Rozmowa w cztery oczy [Athastan i Tib]

[Tib]

Tib spokojnym krokiem wkroczył do jednej z jaskiń znajdujących się u podnóży Lwiej Skały. Było to dobre miejsce na romantyczne spotkanie ale i także na rozmowy, których treść nigdy nie powinna trafić do szerszego grona odbiorców.
Będąc w środku, generał obrócił się po czym zawiesił swój wzrok na wejście mając nadzieję, że lada chwila ujrzy tam Athastana.

[Athastan]

Wszedł za Tibem do niewielkiej pieczary, która w sam raz nadawała się na pomieszczenie do rozmowy w cztery oczy. W prawdzie oryginalnie było tu coś w rodzaju schowka, tudzież niewielkiego magazynu, ale nie miał zamiaru narzekać, tym bardziej, że powódź wymyła wszystko do czysta.
Gdy znaleźli się w środku stwierdził, dośyc luźnym tonem
- Ech, zjadłoby się coś jednak, ale niestety obowiązek wzywa. A więc... - ale na koniec jego głos przybrał na powrót poważne brzmienie.
Wiedział, o czym chciałby teraz porozmawiać, ale skoro to przywódca Pierworodnych bezpośrednio zasugerował przeniesienie się tu, inicjatywa leżała po jego stronie i miał prawo zacząć.

[Tib]

No i się pojawił. Tib czuł się trochę jak jakiś spiskowiec, jednak to o czym chciał porozmawiać mogło być dość delikatnym tematem i zanim przedstawi sprawę pozostałym, chciał się upewnić, że Athastan podziela jego poglądy.
-Tia też bym chętnie coś przekąsił- odparł, po czym zaczął się przechadzać po jaskini. W ruchu łatwiej było mu zebrać myśli.
-Zastanawiałem się ostatnio nad historią Lwiej Ziemi i nad tym jakie wnioski można z niej wyciągnąć- rzekł i odczekał chwilę by Ath mógł przetrawić jego słowa.
-Nie uważasz, że fakt, że o władzy decyduje jedynie urodzenie nie jest jedną z największych słabości tego stada? Wystarczy wyeliminować króla i od razu zaczyna się chaos, albo co gorsza władca jest niekompetentnym zapatrzonym w siebie paniczem który w głębokim poważaniu ma swoich poddanych. Dlatego też uważam, że powinniśmy wykorzystać nadarzającą się okazję i ustanowić nowy porządek. Rola pary królewskiej zostałaby ograniczona jedynie do funkcji reprezentacyjnej, oczywiście dalej byliby otaczani powszechnym szacunkiem, jednak nie mieliby żadnej faktycznej władzy. Decyzje podejmowałby kanclerz, który byłby wybierany przez stado. Dzięki temu faktyczną władzą sprawowałby ktoś cieszący się powszechnym uznaniem na które sam musiał zapracować a na dodatek w wypadku jego śmierci bardzo łatwo można by wybrać następcę.
Wypowiadając ostatnie słowa Tib zawiesił spojrzenie na Athastanie. Był ciekaw, czy ten poprze jego pomysł, czy może okaże się jakims oderwanym od rzeczywistości idealistą.

[Athastan]

Słysząc wywód Tiba pokiwał łbem na zgodę, choć nieco smętnie. Wyciągnął te same wnioski, ale w odróżnieniu od przywódcy gwardii, zamiast historii, miał w tedy przed sobą rzeczywisty problem wywołany nieciągłością władzy. Który stanowczo wywołał zbyt wiele cierpienia...
- Cóż, zgadzam się z tobą, tym bardziej, że po tym co się tu wyprawiało właśnie z racji nieobecności monarchów, tylko głupiec nie doszedł by do podobnych wniosków. Aczkolwiek wolałbym, by udało nam się do nich dojść znacznie wcześniej, przed powodzią... Choć w tedy pewnie nie było by ich jak wprowadzić w życie... A z resztą, co się stało, to się nie od stanie.
W każdym razie, jak mieliśmy okazje to zauważyć, nieciągłość władzy ma naprawdę poważne konsekwencje. Co do niekompetentnych dupków na tronie, to, Przodkom dzięki, mieliśmy pod tym względem szczęście, patrząc po historii aktualnej dynastii. Choć między nami mówiąc, pod tym względem miałem pewne obawy co do naszego czarnogrzywego, bliznowatego księcia, i w jego przypadku może nawet lepiej, że pewne sprawy potoczyły się tak a nie inaczej...
W każdym razie w monarchii nie można takiej opcji wykluczyć, a wypadało by to zrobić. Co do twojego pomysłu - sam zastanawiałem się nad czymś podobnym, choć bez tak jednoznacznego odsunięcia monarchów od władzy. Myślałem raczej nad jakims systemem, który ograniczyłby stopień autokracji, jakim dysponują, i dał reszcie stada możliwość konstytucyjnego wpływania na nich, ale tak jak mówisz też dało by się zrobić. Z tym że nie można tego zrobić tak od razu, bo byłby to zbyt wielki przeskok. Chwilowo nikogo z rodziny królewskiej i tak nie ma, a księżniczka, gdy ją znajdziemy będzie zbyt młoda, by rządzić, dlatego uważam, że na razie i tak najlepiej ustanowić regencję, a następnie przejść płynnie do tego systemu o którym mówisz.
Ale uważałbym z pewnymi aspektami tego wyboru. Zważ, że poparcie może zdobyć, i to bardzo szybko, nawet najgorsza menda, jeśli tylko wymyśli kilka gładkich haseł i ideę, która trafi innym do serca. Dlatego ograniczyłbym nieco grupę, z której można wybrać kanclerza, do tych osób, które już jakiś czas pełniły jakąś wyższą funkcję, obojętnie na jakiej randze i stanowisku, i sprawdziły się na niej. W ten sposób będziemy mieli o wiele niższe szanse na to, że do władzy dobierze się ktoś niepowołany, lub niemający o niej pojęcia.
I tym sposobem uzyskamy również jeszcze wyższą płynność w wypadku utraty kanclerza, a to jest dosyć istotny czynnik.
Zakończył, po czym spojrzał na Tiba z lekkim uśmiechem. Dobrze wiedzieć, że ktoś jeszcze doszedł do podobnych wniosków i to nawet na podstawie nieco różnych danych. No i stanowiło to kolejny dowód, że mimo wszystko aż tak bardzo się między sobą nie różnili, co w tym wypadku było dość pocieszające.

[Tib]

Tib przytaknął na słowa Athastana. Nie spodziewał się aż tak trzeźwego spojrzenia na sytuację ze strony kogoś bawiącego się w duchy. No i on też nie przepadał za Kovu, generał nawet nie zdawał sobie sprawy jak wiele ich łączy. To chyba dobry moment na delikatną zmianę światopoglądu.
-Tia zdecydowanie trzeba by to ograniczyć. Bo inaczej znowu trafi nam się drugi Skaza, albo ktoś jeszcze gorszy. Na przykład taki Kovu. A jeżeli jesteśmy już przy traceniu kanclerzy… mam informacje, że w niedługim czasie na Złej Ziemi może dojść do pewnych zmian i tamtejsi zaczną się interesować naszymi ziemiami- na tą chwilę Tib nie chciał zdradzać skąd wziął te informacje. Ath dowie się w swoim czasie.
-Co do zabójców Baturiego nie sądzę, żeby byli to złoziemcy. Pierwsze patrole zaczęły znikać w okolicy gór, i to prawdopodobnie stamtąd pochodzą nieznani wrogowie. W każdym razie, musimy być gotowi na uderzenie i to takie dość porządne. Czy na spotkaniu obecni byli wszyscy strażnicy? Bo jeżeli tak, to obawiam się, że trzeba być gotowym na ewentualną ewakuację.

[Athastan]

Miło, że ktoś jeszcze miał podobne zdanie na temat tego brązowawego księciunia. Co też szanownej księżniczce strzeliło do głowy, by zacząć się prowadzać z takim przypadkiem? Wbił jej się, na chama właściwie, do domu, potem okazało się jeszcze że to zdrajca na misji sabotażu i królobójstwa... Każdy normalny lew ukatrupił by takiego na miejscu, szczególnie gdy ten król który miał być skasowany to jego ojciec, a ta nic... Ewidentnie musieli w dzieciństwie spędzać razem zbyt wiele czasu wśród kocimiętki.
Co do Skazy, to nie miał dosyć jednoznacznej opinii. Zgoda, jako szaman służył lojalnie aktualnemu królowi, i przyznawał, że ten usunął Skazę przynajmniej na drodze zalegalizowanego pojedynku pretendentów do tronu, jeśli nie czegoś więcej, ale z drugiej strony słyszał całkiem sporo bezpośrednich relacji żyjących pod rządami Skazy, któży twierdzili, że pomijając Wielką Suszę, nie żyło im się wcale tak źle.
A w ogóle dosyć ciekawa sprawa z tą Wielką Suszą i Wielką Powodzią. Wyglądało na to, że zmiany dotyczące monarchii, są w jakiś sposób powiązane z cyklem wodnym krainy i jego zaburzeniami. Teoria ta była na tyle ciekawa, że postanowił sprawdzić, jak to wyglądało w nieco odleglejszej przeszłości... ale to później.
- Słyszałem co nieco o Złej Ziemi, ale nie mam aż tak dokładnych danych. Ostatnio jeden ze Strażników raportował (o ile można było to tak ująć) pojawienie się ich członka na neutralnym terenie, inne źródła też wspominały o jakimś poruszeniu w tamtych okolicach.- przerwał na chwilę, po czym kontynuował, potwierdzając drugą część wypowiedzi Generała
- Jak również o czymś, co zalęgło się w okolicach pustyni. A z tamtąd dosyć blisko do gór, więc możemy mówić o tej samej grupie. Co stanowczo źle nam wróży.
Odpowiadając na twoje pytanie - na chwilę obecną byli to wszyscy dostępni strażnicy, którzy dysponują jakimś potencjałem bojowym, bo o to ci chodzi, prawda?
Z gwardią także sprawy nie wyglądają chyba zbyt różowo, z tego co mówiłeś, a my, choć mamy kilka ciekawostek w zanadrzu, wciąż nie skopletowaliśmy całego sprzętu straconego w powodzi.
Dlatego już zasatnawiałem się nad kwestią ewentualnej tymczasowej ewakuacji i poczyniłem już oględziny pod kątem pozycji na które można by się wycofać. Konkretnie patrzyłem w okolicach Kilimandżaro i jest tam parę obiecujących miejsc. Co sądzisz o tych rejonach?
Fakt, że jemu podobały się tamtejsze lokalizacje w tym wypadku nie był zbyt obiektywny. W końcu pochodził z krainy o podobnym ukształtowaniu i był przystosowany do górskiego terenu (może nieco mniej śnieżnego, ale i tak), zaś lwy z nizin mogły mieć z nim nieco większe problemy i mniej chętnie zapatrywać się na potrzebę przebywania tam.

[Tib]

Tib pokręcił łbem słysząc relacje Atha. Cholera wszystko wskazywało na to, że czeka ich wojna na dwa fronty i to jeszcze w momencie gdy Lwia Ziemia była najsłabsza.
-Jeżeli nie jest nas zbyt wielu, to chyba rzeczywiście trzeba będzie być gotowym na wycofanie się na Kilimandżaro. Prawdę mówiąc, od zawsze był to jeden z awaryjnych planów Pierworodnych, jednak wcześniej nie spodziewałem się, że za mojego życie ktokolwiek będzie go rozważał… ale dobra dość biadolenia. Skoro praktycznie w każdym miejscu jesteśmy ze sobą zgodni, to wypadałoby poinformować pozostałych o tym co tutaj uzgodniliśmy i za jakiś czas spotkać się na Lwiej Skale by oficjalnie przypieczętować odrodzenie Lwiej Ziemi – powiedział, po czym zawiesił spojrzenie na Mówcy. Prawdę mówiąc Tib był już trochę zmęczony i o ile Athastan nie miał do niego jakiejś ważnej sprawy, to generał z chęcią udałby się na spoczynek .

[Athastan]

Scenariusz z podwójnym atakiem był dość pesymistyczny, co jednak nie wykluczało tego, że mógł się ziścić. A na to należało by przygotowanym.
- Gotowym zawsze lepiej być, ale w defetyzm też nie można popadać. Przygotujmy tam jakieś schronienie na wypadek 'W', a tymczasem zadbajmy o to, by mieć możliwość otrzymania się tu, gdzie jesteśmy. - ciekawe jakie jeszcze mieli te 'plany awaryjne'? Ta wiedza nie była mu jednak chwilowo niezbędna, a nie miał zamiaru pytać się o to z czystej ciekawości. W końcu 'dane poufne'.
- Jestem za. Wracajmy z powrotem do reszty. - też miał już dość jak na jeden dzień. I wypadało by w reszcie coś zjeść...

~Zt?