percepcja (55)
47, 33, 63
Nie było zbyt wiele czasu na reakcję. Ostrożnie odłożyła martwe lwiątka nieopodal ich matki, w tej chwili nie myśląc o tym, jak wielką mogło to być potwornością wobec Sekhmet. Teraz musiała zadbać o bezpieczeństwo swoich towarzyszek. Księżniczka była wyjątkowo osłabiona, jej dzieciątko było za młode. Do pomocy więc była jedynie Jasmin. Tylko... czy którakolwiek z nich w ogóle miała jakiekolwiek pojęcie o walce czy obronie?
Shantee naprężyła mięśnie, niemal pewna, że ktoś nadchodzi. Ciałem osłoniła Księżniczkę, której ratowanie było teraz dla niej priorytetem. Spróbowała przyjąć groźną pozycję - aczkolwiek czy była w stanie? No, to już może być wątpliwe.
- Kim jesteście i w jakim celu tu przybywacie? - spytała poważnie, gdy tylko ujrzała szczątek łba @Ganju. Nie znała go w ogóle, nie wiedziała o jego przynależności do Lwiej Ziemi. Cóż, uważała to stado za sprzymierzeńców i sojuszników - chociaż przecież nigdy nie dostała podobnej obietnicy. Zaraz też pośród obcych zapachów wyłapała jeden... Czy to możliwe? Minęło tyle czasu, nos mógł przecież płatać figla... Spróbowała dojrzeć @Sekera, jednak czy zdążył już wynurzyć się z tunelu?
- Książę? - spytała tylko, ukłoniwszy się - na wszelki wypadek, jakby poprawnie rozpracowała zapach, którego nie znała aż tak dobrze i z którym nie miała do czynienia... no, od dawna, delikatnie mówiąc. Równie dobrze mógł to być ktoś inny, prawda?
Zaraz też z powrotem się wyprostowała. Nie wyglądała na wrogo nastawioną - niemniej nie można było nie dostrzec, iż gotowa była bronić samic i lwiątka za wszelką cenę. Nie atakowała pierwsza i starała się nie sygnalizować, że w ogóle zamierza. Nie zamierzała. Wszystko można załatwić pokojowo - wciąż w to wierzyła.