Świeża krew [Trening Krzepy(+1), Tib i Imari]

[Tib]

-Cóż, jeżeli w ten sposób chciałeś mi powiedzieć, że jestem za gruby byś miał ze mną jakiekolwiek szanse i jednocześnie nie chciałeś mnie przy tym obrazić...to ci się to udało- odparł, odwzajemniając jego uśmiech.
-A teraz do roboty synu, wiara w siebie to podstawa- rzucił pełnym entuzjazmu głosem, po czym oddalił się od Ima na kilkanaście kroków. Kiedy był już na miejscu posłał samcowi ukłon, jednak jego ślepia cały czas uważnie obserwowały jego ruchy. W końcu kanclerz nie mógł mieć gwarancji, że ciemny nie wykorzysta nadarzającej się okazji. Następnie przyjął postawę obronną. Niech młody wykona pierwszy ruch.

[Imari]

Samiec machnął lekko ogonem i spojrzał na samca. Skłonił się mu. Nie lubił zaczynać i w ogóle takie rzeczy nie idą mu najlepiej. Zaczął spokojnie obchodzić lwa, cały czas obserwując go z uwagą. W końcu jednak rzucił na niego biegiem, w pierwszej chwili nic konkretnego i chciał skoczyć na samca. Mało to interesowny ruch.

[Tib]

Tib odpowiedział delikatnym uśmiechem na ukłon ze strony Ima,a kiedy ten zaczął go okrążać, Kanclerz krążył wraz z nim, tyle tylko, że po znacznie mniejszym okręgu. Widząc jak lew szykuje się do skoku, brązowogrzywy uskoczył w przód, po czym energicznie zamachnął się łapą w miejsce, gdzie spodziewał się, że wyląduje Imari. Przy odrobinie szczęścia uda mu się trafić w miejsce nieosłonięte przez pancerz.