x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Jak dobrze mieć sąsiada[Alfajiri und Tib]
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Jak dobrze mieć sąsiada[Alfajiri und Tib]
Po spotkaniu z Setem i dwoma obcymi lwicami Tib postanowił przejść się wzdłuż terytorium hien. Chciał dobrze zapamiętać jego granice, żeby móc powiedzieć pozostałym gdzie dokładnie nie powinni się zapuszczać i w ten sposób zapobiec kilku nieciekawym sytuacjom. Ciekawe, czy patrolują swoje tereny, pomyślał po czym zbliżył się do granicy na tyle, że praktycznie po niej stąpał. Czy generał obawiał się spotkania ze strażnikiem? Ani trochę, co prawda jego zachowanie mogło być odebrane jako nieco złośliwe, jednak nie łamał w ten sposób żadnego z postanowień.
- Alfajiri
- Posty: 360
- Gatunek: Krokuta cętkowana
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 15 maja 2016
- Specjalizacja:
- Waleczność: 45
- Zręczność: 61
- Percepcja: 20
- Kontakt:
Opuściwszy okolice Kociej Skały udała się, tak jak zapowiedziała, na mały obchód. Hieny czekało jeszcze wiele pracy, jeśli chciały uczynić to miejsce swoim domem, a podstawę zdecydowanie stanowiło utrzymanie nieproszonych gości z daleka.
Jak na razie wyglądało na to, że wszystko było w porządku. Ani nie wyczuła, ani nie dostrzegła niczego, co mogłoby zwiastować kłopoty. W gruncie rzeczy poczuła ulgę, choć skłamałaby, gdyby stwierdziła, że jakaś mała cząstka jej osoby nie ucieszyłaby się gdyby napotkała intruza, na którym mogłaby zwyczajnie wyładować te wszystkie negatywne emocje, jakie wywołały w niej ostatnie wydarzenia.
Zataczała właśnie kolejne koło wokół wodopoju, co i rusz zatrzymując się, by przeczesać okolicę wzrokiem, powęszyć w powietrzu, czy odnowić znaczenia, kiedy dostrzegła całkiem blisko lwa, którego doskonale pamiętała. Oczywiście, był to członek tutejszego stada, zresztą nie byle jaki. Powoli w stronę granicy zbliżał się nie kto inny, jak sam brązowogrzywy generał. Samica odruchowo spięła mięśnie i obdarzyła go podejrzliwym spojrzeniem. Jak widzę długo nie czekaliście ze złamaniem umowy, pomyślała, mrużąc ślepia. Co prawda ten jak na razie nie wkroczył jeszcze na ich tereny, więc teoretycznie jeszcze danego słowa nie złamał, lecz w mniemaniu Alfajiri jego zachowanie było mocno podejrzane. I choć jak na razie ten nie robił nic, do czego mogłaby się przyczepić, ani z wiadomych względów nie kwalifikował się do kategorii "intruza, na którym można się wyżyć", nie mogła tego tak zostawić. Dlatego też podeszła bliżej, pozwalając krzywemu uśmieszkowi wpełznąć na jej pysk.
- Och, witam. Czemuż zawdzięczamy wizytę? - zapytała, nie potrafiąc się powstrzymać przed zabarwieniem swych słów nutką ironii.
Jak na razie wyglądało na to, że wszystko było w porządku. Ani nie wyczuła, ani nie dostrzegła niczego, co mogłoby zwiastować kłopoty. W gruncie rzeczy poczuła ulgę, choć skłamałaby, gdyby stwierdziła, że jakaś mała cząstka jej osoby nie ucieszyłaby się gdyby napotkała intruza, na którym mogłaby zwyczajnie wyładować te wszystkie negatywne emocje, jakie wywołały w niej ostatnie wydarzenia.
Zataczała właśnie kolejne koło wokół wodopoju, co i rusz zatrzymując się, by przeczesać okolicę wzrokiem, powęszyć w powietrzu, czy odnowić znaczenia, kiedy dostrzegła całkiem blisko lwa, którego doskonale pamiętała. Oczywiście, był to członek tutejszego stada, zresztą nie byle jaki. Powoli w stronę granicy zbliżał się nie kto inny, jak sam brązowogrzywy generał. Samica odruchowo spięła mięśnie i obdarzyła go podejrzliwym spojrzeniem. Jak widzę długo nie czekaliście ze złamaniem umowy, pomyślała, mrużąc ślepia. Co prawda ten jak na razie nie wkroczył jeszcze na ich tereny, więc teoretycznie jeszcze danego słowa nie złamał, lecz w mniemaniu Alfajiri jego zachowanie było mocno podejrzane. I choć jak na razie ten nie robił nic, do czego mogłaby się przyczepić, ani z wiadomych względów nie kwalifikował się do kategorii "intruza, na którym można się wyżyć", nie mogła tego tak zostawić. Dlatego też podeszła bliżej, pozwalając krzywemu uśmieszkowi wpełznąć na jej pysk.
- Och, witam. Czemuż zawdzięczamy wizytę? - zapytała, nie potrafiąc się powstrzymać przed zabarwieniem swych słów nutką ironii.
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Tib nie musiał długo czekać na pojawienie się pierwszego strażnika. W sumie to dobrze o nich świadczy, że pilnują swojego terenu. Generał również się uśmiechnął, jednak postarał się by całość wypadła tak uprzejmie jak tylko to było możliwe i nie wyglądało przy tym sztucznie.
-Witaj, Alfajiri, dobrze pamiętam? – zagadnął po czym zatrzymał się i wygodnie przysiadł na zadzie.
-Cóż, wracałem sobie znad rzeki i pomyślałem, że przejdę się wzdłuż granicy i zobaczę, jak sobie radzicie- odparł, a uśmiech dalej widniał na jego pysku. Oczywiście uwadze Tiba nie uszły napięte mięsnie, jednak z doświadczenia wiedział, że jeżeli nie zależy mu na konflikcie to nie powinien reagować na takie szczegóły.
-W końcu co byłby ze mnie za gospodarz gdybym nie interesował się losem swoich gości, co nie? - powiedział po czym pozwolił sobie na krótkie ziewnięcie.
-Wybacz, to nie był najlepszy dzień w moim życiu- powiedział w dość żartobliwy sposób, po czym odrobinę spoważniał.
-A skoro już o tym gadamy, to nikt się wam nie narzuca? Na przykład nasz znajomy wąsacz? – dodał unosząc prawą brew ku górze a samo wspomnienie Taza spowodowało, że uśmiech na pysku generała delikatni się poszerzył.
-Witaj, Alfajiri, dobrze pamiętam? – zagadnął po czym zatrzymał się i wygodnie przysiadł na zadzie.
-Cóż, wracałem sobie znad rzeki i pomyślałem, że przejdę się wzdłuż granicy i zobaczę, jak sobie radzicie- odparł, a uśmiech dalej widniał na jego pysku. Oczywiście uwadze Tiba nie uszły napięte mięsnie, jednak z doświadczenia wiedział, że jeżeli nie zależy mu na konflikcie to nie powinien reagować na takie szczegóły.
-W końcu co byłby ze mnie za gospodarz gdybym nie interesował się losem swoich gości, co nie? - powiedział po czym pozwolił sobie na krótkie ziewnięcie.
-Wybacz, to nie był najlepszy dzień w moim życiu- powiedział w dość żartobliwy sposób, po czym odrobinę spoważniał.
-A skoro już o tym gadamy, to nikt się wam nie narzuca? Na przykład nasz znajomy wąsacz? – dodał unosząc prawą brew ku górze a samo wspomnienie Taza spowodowało, że uśmiech na pysku generała delikatni się poszerzył.
- Alfajiri
- Posty: 360
- Gatunek: Krokuta cętkowana
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 15 maja 2016
- Specjalizacja:
- Waleczność: 45
- Zręczność: 61
- Percepcja: 20
- Kontakt:
Ona sama wciąż obserwowała lwa uważnie, zatrzymawszy się na kilka kroków od niego. Nie kryła się zbytnio z tym, iż nadal była w stosunku do kotowatych sąsiadów dość mocno nieufna. W czym w sumie, pomijając nawet jej nieciekawą historię związaną z przedstawicielami tego gatunku, nie było nic dziwnego. Oczywiście, jej samej również nie zależało na wszczęciu bójki z dużo silniejszym przeciwnikiem, więc mimo wszystko starała się go nie prowokować, jednocześnie zachowując czujność.
Skinęła łbem.
- Tak, Alfajiri - potwierdziła, samej próbując przez chwilę wygrzebać z pamięci imię brązowogrzywego. - Oczywiście - dodała w odpowiedzi na jego kolejne słowa. Tak, wcale nie sprawdzałeś, czy nic nie kombinujemy, wcale, dorzuciła w myślach.
Uniosła lekko brew, gdy ów ziewnął, lecz postanowiła nie komentować. Następnie, gdy ten wspomniał wąsatego samca, wpierw wyszczerzyła się szeroko, a potem otwarcie parsknęła śmiechem.
- Na szczęście nie. Nie wiem, jak długo mogłabym słuchać tej jego paplaniny. Staruszek chyba ma jakieś problemy ze sobą, no nie? - zarechotała ponownie, kręcąc łbem z politowaniem. No cóż, trzeba przyznać, że podczas ich krótkiego spotkania wąsacz zdecydowanie u niej nie zapunktował, wręcz przeciwnie. Szybko spoważniała, choć w ślepiach wciąż dało się dostrzec rozbawienie. - Jak na razie jest całkiem spokojnie. Nie widziałam do tej pory nic podejrzanego, nikt też się tu nie kręcił.
Skinęła łbem.
- Tak, Alfajiri - potwierdziła, samej próbując przez chwilę wygrzebać z pamięci imię brązowogrzywego. - Oczywiście - dodała w odpowiedzi na jego kolejne słowa. Tak, wcale nie sprawdzałeś, czy nic nie kombinujemy, wcale, dorzuciła w myślach.
Uniosła lekko brew, gdy ów ziewnął, lecz postanowiła nie komentować. Następnie, gdy ten wspomniał wąsatego samca, wpierw wyszczerzyła się szeroko, a potem otwarcie parsknęła śmiechem.
- Na szczęście nie. Nie wiem, jak długo mogłabym słuchać tej jego paplaniny. Staruszek chyba ma jakieś problemy ze sobą, no nie? - zarechotała ponownie, kręcąc łbem z politowaniem. No cóż, trzeba przyznać, że podczas ich krótkiego spotkania wąsacz zdecydowanie u niej nie zapunktował, wręcz przeciwnie. Szybko spoważniała, choć w ślepiach wciąż dało się dostrzec rozbawienie. - Jak na razie jest całkiem spokojnie. Nie widziałam do tej pory nic podejrzanego, nikt też się tu nie kręcił.
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Nie tylko ty, i fakt zdecydowanie coś musi być z nim nie tak- odparł, szczerząc się przy tym szeroko- prawdę mówiąc niewiele brakowało a pchnąłbym go w wasza stronę, żebyście mogły rozszarpać go na strzępy- dodał wesołym tonem, jednak czy aby na pewno był to tylko niewinny żart?
- Doszły mnie słuchy, że ostatnio po Lwiej Ziemi kręcą się podejrzane osobniki, ale to dobrze, że chociaż wy macie spokój- powiedział z wyraźną ulgą po czym dźwignął zad z ziemi i spokojnym krokiem ruszył wzdłuż granicy.
-Przejdziesz się ze mną? Mam sprawy do załatwienia na Lwiej Skale i nie miałbym nic przeciwko towarzystwu. W końcu od takich samotnych spacerów można się nabawić jakiejś choroby psychicznej- zażartował spoglądając na Alfajiri.
-Swoja drogą, ty i twoi znajomi, jesteście z jednego klanu czy to, że wszyscy spotkaliście się przy wodopoju zawdzięczacie wyłącznie ślepemu losowi?
- Doszły mnie słuchy, że ostatnio po Lwiej Ziemi kręcą się podejrzane osobniki, ale to dobrze, że chociaż wy macie spokój- powiedział z wyraźną ulgą po czym dźwignął zad z ziemi i spokojnym krokiem ruszył wzdłuż granicy.
-Przejdziesz się ze mną? Mam sprawy do załatwienia na Lwiej Skale i nie miałbym nic przeciwko towarzystwu. W końcu od takich samotnych spacerów można się nabawić jakiejś choroby psychicznej- zażartował spoglądając na Alfajiri.
-Swoja drogą, ty i twoi znajomi, jesteście z jednego klanu czy to, że wszyscy spotkaliście się przy wodopoju zawdzięczacie wyłącznie ślepemu losowi?
- Alfajiri
- Posty: 360
- Gatunek: Krokuta cętkowana
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 15 maja 2016
- Specjalizacja:
- Waleczność: 45
- Zręczność: 61
- Percepcja: 20
- Kontakt:
- Dokładnie. Strasznie sfrustrowany jakiś - odparła, wciąż tym samym rozbawionym tonem. Wcale się nie dziwiła, że wąsaty zirytował także i Tiba, biorąc pod uwagę to, jak na jego własnym terenie ośmielił się traktować go niczym niedoświadczonego gówniarza. Lecz trzeba przyznać, iż nieco poprawiło jej to humor - przynajmniej mogła wyrzucić z siebie to, co o nim myśli. Słysząc kolejne słowa samca, zarechotała. - Szkoda. Może kiedyś jeszcze nadarzy się okazja - rzuciła, wciąż żartobliwym tonem, lecz jakiś szczególny błysk w jej oku wskazywał na to, że taka wizja była dla niej całkiem kusząca.
Szybko jednak przestała się szczerzyć i uniosła brwi, gdy ów wspomniał coś o podejrzanych osobnikach.
- Ktoś się gdzieś kręci? Masz na myśli ot tak, po prostu jakiś tam włóczęgów, czy coś poważniejszego? - zapytała, wbijając w niego baczne spojrzenie. Może i wciąż nie była w stanie do końca zaufać lwom, lecz Tib nie miałby żadnego interesu w kłamaniu o potencjalnym niebezpieczeństwie. A im więcej informacji zdobędzie, tym lepiej dla nich wszystkich.
Zawahała się przez chwilę. Jej umysł niemalże natychmiast przedstawił jej wizje lwa zaciągającego ją prosto w jakąś pułapkę, gdzie on, bądź też ktoś z jego współplemieńców najpewniej by ją rozszarpali, lecz zniknęły one tak szybko, jak się pojawiły. Po pierwsze ich spotkanie wyglądało na całkiem przypadkowe, po drugie, znowu, Tib nie miałby żadnego interesu z pozbywaniem się jej po cichu. Zresztą, po co miałby knuć jakąś złożoną intrygę, skoro równie dobrze mógłby wysłać na ich tereny grupę lwów, która zapewne przepędziłaby hieny bez problemów. Nie wspominając już o tym, że sama Alfajiri nie była nawet kimś specjalnie ważnym.
- Właściwie... Czemu nie? - wzruszyła barkami, ruszając zaraz za samcem. Zerknęła krótko w stronę własnych terenów, zastanawiając się, czy któraś z pozostałych hien ją dostrzegła. Jeżeli tak, to tym lepiej... Na wszelki wypadek. Następnie znów skierowała wzrok na samca. - Nie jestem pewna, jak to jest z innymi, ale ja dołączyłam do nich dopiero tutaj. Jakiś czas szłam ich śladem ot tak, z ciekawości. Widać czasami to popłaca - oznajmiła, swoim zwyczajem, nie kryjąc zbyt wielu faktów.
Szybko jednak przestała się szczerzyć i uniosła brwi, gdy ów wspomniał coś o podejrzanych osobnikach.
- Ktoś się gdzieś kręci? Masz na myśli ot tak, po prostu jakiś tam włóczęgów, czy coś poważniejszego? - zapytała, wbijając w niego baczne spojrzenie. Może i wciąż nie była w stanie do końca zaufać lwom, lecz Tib nie miałby żadnego interesu w kłamaniu o potencjalnym niebezpieczeństwie. A im więcej informacji zdobędzie, tym lepiej dla nich wszystkich.
Zawahała się przez chwilę. Jej umysł niemalże natychmiast przedstawił jej wizje lwa zaciągającego ją prosto w jakąś pułapkę, gdzie on, bądź też ktoś z jego współplemieńców najpewniej by ją rozszarpali, lecz zniknęły one tak szybko, jak się pojawiły. Po pierwsze ich spotkanie wyglądało na całkiem przypadkowe, po drugie, znowu, Tib nie miałby żadnego interesu z pozbywaniem się jej po cichu. Zresztą, po co miałby knuć jakąś złożoną intrygę, skoro równie dobrze mógłby wysłać na ich tereny grupę lwów, która zapewne przepędziłaby hieny bez problemów. Nie wspominając już o tym, że sama Alfajiri nie była nawet kimś specjalnie ważnym.
- Właściwie... Czemu nie? - wzruszyła barkami, ruszając zaraz za samcem. Zerknęła krótko w stronę własnych terenów, zastanawiając się, czy któraś z pozostałych hien ją dostrzegła. Jeżeli tak, to tym lepiej... Na wszelki wypadek. Następnie znów skierowała wzrok na samca. - Nie jestem pewna, jak to jest z innymi, ale ja dołączyłam do nich dopiero tutaj. Jakiś czas szłam ich śladem ot tak, z ciekawości. Widać czasami to popłaca - oznajmiła, swoim zwyczajem, nie kryjąc zbyt wielu faktów.
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Jak to dobrze mieć kogoś takiego z kogo wspólnie można się trochę ponabijać. Co prawda generała zastanawiało skąd się ten cały Tazabana wziął i w jakim celu przybył na Lwią Ziemię, jednak nie sądził by przypadkowa hiena mogła na coś na ten temat wiedzieć. Na pytanie o obcych, generał wyraźnie sposępniał a szeroki uśmiech zniknął z jego pyska. Przez krótką Tib zastanawiał się, ile powinien powiedzieć, w końcu nie chciał wzbudzać niepotrzebnej paniki. Ostatecznie doszedł jednak do wniosku, że skoro hieny są już oficjalnie częścią Lwiej Ziemi, to powinny wiedzieć na czym właściwie stoją.
-Skłamałbym gdybym powiedział ci, że wszystko jest dobrze i nie musicie się o nic martwić- przemówił, po czym westchnął ciężko.
-Doszły mnie słuchy, że coś morduje tutejsze krokodyle, a na domiar złego agresorzy używają trucizny i nie mam pojęcia kim mogą być. Dlatego jeżeli dostrzeżecie na swoim terenie jakieś podejrzane osobniki to dajcie nam znać. Skoro mordują krokodyle, to nie sądzę, że zrobią wyjątek dla hien- dodał, po czym spróbował ponownie wywołać na swoim pysku uśmiech. Udało się i chociaż nie był on tak szeroki jak poprzednio to przynajmniej Tib nie wyglądał już jakby szedł na egzekucję.
-Doskonale,kto wie może dzięki tobie nie zamknął mnie w izolatce- zażartował, a uśmiech na jego pysku stał się w końcu przekonujący.
-Czyli weszłaś w kompletnie nowe towarzystwo? Prawdę mówiąc to sam miałem podobnie, tyle tylko, że przywędrowałem na te ziemie z Daturą i moim synem. Zapewne chciałbyś powiedzieć, że skoro nie byłem sam to było mi nieco łatwiej? Niestety w ich przypadku to tak nie działało- powiedział, pod koniec zanosząc się lekkim śmiechem.
-Skoro już tak sobie gadamy to pozwól, że zapytam miałaś już wcześniej do czynienia z lwami?
-Skłamałbym gdybym powiedział ci, że wszystko jest dobrze i nie musicie się o nic martwić- przemówił, po czym westchnął ciężko.
-Doszły mnie słuchy, że coś morduje tutejsze krokodyle, a na domiar złego agresorzy używają trucizny i nie mam pojęcia kim mogą być. Dlatego jeżeli dostrzeżecie na swoim terenie jakieś podejrzane osobniki to dajcie nam znać. Skoro mordują krokodyle, to nie sądzę, że zrobią wyjątek dla hien- dodał, po czym spróbował ponownie wywołać na swoim pysku uśmiech. Udało się i chociaż nie był on tak szeroki jak poprzednio to przynajmniej Tib nie wyglądał już jakby szedł na egzekucję.
-Doskonale,kto wie może dzięki tobie nie zamknął mnie w izolatce- zażartował, a uśmiech na jego pysku stał się w końcu przekonujący.
-Czyli weszłaś w kompletnie nowe towarzystwo? Prawdę mówiąc to sam miałem podobnie, tyle tylko, że przywędrowałem na te ziemie z Daturą i moim synem. Zapewne chciałbyś powiedzieć, że skoro nie byłem sam to było mi nieco łatwiej? Niestety w ich przypadku to tak nie działało- powiedział, pod koniec zanosząc się lekkim śmiechem.
-Skoro już tak sobie gadamy to pozwól, że zapytam miałaś już wcześniej do czynienia z lwami?
- Alfajiri
- Posty: 360
- Gatunek: Krokuta cętkowana
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 15 maja 2016
- Specjalizacja:
- Waleczność: 45
- Zręczność: 61
- Percepcja: 20
- Kontakt:
Tib słusznie się domyślał - Alfajiri wiedziała o Tazabanie tyle samo, co on, a może nawet i mniej. Dla niej był jedynie wyjątkowo nadętym i irytującym osobnikiem, który napatoczył się w najgorszym możliwym momencie i postanowił wtrącić się w nieswoje sprawy. Sama chętnie by się jeszcze z niego ponabijała, lecz kolejne słowa samca skłoniły ją do odsunięcia tematu wąsacza na dalszy plan. Uśmieszek zniknął z jej pyska, kiedy słuchała odpowiedzi generała, a brwi to się marszczyły, to unosiły wysoko w geście zaskoczenia. Nie wiedziała wystarczająco wiele o tym, co działo się w okolicy, by do końca zrozumieć, dlaczego uznaje on wymordowanie kilku gadów za bezpośrednie niebezpieczeństwo dla swojego stada. W końcu krokodyle z pewnością do niego nie należały. Gdyby to jeszcze były roślinożercy, wtedy może, można by podejrzewać kogoś o próbę sprowadzenia na drapieżników klęski głodu... Choć kto wie, czy rzeczywiście nie było to jedynie częścią planu? Może ktoś wybijał krokodyle, by łatwiej im było, powiedzmy, zatruć źródło wody?
- W jaki sposób ktoś truje krokodyle? Podrzucił im jakieś zatrute mięsiwo pod nos, skaził jakimś paskudztwem wodę, czy jak? - zasypała lwa pytaniami. Daleko jej było od znachorki i o truciznach w gruncie rzeczy wiedziała tylko tyle, że istniały. Lecz, jeśli Tib posiadał jakieś konkretniejsze informacje, pomogłoby to zdecydować, jak uniknąć niebezpieczeństwa. - Wielu macie wrogów? - dorzuciła też po chwili.
Sama zaśmiała się krótko, słysząc jego odpowiedź.
- Aż tak dawali ci popalić? - spytała, na chwilę wracając do bardziej żartobliwego tonu. - Ale mimo wszystko, miałeś przynajmniej z kim się pokłócić. To zawsze coś - wyszczerzyła zęby w przelotnym uśmieszku, lecz zaraz westchnęła. - Ja... No cóż. Jakiś czas temu towarzyszyło mi rodzeństwo, ale nasze drogi się rozeszły. Trzeba przyznać, że miałam sporo szczęścia, równie dobrze mogłabym trafić na... Mniej przyjemne towarzystwo.
Wzruszyła krótko barkami. Kolejne pytanie Tiba wywołało w niej jednak widoczną zmianę. Rozbawienie gdzieś uleciało, wyraz pyska stał się bardziej ponury, w oczach błysnęło coś niepokojącego, a mięśnie na nowo nieco się spięły.
- Tak, miałam - odezwała się, nieco sztywnym tonem, by po chwili wbić spojrzenie fioletowych ślepi prosto w oczy rozmówcy. - To właśnie lwy przegnały mój klan z jego własnych terenów.
- W jaki sposób ktoś truje krokodyle? Podrzucił im jakieś zatrute mięsiwo pod nos, skaził jakimś paskudztwem wodę, czy jak? - zasypała lwa pytaniami. Daleko jej było od znachorki i o truciznach w gruncie rzeczy wiedziała tylko tyle, że istniały. Lecz, jeśli Tib posiadał jakieś konkretniejsze informacje, pomogłoby to zdecydować, jak uniknąć niebezpieczeństwa. - Wielu macie wrogów? - dorzuciła też po chwili.
Sama zaśmiała się krótko, słysząc jego odpowiedź.
- Aż tak dawali ci popalić? - spytała, na chwilę wracając do bardziej żartobliwego tonu. - Ale mimo wszystko, miałeś przynajmniej z kim się pokłócić. To zawsze coś - wyszczerzyła zęby w przelotnym uśmieszku, lecz zaraz westchnęła. - Ja... No cóż. Jakiś czas temu towarzyszyło mi rodzeństwo, ale nasze drogi się rozeszły. Trzeba przyznać, że miałam sporo szczęścia, równie dobrze mogłabym trafić na... Mniej przyjemne towarzystwo.
Wzruszyła krótko barkami. Kolejne pytanie Tiba wywołało w niej jednak widoczną zmianę. Rozbawienie gdzieś uleciało, wyraz pyska stał się bardziej ponury, w oczach błysnęło coś niepokojącego, a mięśnie na nowo nieco się spięły.
- Tak, miałam - odezwała się, nieco sztywnym tonem, by po chwili wbić spojrzenie fioletowych ślepi prosto w oczy rozmówcy. - To właśnie lwy przegnały mój klan z jego własnych terenów.
- Tib
- Posty: 1323
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 24 paź 2014
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 71
- Zręczność: 51
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Dla Tiba ta sprawa z krokodylami była równie zagadkowa co dla jego hieniej znajomej. Marnowanie trucizny na zabijanie gadów wydawało się tak bezsensowne, że aż niepokojące. Podczas szkolenia Tib został nauczony, że nigdy nie należy z góry klasyfikować działań wroga jako bezsensowne, bo być może z pozoru głupie i pozbawione logiki zabiegi są tylko częścią większego planu. I właśnie ta świadomość napawała generała największym niepokojem.
-Nic z tych rzeczy mein Lieber- Tib przecząco pokręcił łbem- ktoś zadał im rany pazurami albo jakąś inną bronią która pokryta była trucizną. Prawdę mówiąc spotkałem się już kiedyś z czymś takim, ale stado które czegoś takiego używało zostało starte z powierzchni ziemi.-
Generał wspominał teraz czasy kiedy pracował jeszcze dla swojego poprzedniego stada. Misją jego grupy było wykradzenie przepisu na truciznę, ale nim akcja doszła do skutku stado zostało zniszczone.
-Też chciałbym to wiedzieć moja droga- odparł a na jego pysku pojawił się delikatny, wesoły uśmiech.
-Oficjalnie ani jednego, jednak w praktyce cóż, jakiś czas temu ktoś mocno przetrzebił szeregi Pierworodnych, teraz te krokodyle, do pełni szczęścia brakuje nam tylko, żeby Zła Ziemia nas najechała- powiedział dość żartobliwym tonem jednak w głębi serca był tym wszystkim mocno zaniepokojony.
-Oj dawali. Oprócz złośliwych uwag pod moim adresem Danusia miała w zwyczaju dosypywać mi różnych dziwnych ziółek do posiłku o ile tylko spuściłem go na chwilę z oczu. Natomiast mój syn…cóż, przez cały czas nie wiem jak to możliwe, że przeżył tamtą podróż. Dzieciak ma niezwykły talent do pakowania się w kłopoty a na dodatek jest życiową ofermą...mam nadzieję, że mniej więcej wyobrażasz sobie przez co musiałem przechodzić, ja? - dodał wesołym głosem.
Po zmianach jaki zaszły na pysku Alfajiri Tib domyślał się już co się święci, jednak ku jego uldze hiena ograniczyła się tylko do kilku słów.
-Czyli innymi słowy sukrwysyny- odparł po chwili.
-Cóż, mi hieny zagryzły paru kumpli a lwy wymordowały prawie wszystkich bliskich- powiedział a uśmiech zniknął na moment z jego pyska.
-Usłyszałem kiedyś, że ścierwa zdążają się niezależnie od gatunku i, że jeżeli będę generalizować wszystkich jego przedstawicieli na podstawie niewielkiej grupy to szybko stanę się taki sam jak oni. Tym razem to nie cytat ze szkolenia ale matczyna rada- dodał a na jego pysku pojawił się delikatny uśmiech nostalgii.
-Nic z tych rzeczy mein Lieber- Tib przecząco pokręcił łbem- ktoś zadał im rany pazurami albo jakąś inną bronią która pokryta była trucizną. Prawdę mówiąc spotkałem się już kiedyś z czymś takim, ale stado które czegoś takiego używało zostało starte z powierzchni ziemi.-
Generał wspominał teraz czasy kiedy pracował jeszcze dla swojego poprzedniego stada. Misją jego grupy było wykradzenie przepisu na truciznę, ale nim akcja doszła do skutku stado zostało zniszczone.
-Też chciałbym to wiedzieć moja droga- odparł a na jego pysku pojawił się delikatny, wesoły uśmiech.
-Oficjalnie ani jednego, jednak w praktyce cóż, jakiś czas temu ktoś mocno przetrzebił szeregi Pierworodnych, teraz te krokodyle, do pełni szczęścia brakuje nam tylko, żeby Zła Ziemia nas najechała- powiedział dość żartobliwym tonem jednak w głębi serca był tym wszystkim mocno zaniepokojony.
-Oj dawali. Oprócz złośliwych uwag pod moim adresem Danusia miała w zwyczaju dosypywać mi różnych dziwnych ziółek do posiłku o ile tylko spuściłem go na chwilę z oczu. Natomiast mój syn…cóż, przez cały czas nie wiem jak to możliwe, że przeżył tamtą podróż. Dzieciak ma niezwykły talent do pakowania się w kłopoty a na dodatek jest życiową ofermą...mam nadzieję, że mniej więcej wyobrażasz sobie przez co musiałem przechodzić, ja? - dodał wesołym głosem.
Po zmianach jaki zaszły na pysku Alfajiri Tib domyślał się już co się święci, jednak ku jego uldze hiena ograniczyła się tylko do kilku słów.
-Czyli innymi słowy sukrwysyny- odparł po chwili.
-Cóż, mi hieny zagryzły paru kumpli a lwy wymordowały prawie wszystkich bliskich- powiedział a uśmiech zniknął na moment z jego pyska.
-Usłyszałem kiedyś, że ścierwa zdążają się niezależnie od gatunku i, że jeżeli będę generalizować wszystkich jego przedstawicieli na podstawie niewielkiej grupy to szybko stanę się taki sam jak oni. Tym razem to nie cytat ze szkolenia ale matczyna rada- dodał a na jego pysku pojawił się delikatny uśmiech nostalgii.
- Alfajiri
- Posty: 360
- Gatunek: Krokuta cętkowana
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 15 maja 2016
- Specjalizacja:
- Waleczność: 45
- Zręczność: 61
- Percepcja: 20
- Kontakt:
Skinęła krótko łbem, jednocześnie na nowo marszcząc brwi. To znacznie utrudniało sprawę, jeśli chodzi o przeciwdziałanie zatruciu. Jakby nie patrzeć łatwiej jest nie ruszać znalezionej w pobliżu padliny bądź nie pić z danego źródła wody. A przewidzieć, czy akurat ten konkretny włóczęga okaże się mieć pazury posmarowane trucizną, czy tam nosić przy sobie zatrute ostrze bądź inną broń nie sposób. Alfajiri co prawda nie miała za sobą tak dogłębnego szkolenia, lecz i jej ta sprawa śmierdziała z daleka. Trudno było znaleźć w wytruciu bandy krokodyli jakikolwiek sens, jednakże i z tego powodu nie sposób było stwierdzić, czy nie było to częścią jakiegoś większego planu. Dlatego też na wszelki wypadek lepiej jest się mieć na baczności.
- Rozumiem - rzuciła, skinąwszy łbem. - Dzięki za ostrzeżenie, będziemy się mieli na baczności - dodała. Będzie musiała jak najszybciej powiadomić pozostałe hieny, nakłonić je do zdwojenia czujności. Coś ewidentnie się tu święciło i fioletowookiej bynajmniej się to nie podobało.
Wysłuchała słów lwa i wydała z siebie krótki pomruk.
- Niby można się było spodziewać, że to ci sami, którzy wybili twoich ludzi, ale... No cóż. Nie wiem zbyt wiele, by cokolwiek konkretnego wywnioskować. Jestem tylko przekonana o tym, że wielu może mieć chrapkę na wasze tereny - oznajmiła. - Złoziemcy? - spytała, unosząc lekko brwi. Szczerze mówiąc nie wiedziała niczego o historii krainy. Początkowo miała stanowić ona jedynie kolejny przystanek na trasie jej niekończącej się podróży, lecz szybko okazała się warta tego, by zatrzymać się tu na dłużej. Trafiła tu całkowicie przypadkiem, toteż wciąż wiedziała niewiele.
Skwitowała kolejną wypowiedź Tiba krótkim, rozbawionym parsknięciem.
- No, mniej więcej. Matką nie jestem i nikt niczego mi jeszcze nie dosypał, ale owszem, miałam do czynienia z wieloma upierdliwymi osobnikami. Więc... Tak, poniekąd rozumiem - oznajmiła, uśmiechając się lekko.
Zamilkła na chwilę, odwracając wzrok od samca i patrząc na horyzont, słuchając jednak jego słów. Na pysku wciąż malowała się zacięta mina, lecz nieco złagodniała, gdy samica westchnęła ciężko po chwili i znów wbiła w rozmówcę wzrok.
- Powiem tak. Owszem, przebrzydłe skurwiele rodzą się wszędzie, niezależnie od gatunku. Z drugiej strony... Tak, generalnie nie przepadam za lwami i ukrywanie tego faktu nie ma sensu. Zresztą, to całkiem naturalne. Wy w większości zapewne też nie lubicie hien. Nikt nie pała sympatią do potencjalnej konkurencji - urwała na chwilę, jakby zastanawiając się nad dalszymi słowami. - Nie zakładam, że wszyscy jesteście tacy sami, jak tamta zdradziecka banda. Z drugiej jednak strony... No cóż, nie wydajesz się głupi, więc zapewne rozumiesz, dlaczego na chwilę obecną darzę was ograniczonym zaufaniem.
- Rozumiem - rzuciła, skinąwszy łbem. - Dzięki za ostrzeżenie, będziemy się mieli na baczności - dodała. Będzie musiała jak najszybciej powiadomić pozostałe hieny, nakłonić je do zdwojenia czujności. Coś ewidentnie się tu święciło i fioletowookiej bynajmniej się to nie podobało.
Wysłuchała słów lwa i wydała z siebie krótki pomruk.
- Niby można się było spodziewać, że to ci sami, którzy wybili twoich ludzi, ale... No cóż. Nie wiem zbyt wiele, by cokolwiek konkretnego wywnioskować. Jestem tylko przekonana o tym, że wielu może mieć chrapkę na wasze tereny - oznajmiła. - Złoziemcy? - spytała, unosząc lekko brwi. Szczerze mówiąc nie wiedziała niczego o historii krainy. Początkowo miała stanowić ona jedynie kolejny przystanek na trasie jej niekończącej się podróży, lecz szybko okazała się warta tego, by zatrzymać się tu na dłużej. Trafiła tu całkowicie przypadkiem, toteż wciąż wiedziała niewiele.
Skwitowała kolejną wypowiedź Tiba krótkim, rozbawionym parsknięciem.
- No, mniej więcej. Matką nie jestem i nikt niczego mi jeszcze nie dosypał, ale owszem, miałam do czynienia z wieloma upierdliwymi osobnikami. Więc... Tak, poniekąd rozumiem - oznajmiła, uśmiechając się lekko.
Zamilkła na chwilę, odwracając wzrok od samca i patrząc na horyzont, słuchając jednak jego słów. Na pysku wciąż malowała się zacięta mina, lecz nieco złagodniała, gdy samica westchnęła ciężko po chwili i znów wbiła w rozmówcę wzrok.
- Powiem tak. Owszem, przebrzydłe skurwiele rodzą się wszędzie, niezależnie od gatunku. Z drugiej strony... Tak, generalnie nie przepadam za lwami i ukrywanie tego faktu nie ma sensu. Zresztą, to całkiem naturalne. Wy w większości zapewne też nie lubicie hien. Nikt nie pała sympatią do potencjalnej konkurencji - urwała na chwilę, jakby zastanawiając się nad dalszymi słowami. - Nie zakładam, że wszyscy jesteście tacy sami, jak tamta zdradziecka banda. Z drugiej jednak strony... No cóż, nie wydajesz się głupi, więc zapewne rozumiesz, dlaczego na chwilę obecną darzę was ograniczonym zaufaniem.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości
























