x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Jaskinia kanclerza
Regulamin forum
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
- Ushindi
- Król
- Posty: 609
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 lip 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 52
- Zręczność: 60
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Re: Jaskinia kanclerza
Przyszedł z @Khalie i gepardem.
więcej jak nadrobię wszystko, przepraszam.
więcej jak nadrobię wszystko, przepraszam.
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
W odpowiedzi na podziękowania Tib skinął Narie i Tamu, po czym zwrócił się do Datury.
-Kiedy już będziesz pewne, że są zdrowi, skieruj proszę Narie do mnie- zwrócił się do medyczki. Żeby nie robić niepotrzebnego tłoku a co ważniejsze nie przeszkadzać w leczeniu, Tib postanowił udać się do wyjścia.
I w momencie, kiedy zaczął kierować już tam swoje kroki, zobaczył, jak do środka wchodzi jego wnuczka. Na pysku Tiba momentalnie pojawił się szeroki uśmiech.
-Khalie, tak się cieszę, że ciebie widzę- powiedział, i gdyby nie fakt, że było to tyle obcych osób, to z chęcią by ją wyściskał. Tib szybko odgonił te myśli, po czym skupił się na słowach wnuczki.
-Mamy tutaj kwarantannę. Ta dwójka była blisko chorej lwicy i Datura musi zadbać, żeby choroba się nie rozprzestrzeniła- odpowiedział na jej pierwsze pytanie.
Brązowogrzywy podążył za wzrokiem Khalie, jednocześnie nie wiedząc, czy powinien być wdzięczny czy może przeklinać los za sytuację w jakiej się znalazł.
-To jest Narie, twoja mama- powiedział, spoglądając prosto w zielone ślepia Khalie.
Czując, że nie jest tu na razie do niczego potrzebny, Tib skinął zebranym, po czym ruszył ku wyjściu.
Po drodze minął Ushindiego, któremu posłał szeroki uśmiech, a przekraczając próg jaskini trafił ostatecznie na Dhorubę.
-Witaj, nie spodziewałem się tutaj ciebie- wypalił wyraźnie zaskoczony spotkaniem z gepardem.
-W każdym razie, dobrze cie widzieć całego Dhorubo- powiedział, jednocześnie posyłając gepardowi delikatny uśmiech.
-Proponuję się przenieść gdzieś indziej, bo mamy tutaj kwarantannę a duże zbiorowiska sprzyjają przenoszeniu się chorób- chociaż słowa kierował głównie do geparda, to wypowiedział je na tyle głośno, żeby pozostali mogli je usłyszeć.
Król gestem poprosił Dhorubę, żeby ten za nim poszedł, po czym skierował się u niższym partiom Lwiej Skały.
z/t o ile nikt go nie zatrzyma
-Kiedy już będziesz pewne, że są zdrowi, skieruj proszę Narie do mnie- zwrócił się do medyczki. Żeby nie robić niepotrzebnego tłoku a co ważniejsze nie przeszkadzać w leczeniu, Tib postanowił udać się do wyjścia.
I w momencie, kiedy zaczął kierować już tam swoje kroki, zobaczył, jak do środka wchodzi jego wnuczka. Na pysku Tiba momentalnie pojawił się szeroki uśmiech.
-Khalie, tak się cieszę, że ciebie widzę- powiedział, i gdyby nie fakt, że było to tyle obcych osób, to z chęcią by ją wyściskał. Tib szybko odgonił te myśli, po czym skupił się na słowach wnuczki.
-Mamy tutaj kwarantannę. Ta dwójka była blisko chorej lwicy i Datura musi zadbać, żeby choroba się nie rozprzestrzeniła- odpowiedział na jej pierwsze pytanie.
Brązowogrzywy podążył za wzrokiem Khalie, jednocześnie nie wiedząc, czy powinien być wdzięczny czy może przeklinać los za sytuację w jakiej się znalazł.
-To jest Narie, twoja mama- powiedział, spoglądając prosto w zielone ślepia Khalie.
Czując, że nie jest tu na razie do niczego potrzebny, Tib skinął zebranym, po czym ruszył ku wyjściu.
Po drodze minął Ushindiego, któremu posłał szeroki uśmiech, a przekraczając próg jaskini trafił ostatecznie na Dhorubę.
-Witaj, nie spodziewałem się tutaj ciebie- wypalił wyraźnie zaskoczony spotkaniem z gepardem.
-W każdym razie, dobrze cie widzieć całego Dhorubo- powiedział, jednocześnie posyłając gepardowi delikatny uśmiech.
-Proponuję się przenieść gdzieś indziej, bo mamy tutaj kwarantannę a duże zbiorowiska sprzyjają przenoszeniu się chorób- chociaż słowa kierował głównie do geparda, to wypowiedział je na tyle głośno, żeby pozostali mogli je usłyszeć.
Król gestem poprosił Dhorubę, żeby ten za nim poszedł, po czym skierował się u niższym partiom Lwiej Skały.
z/t o ile nikt go nie zatrzyma
- Tamu
- Posty: 163
- Gatunek: Lew
- Data urodzenia: 21 cze 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 60
- Kontakt:
W jednej chwili Tamu spożywał spokojnie śniadanie, w drugiej na progu jaskini zakotłowało się od nowych przybyszy. To było dla czarnogrzywego osobliwe przeżycie na które nie był gotowy. O ile w kontaktach społecznych radził sobie znacznie lepiej niż kiedyś, o tyle taki tłum był już grubą przesadą. Popatrzył się z oburzeniem na królową. Zrobiła im chyba kwarantannę w najbardziej uczęszczanym zakątku skały. Porwał resztki swojego posiłku i gwałtownie odskoczył w najdalszy kąt. Na pierwszy rzut oka widać było że czuje się niekomfortowo. Niedawny uśmiech zniknął z pyska, a wszystkie mięśnie się naprężyły. Wstydził się tej antyspołecznej reakcji, ale nie był w stanie nic na nią poradzić. Ktoś powinien był go ostrzec. Jego pretensje szybko zeszły jednak na drugi plan. Wyglądało na to, że właśnie doszło do rodzinnego spotkania. Narie miała córkę. Właściwie nie powinno go to dziwić, ale mimo tego poczuł się zaskoczony. Po raz kolejny pożałował, że w ogóle tu jest. Może jednak życie w stadzie rzeczywiście nie było dla niego. Przecież nie powinien tu siedzieć i słuchać ich rozmowy. Przypuszczał, że właśnie z dziećmi były związane trudne wspomnienia byłej księżniczki. Gdyby mógł zapadłby się pod ziemię, ale niestety nie było to wykonalne. Jedyne co mógł zrobić to zamknąć się i nie przeszkadzać.
- Narie
- Posty: 551
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 mar 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 85
- Waleczność: 50
- Zręczność: 40
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Skinęła głową na instrukcje Datury odnośnie eliksiru. Prawdę mówiąc przeszło jej przez głowę, czy aby na pewno jest on bezpieczny, ale nie widziała sensu, żeby się o to kłócić. Czy ostatecznie zdecyduje się go zażyć to już inna sprawa.
Na razie wzięła tykwę i włożyła ją do swojej sakiewki, po czym pogmerała w niej łapą w celu znalezienia drugiej tykwy, z eliksirem od Daktariego. I już miała ją wyciągnąć, gdy nagle do jaskini weszła nowa osoba.
Narie uniosła głowę i odruchowo chciała się cofnąć, ale zamarła, gdy dotarło do niej, kto to jest. Chociaż dotarło to może zbyt wiele powiedziane, jej umysł nie bardzo chciał współpracować z faktami, w efekcie czego wlepiała wzrok w lwicę z rosnącym niedowierzaniem, niezdolna ocenić, czy to, co się dzieje, dzieje się naprawdę. Czy rozpoznała ją po tylu latach? Cóż, ciężko stwierdzić, na ile była to jej własna zasługa, a na ile pomogła jej wypowiedź Tiba, w każdym razie brązowy skutecznie uratował ją przed sprawdzianem na dobrą matkę. Chociaż i tak już dawno spektakularnie go oblała.
- Żyjesz... - udało jej się w końcu wydusić. I tylko modliła się ze wszystkich sił, żeby w tym właśnie momencie postać nie zaprzeczyła ani nie rozpłynęła się w powietrzu.
+ eliksir wzmacniający odporność (x2?)
Na razie wzięła tykwę i włożyła ją do swojej sakiewki, po czym pogmerała w niej łapą w celu znalezienia drugiej tykwy, z eliksirem od Daktariego. I już miała ją wyciągnąć, gdy nagle do jaskini weszła nowa osoba.
Narie uniosła głowę i odruchowo chciała się cofnąć, ale zamarła, gdy dotarło do niej, kto to jest. Chociaż dotarło to może zbyt wiele powiedziane, jej umysł nie bardzo chciał współpracować z faktami, w efekcie czego wlepiała wzrok w lwicę z rosnącym niedowierzaniem, niezdolna ocenić, czy to, co się dzieje, dzieje się naprawdę. Czy rozpoznała ją po tylu latach? Cóż, ciężko stwierdzić, na ile była to jej własna zasługa, a na ile pomogła jej wypowiedź Tiba, w każdym razie brązowy skutecznie uratował ją przed sprawdzianem na dobrą matkę. Chociaż i tak już dawno spektakularnie go oblała.
- Żyjesz... - udało jej się w końcu wydusić. I tylko modliła się ze wszystkich sił, żeby w tym właśnie momencie postać nie zaprzeczyła ani nie rozpłynęła się w powietrzu.
+ eliksir wzmacniający odporność (x2?)
- Dhoruba
- Posty: 245
- Gatunek: Gepard
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 21 kwie 2016
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Siedział tak przez chwilę i szczerze powiedziawszy wcale nie żałował, że nie dane mu było wejść do tamtej jaskini. Sądząc z dochodzących z jej wnętrza dźwięków panowało tam teraz spore zamieszanie. Dhoruba nigdy nie lubił nadmiernych tłumów, w czym w końcu nie było niczego nadzwyczajnego. Przecież mimo wszystko był gepardem, tak więc w jego naturze nie leżało życie w większej grupie. Zdecydował się wcześniej na takowe jedynie ze względu na płynące z tego korzyści.
Nie ruszał się z miejsca, łowiąc strzępy wypowiadanych wewnątrz groty słów. Częściowo z ciekawości, częściowo zupełnie odruchowo. Spędził nieco czasu, szpiegując dla jakiegoś stada w pewnej odległej krainie i... Cóż, pewnych nawyków trudno się pozbyć. Zresztą, zależało mu na zdobyciu jak najwięcej informacji o Lwiej Ziemi, by później móc się podzielić z Nabo.
W pewnym momencie usłyszał, jak głos Tiba się zbliża. Co więcej, padające z pyska nowego króla sprawiły, że na chwilę zamarł, po czym zmarszczył brwi i łypnął badawczo w kierunku wejścia. Narie tu była. A więc dlatego jedna z tutejszych woni wydawała się tak bardzo znajoma. Trzeba przyznać, iż nieco go to zaskoczyło. Była księżniczka zniknęła z tych terenów jeszcze zanim on zdecydował się odejść. Dlaczego więc teraz także wróciła? Udając się przy tym prosto na Lwią Ziemię, na tereny stada, które, jakby nie patrzeć, niegdyś zdradziła?
Nie miał jednak czasu nad tym rozmyślać, bowiem w chwilę później z jaskini wyłonił się Tib. Trzeba przyznać, że właściwie to nawet ucieszył się na jego widok. Pamiętał, jak niegdyś strasznie się denerwował rozmową z brązowogrzywym, lecz teraz po tamtym stresie nie pozostało nic. Samiec zdecydowanie był lepszą alternatywą niż Datura, zwłaszcza, że wiedział już, czego się po nim spodziewać. No i nie chował raczej żadnej głębszej urazy wobec jego nowego wspólnika, tak więc dojście do porozumienia powinno być łatwiejsze.
Zignorował zdziwienie byłego kanclerza i skinął mu głową.
- Witaj. Ciebie również miło widzieć - odpowiedział samcowi i wstał, gdy ten skierował się w przeciwną stronę, gotowy ruszyć za nim, gdy nagle dotarło do niego, co właściwie powiedział. - Kwarantanna? - powtórzył z lekkim niepokojem zerkając przez ramię, na wejście do groty. Panowała tu jakaś zaraza? Wzdrygnął się malowniczo i czym prędzej ruszył za samcem, w duchu rad, że jednak nie przekroczył progu jaskini. Bał się chorób i wolał nie ryzykować.
/zt.
Nie ruszał się z miejsca, łowiąc strzępy wypowiadanych wewnątrz groty słów. Częściowo z ciekawości, częściowo zupełnie odruchowo. Spędził nieco czasu, szpiegując dla jakiegoś stada w pewnej odległej krainie i... Cóż, pewnych nawyków trudno się pozbyć. Zresztą, zależało mu na zdobyciu jak najwięcej informacji o Lwiej Ziemi, by później móc się podzielić z Nabo.
W pewnym momencie usłyszał, jak głos Tiba się zbliża. Co więcej, padające z pyska nowego króla sprawiły, że na chwilę zamarł, po czym zmarszczył brwi i łypnął badawczo w kierunku wejścia. Narie tu była. A więc dlatego jedna z tutejszych woni wydawała się tak bardzo znajoma. Trzeba przyznać, iż nieco go to zaskoczyło. Była księżniczka zniknęła z tych terenów jeszcze zanim on zdecydował się odejść. Dlaczego więc teraz także wróciła? Udając się przy tym prosto na Lwią Ziemię, na tereny stada, które, jakby nie patrzeć, niegdyś zdradziła?
Nie miał jednak czasu nad tym rozmyślać, bowiem w chwilę później z jaskini wyłonił się Tib. Trzeba przyznać, że właściwie to nawet ucieszył się na jego widok. Pamiętał, jak niegdyś strasznie się denerwował rozmową z brązowogrzywym, lecz teraz po tamtym stresie nie pozostało nic. Samiec zdecydowanie był lepszą alternatywą niż Datura, zwłaszcza, że wiedział już, czego się po nim spodziewać. No i nie chował raczej żadnej głębszej urazy wobec jego nowego wspólnika, tak więc dojście do porozumienia powinno być łatwiejsze.
Zignorował zdziwienie byłego kanclerza i skinął mu głową.
- Witaj. Ciebie również miło widzieć - odpowiedział samcowi i wstał, gdy ten skierował się w przeciwną stronę, gotowy ruszyć za nim, gdy nagle dotarło do niego, co właściwie powiedział. - Kwarantanna? - powtórzył z lekkim niepokojem zerkając przez ramię, na wejście do groty. Panowała tu jakaś zaraza? Wzdrygnął się malowniczo i czym prędzej ruszył za samcem, w duchu rad, że jednak nie przekroczył progu jaskini. Bał się chorób i wolał nie ryzykować.
/zt.
- Ventruma
- Strażniczka
- Posty: 609
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 10 kwie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 62
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Ven powróciła do Królowej szybciej niż myślała, nie powinna nigdy wątpić w umiejętności rozgłaszania informacji ptaków.
Znalazła się w wejściu jaskini, zrobił się tu mały tłum, ale to chyba było normalne w tym stadzie.
Zdawało się, że trochę osób wychodzi, była tu jakaś obca, brązowa lwica którą skądś kojarzyła.
Te zielone oczy, ciemnobrązowe futro... ha! No tak, wygląda prawie jak Narie! Dziwny zbieg okoliczności.
... Chwilą moment...
Nie! Nie można się rozpraszać, personalne sprawy na potem.
Weszła do środka i podeszła do Datury, oczywiście zachowując odstęp pięciu kroków, po czym zwróciła się do niej.
- Królowo, znaleźliśmy medyczkę, która jest wstępnie zainteresowana sprawą. - Wskazała głową w stronę bliznowatej, po czym odsunęła się na bok, żeby dać im miejsce do przedstawienia się i rozmowy.
Skoro miała teraz chwile, rozejrzała się i jej uwagę przykuła Narie, która wyglądała na poważnie zszokowaną, jakby zobaczyła ducha.
Nie chciała przeszkadzać Daturze, więc nie odzywając się rzuciła brązowej pytające, zamartwione spojrzenie.
@Sheeba @Malahir
Znalazła się w wejściu jaskini, zrobił się tu mały tłum, ale to chyba było normalne w tym stadzie.
Zdawało się, że trochę osób wychodzi, była tu jakaś obca, brązowa lwica którą skądś kojarzyła.
Te zielone oczy, ciemnobrązowe futro... ha! No tak, wygląda prawie jak Narie! Dziwny zbieg okoliczności.
... Chwilą moment...
Nie! Nie można się rozpraszać, personalne sprawy na potem.
Weszła do środka i podeszła do Datury, oczywiście zachowując odstęp pięciu kroków, po czym zwróciła się do niej.
- Królowo, znaleźliśmy medyczkę, która jest wstępnie zainteresowana sprawą. - Wskazała głową w stronę bliznowatej, po czym odsunęła się na bok, żeby dać im miejsce do przedstawienia się i rozmowy.
Skoro miała teraz chwile, rozejrzała się i jej uwagę przykuła Narie, która wyglądała na poważnie zszokowaną, jakby zobaczyła ducha.
Nie chciała przeszkadzać Daturze, więc nie odzywając się rzuciła brązowej pytające, zamartwione spojrzenie.
@Sheeba @Malahir
- Datura
- Posty: 1518
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 19 paź 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 41
- Zręczność: 47
- Percepcja: 67
- Kontakt:
/chyba moja kolej, zgubiłam się/
No i jeszcze więcej się ich tutaj nazłaziło. Oczywiście, co kogo obchodzi piekielnie zakaźna choroba i kwarantanna. Zmierzyła przybyszów ostrym spojrzeniem, które powinno kazać im się zastanowić przez zrobieniem kroku do środka. Dobrze, że Tib postanowił zabrać to całe towarzystwo, bo jeszcze chwila i komuś trzeba by było łatać pyszczek. Pożegnała gości warknięciem. Na miejscu pozostała już tylko Khalie.
- Bardzo trudno zadbać, żeby choroba się nie rozprzestrzeniła, kiedy wszyscy urządzają tu sobie przechadzki. - wycedziła przez zęby. Że też musiała się użerać z takimi ignorantami. Proszę bardzo, niech chorują sobie wszyscy do woli. Tylko niech nie przyłażą do niej później prosząc o lekarstwa. A skoro o lekarstwach mowa...
- Czy ktoś mnie słyszy, czy choroba zajęła wam uszy? - rzuciła, już porządnie wkurzona, do Narie i Tamu, którzy zignorowali co mówiła. - Eliksiry z dżungli? Macie je? - powtórzyła pytanie.
Odwrócił się, słysząc że nadeszła Ven. Nie spodziewała się jej tak szybko. Z drugiej strony będzie miała w końcu z głowy całą tą zgraję.
- Wspaniale Ven. Kto to taki? - zapytała. Przy takim tłumie nie sposób było dostrzec, kto znajduje się przed wejściem do jaskini.
No i jeszcze więcej się ich tutaj nazłaziło. Oczywiście, co kogo obchodzi piekielnie zakaźna choroba i kwarantanna. Zmierzyła przybyszów ostrym spojrzeniem, które powinno kazać im się zastanowić przez zrobieniem kroku do środka. Dobrze, że Tib postanowił zabrać to całe towarzystwo, bo jeszcze chwila i komuś trzeba by było łatać pyszczek. Pożegnała gości warknięciem. Na miejscu pozostała już tylko Khalie.
- Bardzo trudno zadbać, żeby choroba się nie rozprzestrzeniła, kiedy wszyscy urządzają tu sobie przechadzki. - wycedziła przez zęby. Że też musiała się użerać z takimi ignorantami. Proszę bardzo, niech chorują sobie wszyscy do woli. Tylko niech nie przyłażą do niej później prosząc o lekarstwa. A skoro o lekarstwach mowa...
- Czy ktoś mnie słyszy, czy choroba zajęła wam uszy? - rzuciła, już porządnie wkurzona, do Narie i Tamu, którzy zignorowali co mówiła. - Eliksiry z dżungli? Macie je? - powtórzyła pytanie.
Odwrócił się, słysząc że nadeszła Ven. Nie spodziewała się jej tak szybko. Z drugiej strony będzie miała w końcu z głowy całą tą zgraję.
- Wspaniale Ven. Kto to taki? - zapytała. Przy takim tłumie nie sposób było dostrzec, kto znajduje się przed wejściem do jaskini.
- Khalie
- Królowa
- Posty: 217
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 10 lis 2019
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 45
- Zręczność: 45
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Kwarantanna... jakoś doszło to do jej uszu lecz nie na tym była skupiona i gdyby nie fakt że Tib stanął przed nią oraz patrzył w jej ślepia, pewnie nadal gapiłaby się jak głupi do sera, choć w sumie nie, to nie było coś radosnego. W brązowej lwicy narastała raczej irytacja faktem, iż pomagają jej, tej co zostawiła własne dzieci i to z kimś kto nie potrafił przełknąć rozstania by skupić się na wychowaniu własnych dzieci. Żyła, owszem, lecz zdecydowanie nie dzięki @Narie. Nie odezwała się, nie miała ochoty aktualnie z nią rozmawiać a kwarantanna wydawała się idealną wymówką by po prostu się odwrócić i pójść za Tibem, wszak chciała porozmawiać z nim o dołączeniu do stada, choć widząc matkę miała co do tego wątpliwości. Może lepiej by się przeszła i oczyściła myśli?
/zt
/zt
* Dziennik
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Szła może o dwa kroki za młodszą samicą, nie tracąc czasu na pogaduszki. Co prawda ciekawość aż ją zżerała i chętnie wypytałaby swych przewodników o jakiekolwiek szczegóły, jednakże odniosła wrażenie, że @Ventruma i towarzyszący jej samiec albo nie do końca je znali, albo nie chcieli się z nią dzielić zbyt dużą ilością informacji. Nie liczyła nawet na to, w końcu najpewniej ta dwójka była jedynie przypadkowymi strażnikami na patrolu, być może po prostu nie wiedzieli wszystkiego. Zresztą, nie chciała nadużywać cierpliwości gospodarzy. Gdzieś z tyłu głowy wciąż tłukła się myśl, iż przecież jest na wrogim terenie. Nawet, jeśli próbowała ją uspokoić, przekonując samą siebie, że jej stado już przecież nie istnieje, a tutejsi nie mają pojęcia, co działo się niegdyś wśród wysokich szczytów.
Idąc rozglądała się dookoła, wodząc spojrzeniem zdrowego oka po okolicy. Właściwie był to pierwszy raz, gdy widziała z bliska Lwią Skałę. Trzeba przyznać, że zrobiła na niej mniejsze wrażenie, niż można było przypuszczać. W końcu przyzwyczajona była do o wiele wyższych masywów skalnych niż ten tutaj. Choć trzeba przyznać, że była całkiem charakterystyczna. Może dlatego tutejsi władcy tak ją sobie upodobali?
Dotarli wreszcie do jakiejś groty, przed którą panowało niemałe zamieszanie. Minęli po drodze inną grupę, która zaraz gdzieś zniknęła jej z oczu. Mieszanina zapachów i głosów początkowo nieco ją rozproszyła. Zdecydowanie nie była przyzwyczajona do takiego gwaru. Gdy mieszkała na cmentarzysku nie spędzała zbyt wiele czasu na pogaduszkach z tamtejszymi padlinożercami. A zresztą nawet i gdy wciąż jeszcze należała do Bractwa nie do końca była przecież duszą towarzystwa.
Zatrzymała się u progu, mrużąc lekko ślepia. Gdy beżowa zwróciła uwagę drugiej lwicy na jej osobę przekroczyła go, dając krok w bok tak, by większa od niej Ven jej nie zasłaniała.
Gdy zdrowe oko przyzwyczaiło się do półmroku, obrzuciła jego spojrzeniem wnętrze jaskini i znajdujące się w niej osobniki. @Narie obdarzyła jedynie przelotnym zerknięciem. Na skulonego w kącie @Tamu patrzyła się odrobinę dłużej, gdyż wydał jej się dziwnie znajomy. Gdy po chwili uświadomiła sobie sprawę, kogo jej przypomina, na jej czole pojawiła się lekka zmarszczka. Niemożliwe... Odwróciła szybko głowę od samca, nie chcąc nic po sobie poznać, kierując ją zaraz na ostatnią z samic, tę, z którą rozmawiała strażniczka. @Datura również wydawała jej się nieco znajoma. Skinęła jej głową.
- To ja. Sheeba, wędrowna znachorka - powiedziała krótko, przywołując na pysk uśmiech. I starając się, by wyglądał on możliwie jak najmniej upiornie. - Chyba już się kiedyś spotkałyśmy - zauważyła krótko.
Idąc rozglądała się dookoła, wodząc spojrzeniem zdrowego oka po okolicy. Właściwie był to pierwszy raz, gdy widziała z bliska Lwią Skałę. Trzeba przyznać, że zrobiła na niej mniejsze wrażenie, niż można było przypuszczać. W końcu przyzwyczajona była do o wiele wyższych masywów skalnych niż ten tutaj. Choć trzeba przyznać, że była całkiem charakterystyczna. Może dlatego tutejsi władcy tak ją sobie upodobali?
Dotarli wreszcie do jakiejś groty, przed którą panowało niemałe zamieszanie. Minęli po drodze inną grupę, która zaraz gdzieś zniknęła jej z oczu. Mieszanina zapachów i głosów początkowo nieco ją rozproszyła. Zdecydowanie nie była przyzwyczajona do takiego gwaru. Gdy mieszkała na cmentarzysku nie spędzała zbyt wiele czasu na pogaduszkach z tamtejszymi padlinożercami. A zresztą nawet i gdy wciąż jeszcze należała do Bractwa nie do końca była przecież duszą towarzystwa.
Zatrzymała się u progu, mrużąc lekko ślepia. Gdy beżowa zwróciła uwagę drugiej lwicy na jej osobę przekroczyła go, dając krok w bok tak, by większa od niej Ven jej nie zasłaniała.
Gdy zdrowe oko przyzwyczaiło się do półmroku, obrzuciła jego spojrzeniem wnętrze jaskini i znajdujące się w niej osobniki. @Narie obdarzyła jedynie przelotnym zerknięciem. Na skulonego w kącie @Tamu patrzyła się odrobinę dłużej, gdyż wydał jej się dziwnie znajomy. Gdy po chwili uświadomiła sobie sprawę, kogo jej przypomina, na jej czole pojawiła się lekka zmarszczka. Niemożliwe... Odwróciła szybko głowę od samca, nie chcąc nic po sobie poznać, kierując ją zaraz na ostatnią z samic, tę, z którą rozmawiała strażniczka. @Datura również wydawała jej się nieco znajoma. Skinęła jej głową.
- To ja. Sheeba, wędrowna znachorka - powiedziała krótko, przywołując na pysk uśmiech. I starając się, by wyglądał on możliwie jak najmniej upiornie. - Chyba już się kiedyś spotkałyśmy - zauważyła krótko.
- Malahir
- Posłaniec
- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Malahir szedł na końcu, na wszelki wypadek wciąż trzymając się o kilka kroków od pozostałych. Choć czający się w jego wnętrzu lęk przed chorobą powoli słabnął, wciąż nie był w stanie odrzucić od siebie myśli, że być może niedługo postrada rozum. Może i minęło już nieco czasu, a on nadal nie czuł się w żadnym stopniu gorzej, ale... Co on tam wiedział. Przecież nie był medykiem. Może objawy potrzebowały więcej czasu, by się rozwinąć?
Jednakże teraz miał konkretne zadanie, co pozwoliło mu się skupić na czymś innym, niż snucie ponurych scenariuszy. Całkiem mu to odpowiadało. Zawsze lubił ot po prostu skupić się na swych obowiązkach, nie myśleć o niczym innym, nie mieć czasu na zmartwienia, gniew czy żal. Teraz, gdy znów miał taką okazję, poczuł się na powrót całkiem komfortowo. Jakby wszystko wróciło do normy. Takie bowiem miał wrażenie. Znów był tutaj, w swoim domu, znowu robił coś dla stada. Było, jak dawniej. Brakowało tylko uczucia obijającego się o pierś stadnego medalionu. Ciemnogrzywy nie bardzo miał kiedy poruszyć tę kwestię i do końca nie był pewien, czy zdąży porozmawiać z nowymi przywódcami o jego ponownym dołączeniem do stada, nim ponownie przyjdzie mu ruszyć w stronę dżungli. Ale czuł, że to tylko formalność. Przecież tu było jego miejsce, nigdzie indziej.
Mimo, że szedł w milczeniu, wbrew pozorom, humor miał nawet całkiem całkiem.
Nie miał najmniejszego zamiaru wpychać się do jaskini, w której i bez niego panował okropny tłok. Zamiast tego zatrzymał się po prostu przed wejściem, na tyle blisko, by móc słyszeć to, co dzieje się w środku, lecz na tyle daleko, by nikomu nie przeszkadzać. Wyciągnął jedynie szyję ponad lwicami, by móc zajrzeć do wnętrza groty. Albo też przynajmniej zostać zauważonym przez tych znajdujących się w środku, jedno z dwóch. Zamarł tak, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
Jednakże teraz miał konkretne zadanie, co pozwoliło mu się skupić na czymś innym, niż snucie ponurych scenariuszy. Całkiem mu to odpowiadało. Zawsze lubił ot po prostu skupić się na swych obowiązkach, nie myśleć o niczym innym, nie mieć czasu na zmartwienia, gniew czy żal. Teraz, gdy znów miał taką okazję, poczuł się na powrót całkiem komfortowo. Jakby wszystko wróciło do normy. Takie bowiem miał wrażenie. Znów był tutaj, w swoim domu, znowu robił coś dla stada. Było, jak dawniej. Brakowało tylko uczucia obijającego się o pierś stadnego medalionu. Ciemnogrzywy nie bardzo miał kiedy poruszyć tę kwestię i do końca nie był pewien, czy zdąży porozmawiać z nowymi przywódcami o jego ponownym dołączeniem do stada, nim ponownie przyjdzie mu ruszyć w stronę dżungli. Ale czuł, że to tylko formalność. Przecież tu było jego miejsce, nigdzie indziej.
Mimo, że szedł w milczeniu, wbrew pozorom, humor miał nawet całkiem całkiem.
Nie miał najmniejszego zamiaru wpychać się do jaskini, w której i bez niego panował okropny tłok. Zamiast tego zatrzymał się po prostu przed wejściem, na tyle blisko, by móc słyszeć to, co dzieje się w środku, lecz na tyle daleko, by nikomu nie przeszkadzać. Wyciągnął jedynie szyję ponad lwicami, by móc zajrzeć do wnętrza groty. Albo też przynajmniej zostać zauważonym przez tych znajdujących się w środku, jedno z dwóch. Zamarł tak, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości