Podnóże

[Tib]

Tib skinł odchodzącemu Thanatosowi, po czym spojrzał na swojego synka.
-Ależ skąd, po prostu Than czasem się tak zachowuje, że odchodzi bez słowa, to u niego norma- odparł, pozwalajac sobie przy tym na ciche westchninie.
-Jasne- rzekł wesoło, jednoczesnie posyłając malcowi szeroki uśmiech- znam jedną fajną zabawę nazywa się...-urawł, bo w tym momencie dołączył do nich Ammar.
Kanclerz wysłuchał wieści niejednokrotnie marszczący brwi.
-Zabierz Piegusa do jaskini Lwiej Straży i zaalarumj Lwioziemców- polecił, po czym nachylił sie do lwiątka.
-Wybacz maly, ale twój tata znowu jest potrzebny. Pan Ammar zaprowadzi cię do reszty młodych. Poznasz trochę dzieciaków a jak wrócę przyjdę po ciebie-powiedział, po czym pogłaskał Piegusa po łebku.
Tib skinał Ammarowi łbem, po czym ruszył w kierunku Hamzy.
-Wstawaj samuraju synu, dwójka lwizoiemców wpakowała sie w kłopoty i trzeba im pomóc- rzekł, po czym ruszył w kierunku Złotych Łąk.

z/t

[Piegus]

-Dobrze...- powiedziałem patrząc się za tatą. Sam bym poszedł z nim. Ja nie dałbym rady! No może teraz nie ale kiedyś... Spojrzałem się na moja niańkę.
-To gdzie idziemy?- Zapytałem lekko przekrzywiając lekko łeb w bok. Machnąłem ogonem. może i dobrze będzie poznać też innych? W końcu to taka duża rodzina, nie? No ten właśnie.

[Tib]

Kiedy przełożony odwrócił się od niego Ammar westchnął cicho i pokręcił łbem z rezygnacją. A więc teraz miał być niańką...
-No dobra mały, chodźmy- rzucił siląc się na uśmiech, po czym ruszył w kierunku jaskini Lwiej Straży.

z/t z Piegusem

[Hamza]

A myślał że sobie poleży i posłucha kolejnej ciekawej opowieści, ale jak widać nie. A skoro mus to mus. Podniósł swoje szanowne i bardzo zgrabne cztery litery otrząsając się z trawy, która się do niego przyczepiła.
- Ach ci Lwioziemcy, kłopoty ich kochają. Ale nie bójcie się, pomoc nadchodzi!- I ruszył za ojczulkiem Tibem wesprzeć go w... w czym będzie trzeba.

ZT

[Mistrz Gry]

Chal otworzył delikatnie oczy, mrużąc je pod wpływem światła słonecznego. Zdecydowanie coś było nie tak. Ostatnie co pamiętał to kiedy wyruszył w stronę skały poszukać tego przeklętego lamparta, który na całe szczęście wylądował w lochu, jak na sługusa Wodza przystało, potem nadeszła ciemność. Wymalowany lew zorientował się, że leży o podnóża Skały za jakimś kamieniem. Aspekt podniósł się z trudem i przeszedł kilka kroków na próbę, dość szybko zauważył, że jego malunki świeciły się jaśniej niż zwykle, przodkowie musieli chcieć mu coś przekazać. Już wcześniej zdarzały mu się takie omdlenia, ale nie w momencie ważnej rozgrywki politycznej, widocznie przodkowie bardzo chcieli go przed czymś ostrzec. Mściciel rozejrzał się po okolicy, wcześniej pełne zwierząt podnóże teraz wyglądało na opuszczone. Nie dobrze... Coś się szykowało i nie było to nic pozytywnego.

[Ventruma]

Chwiejąca się na wszystkie strony Ven, oparła się o jakąś skałę i usiadła. Z początku chciała tylko zażyć świeżego powietrza, bo na imprezie było duszno, ale po niedługim czasie zasnęła. Chyba marula tak na nią działała. W sumie to jej wyjdzie na dobre. Spała tak smacznie i śniła najróżniejsze rzeczy. Co jakiś czas machnęła uchem bądź nogą, sygnalizując, że ciągle tu jest. Oby nikt nie przetrwał tej chwili.

[Gamba]

Zgodnie z umową zjawił się tu następnego dnia. Usiadł w cieniu na głazie i oparł ręce o swoją laskę. Po czym zamknął oczy i zaczął czekać na nauczyciela.

[Ventruma]

Ven obudziła się po jakimś czasie. O dziwo prawie w pełni myśląca. Trochę kręciło jej się w głowie, ale poza tym było okej. Wstała i otrząsnęła się. Nagle zobaczyła.... małpę? Co tu robi małpa?! Już chciała podbiec kiedy poczuła coś.... a raczej kogoś. Nie mogło być... no chyba nie... jednak tak! Momentalnie rzuciła się w bieg w stronę jaskini gościnnej. Oby to nie był żart...

zt

[Mistrz Gry]

Chal przymknął na chwilę oczy i uspokoił bicie swojego serca. Coś było nie tak, ale nie mógł po prostu zacząć działać, musiał dowiedzieć się o co chodzi. Umalowany lew zaczął głęboko oddychać do momentu, w którym jego tatuaże przestały lśnić wewnętrznym światłem. Kiedy otworzył oczy pierwszym co dostrzegł był siedzący nieopodal goryl, którego wcześniej tu nie widział. To z pewnością była jakiś znak. Aspekt podszedł kawałek bliżej do naczelnego, przyglądając mu się uważnie. Nie mógł wykluczyć, iż ten osobnik pracuje dla Wodza.
- Witaj, szukasz kogoś? -zagadał zdawkowo acz uprzejmie.

[Gamba]

Usłyszawszy nieopodal powitanie otworzył ślepia, by zobaczyć, czy to zostało skierowane do niego. Po czym wstał I spojrzał na nieznajomego.
-Wituj. Nikugo ni sukom, tylko se cykam na nałucyciela, który mo si tu zjuwić.
Po czym dodał pytającym tonem: Psysedłeś panie lwie w kunkrytnij spruwie, cy ty chciołeś się duwidzieć cu tu rubie?