Podnóże

[Tib]

-W takim razie zróbmy tak, wstępnie niech to będą te dwie susze a potem zobaczymy jak się rozwinie sytuacja, okej? – Zapytał uśmiechając się przy tym szeroko. Dobrze, że Baq zgodziła się na Kanion, bo na ten moment, Tib nie miałby nic lepszego do zaoferowania.
Następnie Kanclerz wysłuchał hieniej opowieści, która z jednej strony była dość tragiczna, ale i na swój sposób piękna. No może jeszcze gdyby przemilczeć fakt, że z opiekunką Baq było coś nie tak, to byłby to idealna bajka dla dzieci.
-Prawdę mówiąc sam nieraz musiałem się uciekać do jedzenia robali- odparł, gdy hiena napomknęła o czystym żywym białku.
-Podczas niektórych misji musiałem pozostać w ukryciu a przecież jeść coś trzeba było, więc robaki były dla mnie najlepszą opcją, bo nie miałem zamiaru odgryzać sobie jednej z łap- zażartował.
-Proszę cię tylko, żeby to pozostało między nami, bo nie chcę by lwioziemcy myśleli, że przewodzi nimi amator owadów- dodał wesoło, po czy zwrócił się w kierunku obcego lwiątka, które właśnie postanowiło go o coś zapytać. Ale dzisiaj ruch po0d tą Lwią Skałą…
-Witaj moja droga- przywitał się posyłając małej delikatny ukłon.
- Tak się składa, że obecnie nie mamy króla, ale jego obowiązki pełnię ja oraz obecny tam lew- kończąc zdanie wskazał łbem w kierunku Athastana.
-W każdym razie, co cię do nas sprowadza?- zapytał wesoło.

[Ventruma]

-Chciałam dołączyć do stada.- Powiedziała dumnie.
-Odkąd skończyła 6 miesięcy szukam rodziców. Zgubiłam się jak byłam mała i do dziś nie znalazłam drogi do domu. Z dzieciństwa pamiętam tylko wygląd rodziców i że miałam siostrę. A że matka wyglądała na lwa z lwiej ziemi przyszłam tutaj. A po za tym trochę od szukania potrzebuje miejsca stałego, na odpoczynek.- Powiedziała po czym spojrzała się zapytawczo, oczekiwała odpowiedzi na przyjęcie do stada.

[Maru]

Fajna była impreza, ale on przeszedł jakby obok niej. Niezbyt wyrażał jakichkolwiek emocji, a i nikt jakoś nie zainteresował się jego osobą. Obserwował uważnie nową królową. Młódka. Dużo będzie zależało od jej doradców, co może się wiązać z pewnym ryzykiem. Nie miał tutaj już nic do roboty, gdyż Tib zajął się już hieną, a nowo przybyłą zajęła się Datura, dobra dusza Lwiej Ziemi. Złoty natomiast cichaczem wymknął się z imprezy. Najbardziej go martwiło, że nie było tutaj Alex. Może to tylko niepotrzebne zaprzątanie sobie głowy, jednak nie dawało mu to spokoju. To był jeden z powodów, dla których opuścił Lwią Skałę.

/zt

[Ventruma]

Obejrzała się za Maru, bez konkretnych emocji i dalej wpatrywała się w Tib'a którego zabieganie i brak czasu zaczynało ją wnerwiać. Ventruma nie lubi być ignorowana.

[Tib]

Słysząc odpowiedź małej Tib z aprobatą pokiwał łbem. Cóż, była dość stanowcza jak na swój wiek i wiedziała, czego chce. Dlaczego jego syn nie mógł być taki sam…
-Rozumiem, ale mam nadzieję, że rozumiesz jak wiążącą decyzję jest dołączenie do stada? –rzekł a pomimo, że samo pytanie brzmiało dość poważnie, to na pysku lwa wciąż widniał przyjacielski uśmiech.
-Staniesz się jedną z nas na dobre i na złe a stado to nie tylko miejsce na odpoczynek. Jeżeli się zgodzisz to staniemy się rodziną. Patrząc po niektórych to nieco patologiczną- wtrącił żartobliwym tonem -ale dalej będziemy musieli nawzajem się o siebie troszczyć- dodał już nieco poważniej.
-Jesteś pewna, że odpowiada ci taki san rzeczy? –oczywiście Tib nie miał najmniejszego zamiaru odmawiać młodej, jednak chciał wykorzystać nadarzającą się okazję i trochę z nią pogadać.

[Ventruma]

-Rozumiem, ale problem jest jeden.- Zawahała się.- Będę musiała raz pójść na ziemie zło ziemców. Aby znaleźć rodziców muszę poszukać wszędzie.

[Aquara]

Lwica podchodzi do lwiej skały widząc swoją siostrę

- Ventruma?

[Ventruma]

-O hej!- Wstaję i podchodzi do siostry ucieszona.- Dowiedziałaś się czegoś o rodzicach? Od kogokolwiek po drodze?- Entuzjastycznie uśmiechnięta patrzyła na nią.

[Aquara]

- Widziałam się po drodze z wieloma lwami, ale żaden nie kojarzy mamy ani taty...
odpowiada siostrze z smutkiem na twarzy.

[Ventruma]

Uśmiech powoli spadał z twarzy Ven. Patrzyła zdziwiona.
-Ale jak to nikt? Ehh.. no trudno... poszukamy kiedy indziej... teraz załatwiam nam miejsce...