x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Wyjące groty
Regulamin forum
Kary i negatywne efekty
Kary i negatywne efekty
- podróżujące po terenach leśnych postacie mogą się zgubić
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Re: Wyjące groty
Gdy Sheeba podeszła do chorej, ta tylko zamrugała. Była zbyt słaba nawet żeby zastanawiać się kim jest obca lwica, która o niej mówi. Leżała w bezruchu, obojętna na to co lwica zamierza z nią zrobić.
@Sheeba możesz rzucić na percepcję, żeby sprawdzić czy uda ci się rozpoznać co jest w eliksirze. A jak już rozpoznasz, to 1d14 z listy Eliksirów
@Sheeba możesz rzucić na percepcję, żeby sprawdzić czy uda ci się rozpoznać co jest w eliksirze. A jak już rozpoznasz, to 1d14 z listy Eliksirów
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Obserwowała uważnie chorą, ta jednak wciąż leżała bez ruchu, łypiąc tylko na nią obojętnie. Wyglądało na to, że naprawdę było z nią źle, dlatego też nie powinna tracić czasu. Był to kolejny powód, z którego zaczęła odczuwać narastającą frustrację na myśl o konieczności uzupełnienia swego zapasu ziół. To okropna strata czasu, zwłaszcza, jeśli będzie zmuszona zająć się tym w pojedynkę.
W chwilę później jednak zarówno @Tamu jak i @Narie zaoferowali jej swoją pomoc, co nieco podniosło ją na duchu.
Poświęciła krótką chwilę na wymienienie spojrzeń z czarnogrzywym, który najwyraźniej zrezygnował z usilnego ignorowania jej. Szczerze powiedziawszy nie wnikała, co nim kierowało. Jednakże w duchu cieszyła się z tego faktu i jakąś drobną iskierkę zadowolenia dało się dostrzec także i w spojrzeniu, jakie rzuciła samcowi. Odkąd po raz pierwszy ujrzała go w tamtej jaskini miała pewne obawy, że zdecyduje się utrudniać jej pracę. Początkowo wyjawiając Lwioziemcom kilka niewygodnych informacji o jej osobie, a potem, gdy dowiedziała się, iż rusza za nią, spodziewała się po prostu jakiegoś sabotażu. A jednak, najwyraźniej nie miał takiego zamiaru. I to dobrze. Nieważne, co nim kierowało. Może po prostu pragnął pomagać tym w potrzebie, jak to rzekomo mieli w zwyczaju czynić na Lwiej Ziemi. Albo mimo wszystko wciąż był jej wdzięczny za to, jak niegdyś pomogła jemu. Bądź też po prostu chciał się poczuć pożyteczny. Może to komuś udowodnić. Może i jej, albo samemu sobie. Nie wnikała i nie miała zamiaru się nad tym rozwodzić. Niemniej, cieszył ją taki stan rzeczy. Skinęła samcowi krótko głową w nieco sztywnym geście podziękowania, nim przeniosła wzrok na brązową samicę.
Dostrzegłszy wyciągane przez nią gałązki psoralii, skinęła krótko głową. Następnie uniosła brew w geście lekkiego zdziwienia, gdy samica wyciągnęła kolejny eliksir. Cóż, wyglądało na to, że ta trójka wyruszała całkiem dobrze wyposażona. Choć nieco dziwnym jej się wydało to, iż nikt nie raczył nawet wyjaśnić pozostałym co właściwie otrzymali i jak zażywać poszczególne mieszanki. To przecież aż prosiło się o jakiś wypadek. Sheebie przeszło nawet przez głowę, że być może taka była intencja i ktoś po prostu próbował się ich pozbyć. Rozbawiło ją to z duchu, lecz nie dała tego po sobie poznać. Zamiast tego skinęła głową także i Narie, po czym odebrała od niej tykwę, po czym, tak jak i wcześniej, powąchała jej zawartość.
Rzut na percepcję (na rozpoznanie eliksiru)
2 sukcesy
Rzut na wylosowanie eliksiru z listy
Eliksir Krwi
Odruchowo prychnęła, gdy ostra woń trującej mieszanki uderzyła w jej wrażliwe nozdrza. Krzywiąc się malowniczo odsunęła zawartość tykwy od siebie, odstawiając ją gdzieś na bok.
- Przyda się tylko w wypadku jeśli terapia nie pomoże i zdecydujemy się ukrócić jej cierpienia. Choć i do tego są lepsze i szybsze sposoby - odpowiedziała, nie mogąc do końca powstrzymać cienia szaleńczego uśmieszku wpełzającego jej na pysk. Nagle cała ta sytuacja wydała jej się okropnie zabawna. Najwyraźniej jej poprzednie podejrzenia nie były bezpodstawne i rzeczywiście ktoś planował otruć przynajmniej tą jedną lwicę, jak nie całą trójkę. Nie miała jednak powodu, by ten fakt ukrywać przed pozostałą trójką.
- Dostaliście to od Datury? - spytała, nie kryjąc zbytnio zaciekawienia, unosząc przy tym znacząco brew ku górze. Cóż, cała trójka zapewne doskonale wiedziała, co sugerowała. A w jej wnętrzu zaczęła rodzić się iskierka złośliwej satysfakcji na myśl, jak wielki zamęt może w przyszłości to wywołać.
- Na razie jednak musimy skupić się na próbie pomocy tej chorej, dlatego też proponuję się rozdzielić. Czy któreś z was wie, jak zdobyć miód? - spytała, spoglądając na pozostałych. Pewnie nie wiedzą. - Najłatwiej jest po prostu podążać za pszczołami, prędzej, czy później same doprowadzą do ula. Najlepiej jest użyć odpowiednio długiego kija do rozbicia plastrów wewnątrz i ich wyciągnięcie, żeby zbytnio się nie zbliżać. Użądlenia to nic szczególnie groźnego, ale przyjemne też nie są. I trzeba się śpieszyć, zanim wściekły rój cię otoczy - wyjaśniła pokrótce, mając nadzieję, że tyle wystarczy. I że reszta potrafi sprawnie wykonywać polecenia. - W dżungli zapewne nietrudno o pszczoły, tutejsze kwiaty je przyciągają. Ponadto potrzebne mi trzy tykwy pełne świeżej wody. Dwie wykorzystam na wywar nasenny oraz pomagający zwalczyć zarazki. Jedna posłuży do obmycia łap - bo w końcu nie chciała, żeby ktoś się zaraził, a chorą zapewne trzeba będzie w pewnym momencie dotknąć, przytrzymać bądź przenieść, z czym będzie potrzebowała pomocy. W końcu nigdy nie była silna, a i wiek robił już swoje. Mówiąc to wyciągnęła z kosza trzy tykwy i położyła przed sobą. - Ktoś powinien tu zostać i mieć oko na chorą, a w razie, gdyby działo się z nią coś niepokojącego, niech ryczy, żeby wezwać resztę. Przy okazji może pozbierać trochę pajęczyn, w tej jaskini pewnie ich pełno. Przydadzą się do opatrywania ran - dodała. - Ja sama rozejrzę się po okolicy za ziołami. Gdzieś w pobliżu kiedyś znalazłam geranium, które się przyda - zakończyła, spoglądając kolejno na byłego niewolnika, zielonooką i milczącego ciemnogrzywego. Miała nadzieję, że będą w stanie odpowiednio podzielić się zadaniami i poradzą sobie z nimi w miarę sprawnie.
Zamilkła, czekając na ich decyzję, i ewentualne dalsze pytania.
W chwilę później jednak zarówno @Tamu jak i @Narie zaoferowali jej swoją pomoc, co nieco podniosło ją na duchu.
Poświęciła krótką chwilę na wymienienie spojrzeń z czarnogrzywym, który najwyraźniej zrezygnował z usilnego ignorowania jej. Szczerze powiedziawszy nie wnikała, co nim kierowało. Jednakże w duchu cieszyła się z tego faktu i jakąś drobną iskierkę zadowolenia dało się dostrzec także i w spojrzeniu, jakie rzuciła samcowi. Odkąd po raz pierwszy ujrzała go w tamtej jaskini miała pewne obawy, że zdecyduje się utrudniać jej pracę. Początkowo wyjawiając Lwioziemcom kilka niewygodnych informacji o jej osobie, a potem, gdy dowiedziała się, iż rusza za nią, spodziewała się po prostu jakiegoś sabotażu. A jednak, najwyraźniej nie miał takiego zamiaru. I to dobrze. Nieważne, co nim kierowało. Może po prostu pragnął pomagać tym w potrzebie, jak to rzekomo mieli w zwyczaju czynić na Lwiej Ziemi. Albo mimo wszystko wciąż był jej wdzięczny za to, jak niegdyś pomogła jemu. Bądź też po prostu chciał się poczuć pożyteczny. Może to komuś udowodnić. Może i jej, albo samemu sobie. Nie wnikała i nie miała zamiaru się nad tym rozwodzić. Niemniej, cieszył ją taki stan rzeczy. Skinęła samcowi krótko głową w nieco sztywnym geście podziękowania, nim przeniosła wzrok na brązową samicę.
Dostrzegłszy wyciągane przez nią gałązki psoralii, skinęła krótko głową. Następnie uniosła brew w geście lekkiego zdziwienia, gdy samica wyciągnęła kolejny eliksir. Cóż, wyglądało na to, że ta trójka wyruszała całkiem dobrze wyposażona. Choć nieco dziwnym jej się wydało to, iż nikt nie raczył nawet wyjaśnić pozostałym co właściwie otrzymali i jak zażywać poszczególne mieszanki. To przecież aż prosiło się o jakiś wypadek. Sheebie przeszło nawet przez głowę, że być może taka była intencja i ktoś po prostu próbował się ich pozbyć. Rozbawiło ją to z duchu, lecz nie dała tego po sobie poznać. Zamiast tego skinęła głową także i Narie, po czym odebrała od niej tykwę, po czym, tak jak i wcześniej, powąchała jej zawartość.
Rzut na percepcję (na rozpoznanie eliksiru)
Sheeba wyrzuca 3d100:
90, 41, 10
90, 41, 10
2 sukcesy
Rzut na wylosowanie eliksiru z listy
Sheeba wyrzuca 1d14:
11
11
Eliksir Krwi
Odruchowo prychnęła, gdy ostra woń trującej mieszanki uderzyła w jej wrażliwe nozdrza. Krzywiąc się malowniczo odsunęła zawartość tykwy od siebie, odstawiając ją gdzieś na bok.
- Przyda się tylko w wypadku jeśli terapia nie pomoże i zdecydujemy się ukrócić jej cierpienia. Choć i do tego są lepsze i szybsze sposoby - odpowiedziała, nie mogąc do końca powstrzymać cienia szaleńczego uśmieszku wpełzającego jej na pysk. Nagle cała ta sytuacja wydała jej się okropnie zabawna. Najwyraźniej jej poprzednie podejrzenia nie były bezpodstawne i rzeczywiście ktoś planował otruć przynajmniej tą jedną lwicę, jak nie całą trójkę. Nie miała jednak powodu, by ten fakt ukrywać przed pozostałą trójką.
- Dostaliście to od Datury? - spytała, nie kryjąc zbytnio zaciekawienia, unosząc przy tym znacząco brew ku górze. Cóż, cała trójka zapewne doskonale wiedziała, co sugerowała. A w jej wnętrzu zaczęła rodzić się iskierka złośliwej satysfakcji na myśl, jak wielki zamęt może w przyszłości to wywołać.
- Na razie jednak musimy skupić się na próbie pomocy tej chorej, dlatego też proponuję się rozdzielić. Czy któreś z was wie, jak zdobyć miód? - spytała, spoglądając na pozostałych. Pewnie nie wiedzą. - Najłatwiej jest po prostu podążać za pszczołami, prędzej, czy później same doprowadzą do ula. Najlepiej jest użyć odpowiednio długiego kija do rozbicia plastrów wewnątrz i ich wyciągnięcie, żeby zbytnio się nie zbliżać. Użądlenia to nic szczególnie groźnego, ale przyjemne też nie są. I trzeba się śpieszyć, zanim wściekły rój cię otoczy - wyjaśniła pokrótce, mając nadzieję, że tyle wystarczy. I że reszta potrafi sprawnie wykonywać polecenia. - W dżungli zapewne nietrudno o pszczoły, tutejsze kwiaty je przyciągają. Ponadto potrzebne mi trzy tykwy pełne świeżej wody. Dwie wykorzystam na wywar nasenny oraz pomagający zwalczyć zarazki. Jedna posłuży do obmycia łap - bo w końcu nie chciała, żeby ktoś się zaraził, a chorą zapewne trzeba będzie w pewnym momencie dotknąć, przytrzymać bądź przenieść, z czym będzie potrzebowała pomocy. W końcu nigdy nie była silna, a i wiek robił już swoje. Mówiąc to wyciągnęła z kosza trzy tykwy i położyła przed sobą. - Ktoś powinien tu zostać i mieć oko na chorą, a w razie, gdyby działo się z nią coś niepokojącego, niech ryczy, żeby wezwać resztę. Przy okazji może pozbierać trochę pajęczyn, w tej jaskini pewnie ich pełno. Przydadzą się do opatrywania ran - dodała. - Ja sama rozejrzę się po okolicy za ziołami. Gdzieś w pobliżu kiedyś znalazłam geranium, które się przyda - zakończyła, spoglądając kolejno na byłego niewolnika, zielonooką i milczącego ciemnogrzywego. Miała nadzieję, że będą w stanie odpowiednio podzielić się zadaniami i poradzą sobie z nimi w miarę sprawnie.
Zamilkła, czekając na ich decyzję, i ewentualne dalsze pytania.
- Malahir
- Posłaniec
- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Nadal przyglądał się wszystkiemu w milczeniu, próbując zapanować nad dręczącymi go ponurymi myślami. Wiedział, że powinien po prostu je odegnać i skupić się na działaniu, gdyż przecież ciągłe zamartwianie się w niczym nie pomoże tamtej lwicy. Niemniej nie do końca był w stanie to uczynić. Zwłaszcza, że tak naprawdę nie wiedział, co robić. W końcu nie był medykiem, niewiele wiedział o chorobach, a jego siła w tym przypadku na niewiele się zda. Przez dłuższą chwilę stał więc, jak słup soli, przyglądając się całej rozgrywającej się przed nim scenie z posępną miną.
Dlatego też w duchu ucieszył się, gdy pozostali zaproponowali pomoc. Szybko postąpił o krok do przodu, wbijając wyczekujący wzrok w medyczkę, by jej przekazać, że i on był gotów do działania. Nienawidził bezczynności, lubił mieć możliwość po prostu skupić się na jakimś zadaniu. Wówczas mógł na chwilę zapomnieć o tym, jak bardzo świat zdawał się być okrutny i niesprawiedliwy.
Przyglądał się, jak jednooka ogląda podany jej eliksir i aż się wzdrygnął, gdy usłyszał jej słowa. Początkowo odczuł nieprzyjemne ukłucie strachu, które następnie przerodziło się w ponury gniew. Warknął pod nosem.
- Nie, dostaliśmy to od medyka z dżungli - rzucił tonem, w którym czaiła się wściekłość. - Skurwysyn - zaklął ponuro. W jednej chwili pożałował, że w ogóle pomagali Daktariemu. Uratowali go od pewnej śmierci, a on tak im się odwdzięczył? Choć trzeba przyznać, że w pewien sposób miało to sens, biorąc pod uwagę zachowanie małpiego medyka. Nie raczył nawet ostrzec Narie przed niebezpieczeństwem grożącym jej ze strony chorej, trzeba było niemalże go błagać, żeby opatrzył Tamu rany, cały czas miał wrażenie, jakby chciał jak najszybciej ich spławić...
Tylko, dlaczego to robił? Czy miało to coś wspólnego z tą całą Świątynią i ich niechęcią wobec lwów? Czy może to dlatego, że przecież dali mu wystarczająco wiele powodów, by wziąć ich za H'runów? Sam nie był pewien. I teraz nie miał głowy, by się nad tym zastanawiać. Czuł, że targa nim gniew, pomieszany z rażącym poczuciem zwyczajnej niesprawiedliwości.
W ponurym milczeniu wysłuchał dalszych słów jednookiej. Gdy wspomniała o konkretnych zadaniach, poczuł pewną ulgę. Czuł, że jeśli za chwilę czegoś nie zrobi, to chyba oszaleje.
- Mogę pójść po tę wodę - powiedział krótko, podchodząc bliżej. Jednakże nim sięgnął po tykwy, spojrzał jeszcze na pozostałych, by się upewnić, czy nie mają nic przeciwko temu. Osobiście czuł, że po prostu jeśli się przejdzie, to dobrze mu to zrobi. Może zdoła nieco uspokoić myśli.
Dlatego też w duchu ucieszył się, gdy pozostali zaproponowali pomoc. Szybko postąpił o krok do przodu, wbijając wyczekujący wzrok w medyczkę, by jej przekazać, że i on był gotów do działania. Nienawidził bezczynności, lubił mieć możliwość po prostu skupić się na jakimś zadaniu. Wówczas mógł na chwilę zapomnieć o tym, jak bardzo świat zdawał się być okrutny i niesprawiedliwy.
Przyglądał się, jak jednooka ogląda podany jej eliksir i aż się wzdrygnął, gdy usłyszał jej słowa. Początkowo odczuł nieprzyjemne ukłucie strachu, które następnie przerodziło się w ponury gniew. Warknął pod nosem.
- Nie, dostaliśmy to od medyka z dżungli - rzucił tonem, w którym czaiła się wściekłość. - Skurwysyn - zaklął ponuro. W jednej chwili pożałował, że w ogóle pomagali Daktariemu. Uratowali go od pewnej śmierci, a on tak im się odwdzięczył? Choć trzeba przyznać, że w pewien sposób miało to sens, biorąc pod uwagę zachowanie małpiego medyka. Nie raczył nawet ostrzec Narie przed niebezpieczeństwem grożącym jej ze strony chorej, trzeba było niemalże go błagać, żeby opatrzył Tamu rany, cały czas miał wrażenie, jakby chciał jak najszybciej ich spławić...
Tylko, dlaczego to robił? Czy miało to coś wspólnego z tą całą Świątynią i ich niechęcią wobec lwów? Czy może to dlatego, że przecież dali mu wystarczająco wiele powodów, by wziąć ich za H'runów? Sam nie był pewien. I teraz nie miał głowy, by się nad tym zastanawiać. Czuł, że targa nim gniew, pomieszany z rażącym poczuciem zwyczajnej niesprawiedliwości.
W ponurym milczeniu wysłuchał dalszych słów jednookiej. Gdy wspomniała o konkretnych zadaniach, poczuł pewną ulgę. Czuł, że jeśli za chwilę czegoś nie zrobi, to chyba oszaleje.
- Mogę pójść po tę wodę - powiedział krótko, podchodząc bliżej. Jednakże nim sięgnął po tykwy, spojrzał jeszcze na pozostałych, by się upewnić, czy nie mają nic przeciwko temu. Osobiście czuł, że po prostu jeśli się przejdzie, to dobrze mu to zrobi. Może zdoła nieco uspokoić myśli.
- Narie
- Posty: 551
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 mar 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 85
- Waleczność: 50
- Zręczność: 40
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Lwica poczuła, jak robi jej się zimno. Obawiała się czarnych scenariuszy związanych z eliksirami, ale czym innym były jej lęki, a czym innym dowiedzenie się, że rzeczywiście ktoś chciał ich zabić. Ich, albo tylko ją. Ale dlaczego? Przecież nie powiedziała Daktariemu, kim jest. Chyba, że sam ją rozpoznał. Albo...
- Chyba... chyba, że pomyliłam tykwy. - Wydawało jej się, że pilnowała który eliksir dostała od kogo, ale co, jeśli się pomyliła? Datura miała więcej powodów, żeby chcieć się jej pozbyć, chyba, że Daktariemu z jakiegoś powodu zależało na ich milczeniu...
- Macie przy sobie eliksiry, które wy od niego dostaliście? - zwróciła się do Malahira i Tamu. Jeśli to rzeczywiście było dzieło mandryla, to logiczne wydawało się, że chciałby otruć całą trójkę. Chyba, że Sheeba kłamała.
- Mogę tu zostać - zaoferowała się po wysłuchaniu instrukcji. - Nie jestem pewna, czy ryczenie jest dobrym pomysłem, może nam ściągnąć na głowę kogoś niepożądanego... - na przykład medyka-truciciela. - Więc zrobię to tylko w ostateczności.
Przesunęła wzrokiem po reszcie drużyny, zatrzymując się dłużej na Tamu, żeby upewnić się, że nikt nie ma nic przeciwko. Starała się zignorować obawę, czy spotkają się tu w niezmienionym składzie.
- Szybko wracajcie, Dżungli się nie dajcie. - Otworzyła nieco szerzej oczy, zaskoczona własnym rymem. Nie planowała tego, jakoś tak samo wyszło. Posłała jeszcze reszcie uśmiech, w którym chęć pocieszenia mieszała się z zawstydzeniem.
- Chyba... chyba, że pomyliłam tykwy. - Wydawało jej się, że pilnowała który eliksir dostała od kogo, ale co, jeśli się pomyliła? Datura miała więcej powodów, żeby chcieć się jej pozbyć, chyba, że Daktariemu z jakiegoś powodu zależało na ich milczeniu...
- Macie przy sobie eliksiry, które wy od niego dostaliście? - zwróciła się do Malahira i Tamu. Jeśli to rzeczywiście było dzieło mandryla, to logiczne wydawało się, że chciałby otruć całą trójkę. Chyba, że Sheeba kłamała.
- Mogę tu zostać - zaoferowała się po wysłuchaniu instrukcji. - Nie jestem pewna, czy ryczenie jest dobrym pomysłem, może nam ściągnąć na głowę kogoś niepożądanego... - na przykład medyka-truciciela. - Więc zrobię to tylko w ostateczności.
Przesunęła wzrokiem po reszcie drużyny, zatrzymując się dłużej na Tamu, żeby upewnić się, że nikt nie ma nic przeciwko. Starała się zignorować obawę, czy spotkają się tu w niezmienionym składzie.
- Szybko wracajcie, Dżungli się nie dajcie. - Otworzyła nieco szerzej oczy, zaskoczona własnym rymem. Nie planowała tego, jakoś tak samo wyszło. Posłała jeszcze reszcie uśmiech, w którym chęć pocieszenia mieszała się z zawstydzeniem.
- Tamu
- Posty: 163
- Gatunek: Lew
- Data urodzenia: 21 cze 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Zatruty eliksir mocno go zaskoczył. Tamu podejrzliwie zmrużył oczy i zaczął się zastanawiać. Nie mógł zrozumieć po co Daktari miałby chcieć się ich pozbyć. Jasne nie był zbyt uprzejmy, a co do jego kwalifikacji medycznych można było mieć spore wątpliwości, ale żeby podarować swoim wybawcom morderczą miksturę... Z drugiej strony być może nienawiść całej tej Świątyni do lwów była naprawdę fanatyczna. To mogło okazać się sporym problemem. Nagle wizja rozdzielenia się stała się bardzo niepokojąca.
- Ja swój wywar od Daktariego już wypiłem, i to pod okiem Datury która powiedziała, że wszystko jest z nim okej, a potem napoiła mnie jeszcze jednym, ale no nic mi się nie stało, chyba - odezwał się z wyraźną wątpliwością, nie wiedział do końca o co tu chodzi i bardzo mu to przeszkadzało. - Jeśli małpiszon naprawdę chciał nas otruć, to znaczy że dżungla jest jeszcze mniej gościnna niż myśleliśmy... - Przez chwilę chciał zaproponować, że lepiej będzie trzymać się razem, ale uświadomił sobie że ich poszukiwania zajmą wtedy o wiele dłużej, a czasu akurat im brakuje. Zerknął przelotnie na cierpiącą pacjentkę i głęboko westchnął. Wpadli w spore gówno, oby tylko to wszystko było czegoś warte.
- Nie ma co tracić czasu, ja mogę w takim razie rozejrzeć się za miodem, nie mam w tym doświadczenia, ale jestem całkiem zwinny, postaram się, uważajcie na siebie -mruknął i uśmiechnął się lekko do Narie, która właśnie zrymowała. Martwił się o nich wszystkich. Okolica naprawdę nie była bezpieczna. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno temu szedł przez dżunglę wesoło śpiewając. Odwrócił się i zaczął powoli wycofywać się do korytarza. Miał tylko nadzieję, że przynajmniej te pszczoły będą gdzieś blisko.
- Ja swój wywar od Daktariego już wypiłem, i to pod okiem Datury która powiedziała, że wszystko jest z nim okej, a potem napoiła mnie jeszcze jednym, ale no nic mi się nie stało, chyba - odezwał się z wyraźną wątpliwością, nie wiedział do końca o co tu chodzi i bardzo mu to przeszkadzało. - Jeśli małpiszon naprawdę chciał nas otruć, to znaczy że dżungla jest jeszcze mniej gościnna niż myśleliśmy... - Przez chwilę chciał zaproponować, że lepiej będzie trzymać się razem, ale uświadomił sobie że ich poszukiwania zajmą wtedy o wiele dłużej, a czasu akurat im brakuje. Zerknął przelotnie na cierpiącą pacjentkę i głęboko westchnął. Wpadli w spore gówno, oby tylko to wszystko było czegoś warte.
- Nie ma co tracić czasu, ja mogę w takim razie rozejrzeć się za miodem, nie mam w tym doświadczenia, ale jestem całkiem zwinny, postaram się, uważajcie na siebie -mruknął i uśmiechnął się lekko do Narie, która właśnie zrymowała. Martwił się o nich wszystkich. Okolica naprawdę nie była bezpieczna. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno temu szedł przez dżunglę wesoło śpiewając. Odwrócił się i zaczął powoli wycofywać się do korytarza. Miał tylko nadzieję, że przynajmniej te pszczoły będą gdzieś blisko.
- Malahir
- Posłaniec
- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
/wpycham się sama sobie w kolejkę, lol xd
Zmarszczył nieznacznie brwi, słysząc słowa @Narie. Właściwie... Może i miała rację. Może i pomyliła tykwy, i to sama królowa próbowała się jej pozbyć. Tak szczerze powiedziawszy, to nawet by się zbytnio nie zdziwił, choć nie oznaczało to, że nie odczułby przy tym kolejnego nieprzyjemnego ukłucia. Nie trzeba być przecież geniuszem, by dostrzec, iż Datura nie przepadała za byłą księżniczką. Nie był pewien dlaczego. Czy jedynie miała jej za złe to, że w przeszłości opuściła stado, czy też wynikało to z tego, iż widziała w niej konkurencję. Jednakże, czy byłaby w stanie próbować ją otruć? Cóż, niby nie znał zbyt dobrze fioletowookiej i być może nie powinien jej osądzać, lecz z drugiej strony... Nie da się przecież ukryć, jak bardzo Malahir był przekonany o niesprawiedliwości świata i wszechobecnym zepsuciu. Liczyć na to, że Lwia Ziemia jako jedyna się mu oparła byłoby przecież przejawem okropnej naiwności. Nikt nie był przecież idealny, dawni bohaterowie i wielcy królowie dawno byli przecież martwi, a opowieści o ich szlachetnych czynach równie dobrze mogły być tylko historiami. Skłamałby jednak twierdząc, że nie wzbudziło to w nim mieszaniny nieprzyjemnych uczuć. Głównie rozczarowania i czegoś na kształt okropnego niesmaku.
Choć z drugiej strony nie miał także żadnego powodu, by wierzyć w niewinność Daktariego. Cóż, medyk po prostu nie zrobił na nim najlepszego wrażenia i w jego mniemaniu dał mu wystarczająco wiele powodów, by podejrzewać go o knucie przeciwko nim. Może działał dla tej całej Świątyni, cholera wie. Jeśli tak było i jeżeli rzeczywiście pałali oni do lwów aż taką niechęcią, wcale by się nie zdziwił.
Gdy zielonooka spytała o eliksiry, przypomniało mu się, że i on miał jeden, ukryty w głębi sakiewki. Może przydałoby się i ten sprawdzić, rozwiałoby to wątpliwości. I przynajmniej mógłby być w stu procentach pewien, na kogo powinien się rozgniewać.
- Ja jeszcze mam gdzieś swój - powiedział więc i zaczął grzebać w sakiewce, szukając odpowiedniej tykwy. Szperał tam przez dłuższy czas i po chwili przerzucania jej zawartości natknął się na coś, o czym całkowicie zapomniał. Jakieś nieco lepkie, słodko pachnące zawiniątko. Przez chwilę miał ochotę aż palnąć się w łeb.
Przecież miał nieco miodu. Jeszcze przed wyruszeniem z Lwiej Ziemi znalazł dwa fragmenty woskowych plastrów, które ze sobą zabrał. Momentalnie zrobiło mu się okropnie głupio. Że też w chwili złości całkowicie o tym zapomniał.
- Zaczekaj! - rzucił do oddalającego się ku wyjściu @Tamu, wyciągając z sakwy zawiniątko. Odwinął nieduży kawałek skóry, którego wcześniej użył, by uchronić wnętrze sakiewki przed wyciekiem słodkiego płynu. - Przecież mam nieco miodu. Może tyle wystarczy? - spytał, pokazując medyczce zawartość zawiniątka. Starając się jak najlepiej ukryć odrobinę zawstydzenia położył je na pobliskim kamieniu, a obok wyciągnął wreszcie poszukiwany wcześniej eliksir.
Zmarszczył nieznacznie brwi, słysząc słowa @Narie. Właściwie... Może i miała rację. Może i pomyliła tykwy, i to sama królowa próbowała się jej pozbyć. Tak szczerze powiedziawszy, to nawet by się zbytnio nie zdziwił, choć nie oznaczało to, że nie odczułby przy tym kolejnego nieprzyjemnego ukłucia. Nie trzeba być przecież geniuszem, by dostrzec, iż Datura nie przepadała za byłą księżniczką. Nie był pewien dlaczego. Czy jedynie miała jej za złe to, że w przeszłości opuściła stado, czy też wynikało to z tego, iż widziała w niej konkurencję. Jednakże, czy byłaby w stanie próbować ją otruć? Cóż, niby nie znał zbyt dobrze fioletowookiej i być może nie powinien jej osądzać, lecz z drugiej strony... Nie da się przecież ukryć, jak bardzo Malahir był przekonany o niesprawiedliwości świata i wszechobecnym zepsuciu. Liczyć na to, że Lwia Ziemia jako jedyna się mu oparła byłoby przecież przejawem okropnej naiwności. Nikt nie był przecież idealny, dawni bohaterowie i wielcy królowie dawno byli przecież martwi, a opowieści o ich szlachetnych czynach równie dobrze mogły być tylko historiami. Skłamałby jednak twierdząc, że nie wzbudziło to w nim mieszaniny nieprzyjemnych uczuć. Głównie rozczarowania i czegoś na kształt okropnego niesmaku.
Choć z drugiej strony nie miał także żadnego powodu, by wierzyć w niewinność Daktariego. Cóż, medyk po prostu nie zrobił na nim najlepszego wrażenia i w jego mniemaniu dał mu wystarczająco wiele powodów, by podejrzewać go o knucie przeciwko nim. Może działał dla tej całej Świątyni, cholera wie. Jeśli tak było i jeżeli rzeczywiście pałali oni do lwów aż taką niechęcią, wcale by się nie zdziwił.
Gdy zielonooka spytała o eliksiry, przypomniało mu się, że i on miał jeden, ukryty w głębi sakiewki. Może przydałoby się i ten sprawdzić, rozwiałoby to wątpliwości. I przynajmniej mógłby być w stu procentach pewien, na kogo powinien się rozgniewać.
- Ja jeszcze mam gdzieś swój - powiedział więc i zaczął grzebać w sakiewce, szukając odpowiedniej tykwy. Szperał tam przez dłuższy czas i po chwili przerzucania jej zawartości natknął się na coś, o czym całkowicie zapomniał. Jakieś nieco lepkie, słodko pachnące zawiniątko. Przez chwilę miał ochotę aż palnąć się w łeb.
Przecież miał nieco miodu. Jeszcze przed wyruszeniem z Lwiej Ziemi znalazł dwa fragmenty woskowych plastrów, które ze sobą zabrał. Momentalnie zrobiło mu się okropnie głupio. Że też w chwili złości całkowicie o tym zapomniał.
- Zaczekaj! - rzucił do oddalającego się ku wyjściu @Tamu, wyciągając z sakwy zawiniątko. Odwinął nieduży kawałek skóry, którego wcześniej użył, by uchronić wnętrze sakiewki przed wyciekiem słodkiego płynu. - Przecież mam nieco miodu. Może tyle wystarczy? - spytał, pokazując medyczce zawartość zawiniątka. Starając się jak najlepiej ukryć odrobinę zawstydzenia położył je na pobliskim kamieniu, a obok wyciągnął wreszcie poszukiwany wcześniej eliksir.
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Obserwowała pozostałych uważnie z pozornie neutralnym wyrazem pyska, lecz w duchu całkiem zadowolona była z reakcji na rzucone przez nią słowa. Udało jej się wzbudzić odrobinę nieufności w sercach pozostałych, obudzić pewne wątpliwości do do uczciwości otaczających ją osobników. Co całkiem jej się podobało. Co prawda osobistych urazów do samej Datury nie miała, a ten cały medyk z dżungli niewiele ją obchodził, niemniej nadal odczuwała pewną dozę złośliwej satysfakcji widząc, jak reszta kwestionuje ich intencje. Być może wciąż jeszcze patrzyła na świat w tych samych kategoriach, jak wtedy, gdy należała do Bractwa, dostrzegając w obcych niewiele więcej, niż swoich wrogów i potencjalne ofiary. A może po prostu liczyła na to, że wywołując ten drobny zamęt uda jej się pchnąć kilka istnień prosto w paszczę Śmierci, co przecież było jej przeznaczeniem. A przecież lepiej, by taki los spotkał osobniki jej obce niż te, na których jej zależało.
- To trochę dziwne, nie sądzisz? - wtrąciła się, nawiązując do słów czarnogrzywego dotyczących Datury. Postanawiając ot po prostu jeszcze zaognić sytuację. Niech rodzące się wątpliwości przybiorą na sile. Tak samo jak odczuwana przez nią niespodziewanie złośliwa satysfakcja.
Przeniosła zaraz wzrok na zielonookiego, gdy ów zaczął grzebać w torbie. A gdy oprócz kolejnego eliksiru wyciągnął odrobinę miodu, najpierw uniosła brew, a potem posłała mu ostrzejsze spojrzenie, jakby był kocięciem, które właśnie narozrabiało.
- Dobrze, że przypomniałeś sobie akurat teraz - rzuciła nieco kąśliwie, spoglądając na wyciągnięte plastry miodu. - Kiedy zaczerpniesz już tej wody, rozpuść w niej trochę miodu i zamieszaj. Potem przynieś to do mnie - poleciła krótko. Spojrzała na Narie, która zdecydowała się zostać i skinęła krótko głową, gdy ta nawiązała do ryczenia. - Tak, rycz tylko jeśli by jej się pogorszyło, albo gdybyś była w niebezpieczeństwie - poleciła krótko. - Na wszelki wypadek nie podchodź za blisko i nie daj się ugryźć, jeśli by próbowała - dodała, spoglądając na chorą. Lwica co prawda sprawiała wrażenie zbyt słabej, by zrobić cokolwiek, lecz nigdy nic nie wiadomo. - Ty w takim razie pomożesz mi przy zbiorach - rzuciła krótko do Tamu, obrzucając samca przelotnym spojrzeniem. Jeśli przeszło jej przez myśl, że być może przebywanie z nią sam na sam może wywołać u niego pewien dyskomfort, w ogóle się tym nie przejęła. Jego uczucia się tu nie liczyły. Może nawet poniekąd liczyła na to, że uda jej się wykorzystać tę chwilę, by zamienić z nim kilka słów na osobności. Albo po prostu na moment się zapomniała, wydając polecenie samcowi jak za starych dobrych czasów. Ani przez sekundę nie przeszło jej przez myśl, że ze strony czarnogrzywego może jej cokolwiek grozić. Być może ta pewność wynikała z przekonania o ciążącej na niej klątwie - bo przecież jej własna krew była skażona i ten, którego łapy miałaby splamić prędzej, czy później tego pożałuje. W końcu to słyszała praktycznie odkąd pamięta.
- Zachowajcie ostrożność - rzuciła jeszcze, po czym opuściła grotę.
/zt.
- To trochę dziwne, nie sądzisz? - wtrąciła się, nawiązując do słów czarnogrzywego dotyczących Datury. Postanawiając ot po prostu jeszcze zaognić sytuację. Niech rodzące się wątpliwości przybiorą na sile. Tak samo jak odczuwana przez nią niespodziewanie złośliwa satysfakcja.
Przeniosła zaraz wzrok na zielonookiego, gdy ów zaczął grzebać w torbie. A gdy oprócz kolejnego eliksiru wyciągnął odrobinę miodu, najpierw uniosła brew, a potem posłała mu ostrzejsze spojrzenie, jakby był kocięciem, które właśnie narozrabiało.
- Dobrze, że przypomniałeś sobie akurat teraz - rzuciła nieco kąśliwie, spoglądając na wyciągnięte plastry miodu. - Kiedy zaczerpniesz już tej wody, rozpuść w niej trochę miodu i zamieszaj. Potem przynieś to do mnie - poleciła krótko. Spojrzała na Narie, która zdecydowała się zostać i skinęła krótko głową, gdy ta nawiązała do ryczenia. - Tak, rycz tylko jeśli by jej się pogorszyło, albo gdybyś była w niebezpieczeństwie - poleciła krótko. - Na wszelki wypadek nie podchodź za blisko i nie daj się ugryźć, jeśli by próbowała - dodała, spoglądając na chorą. Lwica co prawda sprawiała wrażenie zbyt słabej, by zrobić cokolwiek, lecz nigdy nic nie wiadomo. - Ty w takim razie pomożesz mi przy zbiorach - rzuciła krótko do Tamu, obrzucając samca przelotnym spojrzeniem. Jeśli przeszło jej przez myśl, że być może przebywanie z nią sam na sam może wywołać u niego pewien dyskomfort, w ogóle się tym nie przejęła. Jego uczucia się tu nie liczyły. Może nawet poniekąd liczyła na to, że uda jej się wykorzystać tę chwilę, by zamienić z nim kilka słów na osobności. Albo po prostu na moment się zapomniała, wydając polecenie samcowi jak za starych dobrych czasów. Ani przez sekundę nie przeszło jej przez myśl, że ze strony czarnogrzywego może jej cokolwiek grozić. Być może ta pewność wynikała z przekonania o ciążącej na niej klątwie - bo przecież jej własna krew była skażona i ten, którego łapy miałaby splamić prędzej, czy później tego pożałuje. W końcu to słyszała praktycznie odkąd pamięta.
- Zachowajcie ostrożność - rzuciła jeszcze, po czym opuściła grotę.
/zt.
- Narie
- Posty: 551
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 mar 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 85
- Waleczność: 50
- Zręczność: 40
- Percepcja: 60
- Kontakt:
/wybaczcie krótki post, jestem strasznie zabiegana świątecznie, a nie chcę wam zalegać
Wszystko zostało ustalone, więc Narie już miała skoncentrować uwagę na chorej, gdy nagle usłyszała wołanie Malahira. Nadstawiła uszy i podeszła do zbierającej się do odejścia grupy. A gdy Sheeba skomentowała sytuację, lwica poczuła, jak ogarnia ją dziwny niepokój.
- Może jednak ja powinnam pójść? Chyba mam nieco większe doświadczenie z ziołami - zaproponowała, jednocześnie rzucając Tamu pytające spojrzenie. Ciężko było nie zauważyć, że relacja między nim a medyczką jest co najmniej dziwna. Jeśli ktoś się sprzeciwił temu pomysłowi, pozostała w jaskini. W przeciwnym wypadku podążyła za Sheebą.
z.t.?
Wszystko zostało ustalone, więc Narie już miała skoncentrować uwagę na chorej, gdy nagle usłyszała wołanie Malahira. Nadstawiła uszy i podeszła do zbierającej się do odejścia grupy. A gdy Sheeba skomentowała sytuację, lwica poczuła, jak ogarnia ją dziwny niepokój.
- Może jednak ja powinnam pójść? Chyba mam nieco większe doświadczenie z ziołami - zaproponowała, jednocześnie rzucając Tamu pytające spojrzenie. Ciężko było nie zauważyć, że relacja między nim a medyczką jest co najmniej dziwna. Jeśli ktoś się sprzeciwił temu pomysłowi, pozostała w jaskini. W przeciwnym wypadku podążyła za Sheebą.
z.t.?
- Tamu
- Posty: 163
- Gatunek: Lew
- Data urodzenia: 21 cze 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Plany szybko się zmieniły kiedy @Malahir wyciągnął z sakwy odrobinę miodu. Tamu posłał mu rozbawione spojrzenie i przekrzywił lekko łeb. Mało brakowało a niepotrzebnie zadarłby z pszczołami i zmarnował cenny czas. Z drugiej strony rozumiał młodszego samca, mieli teraz tyle na głowach, że zawartość sakwy była ostatnią rzeczą o jakiej się pamiętało. Naprawdę powinni jak najszybciej się ogarnąć inaczej problemy będą się tylko mnożyć.
Kiedy @Sheeba odezwała się do niego, skrzywił się mimowolnie. Dla dobra sprawy był gotów z nią współpracować, ale to nie znaczyło że nagle się polubili. Wciąż przypominała mu o okresie, który zdecydowanie wolałby zapomnieć. A poza tym zwyczajnie jej nie ufał, nie uśmiechało mu się zostanie z nią sam na sam. Nigdy nie wiadomo co mogło strzelić jednookiej do łba. Z uśmiechem wdzięczności odwrócił się do @Narie kiedy ta zaproponowała zamianę, ale po chwili pokręcił przecząco głową. Jej oferta była naprawdę kusząca, ale Tamu nie mógł znowu uciekać od swoich problemów. Najwyższa pora stać się taką wersją siebie jaką widział w nim Tib. Poza tym w niebezpiecznej sytuacji w jakiej się znajdowali, nie mogli sobie pozwolić na rozbijanie drużyny. Jeśli czarnogrzywy będzie widocznie okazywał niechęć do medyczki to wątpliwości pozostałych tylko się pogłębią i trudniej będzie im działać razem.
- Myślę, że jednak lepiej jak zostaniesz. Ze mnie to straszny słabeusz więc samemu będzie mi ciężej gdyby coś się tu wydarzyło, a ty na pewno dasz sobie radę. Zresztą oko do szczegółów mam niezłe, jak mi powie czego szukać to się na pewno przydam -odezwał się półgłosem do Narie. W zasadzie to nawet nie były złe argumenty, ale była księżniczka mogła z łatwością się zorientować że chodzi o coś więcej i że Tamu próbuje udowodnić coś sam sobie. Co więcej mimowolnie w jego głosie pojawił się ledwo słyszalny ton troski. Skoro i tak bliznowatej nie ufał to tym bardziej nie chciał, żeby zrobiła coś jego przyjaciółce, więc lepiej jeśli to on zaryzykuje spacer. Miał tylko nadzieję, że Narie to zrozumie, uśmiechnął się do niej przepraszająco i nie czekając na odpowiedź, odwrócił się na pięcie i ruszył w ślad za Sheebą.
/zt
Kiedy @Sheeba odezwała się do niego, skrzywił się mimowolnie. Dla dobra sprawy był gotów z nią współpracować, ale to nie znaczyło że nagle się polubili. Wciąż przypominała mu o okresie, który zdecydowanie wolałby zapomnieć. A poza tym zwyczajnie jej nie ufał, nie uśmiechało mu się zostanie z nią sam na sam. Nigdy nie wiadomo co mogło strzelić jednookiej do łba. Z uśmiechem wdzięczności odwrócił się do @Narie kiedy ta zaproponowała zamianę, ale po chwili pokręcił przecząco głową. Jej oferta była naprawdę kusząca, ale Tamu nie mógł znowu uciekać od swoich problemów. Najwyższa pora stać się taką wersją siebie jaką widział w nim Tib. Poza tym w niebezpiecznej sytuacji w jakiej się znajdowali, nie mogli sobie pozwolić na rozbijanie drużyny. Jeśli czarnogrzywy będzie widocznie okazywał niechęć do medyczki to wątpliwości pozostałych tylko się pogłębią i trudniej będzie im działać razem.
- Myślę, że jednak lepiej jak zostaniesz. Ze mnie to straszny słabeusz więc samemu będzie mi ciężej gdyby coś się tu wydarzyło, a ty na pewno dasz sobie radę. Zresztą oko do szczegółów mam niezłe, jak mi powie czego szukać to się na pewno przydam -odezwał się półgłosem do Narie. W zasadzie to nawet nie były złe argumenty, ale była księżniczka mogła z łatwością się zorientować że chodzi o coś więcej i że Tamu próbuje udowodnić coś sam sobie. Co więcej mimowolnie w jego głosie pojawił się ledwo słyszalny ton troski. Skoro i tak bliznowatej nie ufał to tym bardziej nie chciał, żeby zrobiła coś jego przyjaciółce, więc lepiej jeśli to on zaryzykuje spacer. Miał tylko nadzieję, że Narie to zrozumie, uśmiechnął się do niej przepraszająco i nie czekając na odpowiedź, odwrócił się na pięcie i ruszył w ślad za Sheebą.
/zt
- Malahir
- Posłaniec
- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Przez dobrą chwilę czuł się jak kompletny idiota i spojrzenie medyczki bynajmniej nie pomagało. Spuścił nieznacznie łeb, pozwalając zielonym ślepiom skryć się na moment za kurtyną niesfornych ciemnych kosmyków, licząc na to, że pozostali nie dostrzegą w nich zawstydzenia.
Zaraz jednak przeniósł spojrzenie najpierw na @Narie, gdy ta bardzo szybko zaoferowała, by to jednak ona poszła z medyczką. Po chwili jednak wrócił wzrokiem na czarnogrzywego, kiedy ów jednak zabrał głos i opuścił jaskinię w ślad za jednooką. Zmarszczył nieco czoło. Sam również zauważył, że między tą dwójką istniało jakieś dziwne napięcie, zresztą niekoniecznie ufał nieznajomej medyczce. Przez chwilę miał nawet ochotę za nimi pójść, na wszelki wypadek, ostatecznie jednak zrezygnował. Musiał zająć się tą cholerną wodą. Wymienił więc tylko spojrzenie z brązową, a następnie przeniósł je na puste tykwy.
- Postaram się z tym uwinąć jak najszybciej - rzucił krótko w stronę lwicy, zgarniając naczynia i wyciągnięty uprzednio miód z powrotem do sakwy. A następnie opuścił grotę.
/zt.
Zaraz jednak przeniósł spojrzenie najpierw na @Narie, gdy ta bardzo szybko zaoferowała, by to jednak ona poszła z medyczką. Po chwili jednak wrócił wzrokiem na czarnogrzywego, kiedy ów jednak zabrał głos i opuścił jaskinię w ślad za jednooką. Zmarszczył nieco czoło. Sam również zauważył, że między tą dwójką istniało jakieś dziwne napięcie, zresztą niekoniecznie ufał nieznajomej medyczce. Przez chwilę miał nawet ochotę za nimi pójść, na wszelki wypadek, ostatecznie jednak zrezygnował. Musiał zająć się tą cholerną wodą. Wymienił więc tylko spojrzenie z brązową, a następnie przeniósł je na puste tykwy.
- Postaram się z tym uwinąć jak najszybciej - rzucił krótko w stronę lwicy, zgarniając naczynia i wyciągnięty uprzednio miód z powrotem do sakwy. A następnie opuścił grotę.
/zt.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość