Łatwo przyszło, łatwo poszło [Thanatos i Tib]

[Tib]

-Nie jesteś i nigdy nie będziesz sam. Zapamiętaj to Than- powiedział, zwalniając już nieco swój uścisk.
-Cóż, doszedłem ostatnio do wniosku, że potrzebujemy kogoś kto byłby stawiany za uosobienie ducha naszego wspaniałego stada. Rozumiesz o czym mówię? Wzoru do naśladowania- dodał spoglądając na Thana.
-Jesteś rodowitym Lwioziemcem plus służyłeś w najznamienitszej jednostce jaką znała ta kraina więc masz już dobrą rekomendację. Jednak potrzeba czegoś więcej a mianowicie czynów- powiedział, przyglądając się uważnie Thanatosowi.
-Pomogę ci ale musisz mi zaufać, jasne?-

[Thanatos]

Po tym co powiedział Tib na początku, Than postarał się o lekki uśmiech. Niby poczuł się lepiej, lecz nadal czuł bardzo głęboko, że będzie potrzebował jeszcze dużo czasu, aby coś się zmieniło.
Po następnych słowach pokiwał głową na znak, że rozumie o co chodzi.
Gdy jednak usłyszał, że to właśnie Thanatos miałbym nim zostać od razu wstał i odszedł o krok do tyłu i zrobił zdziwiona minę. - yyy...znaczy...ja? - Dotknął swoją łapą swojej klatki piersiowej.

[Tib]

-A kto inny?- odparł lekko rozbawiony.
-Jesteś gwardzistą Than, masz w sobie ogromny potencjał i wystarczy, że ukierunkujemy go w odpowiednią stronę- powiedział.
-Oczywiście nie będzie to łatwe zadanie ale jeżeli się postarasz to ani się obejrzysz a wszyscy lwioziemcy będą mieć cię za wzór- powiedział uśmiechając się do przyjaciela.
-To jak, zaryzykujesz?-

[Thanatos]

Wysłuchawszy Tiba pomyślał chwilę, pochodził kółko i na koniec wzruszył ramionami. - Chyba nic innego mi nie pozostaje niż spróbować.

[Tib]

-Doskonale- odparł, jednocześnie posyłając brązowemu szeroki uśmiech.
-Skoro tak, to pozwól, że o szczegółach powiem ci po drodze- rzekł, po czym ruszył ku podnóżu.

z/t

[Thanatos]

Pokiwał głową i udał się za Tibem.
/Zt