 cze 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 60
- Kontakt:
@Malahir niestety miał rację. Nieznajomi z dżungli wydawali się dość negatywnie nastawieni, szczególnie wobec lwów. Widać było, że posiadają tu swoje własne prawa i się do nich stosują. Ich interwencję z pewnością uznają za wtrącanie się w nie swoje sprawy. Czemu ratowanie innych musi być takie skomplikowane.
- Skradanie może nam tylko zaszkodzić, jeśli nas dostrzegą będziemy sprawiać wrażenie, że mamy jakieś niecne zamiary. -mruknął marszcząc czoło. To był spory problem, nie chcieli się przecież angażować z mieszkańcami dżungli w konflikt. Niestety tym bardziej nie mieli czasu na jakieś podchody. Pozostawała droga dyplomatyczna.
- A co jeśli poprosisz ich o spotkanie oficjalnie w imieniu Lwiej Ziemi? Wiesz jakieś przekazanie pozdrowień od pary królewskiej dla całej tej Świątyni, a przy okazji poruszymy kwestię chorej? -zaproponował z namysłem Malahirowi. Ten plan też miał mocne wady, ale wydawał się czarnogrzywemu najbardziej pokojowym rozwiązaniem. Poza tym nie będzie to dalekie od prawdy, młodszy samiec jest członkiem stada i może być uznany za posłańca.
- Co myślisz? -tutaj zwrócił się od @Narie która w międzyczasie wróciła wraz ze znachorką do groty. Tą drugą, leżącą pod ścianą, jak można się domyślić ignorował.
- Skradanie może nam tylko zaszkodzić, jeśli nas dostrzegą będziemy sprawiać wrażenie, że mamy jakieś niecne zamiary. -mruknął marszcząc czoło. To był spory problem, nie chcieli się przecież angażować z mieszkańcami dżungli w konflikt. Niestety tym bardziej nie mieli czasu na jakieś podchody. Pozostawała droga dyplomatyczna.
- A co jeśli poprosisz ich o spotkanie oficjalnie w imieniu Lwiej Ziemi? Wiesz jakieś przekazanie pozdrowień od pary królewskiej dla całej tej Świątyni, a przy okazji poruszymy kwestię chorej? -zaproponował z namysłem Malahirowi. Ten plan też miał mocne wady, ale wydawał się czarnogrzywemu najbardziej pokojowym rozwiązaniem. Poza tym nie będzie to dalekie od prawdy, młodszy samiec jest członkiem stada i może być uznany za posłańca.
- Co myślisz? -tutaj zwrócił się od @Narie która w międzyczasie wróciła wraz ze znachorką do groty. Tą drugą, leżącą pod ścianą, jak można się domyślić ignorował.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości